W poprzednim wpisie użyłam jako tytułu hasła z Książkawiarni ooh lala!. Pomyślałam, że poszukam zdjęć samego pensjonatu. Znajduje się on na początku ulicy Jana Wiktora (oczywiście w Szczawnicy), którą już od zeszłego roku miałam w planie pokazać, tylko tak jakoś… zeszło 🙂 Widocznie przyszła pora, żeby się wreszcie zmobilizować i przeszukać zdjęcia. O ile całkiem stare jest mi wygodnie przeglądać, bo miniaturki się wyświetlają więc wiem gdzie i co mogę znaleźć, o tyle w zeszłorocznych tak się nie da. Muszę zapisać nr fotki podczas przeglądania i dopiero wtedy przenosić na blog. Ale i tak jestem dumna, że wpadłam na pomysł jak to robić.
Najpierw kilka słów o patronie ulicy. Jan Wiktor żyjący w latach 1890-1967 pisarz i publicysta pokochał Pieniny i Szczawnicę już w 1913 roku, gdy przyjechał do uzdrowiska na kurację. W 1935 roku wydał powieść pt. „Orka na ugorze” – opartą na swoich doświadczeniach, obserwacjach zdobytych podczas przebywania wśród górali pienińskich – w której bohaterką jest szczawnicka nauczycielka. Za tę powieść otrzymał nagrodę – Złoty
Wawrzyn Akademicki przyznawany przez Polską Akademię Literatury.
Po wybuchu wojny ukrywał się w Szczawnicy od października 1939 do stycznia 1940 r.
Związał się z Perłą Pienin na zawsze emocjonalnie, znany jako piewca piękna Pienin brał udział również w pracach Komisji Zdrojowej, włączał się w życie miasteczka, występował w interesie rozwoju Szczawnicy, w sprawach Pienińskiego Parku Narodowego,
angażował się w życie miejscowej ludności, zbierał cenne materiały etnograficzne, kolekcjonował sztukę ludową, obrazki malowane na szkle, ceramikę glinianą, figurki itp. i pozostawił po sobie piękne zbiory. Pisał w Szczawnicy mieszkając w pensjonacie Szalay,
usytuowanym na ulicy noszącej obecnie jego imię, czyli na ulicy Jana Wiktora.
Teraz inne obiekty na Jana Wiktora.
Schodków najprzeróżniejszych jest w Szczawnicy mnóstwo. Nic dziwnego, co kilka kroków występuje różnica poziomów i jakoś trzeba sobie radzić, żeby przejść z jednego na drugi. Schodzi się w związku z tym łatwo, gorzej z wejściem… mnie przynajmniej 😉 Wolę obejść w kółko, żeby tylko uniknąć wchodzenia, wolę się wspinać pod górę ulicą niż schodkami. Ale to inny temat. Jak wyszukam zdjęcia schodków (zaledwie małą część) to je pokażę, bo są malownicze i podkreślają urok uzdrowiska.
Na koniec zdjęcie zrobione przez Legendarną w Paryżu, w miejscu, do którego wyskoczyła na lunch. Pozwoliła opublikować, więc oglądajcie 🙂 Jak ja kocham widok książek na półkach!
Dobrego tygodnia i trzymajcie się zdrowo!
Nie dziwię się, że Jan Wiktor sławił Pieniny. Twoje opowieści i zdjęcia są dowodem na piękno tych gór.. Tak naprawdę aż chce się przekonać na własne oczy, że tam jest jeszcze ładniej niż da się to opisać.. Widok książek na półkach kusi światem w nich zamkniętym. Kiedyś marzyłam o dużej biblioteczce w domu. Mam wprawdzie tylko jeden regał, ale bez niego dom nie byłby pełnym domem 🙂 Uściski Aniu!
Myszko:-) Dla mnie dom bez książek to też pusty, martwy dom. Takie
dziwactwo 😉 Powiem Ci, że zdjęcia nie oddają całej rzeczywistości tylko jakieś fragmenty. Zupełnie inaczej widzisz własnymi oczami, a zupełnie inaczej wychodzi to samo miejsce na fotce. Ale – jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Patrzę na zdjęcia i przenoszę się mentalnie momentalnie 😉 Życzę, żeby w któreś wakacje ( przy pięknej pogodzie) udało się Waszej trójce pojechać do Szczawnicy na dłużej, żeby więcej zobaczyć. Buziaki!
Piękna jest Szczawnica. Zauważasz i pokazujesz nam najciekawsze miejsca. Czekam na schodki! Buziaki. 🙂
Matyldo:-) Przede wszystkim jest pięknie położona. Góry są w zasięgu wzroku i ręki (i nóg 😉 ), nie trzeba wychodzić gdzieś daleko, żeby dotrzeć na trasę/szlak. Po prostu są wszędzie, takie piękne, przyjazne i zapraszające 😉
Schodki będą, trochę fotek odszukałam 🙂 Buziaki!
Dziękuję za spacer po Szczawnicy Pani Anno. Byłam tam w zeszłym roku i zachwyciłam się miasteczkiem i Pieninami. Od niedawna podczytuję bloga i bardzo mi się podoba. Pozdrawiam serdecznie. Ewa
Ewo:-) Miło mi Cię powitać 🙂 Tu wszyscy jesteśmy po imieniu, więc nie będziemy sobie „paniować”, dobrze? Szczawnicą się zachwyciłam już bardzo dawno temu i kocham miasteczko ogromnie, jak uda mi się przyjechać to mam wrażenie, że wracam do domu. Cieszę się, że i Tobie przypadło do gustu 🙂 Zapraszam na bloga nieustannie, z wielką przyjemnością przyjmując Twoje słowa. Serdeczności odwzajemniam 🙂
Jest klimat, Aniu! jest! I jeszcze jesiennne barwy dopełniają go fantastycznie. Chętnie odwiedziłabym Szczawnicę . Nie byłam tam od wielu lat…
Pozdrawiam Cię najserdeczniej :****
Dzisiaj kolejna cudowna wycieczka, śliczne domy z duszą, menu akurat na kapryśną pogodę. Dobrze że włączyli centralne ,zaraz inny klimat.Pozdrawiam deszczowo.
Uleńka:-) Deszcz powinien padać w nocy, a w dzień powinno świecić słońce – zawsze tak mówię. Jak się psy umoczą i ubrudzą w taką pogodę to szkoda mówić!
Już zimne napoje wyszły z użycia, galaretki, coś ciepłego się chce, nawet na kolację też. Jeszcze nie włączaliśmy ogrzewania, ale mokro i niemiło, to nie wiem… Buziaki!
Autora nic nie czytałam, niestety.
Ulica piękna, każdy dom to prawdziwa perełka, ciekawe szczegóły, a już menu kawiarni narobiło mi apetytu na jakiś deser!
I jak tu nie lubić Szczawnicy?
Jotuś:-) Zamiast szarlotki zrobiłam placki z jabłkami, dobry zamiennik wyszedł 🙂
Domy są naprawdę piękne, jak zacznę oglądać zdjęcia to nie mogę przestać i podziwiam, podziwiam bez końca.
Nie można nie lubić Szczawnicy! Buziaki!
To są przepiękne miejsca, szczególnie uroczo prezentują się jesienią, kiedy liście okolicznych lasów bukowych przypominają kolor rubinowego wina.
We wrześniu właśnie planowaliśmy ze Ślubnym odwiedzić tamte strony, zacząć od Nowego Sącza, poprzez Krynicę aż do Szczawnicy.
„Korona” pomieszała nam dużo planów, ale najbardziej żałuje właśnie tych niedoszłych wyjazdów – najpierw z córką i wnuczętami a później ze Ślubnym.
Ściskam mocno:)
Wilmo:-) Kochana, ten covid paskudny pokrzyżował plany wielu z nas, mógłby już sobie odejść w niebyt, a on wyraźnie się rozzuchwala. Piękne plany mieliście ze Ślubnym, może za rok uda się je spełnić, żeby było o tej samej porze roku i zobaczyć kolory, o których mówisz. Buki rzeczywiście są przepiękne, wyjątkowe, pamiętam dobrze kolory, bo w Tenczynku Buczyna (314 m n.p.m.) wzięła nazwę właśnie od porastających ją buków.
Dbaj o siebie Wilmo. Przytulam!
Ale pięknie! Aż chciałoby się pochodzić w górę i w dół, nie zważając na bolące kolanka i chłonąć te szczawnickie klimaty! W górach jesienią , czy w Iwoniczu, Dusznikach, Szczawnicy….. i wielu innych miejscach jest jak w bajce!
Fusilko:-) Pewnie, że pięknie. I to zawsze, bez względu na porę roku i pogodę. Tylko – jak ktoś przyjeżdża na chwilę to lepiej, żeby miał słoneczka i ciepełka dużo, bo inaczej mało zwiedzi i mało zobaczy.
Płyty mi się nie chcą otwierać w Lapciu, mogę wykorzystywać tylko te zdjęcia, które mam wgrane. Muszę pokombinować, może uda się zgrać u Męża to będzie więcej tych bajkowych miejsc. Buziaki!
Anno – jedziem tam!
Piękne miejsce i ciekawy wpis
Biblioteczki są cudowne – tam każdy znajdzie coś dla siebie!
Piotrze:-) Jedźta, jedźta, ino sobie słonecko zamówta, coby nie loł descyk 😉
Pewnie, że piękne miejsce, a jakże mogłoby być inaczej?
Dla tych co kochają książki takie miejsce to raj 🙂
Doskonale pamiętam ulicę Jana Wiktora w Szczawnicy … i potwierdzam, że jest przepiękna.
Serdeczności Anko 🙂
Stokrotko:-) A widziałaś willę 'Stokrotka”? Zrobiłam jej zdjęcie i będzie specjalnie dla Ciebie 🙂
Jak zawsze, można się wielu ciekawych rzeczy dowiedziec u Ciebie. Czy zbiory tego pana też można gdzieś ogladnąc, jakas izba pamieci male muzem czy salka w ktorymś z domów, miloby było.Chyba , że są w prywatnych rękach rodziny.
Trzymam się zdrowo i tego samego Tobie życzę.
Dorka:-) W Muzeum Pienińskim na pewno. Ja odwiedziłam kiedy mieściło się na placu Dietla, dawno temu, pamiętam, że była izba poświęcona Janowi Wiktorowi. Teraz Muzeum jest przeniesione do Szlachtowej, do budynku po straży granicznej i tam nie byłam, ale zbiory musiały zostać przeniesione w komplecie, tak mi się wydaje. Budynek większy, teren wokół też, więc i warunki do przechowywania i eksponowania zbiorów o wiele lepsze.
Dzięki, staramy się dbać o siebie i otoczenie nosząc maseczki, myjąc ręce i zachowując dystans (o ile się da). Prawie 2 tysiące zakażonych w dobę to nie w kij dmuchał. A ile jest bezobjawowych to nikt nie wie. Tak więc zdrówka Wam życzę!
Widzę Aniu, że Szczawnica skradła Ci serce. Takie miejsca każdy z nas ma, gdzie wspomnienia przyciągają, gdzie jazdy dzień (nieważne czy deszczowy czy słoneczny) są niepowtarzalne.
Krysiu:-) Masz rację, to taki nasz raj na ziemi, gdzie czas wolniej płynie, ludzie są życzliwi, a piękne góry widoczne wokół mówią: człowieku, nie irytuj się, to nie ma sensu, patrz na nas i podziwiaj! Buziaki!
Pingback: Szczawnica 2004/04 ❄ | Anna Pisze
Ciekawa postać ten Jan Wiktor. Niestety nie mogę trafić na żadną jego książkę. Uwielbiam te stare drewniane wille w Parku Górnym. Bardzo mi się podobają. Mają duszę te domy. Gdzie by się nie poszło Anuś wszędzie piękne widoki.
Kasia Dudziak z Kasinyswiat
Kasiu:-) Wiem, że kochasz góry i Szczawnicę przy okazji też 🙂 Widoki cudne, ale i samo miasteczko urzekło mnie i MS od pierwszego oddechu i spojrzenia. Za każdym razem kiedy przyjeżdżamy to się czujemy oboje jakbyśmy wracali do domu 🙂 Uściski serdeczne 🙂