Do spółki przystępuje czasem Franuś, który prezentuje się w całej okazałości w poprzednim wpisie 🙂 Prezeską spółki jest Szila, wszystkimi pozostałymi członkami Skituś. On pełni funkcję szczekacza kiedy inny pies przechodzi obok naszego płotu, uciekacza gdy na zewnątrz się czegoś przestraszy (a zdarza się to bardzo często), odkurzacza żywieniowego tak w domu jak i na ulicy – zeżre wszystko co się da połknąć i nie można go oduczyć. Jak to się ma do jego szlachetnego pochodzenia (rasowy posokowiec bawarski) to nie wiem. Do tego jest czarodziejem o uwodzicielskim spojrzeniu, przytulanką i kanapowym pieskiem o wybujałych kształtach. Najbardziej na świecie lubi jeść, spać, znowu jeść i znowu spać, i niech mu wszyscy dadzą święty spokój 🙂 Czasem łaskawie się podniesie i wyrazi chęć na pieszczotki, czasem na bieganie – a wtedy przestaje być ciapkiem ogrodowym i staje się przepięknym psem o cudownie zgrabnych ruchach, pełnym gracji i urody. Potem mu się odechciewa i znowu się staje człapakiem pospolitym, który swymi pięknymi ślepiami osiągnie wszystko co chce 🙂
Szilunia jest u nas od siedmiu lat. Trafiła dzięki Królowej Marysieńce, która ją znalazła na działkach zabiedzoną, samotną i płaczącą, z pewnością włóczyła się po lasach nie wiadomo ile czasu, albo wyrzucona, albo sama się zgubiła – nie chciała powiedzieć. Pokochała nas ogromnie, a my ją. Dowody przywiązania okazuje na każdym kroku, jest niezwykle mądra, empatyczna, przyjaciółka i koleżanka z niej, sąsiadów wita na ulicy – a mówi cudnie i zasób słów (w psim języku oczywiście) ma ogromny. Wytworzył się w niej – pewnie z powodu przeżyć – ogromny lęk separacyjny i nie spuszcza z nas wzroku, najchętniej chciałaby nas widzieć zawsze razem, chce mieć nas na oku, gdzie my tam i ona. Jest przecudowna po prostu. Poza tym – kobieta pełną buzią, a rzęsy ma tak piękne jak nigdy u żadnej znajomej suni nie widziałam.

… we dwójkę zawsze raźniej …

… nie bocz się na mnie dłużej, przecież jadę z tobą …

… co to – UFO przyleciało? …

… dawaj nam szybciej, bo ślinka leci …

… ona nie chce się ze mną bawić! …

… idziemy! … a właśnie, że nie, wracamy!…

… idź sam, ja posiedzę …

… nie zostawiaj mnie, proszę…

… no już dobrze, pobuszujemy w trawie …

… wołają nas, słyszysz? …

… nie ma to jak na swojej trawie, marchewka czeka …

… coś tu pachnie …

… już wiem co pachnie, dadzą spróbować? …

… chłopakom tylko piwo w głowie, wolę posiedzieć wśród kwiatów, w końcu jestem piękną kobietą …
Jak Wam się podoba moja spółka zoo? Kochane psiepsiołki dają tyle bezwarunkowej miłości jak nikt. Na dodatek zmuszają do ruchu, za chińskiego boga czasem nie wyszłabym z domu gdybym nie musiała. Dzięki nim poznałam okolicę, która wydawała mi się obca dopóki z Szilą nie zaczęłyśmy jej przemierzać odkrywając różne ciekawe miejsca, przejścia, zakamarki. Jak mówi porzekadło: nie zmienisz całego świata, ale przygarniając psa (z pełną odpowiedzialnością) sprawisz, że zmieni się cały jego świat 🙂
Trzymajcie się zdrowo!