Połowa grudnia za nami, mam wrażenie, że teraz czas pędzi jeszcze szybciej. Zmienił się wygląd świata za oknem. W niedzielę 12 grudnia na łące było cudnie, gdy wyszłam raniutko z psiepsiołami.




Po południu wyglądał świat jeszcze piękniej, stał się bajkowy, niczym w krainie Królowej Zimy, ale raczej tej o dobrym sercu, przystrajającej świat w śnieżynki i sopelki lodu mieniące się tęczowo w słońcu…











Monotematycznie dotąd lecz tak pięknie, że koniecznie chciałam pokazać choć trochę – już minionej – urody, zatrzymać dla pamięci. Wracając do tej strony przypomnę sobie jak było, bo już nie jest 😢 Szron zniknął , pada drobny deszczyk, w miejsce zamarzniętej ziemi, po której dało się wygodnie przejść do lasku, wróciło błoto do kostek i bez wysokich kaloszy nie ma mowy, żeby spokojnie się przedostać. Kilka razy o mało nie padłam na tylną część ciała. Nieźle bym wyglądała gdyby nie pomocne ramię MS. Oto do czego służą mężczyźni 😁😀😁 To zdanie oczywiście związane jest z „Seksmisją” 😀 Pamiętacie pytanie Lamii do babci staruszki – „do czego służyli mężczyźni?” 😀 hi hi, cudna scena, jedna z wielu zresztą. Ze spacerów psiepsioły wracają umorusane jak nieboskie stworzenia, trzeba wycierać psy, podłogę i zmiatać piasek. Ale co tam, ważne, że one są szczęśliwe 🐕🐕
Bez kulinarnych eksperymentów obejść się nie mogło. Po pierwsze – muszę nakarmić domowników, żeby im smakowało (bo ja lubię karmić ludzi 🙂 ) Po drugie – sama lubię dobre jedzenie, jak to Byk sybaryta 😏 Usmażyłam więc naleśniki, ale nie takie zwykłe, bo do normalnej maki pszennej dodałam mąkę typu graham oraz otręby owsiane. Były więc z gatunku zdrowszych. Część zjedli z dżemem, a z reszty zrobiłam krokiety z nadzieniem ze szpinaku, jajek na twardo i pieczarek. Taki eksperyment. Farsz pyszny. Ponieważ wrodzone lenistwo wzięło górę to już mi się nie chciało brudzić jajkiem, mąką, bułką tartą i obsmażać obtoczone krokiety na patelni – wpadłam na inny pomysł. Wysmarowałam masłem żaroodporną brytfankę, ułożyłam krokiety, na każdy położyłam kulkę masła i przykryłam folią (błyszczacą do środka). Nie pamiętam ile czasu zapiekałam, zaglądałam czy się masło rozpuściło, po czym folię zdjęłam i jeszcze chwilę w piekarniku siedziały. Wyszły smaczne, ale panierowane i obsmażone są smaczniejsze.

… rozpuszczone masełko na wierzchu …
Z pozostałego farszu, było go sporo, wpadłam na pomysł by zrobić kotlety. Dodałam tylko jajko, trochę bułki tartej, żeby się dały ulepić i wyszły zupełnie dobre. Ale najbardziej smakowały MS na zimno, kiedy mu podałam w postaci „zielonych burgerów”.

… „zielone burgery” po usmażeniu …

… tak na kanapce wyglądały …
Idąc za ciosem, czyli korzystając z przypływu kulinarnej weny, zrobiłam następne „burgery czerwone” z ugotowanych buraczków utartych na grubych oczkach, ugotowanego ryżu, surowej cebulki, jajka, bułki tartej. Plus oczywiście sól, pieprz, czosnku trochę i… uwaga! … to cała tajemnica smaku…cząber, bazylia, tymianek. Były tak smaczne, że zniknęły natychmiast, nawet fotki nie zdążyłam pstryknąć. Ledwo ustrzeliłam ostatniego przed pożarciem przez MS 😀

… ostatni „czerwony burger”, tak sobie sam MS przygotował, używając majonez, musztardę i ketchup, to wszystko ułożone na ciepłym toście i za chwilę zostało przykryte drugim, złożone i pożarte 😁…
Zrobiłam powtórkę mając jeszcze cztery ugotowane buraki i trochę ryżu. Muszę powiedzieć, że wyszły równie udane i MS zajada się nimi na kolację. Wczoraj mnie też zrobił po swojemu. I wiecie co? Naprawdę pychota. Różne vege jadłam , ale moje najlepsze 😁😁😁 hi hi, co MS zaświadcza stwierdzając, że są REWELACYJNE 😀😀😀

… takie cudo dostałam od Magdy https://pomiedzypatrzeawidze.home.blog/ na zdjęciu trochę bokiem wyszło, ale nie szkodzi, cudo jest 🙂 …
Nie samym pięknem człowiek żyje, szczególnie w dzisiejszych trudnych czasach, które są jeszcze trudniejsze przez nieodpowiedzialnych ludzi. Albo przez egoistycznie nastawionych ludzi. Albo przez opanowanych żądzą władzy ludzi. Albo przez myślących, że żyć będą wiecznie ludzi. Albo przez myślących, że już są bogami i panami życia i śmierci… ludzi… I tak wymieniać można w nieskończoność te ludzkie przypadłości siejące zniszczenie, zło, nienawiść… Trafiłam na wypowiedź zawierającą kwintesencję, właściwie list otwarty stanowiący podsumowanie tego co jest, co sama czuję i wielu z Was też. Nie każdy musi się zgadzać, ale na tym właśnie rzecz cała polega, że można się nie zgadzać, ale nie trzeba szkalować, niszczyć, zabijać kogoś, kto ma inne zdanie. W mojej Ojczyźnie ma prawo żyć każdy przyzwoity człowiek, czyli taki, który świadomie i z premedytacją nie krzywdzi. innych. https://wyborcza.pl/7,75968,27906275,historyk-nagrodzony-przez-morawieckiego-25-tys-zl.html#S.tylko_na_wyborcza.pl-K.C-B.3-L.1.maly
Czasu nie mam więc nie wiem kiedy znowu zasiądę do Lapka, bo i święta, i szykowanie, i ciąg dalszy ogarniania chałupy póki wena trwa 😁, i – niestety – babci D. choroba się posuwa do przodu, co spokojność myśli zabiera i każe nieustannie czujność wzmożoną utrzymywać. Stary Lapcio, w którym kolejne odcinki powieści są wklepane, siedzi pod stertą „przemeblowaniową” i czeka na lepsze czasy, więc dopiero po świętach się do niego dokopię. No to na razie, do następnego spotkania 💟
Trzymajcie się zdrowo!