Nadszedł ostatni dzień roku. Indze przypomniały się sylwestrowe prywatki przetańczone z zaprzyjaźnionymi sąsiadami, wesołe, nigdy nie zapomniane, wspólnie przygotowywane wśród żartów i śmiechu. Dobrze, że takie były, przynajmniej jest co wspominać. Dobrze mieć świadomość, że wtedy wytańczyła się za wszystkie czasy, za obecne też. Teraz tańce są całkowicie wykreślone z menu życiowego. Było, minęło, nie ma. Danie przeterminowane.
Feliks nigdy tańczyć nie lubił lecz sąsiedzi znakomicie zastępowali go w tym względzie.
Eh, fajnie było. Pomyślała, że jednak musi coś przygotować na tę sylwestrową noc, nie będą przecież siedzieć we trójkę przy pustym stole.
Ugotowała żurek i jajka. Miała w lodówce zapasowe wiaderko sera białego trzykrotnie mielonego, galaretki jeszcze były na podorędziu. Zrobiła więc sernik na zimno. Podzieliła ser na trzy części, galaretki rozpuściła w mniejszej ilości wody niż zalecana w przepisie. Kiedy ostygły zmiksowała z serem żółtą galaretkę, wlała pierwszą porcję do szklanego pojemnika i włożyła do lodówki. Gdy masa zaczęła gęstnieć zmiksowała następną porcję sera z wiśniową galaretką i delikatnie wyłożyła na pierwszą warstwę. Powtórzyła czynność gdy druga warstwa zgęstniała używając zielonej galaretki. W ten sposób uzyskała efekt kolorowego sernika. Kiedyś zrobiła bardziej efektowny studząc dodatkowe kolorowe galaretki mocno stężałe, pokrojone w kostkę i wrzucając je do masy sernikowej. Teraz nie miała na to czasu.
Nie odczuwała radości z przygotowań. Teściowa rano nie chciała wstać z łóżka. Bolał ją kręgosłup i za żadne skarby świata nie chciała się podnieść.
– Mamo, zejdź na śniadanie. Jak zjesz to ci dam tabletkę przeciwbólową i położysz się. Posmaruję cię maścią, na pewno ci ulży – słyszała w kuchni głos męża, musiał głośno mówić, teściowa nie miała aparatu.
– Nie zejdę! Boli mnie jak jeszcze nigdy!
Inga poszła do teściowej z maścią. Wprawdzie nie wchodziła do jej pokoju, tym razem jednak uwierzyła teściowej bez zastrzeżeń. Nie pomyślała, że kiedy ona sama cierpiała okropnie z powodu bólu biodra i kolana tak, że po schodach iść nie mogła lecz wciągała się po poręczy, żeby dostać się do sypialni, pani Wala nie zainteresowała się, o nic nie zapytała. Jak zawsze było jej obojętne co się dzieje z synową. Inga jednak nie potrafiła przejść obojętnie wobec cierpienia więc poszła na górę. Posmarowała staruszkę maścią przeciwbólową, podała dwie tabletki ibupromu. Trochę się obawiała czy to nie jest zbyt duża dawka, lecz ból był wyraźnie przejmujący.
– Mamo, Feliks cię zapisze do lekarki. Powinna ci przepisać coś przeciwzapalnego i przeciwbólowego jednocześnie, i jeszcze o przedłużonym działaniu. Taki środek, który można łączyć z pozostałymi lekami przyjmowanymi przez ciebie.
– Nigdzie nie pójdę. Przejdzie.
– Samo nie przejdzie. Ja ci recepty nie przepiszę.
– Nie pójdę nigdzie!
– Mamo, – Feliks oczywiście już był wkurzony, – nie chcesz chodzić, nie ruszasz się więc mięśnie ci osłabły, nie utrzymują kręgosłupa i dlatego cię boli.
– Feliks ma rację – poparła męża Inga. – Musisz się ruszać. Powinnaś choć na kilka minut wsiąść na rowerek, stoi przecież. Poza tym pokażę ci ćwiczenia, zwykłe wymachy rąk wspomagające mięśnie przykręgosłupowe.
– Nie pojadę, nigdzie nie pojadę…
Inga wzruszyła ramionami i poszła do swoich zajęć. Czas mijał aż nadeszła godzina dwudziesta pierwsza. Feliks wcześniej poszedł do sypialni położyć się na trochę. Psy ułożyły się obok Ingi. Pomyślała, że będzie z nimi kłopot. To znaczy z Zorką, bo Zadzior jako stary policjant do huku jest przyzwyczajony. Sunia wyraźnie się boi, nie chce wyjść na spacer. Teściowa zeszła na chwilę, połknęła dwie tabletki i poszła do siebie. Tak wyglądała upojna noc sylwestrowa Ingi Ale…ponieważ nigdy nie należy mówić nigdy…
U teściowej rozległ się dźwięk komórki. Dzwoniła jedna z jej trzech koleżanek, z którymi jeszcze utrzymywała kontakt telefoniczny. Była to osoba o wiele młodsza, wielce rozmowna i pełna energii. Po długiej rozmowie teściowa stanęła na schodach.
– Pani Ada przekazuje wam życzenia noworoczne – powiedziała wychylając głowę znad poręczy.
– Dzięki, przekażę Feliksowi jak wstanie.
Starsza pani zeszła na dół zupełnie sprawnie. Inga była przekonana, że teściowa wróci do swego pokoju. Więcej, chciała tego, źle się czuła w jej obecności, lecz…
– Mamo, chodź tutaj, usiądź na fotelu przed telewizorem, będzie ci wygodniej.
– Żebyś wiedziała jak mnie boli…
– Akurat tego nie musisz mi mówić – powiedziała myśląc o swoich cierpieniach z zeszłego lata, kiedy to ruszać się z bólu nie mogła, a nawet gdy się nie ruszała też ból był nie do wytrzymania. – Zrobię ci herbatę, chcesz?
– Poproszę.
W telewizorze leciał sylwestrowy program. TVN-u nie dało się oglądać. Inga podejrzewała w tym niecne zamiary konkurencji, często się zdarzały takie zakłócenia, przerzuciła więc na Polsat. Teściowa – o dziwo – usiadła przed telewizorem.
Inga otworzyła laptop, żeby nie siedzieć bezczynnie gapiąc się w ekran. Zerknęła na tytuły w Gazecie, WP i Onecie. Stary laptop potrzebował dużo czasu, żeby wejść na jakąś konkretną stronę dlatego najczęściej poprzestawała na czytaniu tytułów. Dopiero gdy coś ją wyjątkowo zaciekawiło klikała i czekała. Musiała się uzbroić w cierpliwość, zanim się połączyła ze stroną upływało nawet kilkanaście minut. Często pojawiał się komunikat, że nie można załadować strony. Zupełnie przypadkiem kliknęła na You Tubie na wspomnienia bardzo starszej pani, która opowiadała o przeżyciach na Wołyniu Bez zastanowienia, nie wiedząc dlaczego to robi, umieściła wypowiedź w zakładkach. Dziś jest noc sylwestrowa, to nie czas na takie sprawy. Z premedytacją nie obejrzała „Wołynia”. Czytała, owszem, z niewiadomych przyczyn temat zagłady na Kresach przykuwał jej uwagę, ale oglądać nie chciała. Była wzrokowcem, raz zobaczony obraz – w tym przypadku był naładowany dodatkowo ogromnymi emocjami – wnikał w jej duszę, potrafił utkwić niej na zawsze i niczym nie dawał się unicestwić. Z tego powodu unikała oglądania pewnych filmów w ramach samoobrony organizmu. Co oczywiście nie oznaczało obojętności czy niewiedzy.
Teściowa siedziała przed telewizorem i głaskała Zorkę. Za oknem już było słychać huk wystrzałów, błyskały kolorowe race. Znowu mnóstwo przerażonych psów pogna przed siebie i nie będą umiały wrócić do domu.
– Dobrze, że jesteś tutaj, mamo, i głaszczesz Zorkę. Ona bardzo się boi huku petard, uspokajasz ją – uśmiechnęła się Inga do teściowej zaskakując tym samą siebie. – Zjesz żurku z jajkiem? Ugotowałam, żebyśmy mieli siłę czekać na Nowy Rok.
Pani Wala chętnie przystała na propozycję co niemal wprawiło Ingę w osłupienie. Podniosła się z fotela, który miała ustawiony przy małym stoliczku z komputerem. Gdy siedziała w tej pozycji mniej odczuwała ból szyjnego odcinka kręgosłupa. Zagrzała żurek, obrała jajka, pokroiła je do miseczki, wlała zupę. Podała teściowej do rąk miseczkę i łyżkę.
– Siedź, nie wstawaj, będzie ci wygodniej.
Sobie też wzięła porcję i usiadła z powrotem przed laptopem. Z tego miejsca widziała ekran telewizora i monitor laptopa. Jakaś durna łza spłynęła po policzku. Pomyślała, że tak powinno być zawsze. Normalnie, bez agresji, bez pretensji, za to z życzliwością.
Po dwudziestej trzeciej dołączył Feliks. Inga nie miała zamiaru go wołać. Ale zszedł. Sam, bez proszenia.
– Kotuś, my już jadłyśmy żurek. Weź sobie, tam są jajka ugotowane, widzisz?
– Tak – odpowiedział i wcale nie był zły ani obrażony.
Dołączyła do zakładek stronę, która ją zainteresowała nie wiedzieć dlaczego, o leśnikach wymordowanych przez bandy UPA na Kresach w lipcu 1944 roku. Skrzywiła się zorientowawszy się co zrobiła.
– Też temat mi się plącze w tę sylwestrową noc – mruknęła trąc oczy.
– Coś ci jest? – zapytał troskliwie mąż.
– Nic, nic, zerknęłam na pewne informacje. Już wyłączam. Przynieś szampana.
Zadzwoniła Bogna z życzeniami, potem przyszedł sms od Honoratki.
„ Babcia Wala nie zapomniała, że jest Sylwester, tak jak w zeszłym roku?”
„Nie, tym razem nie dałam jej zapomnieć” – odpowiedziała Inga.
„Uściskaj wszystkich ode mnie i ucałuj pieski” – napisała Honorcia.
„ My Ciebie też mocno ściskamy i niech Ci się spełnią marzenia w tym roku. BuziakiJ” – odpisała Inga.
Teściowa ledwie umoczyła usta w szampanie, Feliksowi też jakoś trunek nie podchodził, bolała go głowa. Prawdę mówiąc Inga także nie miała chęci.
– Nic to, będziemy sączyć ten boski nektar podczas oglądania koncertu noworocznego z Wiednia – zażartowała. – Tego sobie nie odpuszczę.
Mimo niechęci do wypicia wina z bąbelkami, właściwie po raz pierwszy w dorosłym życiu, Inga była mile zaskoczona samym momentem przywitania Nowego Roku. Było miło. Chociaż teściową bolał kręgosłup. Chociaż Honorka pojechała do drugiej babci. Chociaż Zorka trzęsła się ze strachu i chowała w najciemniejszych kątach.
Po godzinie pierwszej w nocy, kiedy teściowa spała już w najlepsze, zdecydowali się wyjść z psami. Zdawało się, że huki ucichły. Zorka nie była na zewnątrz już dwanaście godzin. Na bezludnej ulicy pojawiła się jakaś para. Młoda i wyraźnie skłócona. I głośna. Na całą okolicę rozlegał się głos młodego mężczyzny, a co drugie słowo było na literę „k”. Odpychał od siebie swą młodą towarzyszkę, wyższą nieco niż on sam dzięki niebotycznym szpilkom, rzucał w jej stronę obelżywe słowa czym ona się nie zrażała. Biegła za nim w mini spódniczce, czarnych rajstopach, skamlącym głosem coś mówiła, chwytała go za ręce, o coś błagała. Nie przestała nawet wtedy gdy mocno ją odepchnął. Nie upadła na chodnik tylko dlatego, że zatrzymała ją siatka ogrodzeniowa, o którą się oparła.
– Typowa przyszła ofiara przemocy domowej – powiedziała do Feliksa obserwując scenę z niesmakiem.
cdn.