– Tereska, skąd ty wytrzasnęłaś taką cudną bluzkę? Ja też chcę – Danusia z zachwytem przyglądała się kolorowej tkaninie obracając jej właścicielkę w kółko.
– Danuśka, litości – jęknęła Teresa. – Jeszcze nic nie piłam, a już mi się w głowie kręci. Zabawę mi chcesz zepsuć?
– A w życiu – obruszyła się Danusia. – Próbuję się jedynie dowiedzieć skąd to masz. Takie cuda w sklepie sprzedawałyby się jak świeże bułeczki.
– Dowiesz się w odpowiednim czasie – odrzekła z tajemniczą miną właścicielka bluzeczki, po czym szeroko się uśmiechnęła.
Miała powód do uśmiechu, bowiem przyszła właśnie Dorota z Michałem. Michał nie był ważny, Danusia nawet go nie zauważyła. Liczyła się sukienka Doroty, ponieważ również ozdobiona została techniką batikową.
– Dorota, czy ty też jesteś małpa i nie powiesz mi skąd masz taką sukienkę?
– Dlaczego też? Jaka inna małpa znajduje się w tym pomieszczeniu? – zaśmiała się Dorota.
– Rozejrzyj się to zobaczysz.
– Aaa, widzę! Cześć małpa!
– Witaj, witaj – zaśmiewała się Teresa. – Ciekawa jestem czy trzecia małpa też przyjdzie.
– Nie, nie będzie małpą. Powiedziała, że nie chce nam robić konkurencji – padła odpowiedź.
– Ja nie wytrzymam, o czym wy w ogóle mówicie? – Danusia spoglądała to na jedną to na drugą. – Ja jeszcze nic nie piłam, ale was kompletnie nie rozumiem.
– Nie przejmuj się Danusiu – Aldona podeszła do przyjaciółek. – One bredzą jak zawsze. Ja ci odpowiem na wszystkie pytania. Czego chciałabyś się dowiedzieć?
– Dobrze, że choć jedna normalna się trafiła – Danusia wzięła Aldonę pod rękę. – Chodźmy stąd.
– Ona tylko dlatego jest normalna, że w ciąży – rzuciła za nimi Dorota.
– Ale to stan przejściowy – chichocząc dodała Teresa.
Danusia z Aldoną pogrążone w rozmowie zagłębiły się w wyobraźni w świat kolorowych tkanin.
Bronuś tymczasem wspólnie z resztą „chłopców” omawiał jakiś mecz przegrany ostatnio przez polską reprezentację racząc się specjałami przygotowanymi przez ich małżonki.
– Bronuś, czemu tak mało sobie nałożyłeś na talerz? – spytał Michał zaglądając mu przez ramię.
– Nie wiesz, że się odchudzam?
– Znowu?
– Tygrysek jest za gruby, weterynarz kazał go odchudzić, więc żeby mu smutno nie było, to ja też przeszedłem na dietę razem z nim.
– Słusznie, Tygrysek jest już taki gruby, że się w oczach nie mieści – Marcin przyznał Bronkowi rację
– Ty, ja tak mogę mówić, bo to jest mój kot, ale tobie od niego wara – Bronuś pokiwał palcem przed nosem sąsiada. – No no no.
Michał posadził Ziutka obok Bronka.
– Ty siadaj, nie ruszaj się stąd, teraz będziesz opowiadał bajki – powiedział.
– Jakie bajki? Nie umiem bajek – małomówny Ziutek samotnie podpierał drzwi zanim został przeprowadzony przez cały pokój i umieszczony przy Bronku.
– Jakiekolwiek. Na przykład… idzie baba przez las…
– No to idzie baba przez las.
– I co? I co dalej? – zainteresowali się pozostali.
– I nic. Koniec bajki – stwierdził Ziutek.
– Eee tam, taka bajka – mruknął Bronek.
– Nie szkodzi, że koniec, ważne, że się odezwał. Odezwał się, widzicie?- tryumfował Michał. – Ziutek się odezwał.
– Odpiernicz się ode mnie, słyszysz? Odwal się! Idź do Bronka!
– Ludzie! – ryczał Michał i wszyscy z nim. – Ludzie, Ziutek zaklął!
– Pierwszy raz w życiu – powiedziała Stenia nie przestając wywijać. – A fe, Ziuteczku, jak ty się odzywasz przy ludziach..
– Napij się Ziutek, pij Ziutek, pij – zachęcał Bronuś.
– Po co? Już się napiłem, nie jestem pijakiem – bronił się Ziutek.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spojrzał czujnie Bronuś przewyższający Ziutka o dwie, albo i o trzy głowy kiedy się wyprostował.
– Nie, nic, już nic – wycofywał się Ziutek.
– Słuchaj, kochany, ja codziennie siedzę w łazience. A czy to znaczy, że jestem hydraulik? No widzisz? Nie jestem.
– Nie jesteś, Bronuś, nie jesteś – zgodził się Ziutek patrząc na Stenię tańczącą z Jurandem.
Aldona się zaśmiewała z pogwarek przyjaciół.
– Czyje zdrowie pijemy? – wzniosła szklankę z sokiem pomarańczowym. – To nieładnie pić bez toastu.
– Święta prawda, no to pijemy zdrowie wszystkich po kolei – zawołała Dorota.
– O właśnie, według alfabetu. Kto jest na a? Tylko ja. Więc pijemy moje zdrowie – uśmiechnięta Aldona spełniła toast sokiem.
– Ty nie masz pić, ty masz myśleć – Magda rzuciła w nią kolorową serwetką.
– A dlaczego zawsze ja mam myśleć – oburzyła się Aldona.
– Bo chwilowo musisz zachować trzeźwość!
– Jędza!
– Przecież mówię, że chwilowo, potem sobie odbijesz.
– Cicho dziewczyny, bo kot usnął – Bronuś położył palec na ustach. – Ciii.
– Broneczku, twój kot usnął u ciebie, a moja kotka poszła do ogródka – parsknęła Magda. – Przypominam ci, że na ostatnim piętrze śpi, a ty jesteś na parterze.
– Tak? To coś mi się pomyliło, – stanął przed lustrem, patrzył przez chwilę na swoje odbicie, po czym posmutniał. – Myślałem, że jestem przystojny – powiedział i ruszył do drzwi wejściowych.
– A ty dokąd? – chwyciła go Magda za rękę.
– Do domu, muszę znaleźć Danusię.
– Przecież jest tutaj, nie widzisz?
Rozejrzał się uważnie, wreszcie wypatrzył żonę tańczącą z Marcinem.
– Danusiu, kocham cię – ryknął basem.
– Cicho, wiem – odpowiedziała z uśmiechem.
– Mogę już śpiewać sto lat? – głos Michała wybił się na pierwszy plan.
– Jeszcze nie, poczekaj aż będzie twoja litera – uspokoiła go Aldona. – Teraz będzie b jak Bronek, potem d jak Danusia i Dorota…
– A gdzie c? – wtrąciła się Stenia. – C jak Celyna…
– Gdzie tu masz Celinę? – mruknęła Teresa. – Znieść nie mogę tej piosenki…
– Ja chcę „Celynę” – upierała się Stenia.
– Mogę śpiewać sto lat? – dopytywał się Michał.
– A śpiewaj wreszcie – machnęła ręką Dorota i uciekła w drugi koniec pokoju zatykając uszy, żeby nie słyszeć jak Bronek z Marcinem przyłączają się do śpiewania. – Magda, dolej mi wina, bo zwariuję, ich się na trzeźwo nie da słuchać.
Wytrzymała trzy zwrotki, więcej się nie dało.
– Chłopaki, już, spokój, teraz będą tańce w takt muzyki, waszego śpiewania wystarczy – oświadczyła stanowczo. – Michał, proszę, podaj mi sałatkę, tę z pieprzem cayenne.
– A na co jest ten pieprz cayenne? – zainteresował się Bronuś.
– Na wszystko – z przekonaniem odpowiedziała Dorota.
– Ale ja wszystko mam zdrowe – Bronek stracił zainteresowanie. – Pójdę na chwilę do domu, bo chcę nagrać film.
– Po co? – szczerze zdziwił się Marcin. – Ja ci opowiem, już wszystkie widziałem, nie chodź.
Kasi przypomniał się problem ostatnio omawiany szeroko przez sąsiadów, dotyczący pcheł w piwnicy.
– A jak tam pchły w piwnicy, jeszcze są?
– A skąd. Dorota poszła ze mną, jak ją zobaczyły, to tak uciekały, że łby rozbijały o ścianę – odpowiedział Michał uciekając przed ukochaną.
– Już po problemie – odpowiedziała Aldona. – Chłopcy spryskali środkiem dezynfekującym, a kotom, tym wolnym lecz zaprzyjaźnionym, założyliśmy obróżki, żeby je zabezpieczyć. Nasze domowe zwierzaki zawsze je noszą.
– Moje też. Dobrze, że już spokój z tym paskudztwem – westchnęła Kasia. – Aha, Magda, wczoraj podobno była u was prezentacja. Kupujesz garnki i kieliszki Zeptera?
– Garnki to może tak, ale kieliszków nie chcę. One są na brzegach pokryte 24 karatowym złotem. Goście obgryźliby kieliszki i jeszcze kazali za dentystę zapłacić – zaśmiała się gospodyni.
– Zołza – skrzywił się Bronek. – Ale kochana – zaraz dodał przymilnie. – Masz mleko do kawy?
– Mam, prosto od chłopa.
– Przecież chłop mleka nie daje.
– Ale sprzedaje.
– A ja jajka kupuję w zdrowych kurach – wtrącił Michał. – Dorota kazała.
– I widzisz jaka ta buda od kur duża? Widzisz jak można zarobić na jajach? – zauważył Marcin.
– Już wy sobie dajcie spokój z jajami, kurami i budami, bo tylko kłopot z tych waszych pomysłów – zgasiła Magda męża.
– Taaak, majątki to porobili ci, co w latach osiemdziesiątych zakładali firmy – odezwała się Danusia. – Ludzie mieli pieniądze, półki ziały pustkami i wszystko szło, każdy towar, a kredyty były łatwo dostępne i nisko oprocentowane.
– Ja wolę zbierać grzyby – oświadczył Bronek. – Jajami się nie interesuję.
– Taki z niego zagorzały grzybiarz, że gdybym po nim nie przeglądała grzybów, to wszyscy byśmy się potruli – dodała Danusia patrząc z politowaniem na męża.
– Tobie, kochanie, mogę zawsze ufać, uf, uf – uśmiechnął się Bronuś do żony przesyłając jej całusa..
Tymczasem Kasia z Teresą rozmawiały o innych sprawach.
– Myślę, że to co jest w życiu ważne, jakaś umiejętność, predyspozycja nie ginie, jest gdzieś ukryta w podświadomości. Nawet nie używana się rozwija i nagle wychodzi na świat w nowej postaci, dojrzała. Jak moje pisanie. Pisałam zawsze, potem przerwa, myślałam, że już nigdy. I nagle – eureka, potrafię, dużo lepsze od wszystkiego co było kiedyś.
– Podobno wszystko ma swój czas i miejsce, może i mnie się jeszcze jakoś wyprostuje życie.
– Na pewno. Jestem głęboko przekonana, że przed tobą jeszcze wiele pięknych chwil.
Kasia zadumała się, obserwowała przez chwilę w milczeniu coraz weselszych, bawiących się przyjaciół, tańczących, przekomarzających się, pochłaniających przygotowane smakołyki.
– Co jest prawdziwsze: słońce, czy sztuczne światło reflektorów? Słońce wydobywa wady skóry a przyćmione, kolorowe światło nadaje twarzy ciepło, spojrzeniu serdeczność, tuszuje wady, ukrywa zmarszczki i siwe włosy, fałszywe spojrzenia… – rzekła w zamyśleniu.
– Kaśka, zgłupiałaś? Gdzie ty masz tutaj fałszywe spojrzenia? – spojrzała zdziwiona Teresa.
cdn.



























Było też gotowanie zupki z piasku, przelewanie wody, oblewanie siebie przy okazji i suszenie ubranka. I koniecznie chciała mnie nakarmić zupką. Babciu, źjedź, to ziupka z lobaków 😉 Przecież nie będę jadła robaków! 😉 Babciu, no cio ty, psiecieś to na niby, chyba siobie zialtujeś 😉





















Kiedy pada deszcz na pole
























