Trudno jest skowronkowi funkcjonować po zapadnięciu zmroku. Najchętniej poszedłby spać razem ze słonkiem, a tu się nie da w żaden żywy sposób. Na dodatek wstaje też zanim słoneczko spojrzy na nasz świat, trzeba dać Sziluni tabletkę o szóstej, wyjść na spacer i dopiero potem Szila może zjeść śniadanie. Sam spacer karą żadną nie jest, wprost przeciwnie, to fajne rozbudzenie i rozpoczęcie dnia. Wydawać by się mogło, że ludzie śpią, jeszcze cicho, spokojnie na ulicy powinno być – ale to błąd. Sunie sznur samochodów oświetlających ulicę, ludzie stoją na przystanku, idą piechotą – wszyscy zmierzają do pracy. Sama jeździłam z Piaseczna autobusem o 6.18, więc wstawać musiałam sporo wcześniej, aby się wyszykować. Na Ursynowie miałam idealnie odkąd metro zaczęło działać, stacja dosłownie pod blokiem, chyba jako rekompensata za mordęgę wcześniejszą. Jak sobie wspomnę to mi się słabo robi… Na początku do rodziców na Pragę Północ (koło ZOO) jechałam dwie godziny, autobus jeden 192 – dokładnie w czasach pokazanych w „Alternatywy 4”. Dlatego z sentymentem patrzę na każdy odcinek. Na YT jest kanał KINEMATOGRAFIA POLSKA i czasem sobie zerkam. Zresztą wszystko co przyszło przeżywać – moje pokolenie wie, o czym mówię – wspominam teraz z łezką w oku, nawet trudne chwile. Po pierwsze – doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem i uważam za słuszne podjęte różne decyzje. Po drugie – młoda byłam, a wtedy świat wydaje się inny, zdrowie i siły nie takie jak teraz. Ale – coś za coś, mądrość (może w cudzysłów powinnam wziąć 😁 ), doświadczenie, zdobyta wiedza, dystans do rzeczywistości… no, z tym ostatnim różnie bywa, ale się staram 😀
W dalszym ciągu mam „fazę kuchenną”, czyli przed codziennym stresem uciekam w przepisy, mam chęć wypróbowania różnych, nowych ale prostych, nie wymagających wysiłku i jakichś łamańców 😀 Upiekłam babeczki wg sprawdzonego przepisu „tyle samo suchego co mokrego plus dodatki”. Tym razem zużyłam dwa gęste jogurty i mały kefir, poza mąką, jajkiem, rozpuszczonym masłem, proszkiem do pieczenia dodałam płatki owsiane, otręby, wiórki kokosowe, skórkę pomarańczową, żurawinę suszoną, siemię lniane, nasiona chia – to chyba wszystko. Wyjątkowo smaczne wyszły, MS myślał, że z sera 😊 Zdjęć nie zrobiłam, zapomniałam, a zresztą wszystkie wyglądają tak samo. Inną nowością – podpatrzoną na różnych kulinarnych kanałach (wystarczy wklepać „ciasto francuskie” i wyskoczy mnóstwo przepisów) – były zawijaski upieczone w foremkach do muffinek. Na ciasto wyłożyłam ser żółty (miałam w plasterkach), wędlinę wege w plastrach, utarte ogórki konserwowe, utarte pieczarki, a ciasto posmarowałam ketchupem. Zrolowałam, pokroiłam tak, żeby wyszło sześć, do jednej foremki. Upiekłam je do czerwonego barszczu zamiast pasztecików. Na ciepło nie były zachwycające, natomiast na zimno zupełnie dobre. O zdjęciach zapomniałam.
Miałam dwie kostki białego sera, lekko przeterminowane i w pierwszej chwili chciałam zrobić leniwe, ale potem pomyślałam, że poeksperymentuję nieco. Wykonałam mianowicie coś w rodzaju klusek śląskich lecz z dodatkiem rzeczonego sera oraz usmażonej cebulki. Wyszły kluchy rewelacyjnie, nawet babcia D. wyszła ze swej skorupy i powiedziała całe zdanie: napracowałaś się! Dziw nad dziwy, bo nie mówi tylko się złości, wścieka, krzyczy…. Kto by pomyślał, że kluski potrafią zdziałać cuda 😀
Dziś jest już poniedziałek 2 grudnia, godzina 3.33 rano. Dokładnie taka. Wstałam, bo nie chciałam się już męczyć. Spanie żadne. Tyle, co usnęłam wieczorem i obudziłam się o 2.14 szaleństwem babci D. Schodziła robić sobie kawę… Tym razem MS jej nie pozwolił, zaprowadził do łóżka. Od tej pory nie spałam, trudno przecież, skoro co chwilę znowu się skrada, zaś potem krzyczy. A głos ma taki, że na pół osiedla chyba słychać. Wreszcie MS przysnął, przynajmniej takie miałam wrażenie, a ona znów schodzi. Tym razem ja wyskoczyłam z sypialni, a ona stoi w spodniach od dresu założonych na lewą stronę, do tego spadających do kolan z tylnej części ciała… Powiedziałam, że jest noc i niech wreszcie idzie do łóżka i pozwoli ludziom spać. No to się nasłuchałam… Ciekawe, że w takiej chorobie potrafią wyjść najgorsze cechy człowieka, które dawniej, będąc świadomym, skrzętnie ukrywał… Biedny MS znowu się zerwał i matkę do łóżka zaprowadził… On ma wszystkie takie noce, ja śpię więcej… Stwierdziłam, że nie ma sensu, abym leżała z otwartymi oczami i złymi myślami, że nie będę się męczyć i wstałam. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam 3.33 cokolwiek to ma oznaczać.
Sprawdziłam i podobno to Anioły chcą przekazać, aby mieć wiarę w ludzkość. No to ja bardzo dziękuję za taką informację. Nie znam się na Aniołach, w życiu żadnego nie widziałam, ale dobra, nie trzeba wszystkiego widzieć. To jak z prądem, nie widzę, nie byłam w stanie się nauczyć jak działa, ale to nie powód, żebym nie używała, czyż nie? Dalej stało „ Wniebowstąpieni Mistrzowie pracują nad Tobą na wszystkich poziomach. Kochają cię, prowadzą cię i chronią – zawsze! Kiedy pojawia się cyfra 333 to znak, aby wezwać i poprosić ich o pomoc, miłość i żeby byli obecni właśnie w tym czasie. Otrzymasz od nich wskazówki, którą ścieżką życia podążać, aby nie popełnić błędu, aby łatwiej dojść do celu życia – swojego powołania” To przepisałam z bloga www.lastomine.com Teraz już nie widzę możliwości pomocy w realu, więc może pora do Istot z innego wymiaru się zwrócić o ratunek? Głupieję normalnie. Jakiego błędu? Nie pozwolić jej schodzić w nocy po kawę czy pozwolić, żeby sobie sama szatańsko mocną zrobiła? O matko jedyna…🙈
Teraz jest 4.44 ! Nie będę już sprawdzać (w tej chwili) o co chodzi. W tym czasie trzy razy próbowała zejść i za każdym razem biedny MS zaprowadzał ja do pokoju w asyście jej wrzasków. A miałam nadzieję, że pośpi trochę jak ja wstałam. Franuś śpi na fotelu obok, Szilunia rozciągnęła się na ciepłej podłodze. Wczoraj prawowity opiekun Franka powiedział, że nie podszedł się nawet przywitać tylko przeszedł obok i pomaszerował do nas. Taki łobuziak z tego kota 😺 Franuś najbardziej kocha MS, patrzy mu w oczy, chodzi za nim i miauczy dopóki MS go nie weźmie na ręce 😺
Z każdej strony atakują świąteczne kolory, melodie, prezenty, torebki prezentowe itd., itp. Na razie wcale o świętach nie myślałam. Przecież dopiero się grudzień zaczął. Tylko Duży się spytał, czy chcemy Calineczkę na Sylwestra. No pewnie, że chcemy 😀💗
Babcia D. znowu próbowała uciekać… Czy mam Anioły prosić, żeby się nią zajęły? … Franuś przesiadł się na moje kolana i mruczy 😺 Co przyniesie dzień po takiej nocy? A czego dobrego Wy się spodziewacie po pierwszym grudniowym poniedziałku?
Dobrego tygodnia wszystkim odwiedzającym mój kącik 💗
Aniu! To jakieś szaleństwo! Tak się nie da żyć! Poproś lekarza o silniejsze leki dla babci, bo zamęczy Was swoją chorobą. Musi być jakieś wyjście z tego koszmaru!!!
Matyldo:-) Są czasem sytuacje bez widocznego wyjścia i to jest właśnie ten przypadek. Zaczęliśmy wieczorem dawać tabletki, które jeszcze miałam w pracowej torebce… Jedną noc przespała, drugą od połowy i była aktywna od samego rana, teraz śpi (chyba, nie zaglądałam i nie słyszę hałasu). Cytując Fredrę – „niech się dzieje wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba”…
Dziękuję 🙂
Podpinam się pod BBM, ile można wytrzymać a i Twoj kochany po zawale, może ktoś z opieki na kilka godzin ,czy silniejsze lekarstwa, musicie coś zrobić.Co niektóre noce też tak u mnie wyglądały i strasznie mnie to osłabiało, Aniu ściskam i zadbajcie o siebie, buziaki.
Uleńko:-) Tyle trzeba wytrzymać ile jest. Lekarka już dawno powiedziała, że w tym przypadku więcej nie można nic zrobić i tak to wygląda. Zaczęliśmy dawać na wieczór tabletki, zobaczymy jak będzie dalej.
Ula, małe sprostowanie 🙂 To na szczęście nie MS miał zawał, uchowaj nas Boże od tego, to bohater powieści, Feliks 🙂 Ale wiesz jaką radość mi sprawiłaś? To znaczy, że moje „powieściowe istoty” są jak żywe. Dziękuję Ci przeogromnie 🙂 🙂 🙂
No właśnie, Aniu, przecież Wy tak długo nie dacie rady!
Co do snu – ja na emeryturze, żadnych stresów, spacery, a tez budzę się dwa razy w nocy, więc jeśli to anioły, to ja tez podziękuję!
Podziwiam twoje wypieki i kluchy, bo mi się nie chce, naleśniki, sałatki, to jeszcze. Szczytem było zrobienie przekąsek na urodziny wnuka…
Jotuś:-) Cóż, „co poradzisz jak nic nie poradzisz”, trzeba te swoje taczki pchać dopóki przeznaczone…
Lubię gotować, lubię kiedy w domu pachnie ciastem, dobrym żarełkiem. Uciekam w to gotowanie, relaksuję się oglądając przepisy i ich wykonanie. Już kiedyś tak miałam i potem skończyłam „Pasma życia”. Może i teraz tak będzie, i po uspokojeniu się sytuacji w realu (w jakikolwiek sposób) skończę rozpoczętą powieść… Buziaki 🙂
Ha, z tym prądem, to jakbyś czytała w moich myślach;)
Ja jestem nocny marek, zasypiam i wstaję późno, co o tej porze jest szczególnie kłopotliwe, bo dnia brak 🙁
I jak Jotka podziwiam twoje wypieki, ale trzymam się od takich pokus z daleka, bo od dluzszego czasu jestem na diecie niskoweglowodanowej, a że mi ona służy, to sama rozumiesz 😉 czasem zgrzeszę, zeby nie bylo…
Trzymaj się, podpinam się też pod apel BBM, znam nieco problem.
Ikroopko:-) Zawsze powtarzam, że gotować lubię, za to nie lubię sprzątać choć posprzątane lubię mieć 😉 Teraz to wszystko bez sensu, bo gdzie chora przejdzie to nabrudzi, nakruszy, wyleje, ubrudzi… Robię co muszę, ale nie chce mi się…
Zazdroszczę nocnym markom, bo mają dłuższe życie 🙂 Ja padam i w nocnym życiu nijak nie dam rady uczestniczyć 🙁 Oczy mi się zamykają, usypiam na stojąco, ale jeśli się nagle obudzę w nocy to już mordęga, wolę wstać, czymś pożytecznym się zająć.
Dietę trzymaj, jeśli Ci służy to super. Drobne odstępstwa na pewno nie zaszkodzą, trochę przyjemności w życiu się po prostu należy 🙂
Dziękuję!
Aniu, ja mam nie dzień dłuższy, a noc i to miało sens dziesiąt lat temu, teraz to strata czasu pozdrawiam, trzymaj się.
Ten pędzący do przodu czas wszystkim psuje szyki…
Pasja czasem ratuje życie Kochana. Trzymaj się mocno i ciepło. Aż się zrobiłam głodna jak spojrzałam na twe wspaniałe wypieki. Przytulam Cię do serca Aniu ♥️♥️ ♥️
Kasiu:-) Wiesz, mnie zawsze spacery z psami ratowały życie. W różnych życiowych sytuacjach, na zakrętach, których było sporo, brałam smycz i chodziłam z przyjacielem. Najwięcej z Rolfem, całymi nocami chodziłam po Ursynowie, dzieci spały, było wtedy bezpiecznie, zresztą z Rolfem u boku niczego się nie bałam. Był skrzyżowaniem owczarka niemieckiego z dogiem, przecudownym, kochanym, mądrym przyjacielem 🙂
Przytulam Kasieńko 🙂
Aniu znowu piszę z rancza,bo tutaj mam więcej czasu do zaglądania na Twój blog.
Krótkie dni powodują, że trzeba siedzieć w domku. Cieszę się że nie mam takich problemów jak Ty, trzymam kciuki i cierpliwości. Nowy Rok będzie na pewno lepszy!
Całusy!
Tereniu:-) Ciesz się kochana, pewnie byłaś lepszym człowiekiem w poprzednim wcieleniu, ja musiałem strasznie nabroić 😉
Już niedługo dzień zacznie się wydłużać i przyjdzie wiosna♥️ Czekam na nią, nie lubię jak jest taki krótki dzień i ciemno za oknem. Buziaki kochana♥️
Zajrzałam na ten kanał na YT, ale tam są same zwiastuny?
Takie noce… hm… skąd ja to znam… dziś też… leżę potem i próbuję zasnąć, ale kiepsko to wychodzi, w rezultacie jestem wykończona. Żeby chociaż się można było dowiedzieć, DLACZEGO. Dlaczego trzeba wstawać na sranie za przeproszeniem o 3.00 rano. Czy nie wie, że jest noc, czy też tak już ma ustawione. No, ale nie ma jak zapytać.
Każdej nocy mówię sobie, że pójdzie do domu starców. Potem przychodzi dzień i jest mi go żal.
Ale chyba powinno mi być żal bardziej siebie?
A mogłabyś mi proszę sprawdzić co oznacza fakt, że ktoś ( w tym przypadku ja ) niemal codziennie patrzy na zegarek o 15.08, co jest moją datą urodzenia? I to nie jest tak, że np. przed tą godziną sprawdzam co chwilę żeby owej godziny nie przegapić. Kilka godzin bez patrzenia na czas po czym nagle jest 15.08.
Z kolei Niemąż ma tak jak Ty, codziennie 22:22
Taka mądra nie jestem. Wejdź na kanał YT Olgi Stępińskiej, Szkoły Numerologii, poszukaj, są ciekawe filmiki, może akurat trafisz na coś dla siebie. Buziaki♥️