Ostatnie dni są naprawdę piękne, prawdziwie wiosenne, ciepłe. W cieniu trochę mniej ciepłe rano oraz wieczorem, ale za to dzień jest długi. Dla mnie mogłoby tak być przez cały rok i na pewno by mi się nie znudziło. Wstaję raniutko, idę z psiepsiołami na łąkę, potem chwila dla siebie (wiem, już to mówiłam…) i dzień się zaczyna. Jak ja kocham takie zwykłe, normalne dni, w których pozornie nic się nie dzieje. Jeśli rano uświadomię sobie, że nigdzie nie muszę się spieszyć, niczego załatwiać, że nie idę do pracy (!!!), że mogę spokojnie po prostu ŻYĆ – to jestem najszczęśliwszą istotą, no, jedną z najszczęśliwszych, na planecie Ziemia 😀 Oczywiście nie leżę do góry brzuchem nic nie robiąc (mimo niechęci do pewnych czynności), ale jako Byk zodiakalny odczuwam, że wszystko co w domu i dla domu to jest dla mnie i moje, więc tym samym świadomość możliwości spokojnego przebywania w domu (ze wszystkimi wymaganiami dnia codziennego ) jest powodem do odczuwania stanu szczęśliwości 😀 Nawet „kreatywne” działania babci D. nie mogą tego stanu zakłócić na dłużej. A wesoło jest, że hej! Wieczorem np. przyszła z pretensją, że zabraliśmy jej nocną lampkę. Ktoś zgadnie gdzie była? W babci D. szafce ukryta. Najpierw musiała ją zdjąć ze ściany i ukryć, więc trochę zachodu to wymagało. Ale po co, dlaczego tak zrobiła – nikt nie wie, ona najmniej, bo przecież to nie ona…
Bratki ocalały, cztery krzaczki rosną przed drzwiami wejściowymi w butach, piąty na oknie w skrzynce.
Pelargonie też uratowałam, a w czwartek dokupiłam jeszcze dwie. Przesadzę je rano kiedy babcia D. jeszcze będzie spała. Popędziłam do KiK-a (wracając kupiłam kwiatki) głównie mając na myśli skarpetki dla babci D. (poginęły) i dla siebie (poprzecierały się). Zrobiłam zapas 🧦, ale muszę stwierdzić, że towaru jest mniej niż zwykle było. Nie kupiłam bielizny 🩲 dla babci D., a naprawdę chciałam, zawsze był duży wybór. Trafiłam za to na kamizelkę (zwaną kufajką), w której się zakochałam i musiałam zabrać ze sobą, choć w planie jej nie było 🙂
Pozostałe ślicznotki-pelargonie uwiecznię jak przesadzę. Już dokładnie wiem, gdzie będą rosły i piękniały 😃 Ponieważ w ogródeczku babcia D. je natychmiast zerwie, będą ozdabiały tzw. przedogródek. W ogródeczku jest głównie zielono, ale w niczym to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, zieleń kojąco wpływa na oczy i pozwala na głębszy relaks. A jak pachnie!
Na łące rosną piękne trawy, dmuchawce wyglądają bajkowo. Rok temu nawet uwieczniłam takiego jednego „typka” wierszydełkiem na melodię piosenki Zbyszka Wodeckiego. Nie będę się powtarzać, tylko wkleję – https://annapisze.art/?p=4496
Jeszcze bez! Jak mogłabym zapomnieć o cudownie pachnącym bzie! Uwielbiam zapach, uwielbiam kwiaty, a w tym roku pierwszy raz zakwitł biały, malutki jeszcze ale zakwitł i też pachnie 😀
Mały przywiózł mi słój na ogórki (albo na co innego, według potrzeb i uznania) z ursynowskiej piwnicy. Od razu wspomnienia, bo tata kupił kilka takich chyba gdzieś w Mińsku Mazowieckim … targ tamtejszy mi się przypomniał, lasy okoliczne, chłopcy urzędujący tam z Dziadkiem w czasie wakacji… Nastawiłam w słoju ogórki i już połowy nie ma 😀
Koniec przynudzania 😃 Wieczór już, kolację trzeba robić i z psami wyjść. Uświadomiłam sobie, że blog stał się takim trochę pamiętnikiem, mogę zerknąć co się działo odkąd istnieje, potem doszły zdjęcia (po bloxie), jak mam chwilę to się cofam i czytam wasze komentarze, co jest fajnym przeżyciem. Dziękuję za nie serdecznie, cieszę się, że jesteście, że się spotkałyśmy/spotkaliśmy (chłopaki też się czasem odzywają 😃) w tym wirtualnym świecie. Pięknego weekendu 🌞🌞🌞
Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie!
💙💛
Aniu. Ja też kocham normalność. Kiedy właśnie nic się nie dzieje. No chyba że to jest Florencja.
A muszę Ci napisać, że zakochałam się w bratkowych butach. Cudne są.
Niech ta wiosna trwa jak najdłużej. Calusy
Luciu:-) Rzadko nic się nie dzieje, dlatego spokojne chwile są takie cenne.
Fajnie, że butki bratkowe się podobają, Rozweselają każdego, kto spojrzy 🙂
Niech żyje wiosna i ciepełko 🙂 Buziaki !
Kocham ten stan, nic nie musieć. Zdrowia życzę.
Kobieto Z:-) Niech Ci się taki stan przytrafia jak najczęściej 🙂 Uściski!
Cudownie wyglądają bratki w bucikach, Aniu kwitniesz radością jak wiosna.Perlargonie będą się rozrastać to będzie pieknie a na bez mogłabym patrzeć cały czas.Pamietam te sloiki ,też w domu były ale jakoś nieszczęśliwie dekielki tłukliśmy. Ładnie tam u Ciebie.Bylam w KiK u też za bielizna, kupiłam tylko podkoszulki z wieszaka ,inne jak kiedyś.Nie ma tego stanowiska co kiedyś.U mnie jutro bedzie się działo, syn z rodziną będzie spał bo awaria wody w domu.Przygotowalam drożdżówkę nocną ,będzie z rabarbarem i kruszonka .Buziaki.
Uleńko:-) U mnie wczoraj dzieciaki były, też się działo 🙂 Drożdżowe upiekłam takie jak ostatnio najczęściej, najsmaczniejsze jest i Wera lubi, i próbę pomarańczowego torcika robiłam. Opiszę i pokażę we wpisie, hi hi… 😉
Pelargonie dokupiłam cudne, takie jak róże, no prawie 🙂 Słoje mam dwa, ale dekielek jeden został.
Trochę dalej niż jest KiK mam Kauflanda, muszę tam zajrzeć i sprawdzić, czy zaopatrzenie też się pogorszyło. Bardzo dawno tam nie byłam, chyba od początku zarazy? Tak dawno, że nie pamiętam.
Buziaki 🙂
Aniu, po prostu zazdroszczę !
Przy życiu trzyma mnie myśl, że to ostatnie moje tygodnie w pracy i o ile los nie sprawi mi przykrej niespodzianki, niebawem tez będę najszczęśliwszą po Tobie osobą na świecie:-)
Bratki to dzielne kwiatki! oby także lato było dla Ciebie cudowne!
Jotuś:-) Jak ja Cię rozumiem! Trzymam kciuki za Twoje pomyślne przejście na wolność do stanu szczęśliwości 🙂
Bratki dziękują za uznanie, a ja za dobre życzenia na lato 🙂 Serdeczności!
Ja też Byk, i też uwielbiam taką spokojną codzienność 🙂
A te buty z bratkami to prawdziwe? Jeśli tak, to pomysł niesamowity! Nie wpadłabym na to, że tak można wykorzystać buty 🙂
A co to jest ten KiK?
Pozdrawiam z deszczowego dziś, niestety, Tokio.
Mokuren:-) Buty prawdziwe, żal mi było wyrzucić, bo je bardzo lubiłam, a już zupełnie nie nadawały się do założenia. W nowej postaci (kwietniczków) mają przedłużone życie 😉
KiK to sieć sklepów, podobnie jak Pepco, gdzie są różne rzeczy – takie „mydło i powidło”. Lubię tam pooglądać drobiazgi do domu, ciuszki są tanie i zupełnie „przyzwoite” dla dorosłych i dla dzieci, przysmaki dla psów itd.
Pozdrawiam Cię ze słonecznego dziś Piaseczna, ale sobota była zimna, wietrzna i deszczowa i dlatego dopiero dziś przesadziłam kwiatki. Buziaki!
Taki spokój pełen zapachów, dżwięków i kolorów – to prawdziwe szczęście. Mam rację? 🙂
Stokrotko:-) Moja miła – masz absolutną rację 🙂 🙂 🙂
Aniu, codzienność niby szara, a może być ppieka. Powtarzające się dni mogą być ceawe, pełne spokoju i uśmiechu. Izna poświęcić czas n na czytanie, oglądanie świata. W ogóle można pomyślę o sobie, o swoich myślach……
Krysiu:-) Każdy dzień jest kolorowy, trzeba się tylko otworzyć na ich zobaczenie. Szarej codzienności nie ma, po prostu nie ma 🙂 I to jest cudowne!
Raniutko byłam po bez, zerwałam taki bliziutko domku 🙂 Kocham ten zapach!
Bratki rosną mi pięknie, ale za tydzień zamienię je na pelargonie:) W piątek przesadzałam lawendę i siałam maciejkę last minute, ciekawe czy mi urośnie?
Magdaleno:-) Bez uwielbiam. Mój zaczął brązowieć po deszczu i wiatrach sobotnich, ale zakwitł mały lilak Meyera i też pachnie 🙂 Lawendy jeszcze nie miałam u siebie, a maciejka i smagliczka zawsze u babci w ogródki rosły i roztaczały cudowny zapach szczególnie wieczorem, taki zapach wakacji 🙂
Jak posiałaś to pewnie urośnie, bo dlaczego nie?
A mój bez nie odrósł, niestety! :(((
Matyldo:-) Nie odrósł? Buuu… a wydawało się, że odżyje. Nie ma innego wyjścia, musisz zdobyć sadzonkę i posadzić. Bez musi być! Przytulam <3
Ach ten bez cudowny, zawładnął teraz wszystkimi blogami i nami też :)) A wiesz, że jeszcze nigdy nie próbowałam zrobić samodzielnie małosolnych czy kiszonych ogórków! Mam już nawet proporcje zalewy, ale sloja jeszcze brak ;)) Buziaki i dalszej tak pięknej wiosny!
Myszko:-) Bez jest przecudowny. Szkoda, że tak szybko przekwita. No, ale coś za coś, intensywność zapachu i uroda równoważą krótkotrwałość. Teraz pora na mały lilak Meyera i jaśmin. Uściski i serdecznosci:)
Maj to najpiękniejszy miesiąc w roku choć u mnie za oknem teraz chmury i pada deszcz to jednak mi nie przeszkadza
W sobotę w nocy lało za to strasznie, że aż się obudziłem 😉
Toiew:-) Czy to się odmienia i powinnam napisać „Toiewie”? W każdym razie witam Cię w moim kąciku i dziękuję za komentarz. Zgadzam się, że maj to najpiękniejszy miesiąc (jeszcze końcówka kwietnia i początek czerwca). U mnie też leje i bez brązowieje przez deszcze.
Pozdrawiam 🙂