Coś przyjemniejszego

Przez te wszystkie aktualne wydarzenia zapomniałam o urodzinach Lucy. Myślę, że siostra mi wybaczy zapalenie światełka z opóźnieniem.
Nic o polityce, przynajmniej przez chwilę. Staram się bardzo opanować emocje. Nawet usunęłam z bloga słowa, które w nerwach wypisałam ze słownika. A nawiasem mówiąc nasz język jest baaardzo bogaty.

Coś przyjemniejszego. Zrobiłam serkowe pączki wg przepisu znalezionego na blogu Jarka leśniczego. Pycha.
Szilka coś zjadła niedobrego. Nie wiem co, mogę się tylko domyślać, że babcia D. dała jej drobiową polędwiczkę z Biedronki. Dobre są, ostre, mocno przyprawione ale nie dla psa. Niestety, babcia D. nie zdaje sobie z tego sprawy choć wciąż ją prosimy, żeby nie karmiła suni jedzeniem nie służącym jej zdrowiu. Rano podczas spaceru pożarła mnóstwo trawy, zwróciła trzy razy wszystko co miała w żołądku. Po tym nastąpił koszmarny atak alergii, bidulka drapała się bezustannie, piszczała, biegała wokół, nie mogła sobie znaleźć miejsca, wyraźnie cierpiała. Poszłyśmy więc do psiego lekarza, dwa przystanki od domu. Wcześniej sprawdziłam w internecie czy gabinet czynny. Było napisane, że tak. W sumie dobrze, że wybrałyśmy się, bo idąc łatwiej mogła znieść dokuczliwość dolegliwości. Niestety, okazało się, iż pocałowałam klamkę, bo lekarz wybrał się na urlop wywieszając kartkę na drzwiach. Z informacją o zastępstwie, przyznaję, niemniej jednak się zeźliłam. Wróciłyśmy więc do domu. Po konsultacji telefonicznej z przyjaciółką M., psiarą doświadczoną dłużej niż ja, podałam Szilce mleko. Z dzieciństwa pamiętam, że mleko stosowano kiedyś jako odtrutkę. Potem wapno. Na szczęście pomogło. Do końca dnia lekko ją przegłodziłam, co nie zaszkodziło z pewnością, ponieważ sunia zbytnio przybrała na wadze.
Przyjaciółka M. uczestniczy w protestach i przysyła mi zdjęcia. Bardzo ładnie na nich wyglądają nocą policyjne mundury. Nawet jakoś o Święcie Policji nikt nie pamięta… Kiedyś takie fajne imprezy z tej okazji były organizowane, z dziećmi można było przyjść… Aha, M. nie jest starym upiorem bolszewickim, ani ubecką wdową, ani nie oczadziała jeszcze i nie jest pożytecznym idiotą. W przeciwieństwie do senatora o wykształceniu zawodowym ze specjalnością stolarz-tapicer, M. ma wyższe wykształcenie i za sobą lata pracy w oświacie z młodzieżą,  która na dodatek do tej pory się z nią kontaktuje. Dziwne, prawda?

22.07.2017

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *