Od weekendu do weekendu (4-10.VI. 22r.)

Moje wpisy przeradzają się ostatnio w przegląd tygodnia. Nic nie poradzę, że nie mam czasu na więcej, przynajmniej na razie. Zresztą chyba u większości z Was wiosna i lato to pory, które spędza się na zewnątrz, na powietrzu jeśli tylko jest taka możliwość, a komputery idą w odstawkę. Jeśli ktoś radzi sobie dobrze z pisaniem w telefonie to ma większe pole do popisu, mnie to nie dotyczy i tak musi zostać. Zresztą oczy mnie bolą jeśli zbyt długo „wgapiam się” w telefon, dlatego teraz patrzę na zieleń ile się da 🍀🍀🍀

Dzieje się coś każdego dnia i nie można narzekać na nudę czy monotonię (ja w ogóle nie wiem co to znaczy się nudzić, nie znam takiego stanu 😃 ). W weekend Duży dziewczynki przywiózł zgodnie z obietnicą. Zrobiłam „eksperyment deserowy”, którego nie uwieczniłam, bo zniknął w mgnieniu oka taki był pyszny. Zainspirował mnie filmik z YT –    https://www.youtube.com/watch?v=m969EfgkAls  

Oczywiście zrobiłam po swojemu. Użyłam śmietankowego budyniu, do środka cząstki pomarańczy zamiast truskawek, a polewę taką jak do murzynka, czyli masło/margaryna (co kto woli) z cukrem, kakao i odrobiną mleka/wody rozpuszczone w rondelku na kuchence. Pyyycha!!! Wchodzi na stałe do jadłospisu, właściwie deserospisu 😀 i będzie robione w dużej formie jak zawsze budyniowy deser na herbatnikach. Dla małej porcji to w ogóle szkoda roboty 😁😁😁

Wera siedziała w kąciku pogrążona w czytaniu, nikt jej nie przeszkadzał – dobrze siebie pamiętam, jak podczas wakacji w Tenczynku siedziałam z książką na jabłoni, żeby mnie nikt nie widział i wtedy miałam święty spokój, mogłam czytać do upojenia  😃 Za to Calineczka zajmowała nas niezmiernie. Oczywiście jeść nie chciała, to normalka przecież, choć wcześniej zamówiła sobie „kluski z dziurką” czyli śląskie. Wyszło ich 108! Policzyłam dokładnie 🙂 Zjadła może z pięć, w życiu bym nie wpadła na taki pomysł – krem czekoladowy wkładała do dziurek i jadła na słodko 🙂 Ale muszę powiedzieć, że ani jedna kluska z tych 108 nie została!

Calineczka gotowała zupki z kamyków, trawy i czegoś tam jeszcze. Potem poszła z nami i psiepsiołami na spacer zabierając hulajnogę. Tam gdzie się dało jechała sama, a gdzie z jazdą był problem ze względu na teren, MS ciągnął  na smyczy hulajnogę razem z wnuczką (tzn. wnuczka na hulajnodze), ku jej wielkiej radości 🙂

… babciu, żjeś ziupkę z lobaków? uparła się na mnie z tymi robakami …

… dziadkowi dodam musielkę ślimaćka …

… w lasku …

… czerwona kropeczka w oddali to Calineczka na hulajnodze …

… wyraźnie widać, że sama jedzie 🙂 …

W poniedziałek (6.06) byłam na rtg i zdziwiłam się, że nie ma kolejki. Pani powiedziała, że tak jest od zarazy, ludzie się poprzenosili do innych przychodni i szpitali, bo ten był jednoimiennym czyli „dedykowanym” dla covidowców.  Dlatego „dedykowany” wzięłam w cudzysłów, że mnie strasznie denerwuje, jakby nie mógł być normalnie „przeznaczony”. Tak jak „aplikowanie” i „aplikacja” kojarzyły mi się z ozdobnymi haftami, koronkami przy bieliźnie… tak to się zmienia znaczenie słów i częstotliwość ich używania bądź wychodzenia z użycia. Ale nie o tym miałam mówić. Podczas powrotu do domu specjalnie zwracałam uwagę na na damskie obuwie pań znajdujących się akurat na trasie mego przejazdu. Słuchajcie, jedna jedyna kobieta miała buty na koturnie, żadnych innych obcasów nie zauważyłam, cała reszta nosiła płaskie! Albo sportowe obuwie, albo balerinki.  Może te „szpilkowe” były w pracy 😀😉 … Takim spostrzeżeniem chciałam się podzielić. Od siódmej klasy szkoły podstawowej – kiedy znalazłam na strychu u babci mamy ślubne buty i przemalowałam je na czarno – chodziłam na obcasach niższych, wyższych, najwyższych jakie były możliwe, dopiero na emeryturze tak naprawdę nauczyłam się chodzić na nowo bez obcasów. Teraz (w obecnej rzeczywistości) jest wszystko odwrotnie, w sumie na pewno wygodnie, jednak adidasy czy trampki założone do sukienki jakoś mi się nie podobają. Zauroczona byłam damską modą z naszych przedwojennych filmów i chciałam też być taka piękna i kobieca jak tamte kobiety… Dziś by takie czarnki i inne zera powiedziały, że prowokujesz i nie dziw się, jeśli dojdzie do gwałtu, bo taka szpilka to prowokacja… Oj, nie powiem gdzie bym im te szpilki wsadziła!

We wtorek rozpoczął się cyrk z aparatem słuchowym babci D. Zaginął po raz tysięczny chyba, potem się jedna część znalazła, były szlochania, oskarżenia, obrażania itd, (podręcznikowy przypadek), potem znalazła się inna część od innego aparatu, wreszcie Babcia D. odkryła brakujące ogniwo … pod własną poduszką… ale bez żyłki łączącej obie części, bez której nie da się słyszeć. Tak więc we czwartek MS pojechał kupić żyłkę do aparatu i wreszcie działa. Do następnego razu.

Poza tym rozkwitły wreszcie piwonie i różyczkowy krzew

Pogrzmiało w czwartek z daleka. Miała być burza z piorunami, ale sobie poszła gdzie indziej. Może wrócić, więc nie trzeba chwalić dnia przed zachodem słońca. Mogę chwalić o wschodzie, bo ranki są prześliczne.

… porankiem po wyjściu za osiedlową furtkę …

🍀🍀🍀🍀💗💗💗💗🍀🍀🍀🍀

Na koniec specjalnie dla Tereni jaśmin i mnóstwo najserdeczniejszych życzeń z okazji piątkowego święta 💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗

… gałązki wystrzeliły ponad bez i dopiero rozkwitły …

… takie kwiatuszki są z bliska …

Dziękuję za odwiedziny i komentarze 🙂 Dobrego weekendu i spokojnego tygodnia życzę

🌹🌹🌹

Trzymajcie się zdrowo i bądźcie bezpieczni!

💙💛

Zaszufladkowano do kategorii Kuchennie i smacznie, Myślę sobie | 24 komentarze

Jeszcze wiosna – już nie majowa 🌺

Właśnie, nie majowa lecz czerwcowa. Dobrze, że piękna w dalszym ciągu, ale jaka Wiosenka ma być? Musi być zielona świeżą zielenią, kolorowa kwitnącymi kwiatami i pachnąca. Wprawdzie już nie bzem lecz na przykład akacją (muszę zrobić zdjęcie). Idąc na wieczorny spacer z psiepsiołami w stronę działek rozglądałam się skąd płynie taka niesamowita woń i aromat, i znalazłam! To akacje, które się same rozsiały i rozrosły na nieużytku – jeszcze pamiętam zboże tam rosnące – który zamienił się w gęsty busz, zarośla nie do przejścia dla ludzi. Ale dla zwierzaków raj, dla lisków na przykład 🦊 w zeszłym roku sarenkę tam widziałam 🦌, żyje też w gąszczu dużo różnych maleńkich stworzonek oraz ptaków.

Maj zatem pożegnaliśmy, cieszymy się czerwcem 😀 Ja się będę cieszyć jutro, bo Duży napisał, że przywiezie rano dziewczynki 😀💗 słoneczka moje kochane 🌞🌞 Ciekawe co Calineczka zażyczy sobie do jedzenia, ostatnio chciała „kluski z dziurką”, czyli śląskie. I dopytywała się o „śłodycie” 😃

Tydzień przeminął oczywiście piorunem, jak z bicza strzelił, czyli w ogóle nie wiem kiedy się stało, że już znowu piątek. Ciekawe, że kiedy pracowałam to każdy tydzień ciągnął się jak sparciała guma w starych majtkach… Jak już wspomniałam – bez zbrązowiał, trzeba go  obciąć, jaśmin nie rozkwitł jeszcze, piwonie też wciąż w pąkach. Za to niespodziankę sprawiły irysy, rozkwitły aż cztery, tyle jeszcze nie było. Są śliczne, liliowe, delikatne.

Ileż z tymi fotkami mam problemu kiedy próbuję jakoś inaczej je ustawić 😒  Jedną pod drugą potrafię, ale wszelkie inne kombinacje grożą śmiercią lub kalectwem, bo ze złości jestem w stanie cisnąć Lapkiem (Bogu ducha winnym) w kogokolwiek kto się napatoczy, albo dokonać innej przerażającej czynności 😒😒😒 wrrrr…  No dobrze, żeby osłodzić gorzką rzeczywistość powiem, że placki z jabłkami zrobiłam wrzucając do ciasta biały ser i resztkę śmietany z pojemniczka, wyszły przepyszne 🙂

Franuś zagląda z daleka i biega za własnymi sprawami 😺

… zdjęcie zrobiła jego pańcia ukochana 🙂 …

Kochane psiepsiołki chodzą pomału po lasku – jak na istoty w wieku słusznym przystało, dalej im się już iść nie chce.

… czasem ogłaszają strajk po uprzednim porozumieniu się wzrokiem …

… ale idą po chwili, bo tak jest zielono…

… że nasycić oczy trzeba tą zielonością świeżą …

💗🌸💗🌷💗🍀💗

Wiosna to moja pora roku.

Naprawdę. Od świtu aż do zmroku,

potem do ranka dnia następnego,

wszak i noc ma moc czaru wiosennego.

Pewnie tak czują uczucia one

istoty wiosną właśnie zrodzone.

Choć urok innych pór roku widzę

(i wcale tego się nie wstydzę),

Wiosna najmilsza jest memu sercu,

Wiosna szalona w kwiatów kobiercu,

pachnąca, mieniąca się kolorami

w tańcu z  kwiatowymi duszkami,

z różnoskrzydłymi  owadami.

Z tego zachwytu słów mam za mało,

więc pójdę zrobić sobie kakao 😊

Pierwszy tegoroczny napotkany mak życzy Wam dobrego, pogodnego weekendu a ja się przyłączam 🌞🌞🌞

Trzymajcie się zdrowo i bądźcie bezpieczni!

💙💛

Zaszufladkowano do kategorii Kuchennie i smacznie, Myślę sobie, wierszydełka | 32 komentarze

Jeszcze wiosna – majowa i domowa 🌷

Zupełnie nie mogę się dogadać z czasem, on (czas) jest niereformowalny. Pędzi, leci, nie słucha próśb, by zwolnił choć trochę. Dopiero była majówka, a tu już wczoraj Dzień Matki  minął. Światełko zapaliłam jak zawsze w domu, właściwie dwa, dla mamy i dla cioci Eli, mojej chrzestnej mamy, obydwie Po Drugiej Stronie Tęczy machają do tych, co na ziemi… Na pewno im się nie nudzi, bo już tam całą ferajną przebywają jak za młodych lat i rodzinę mają wokół siebie… 💗💗💗 Tak to już jest…

A po naszej stronie deszcz pada, tęczy nie widać, zimno się zrobiło. Duży bez zbrązowiał całkiem, mały ledwo zakwitł – od razu deszcz go „posiekał”, wiatr bardzo silny kwiateczki malutkie częściowo oberwał i żal, bo mógłby dłużej cieszyć oczy.  Zdążyłam uwiecznić na zdjęciu. Pelargonie posadziłam, są śliczne i babcia D. – która  częściowo widzi je ze swego okna – wczoraj rano „zwiała” przed dom. Na szczęście nie zniszczyła kwiatów 😃 Musimy jeszcze bardziej uważać w ciągu dnia. Nocą nie wyjdzie, kiedy nas nie ma też, ale okazuje się, że kiedy jesteśmy  w domu też możemy stracić czujność, a potem będziemy babci D. szukać po okolicy.  Czyli – czujność do poprawki 😉 MS w poniedziałek zawiózł ją (babcię nie czujność 😃 ) na wizytę pierwszą po zarazie do endokrynologa, udało się bez zakłóceń 🙂 Nie jest najgorzej biorąc pod uwagę wiek (w tym roku 90!!! ). Przestała marudzić przy jedzeniu, je chwilami aż jej się uszy trzęsą. Z tabletkami trzeba kombinować tak, żeby nie wypluwała, więc MS daje tuż przed jedzeniem, przy stole i obserwujemy jej poczynania, a i tak czasem potrafi jakimś sposobem ukryć w kieszeni. Jednym słowem pomysłowość nie ma granic. Koleżanka dawno temu (w czasie studiów) pracowała w domu opieki z chorymi na Alzheimera i opowiadała, co potrafią zrobić, np. odkręcili w łazience  śrubki od sedesu samymi palcami… coś niesamowitego, na co nikt inny by nie wpadł. Po prostu należy być przygotowanym na niespodzianki nie z tej ziemi… 😃 innej rady nie ma.

W niedzielę były wszystkie dzieciaki, byłam szczęśliwa mając ich razem. Potem Wera zrobiła niespodziankę i spędziła z nami dwa dni. Oczywiście towarzyszyłam jej w oglądaniu serialu, zapowiedziała na wstępie, że mi nie odpuści 🙂 Specjalnie się nie broniłam, choćby po to, żeby trochę nadążyć za współczesnością, za zainteresowaniami nastolatków i przekonać się, że … właściwie nie powinno się mówić o różnicy pokoleń tylko o różnicy poglądów i preferowanych wartości, o podejściu do życia w różnych jego przejawach, o tolerancji bądź jej braku, o akceptacji ludzkich ułomności i niedoskonałości, o człowieczeństwie w ogóle… Zawsze mnie ta moja Wercia czegoś nauczy i czymś zadziwi 💗

… torcik pomarańczowy …

Z torcikiem… no cóż… muszę powiedzieć, że było różnie 🙂 Do tego, który robiła mama podobny był tylko ze względu na smak pomarańczy… Krem usiłowałam stworzyć z masła i mascarpone, cukru pudru, dodałam żółtko (ze sparzonego wrzątkiem jajka)  i smak był fajny, ale gdy dodałam sok wyciśnięty z pomarańczy to się zwarzył (tak mi się przynajmniej wydawało). Zaczęłam więc miksować dodając galaretkę rozpuszczoną w minimalnej ilości wody. W sumie całość się „chwyciła”, wyglądała apetycznie i np. babci D. bardzo smakowała. Mnie też, Duży stwierdził, że zużyje smarując chleb i chętnie weźmie trochę na wynos, żeby MS się nie musiał męczyć i żeby nam się żyły od nadmiaru masła nie pozatykały 😃 😃😃 Drożdżowe przezornie upiekłam, więc sobie je smarował masą torcikową i smakowało 🙂

… mały lilaczek krzaczek 😀 …

… pelargonie są cudne, przypominają róże …

Przy okazji podjechania do miasteczka w celu załatwienia kilku spraw odwiedziliśmy park. Obok parku jest chyba jedyny parking jeszcze niepłatny, korzysta kto może 😏 Park jest piękny, zrobiłam kilka fotek, więcej zamieściłam tu – https://annapisze.art/?p=3113

Franuś nas odwiedził od razu po naszym powrocie i zachodzi gdy jest zimno, albo pada deszcz, albo chce sobie w spokoju pospać. Puchaty w tym czasie często krąży wokół i szuka Frania, żeby się z nim znów kłócić 😺😺

Jeszcze się pochwalę, że od poniedziałku (czyli dziś szósty dzień) ćwiczyłam z Imi marsz, nie zniechęciłam się i za tydzień się zważę, i powiem czy coś się zmieniło – https://www.youtube.com/watch?v=j7v69B-CWAs&list=PLlx9n0UuTzKDTzW7SI2ThDHoOoE-THDrl

Naturalnie muszę pokazać upominek od Magdy – https://pomiedzypatrzeawidze.home.blog/

… serduszko i papużki nierozłączki były z okazji rocznicy MS i mojej, czyli naszej wspólnej 🙂 …

Magda robi przeróżne cudeńka i ma talent w rękach dla mnie nie do wyobrażenia 🙂 Ponieważ jutro Magdusi imieniny to ślemy z MS cały wagon Ciepłego z Puchatym i mnóstwo najlepszych życzeń 🌹🌹🌹

… róże dla Magdy 💗💗💗 …

💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗

Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Niech weekend będzie pogodny i słoneczny (u mnie wieje i jest chłodno), a nadchodzący tydzień przyniesie duuużo dobrych chwil 🌞

Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie!

💙💛

Zaszufladkowano do kategorii Kuchennie i smacznie, Myślę sobie, Piaseczno | 16 komentarzy

Wiosna domowa 2022

Ostatnie dni są naprawdę piękne, prawdziwie wiosenne, ciepłe. W cieniu trochę mniej ciepłe rano oraz wieczorem, ale za to dzień jest długi. Dla mnie mogłoby tak być przez cały rok i na pewno by mi się nie znudziło. Wstaję raniutko, idę z psiepsiołami na łąkę, potem chwila dla siebie (wiem, już to mówiłam…) i dzień się zaczyna.  Jak ja kocham takie zwykłe, normalne dni, w których pozornie nic się nie dzieje. Jeśli rano uświadomię sobie, że nigdzie nie muszę się spieszyć, niczego załatwiać, że nie idę do pracy (!!!), że mogę spokojnie po prostu ŻYĆ – to jestem najszczęśliwszą istotą, no, jedną z najszczęśliwszych, na planecie Ziemia 😀 Oczywiście nie leżę do góry brzuchem nic nie robiąc (mimo niechęci do pewnych czynności), ale jako Byk zodiakalny odczuwam, że wszystko co w domu i dla domu to jest dla mnie i moje, więc tym samym świadomość możliwości spokojnego przebywania w domu (ze wszystkimi wymaganiami dnia codziennego )  jest powodem do odczuwania stanu szczęśliwości 😀 Nawet „kreatywne” działania babci D. nie mogą tego stanu zakłócić na dłużej. A wesoło jest, że hej! Wieczorem np. przyszła z pretensją, że zabraliśmy jej nocną lampkę. Ktoś zgadnie gdzie była? W babci D. szafce ukryta. Najpierw musiała ją zdjąć ze ściany i ukryć, więc trochę zachodu to wymagało. Ale po co, dlaczego tak zrobiła – nikt nie wie, ona najmniej, bo przecież to nie ona…

Bratki ocalały, cztery krzaczki rosną przed drzwiami wejściowymi w butach, piąty na oknie w skrzynce.

Pelargonie też uratowałam, a w czwartek dokupiłam jeszcze dwie. Przesadzę je rano kiedy babcia D. jeszcze będzie spała. Popędziłam do KiK-a (wracając kupiłam kwiatki) głównie mając na myśli skarpetki dla babci D. (poginęły) i dla siebie (poprzecierały się). Zrobiłam zapas 🧦, ale muszę stwierdzić, że towaru jest mniej niż zwykle było. Nie kupiłam bielizny 🩲 dla babci D., a naprawdę chciałam, zawsze był duży wybór. Trafiłam za to na kamizelkę (zwaną kufajką), w której się zakochałam i musiałam zabrać ze sobą, choć w planie jej nie było 🙂

 

Pozostałe ślicznotki-pelargonie uwiecznię jak przesadzę. Już dokładnie wiem, gdzie będą rosły i  piękniały 😃 Ponieważ w ogródeczku babcia D. je natychmiast zerwie, będą ozdabiały tzw. przedogródek. W ogródeczku jest głównie zielono, ale w niczym to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, zieleń kojąco wpływa na oczy i pozwala na głębszy relaks.  A jak pachnie!

… siatka zarosła bluszczem, stanowi idealną ochronę i osłonę, na dodatek tyle liści produkuje sporo tlenu …

… po spacerze kochane staruszki sobie smacznie śpią na trawie …

… ostatnia pełnia uchwycona na wieczornym psim spacerze …

… to jest tegoroczny dmuchawiec, sprzed dwóch dni …

Na łące rosną piękne trawy, dmuchawce wyglądają bajkowo. Rok temu nawet uwieczniłam takiego jednego „typka” wierszydełkiem na melodię piosenki Zbyszka Wodeckiego. Nie będę się powtarzać, tylko wkleję  – https://annapisze.art/?p=4496

Jeszcze bez!  Jak mogłabym zapomnieć o cudownie pachnącym bzie! Uwielbiam zapach, uwielbiam kwiaty, a w tym roku pierwszy raz zakwitł biały, malutki jeszcze ale zakwitł i też pachnie 😀

Mały przywiózł mi słój na ogórki (albo na co innego, według potrzeb i uznania) z ursynowskiej piwnicy. Od razu wspomnienia, bo tata kupił kilka takich chyba gdzieś w Mińsku Mazowieckim … targ tamtejszy mi się przypomniał, lasy okoliczne, chłopcy urzędujący tam z Dziadkiem w czasie wakacji… Nastawiłam w słoju ogórki i już połowy nie ma 😀

Koniec przynudzania 😃 Wieczór już, kolację trzeba robić i z psami wyjść. Uświadomiłam sobie, że blog stał się takim trochę pamiętnikiem, mogę zerknąć co się działo odkąd istnieje, potem doszły zdjęcia (po bloxie), jak mam chwilę to się cofam i czytam wasze komentarze, co jest fajnym przeżyciem. Dziękuję za nie serdecznie, cieszę się, że jesteście, że się spotkałyśmy/spotkaliśmy (chłopaki też się czasem odzywają 😃) w tym wirtualnym świecie.  Pięknego weekendu 🌞🌞🌞

 Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie!

💙💛

Zaszufladkowano do kategorii Kuchennie i smacznie, Myślę sobie, Piaseczno | 22 komentarze

Szczawnicka wczesna wiosna 2

Zgodnie z obietnicą ciąg dalszy wiosennych zdjęć ze Szczawnicy ukochanej mej 😀 Wczoraj przygotowałam wpis, zdjęcia wkleiłam, nawet babcia D. fotki oglądała i albo sobie coś przypominała, albo udawała, że sobie przypomina. Nie ma znaczenia, musiała trochę wysilić przy tym szare komórki.  Aktorka z niej wspaniała w dalszym ciągu 😀  Dziś otworzyłam Lapka, żeby dokończyć i nie mogłam wejść na edycję wpisu, cały zniknął! Pewnie przypadkiem go skasowałam i muszę odtworzyć, co nigdy się nie udaje, bo pierwszy zawsze jest najlepszy. Tyle tylko, że zdjęcia są przygotowane to szybciej pójdzie.

… nowy dom, stał dość długo w stanie surowym, był do sprzedania, a teraz jest bardzo ładnie wykończony …

… w stronę Czardy

… ta sama droga do Czardy, idealna na spacery, tuż za Osiedlem …

… też nowe domki, niedawno pasły się tam kozy …

… baba zmierza do Osiedla …

… za Osiedlem widać ośnieżoną jeszcze trasę zjazdową Palenica 2 …

… przez zieloną łąkę z Jarmutą w tle …

… cudne miejsce i to przy samym Osiedlu …

W ogródku trawa po pierwszym koszeniu,  wszelkie kwiatki zerwane przez babcię D., nie ostał się żaden a piwonie dopiero mają pąki. Wygląda, że jest ich mniej niż rok temu. Za to bez kwitnie jak szalony, pachnie tak samo 😀 czyli przecudownie! Królowa Marysieńka zadzwoniła i kazała mi zrobić olejek bzowy. Spróbowałam, niestety, nie udało się. Wyszło coś śmierdzącego a nie pachnącego. Najwyraźniej źle przeczytałam instrukcję, zawsze miałam problem z czytaniem wszelkich instrukcji ze zrozumieniem, a wypełnianie jakichkolwiek druków to już w ogóle koszmar, nigdy nie wiem „co autor miał na myśli”, bo ja z reguły co innego 🙁  Tak samo – kiedy jeszcze dziergałam – żadnego wzoru z opisu nie potrafiłam się nauczyć, musiała mi pokazać któraś koleżanka (to w czasie kiedy  pracowe koleżanki wszystkie dziergały dla siebie i rodziny, bo niczego w sklepach nie było) i wtedy już umiałam.

Na deser zrobiłam w sobotę deser budyniowy i prawie od razu zniknął, taki wyjątkowo dobry „się zrobił”, może dlatego, że miałam inne herbatniki? Jeśli trafię na biszkopty szampanki (takie długie) to ich użyję. myślę, że będzie pysznie. Takich biszkoptów moja mama używała gdy robiła przepyszny torcik pomarańczowy. Nie mam przepisu, ale mam ochotę 🙂 Muszę popróbować, na pewno do kremu wykorzystywała masło, tak się wtedy robiło kremy. Aż ślinka cieknie na samo wspomnienie, przymierzę się na przyszły weekend, Duży obiecał przyjechać z dziewczynami, więc będzie okazja do mojej mobilizacji.

… sobotni deser …

… taki sam deserek tylko w Szczawnicy przygotowany w wersji świątecznej …

Moje wiosenne roślinki będą w następnym wpisie, bratki posadziłam w „przedogródku”, gdzie babcia D. sama nie wychodzi, a jak my idziemy z psami to zamykamy na zamek, który się od środka nie otwiera.  W razie czego może wyjść tarasem, ale miejmy nadzieję, że takiej potrzeby nie będzie, bo nie zostaje sama na dłużej. Musi być „na oku”, nieustannie jakieś atrakcje się przytrafiają, a to woda odkręcona sobie płynie w nieskończoność, a to czajnik „sam” się włączy, a to babcia zrobi jedną kawę i schodzi po następną, bo już nie wie, że zrobiła i zaniosła do siebie, a to urwie drzwi balkonowe, a to rozbije coś, a to zatka wannę… itd… Zamiast zwykłej kawy jest w słoiczku Inka, pije mnóstwo razy dziennie nie sypiąc łyżeczką, tylko prosto ze słoiczka. Ile poleci tyle jest, więc po takich ilościach prawdziwej kawy padłaby chyba trupem kilka razy. Lucia podpowiedziała sposób z Inką, za co jej dziękuję bardzo 🌺🌺🌺 Dzięki temu może sobie babcia D. pić tę kawę ile jej się zamarzy.

Dziś raniutko wcześnie  poszłam przez naszą przyosiedlową łąkę do pani z kwiatkami i kupiłam cztery piękne pelargonie, też je w bezpiecznym miejscu posadzę, poza zasięgiem babcinych rąk.  Mówię „też”, bo zeszłotygodniowe bratki tak właśnie umieściłam, a jak wyglądają to pokażę w następnym wpisie, podobają mi się ogromnie 😀 A babcia D. patrzy przez okno i mówi, że takie piękne są te bratki… No tak, są piękne, bo ich nie urwała i rosną 🌞

To na razie tyle, słyszę wodę w babci D., łazience, dobrego tygodnia wszystkim 😀🌞

Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie!

💙💛

Zaszufladkowano do kategorii Kuchennie i smacznie, Myślę sobie, Szczawnica | 24 komentarze

Szczawnicka wczesna wiosna 1

Majówka była cudna. I wcześniej też było cudnie 😀😀😀 Udało się na trochę wyskoczyć do Szczawnicy 😀😀😀 !!! Miałam duszę na ramieniu na samą myśl o drodze, w końcu babcia D. i dwa stare psy na tylnym siedzeniu podczas kilkugodzinnej jazdy to nie przelewki. Szczęście dopisało, wszyscy przeżyli, poprowadził nas GPS (pierwszy raz, bo zawsze jeździliśmy „na czuja” i według mapy) zupełnie nieznanymi bocznymi, lokalnymi  drogami przez różne malowniczo położone miejscowości i dzięki temu nie tylko ominęliśmy Kraków, ale i skróciliśmy sobie drogę. Czyli dwie korzyści za jednym zamachem, w Krakowie z reguły traci się dużo czasu, bo korki, bo roboty drogowe, bo coś tam jeszcze – a tym razem było rewelacyjnie.

Po przyjeździe radość, że psiepsioły o własnych siłach wdrapały się na ostatnie piętro (windy nie ma), MS nastawił się, że będzie Szilkę wnosił, ale dzielnie „własnonożnie” sama wchodziła. Trochę przodem, trochę tyłem, ale dała radę. Skituś człapał pomału, odpoczywaliśmy na każdym półpiętrze i do przodu! A raczej do góry 😀 !  Szilunię wniósł MS chyba dwa razy, kiedy coś jej się stało w nóżkę (chyba stawy się odezwały po dłuższym spacerze) i nie dała rady iść. Poratowałam sunię pyralginą, uprzednio poszukawszy w necie co mogę w takim przypadku podać. Wyczytałam, że właśnie pyralgina jest dopuszczalna, pognał więc MS do apteki i lek kupił.

Pojechaliśmy szukać Wiosny w Pieninach, a za nami podążała Zima! Na szczęście Wiosna nie dała się pani Zimie i w ciągu kilku godzin pogoniła ją gdzie pieprz rośnie 🌞

Dni były różne, deszczowe i słoneczne, ale wszystkie piękne w ukochanym miasteczku. Babcię D. prawie codziennie MS zabierał na spacer i chodziła! Ze trzy  razy tylko „muchy w nosie” nie pozwoliły jej wyjść, nawet czasem drugi raz szła  z nami i z psami.  „I chcecie wierzcie, chcecie nie wierzcie” po schodach wchodziła szybciej niż my z psiakami i jeszcze zdążyła urwać listek z pelargoni rosnącej na korytarzu. Bowiem babcia D. ma teraz manię zrywania wszystkich kwiatków i ładnych listków jakie tylko napotka na swej drodze.  Już w zeszłym roku pozrywała w ogródku aksamitki, kwiaty pelargoni z doniczek na oknach i co tylko wpadło jej w oko i pod rękę, kwiatki z trawnika również.

Napatrzyłam się, oczy nasyciłam, nawdychałam świeżego powietrza i cudnych zapachów, poprawiałam kondycję (zakwasy czuję do tej pory). Ćwiczyłam z Imi i Olgą Stępińską (o nich w poprzednim wpisie) – czyli relaks pełną gębą 🙂  Wprawdzie zmarszczki nie zginęły, wagi nie zgubiłam, lecz humor mi się poprawił, dystans większy  złapałam do spraw codziennych i ogólnie było wspaniale. Jakby mogło być inaczej! Przecież nie może, bo Szczawnica ukochanym naszym miejscem jest 💗🌞😀😀😀

…. sarenki nas przywitały zaraz na wstępie 🙂 …

… i jak tu nie kochać Szczawnicy za takie widoki? …

Ciąg dalszy (zdjęć) oczywiście nastąpi, teraz się spieszyłam rano, żeby dać Wam znać, że jeszcze żyję 😘 Dopiero wczoraj wieczorem wyciągnęłam Lapka z zamknięcia zmuszona wewnętrzną potrzebą dania głosu 🐕 🙂  Po powrocie tyle roboty, że szok. Wiosna się zadomowiła wokół, trawa urosła, ale o tym potem. Na razie pozdrawiam i serdecznie wszystkim dziękuję za odwiedziny i komentarze 🌞💗🌞

Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie!

💙💛

Zaszufladkowano do kategorii Myślę sobie, Szczawnica | 26 komentarzy

Dobrej majówki 🌞

Przełom kwietnia i maja to moje rodzinne święto. Babcia urodziła się 30 kwietnia 1898 roku, a dziadek 1 maja 1895 roku. Więcej o nich wspominałam  https://annapisze.art/?p=2743

W takich dniach tęsknota za bliskimi odżywa ze zwiększoną siłą. Tak to już jest zawsze…

… babcia kochała kwiaty i miała ich dużo w ogródku …

💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗

Ewa spytała jeszcze przed świętami jak zrobię kotlety bezmięsne. Wysłałam jej zdjęcia obrazujące jak i z czego (czyli akurat z tego co miałam pod ręką). Pomyślałam, że może jeszcze komuś się pomysł przyda, więc warto pokazać.

… to są wszystkie składniki: utarta marchewka, resztka ziemniaków z poprzedniego obiadu, cebula, papryka …

… uduszona na oleju marchewka z cebulką i papryką …

… kotleciki lepione z masy, do której dołożyłam trochę mąki ziemniaczanej i jajko, oraz przyprawy …

… tyle wyszło …

… gotowe…

Doszłam do takiej wprawy, że ze wszystkiego co mam pod ręką potrafię zrobić kotleciki albo placuszki. Już wiem, że cała tajemnica tkwi w dobrym przyprawieniu według własnego gustu. Teraz nawet MS konsumuje i mówi, że da się zjeść 🙂

… tu są przygotowane składniki, poza przyprawami …

… składniki w miseczce ( + sól, pieprz, czosnek, lubczyk, koperek) …

… gotowe placuszki …

Nie chciało mi się lepić kotletów, więc w charakterze placków masa zrobiła hop! na patelnię 😀 Rezultat był zadowalający.  Właśnie gotują się plastry selera na następne kotlety.

Pogodnej majówki życzę, spokojnej i smacznej, obfitej w same dobre i przyjemne chwile –

🍷🍷🍷🥘🥣🍜 🥧🍦🍧🍨🎂 🍷🍷🍷

… spotkane po drodze …

Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie!

💙💛

 

Zaszufladkowano do kategorii Kuchennie i smacznie, Myślę sobie | 28 komentarzy

No dooobra…

No dooobra, to już powiem co mnie zajęło ostatnimi czasy.

W YT sobie tak szukałam, patrzyłam i słuchałam najświeższych doniesień i nowych informacji. Po drodze trafiłam na kilka niezłych kanałów, ale o polityce mówić nie mam zamiaru. Co wiem i myślę to moje. I wystarczy.

Muzyki słucham przy okazji robienia czegoś w kuchni, lżej na duszy, bo przecież muzyka łagodzi obyczaje… choć może nie wśród kompletnych barbarzyńców…

Na filmiki z mistrzem Mu Yuchun trafiłam – to już mówiłam Wam – przy okazji leczenia bolącej ręki. Pomogło! Jest mnóstwo porad na różne dolegliwości i można z nich korzystać do woli. Przez dwa dni męczyła mnie arytmia, uznałam, że to wina pogody. Poza tym brak magnezu, ciągłe stresy więc poszukałam punktów na wzmocnienie pracy serca i zaczęłam stosowanie odpowiedniego masażu. Zjadłam też słoiczek przecieru pomidorowego – to rada Magdy ( https://pomiedzypatrzeawidze.home.blog/) już wykorzystana kilkukrotnie z dobrym skutkiem, a takżepiłam rozpuszczalny magnez z potasem i vit. B. Wracam do Mistrza. Przyznam się, że z przyjemnością oglądam filmiki, na których Mistrz przekazuje wiedzę, przy okazji też coś i o sobie wspomni. Trafiłam na starszy filmik z pokazem  (ma na nim jeszcze ciemne włosy, teraz nie ma ich wcale 😊 ) https://www.bing.com/videos/search?q=mu+yuchun+youtube+po+polsku&ru=%2fsearch%3fq%3dmu%2520yuchun%2520youtube%2520po%2520polsku%26FORM%3dVDVVXX&view=detail&mmscn=vwrc&mid=16A432E10BFB83A7E7D316A432E10BFB83A7E7D3&FORM=WRVORC

https://www.youtube.com/c/zhengongfu

Dawno, dawno temu marzyły mi się sztuki walki i dlatego z radością patrzę i oglądam. Nawiasem mówiąc w karate spełniał się Duży, nawet przez jakiś czas sam prowadził zajęcia mając uprawnienia trenera.  Drugie moje  – z dawno dawno temu – pragnienie to była gra na gitarze i tu Mały się spełnił przez czas jakiś grając namiętnie. Tak więc fajnie się stało, że chłopcy częściowo matki upodobania odziedziczyli i spełnili. No, ale dawno to było.

Teraz  – ponieważ w różnych miejscach czytam, że się mam wziąć za siebie – trafiłam na kanał Japonki Imi, na którym prezentuje Bigan Yoga i postanowiłam przetestować to i owo.

.https://www.bing.com/search?q=yt+Imi+yoga+bigan&form=ANNTH1&refig=1b854d94137e49c085708dc81351e16e

https://www.youtube.com/playlist?list=PLuPw0u7yZ9c8gw_NSRu6bmM0Snfzn00M1

Pomyślałam, że czasem siedząc w jednym miejscu  mogę popróbować takie różne fiki-miki z gębusią porobić. Skoro po dwóch tygodniach mam wyglądać o dwadzieścia lat młodziej to co mi szkodzi spróbować? Hi hi hi 😁😁😁 Staram się, żeby MS nie widział tego co robię, zakrywam się, żeby z przerażenia ataku serca nie dostał. Mógłby pomyśleć, że paraliż jakiś babę chwycił, albo co gorszego 😊 Po pierwszym „treningu” czułam rozgrzane mięśnie twarzy, popędziłam do lusterka, ale poza zaróżowieniem  innych zmian nie dostrzegłam. Ale po 14 dniach, kto wie… 😁😁😁   Nawet kupiłam dwa kremy przeciw zmarszczkom, jeden na dzień a drugi na noc.  Z powodu ostatniej nie-mocy przestałam używać takowych zadowalając się najzwyklejszym jaki był pod ręką. Tak więc zdecydowanie idzie ku lepszemu 🦋🦋🦋

Na koniec zostawiłam do podzielenia się z Wami prawdziwą (dla mnie) wisienkę na torcie. Dawno, dawno temu interesowałam się numerologią, tak dla własnego użytku, wsparcia samej siebie w ramach poszukiwania wyjścia z różnych życiowych zawirowań. Mam książkę Nataszy Czarmińskiej „Liczby losu”, z której wówczas intensywnie korzystałam. Lata sobie przepływały a książka leżała schowana na półce. I nagle teraz olśnienie! Trafiłam na YT na kanał Olgi Stępińskiej i najpierw z zainteresowaniem zaczęłam jej słuchać, a potem się nią zwyczajnie zachwyciłam. Otóż stworzyła Szkołę Numerologii i ma wielu uczniów, ale nie w tym rzecz. Tak świetnie potrafi przybliżać problematykę i ciekawie opowiadać w krótkich filmikach, że normalnie mnie zaczarowała. Słucham jej kiedy tylko mogę podczas wykonywania różnych czynności. Rano, kiedy mam „mój” czas dopóki domownicy śpią, robię ćwiczenia medytacyjne korzystając z podpowiedzi Olgi. Przedtem też czasem robiłam, ale byle jak. Wprawdzie teraz też nie dużo lepiej 🙂 ale ze wsparciem to od razu mi się wydaje, że na innym poziomie 😉 A co, nie może mi się wydawać? 😉  Słucham i oglądam także tzw. live’y czyli rozmowy Olgi z zaproszonymi gośćmi na konkretne tematy. Jest to lekarstwo i wsparcie dla mej udręczonej duszy 😉

https://www.youtube.com/channel/UCe-rPoJGy13WqS8WFnbFvmw/videos

Może komuś z Was jakiś temat akurat przypasuje. Ja zaczęłam – zdołowana sytuacją na wschodzie – od medytacji w intencji pokoju https://www.youtube.com/watch?v=QLiFamjmsxM

🦋💟💟💟💟💟 💟💟💟 🦋💟💟💟💟💟 💟💟💟🦋💟💟💟💟💟 💟💟💟 🦋

Wiosna jest najpiękniejszą (dla mnie) porą roku.

Zdjęcia są sprzed roku, ale przeze mnie robione, a rośliny tak samo pięknie kwitną. I to by było na tyle – cytując klasyka 🙂 🍀  Życzę wiosennego dobra na każdym polu, czyli w każdej dziedzinie życia 🙂 🍀🌷🌷🌷🍀 A teraz idę się nieco ogarnąć, bo jutro mam urodziny.

Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie !

💙💛

Zaszufladkowano do kategorii Myślę sobie | 33 komentarze

Babi wrzask 😁😁😁

Najbardziej mnie wkurza

Brak energii

 Gdzieś się

Zapodziała przez lata

A teraz byłaby

Bardzo przydatna

Właśnie po to

By pokonać

Bezwład ciała i umysłu

Jedno i drugie jest

Ogarnięte lenistwem

Apatią

Depresją może

Nie-chceniem

Nie-mocą

Gdyby wkurzanie

Pobudziło energię

Byłoby wspaniale

Ale nie chce

To po co mi ono

Bezsens bez sensu

🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞

🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞🌞

Zaświeciło słoneczko,

zajrzało za firankę.

Ze złością pomyślało

– Muszę ochrzanić Ankę.

leni się baba ostatnio,

marudzi ciągle i jęczy,

od tego jej jęczenia

i mnie  coś bardzo męczy.

Zaświecę jej po oczach,

niechże się baba ruszy

i za robotę weźmie!

Tak się słoneczko puszy.

Baba zerk! Prosto w okno

– O! Słoneczko nareszcie!

Aż chce mi się wziąć za coś,

 Kurz z książek zetrę wreszcie.

Gdybyś  słoneczko miłe 

częściej mnie odwiedzało,

to więcej bym robiła,

więcej by mi się chciało.

Słoneczko się skrzywiło

słysząc baby gadanie

ale postanowiło

zmienić swe zachowanie.

Przyrzekło, że częściej będzie

Rozjaśniać niebo blaskiem,

by się już więcej nie stykać

z baby okropnym wrzaskiem.

😁😁😁

AZ 20.04.2022

… niebo nad osiedlem…

Skoro tak bardzo chmury bronią dostępu do słoneczka nic dziwnego, że się  nic nie chce robić 😏 Pomału sytuacja się zmienia, coś mi się chce – o czym Was  poinformuję w kolejnym wpisie dzieląc się odkryciami, może i komuś z Was się przydadzą (odkrycia) i podpowiedzą coś, pokierują, rozjaśnią … 💗💗💗

Trzymajcie się zdrowo i bądźcie bezpieczni!

💙💛

Zaszufladkowano do kategorii Myślę sobie, wierszydełka | 18 komentarzy

Sobota 16.IV.2022

Czas przeleciał jak zwykle w tempie ekspresowym.  Odjechana babcia D, codzienne sprawy, trochę świątecznych zakupów, przygotowań, liczenia, gromadzenia, zaglądania w przepisy itd. Jeszcze urodziny MS po drodze, co m.in. uczciłam ciastem specjalnie dla niego upieczonym.

… ładne wyszło i smaczne też 🙂 …

… śniadanko urodzinowe MS jeszcze na patelni …

Spieszyłam się z ostatnimi rozdziałami „Widocznie….” ponieważ całość była w starym Lapciu i bałam się, że jak staruszek padnie na amen to nie da się tekstu odzyskać. Tak było ze zdjęciami w starym telefonie. Odmówił działania w jednym momencie i koniec, nic się nie dało zrobić. Zmobilizowałam się więc i… poczułam się spokojna, że możecie doczytać do końca 😃 Zajęłam się  „w spokojności” życiem rzeczywistym. Nie miałam czasu notować wielu „wybitnie mądrych myśli” – hi hi 😃 które chciałam przekazać, lecz umknęły i zniknęły w kosmosie, więc widocznie godne uwiecznienia nie były. Poza tym nie chcę mówić o „wojnie i okolicach”, wystarczy, że myślę, słucham, oglądam i się boję. I pragnę zakończenia tego koszmaru. Tyle mądrych i „mądrych” głów się wypowiada, że ja już nie muszę tego robić.

Wiosna idzie w swoim tempie tam, gdzie ma na to ochotę i rozkwita tam, gdzie chce 🙂

Mimo pięknej wiosny trudno życzyć Wesołych Świąt w obliczu tego co się dzieje na naszych oczach, zagrożenia z zewnątrz, zagrożenia z wewnątrz…

🐇🐣🐣🐣🐣🐣  🐣🐣🐣🐇 🐤🐤🐤🐤🐤 🐤🐤🐤 🐇🐥🐥🐥🐥🐥 🐥🐥🐥🐇

Życzyć mogę z czystym sumieniem Świąt  zdrowych i spokojnych, pogodnych i ciepłych, smacznych i uśmiechniętych, zielonych i pachnących wiosną, spędzanych w sposób każdemu odpowiadający najbardziej, z nadzieją na lepsze jutro 🍀🍀🍀

… jajka tradycyjnie w cebuli gotowane …

Kochani, na przekór złym mocom trzymajcie się zdrowo, bezpiecznie i z nadzieją w sercach 🙂 🙂  🙂

Zaszufladkowano do kategorii Myślę sobie | 26 komentarzy