„Po co wróciłaś…” 12

Następnego dnia Aldona poszła do pracy po wykorzystaniu dwóch dni urlopu okolicznościowego należących się na przeprowadzkę. Kiedy wreszcie dotarła do domu – a słowo ”dom” powtarzała z rozkoszą, mając przed oczyma ogródek oraz, na razie, duży pokój. Sergiusz czekał na nią rozmawiając z Bronkiem. Wyglądał jak połowa Bronka albo jeszcze mniej. Nie różnili się wzrostem, lecz o ile do Sergiusza pasowały określenia: smukły, proporcjonalny, szczupły, o tyle do Bronka: ogromny, potężny, zwalisty. Kubuś powiedział kiedyś, że wujek jest „wielki z każdej strony” i to było trafne spostrzeżenie. Wyglądał jak Wiking z jasnymi włosami i rudawą brodą. Niebieskie oczy wesoło patrzyły na rozmówcę w każdej chwili gotowe do żartów, a choćby Bronuś starał się nadać im najgroźniejszy wygląd i ciskać błyskawice, nic sobie nie robiły z jego wysiłków.

Zza krzaka jaśminu wyskoczył Zbój, machnął wesoło ogonem na powitanie i pobiegł przywitać się z Benem, kolegą z sąsiedniego bloku, równie czarnym jak on sam, po czym wrócił do pana. Odeszli razem, to znaczy Bronek szedł i ciągnął za sobą Zbója uczepionego jego buta.

Aldona i Sergiusz razem weszli do domu.

– Jadłeś obiad? – spytała.

Powiesiła torbę na wieszaku i poszła szeroko otworzyć balkon. Za nią krok w krok podążała Bibi ocierając się o nogi. Głośno mruczała wyrażając radość z powrotu opiekunki, która podniosła ją z podłogi i tuliła głaszcząc mięciutkie, delikatne futerko.

– Nie, nie jadłem. W ciągu dnia nie miałem czasu a potem chciałem jak najprędzej dotrzeć tutaj.

– Biedaku – rozczuliła się. – Poczekaj, zaraz coś przygotuję. Nie będzie to oczywiście taka wyżerka jak wczoraj u Michała, ale nie pozwolę, żebyś przeze mnie głodował.

– Nie rób sobie kłopotu, właściwie nie jestem głodny, miałem batonik w aucie i zjadłem go.

– Chyba oszalałeś! Po całym dniu pracy nie jesteś głodny? Akurat ci uwierzę. Myślisz, że będę cię za chwilę zeskrobywać nożem z podłogi jeśli padniesz z głodu na środku pokoju?

– Cicho, wiem. Mam puszkę kukurydzy. Otworzę ją, dobrze?

– I zjesz puszkę kukurydzy na śniadanie, obiad i kolację? Przyznaj się, czy ty w ogóle jadłeś śniadanie?

– Wyjadłem jakieś resztki z lodówki i…

– Och ty, pituło bosa, chodź do kuchni. I daj mi tę puszkę.

W kuchni stała lodówka, kuchenka, szafka na której umocowany był zlewozmywak oraz sterta zapełnionych pudeł. Aha, jeszcze stół. Teresa stół zostawiła ponieważ nie pasował do jej nowej kuchni.

– Nastaw wodę na herbatę i otwórz tę kukurydzę – poleciła. – Ja sprawdzę co się da zrobić do jedzenia. Przecież wiesz, że nie gotuję kiedy nie ma dziewczynek w domu a dla Bibi kupiłam na bazarku gotowe żarełko w pudełku.

W lodówce znalazła się puszka rybek, dwa jajka na twardo, cztery pomidory, dwa kiszone ogórki w słoiku, zeszłoroczne, robione własnoręcznie przez Dorotę oraz majonez.  Aldona szybko przyrządziła sałatkę dodając Sergiuszową kukurydzę. Otworzyła jeszcze puszkę groszku. Świeżo zaparzona herbata i świeżutkie, chrupiące wafelki uzupełniły menu.

– Jeszcze nigdy w życiu nie jadłem czegoś równie pysznego – chwalił.

– Powiedz raczej, że jeszcze nigdy nie byłeś taki głodny – śmiała się głośno.

Ona też czuła się „jak jeszcze nigdy” albo raczej „jak bardzo dawno” – ale niezupełnie tak samo, inaczej. Od dawna nie lubiła gotować a teraz przygotowanie posiłku sprawiło jej ogromną przyjemność. Cieszyła się, że mogła coś przygotować dla Sergiusza, że on był obok. Opowiadał wrażenia z całego dnia, świetnie charakteryzował postacie swoich dzisiejszych klientów, dzielił się z nią przeżyciami uśmiechając się do niej, tylko do niej, bo poza nimi dwojgiem i kotką nikogo więcej w domu nie było. A ten uśmiech przyprawiał serce o szybsze bicie zaś ręce o drżenie, nad którym starała się zapanować. Policzki stawały się bardziej różowe, pewnie z gorąca, oczy zaś błyszczały radością.

Sergiusz z wielka przyjemnością patrzył jak zręcznie poruszała się w zagraconej kuchni, szybko przygotowała obiad a właściwie kolację, jak radośnie uśmiechała się do niego opowiadając co się zdarzyło od wczorajszego wieczora do teraz. Miał wrażenie, że zna ją nie tylko sto ale może i tysiąc lat, od początku świata albo nawet dłużej.

Kiedy siedzieli przy herbacie żartując i przekomarzając się ze sobą, Bibi wskoczyła mu na kolana, zwinęła się w kłębuszek, ziewnęła i wkrótce usnęła. Przemknęło mu przez myśl, że tak właśnie powinien wyglądać prawdziwy dom oraz, że wcale nie ma ochoty wracać do własnego pustego mieszkania, w którym nie ma nawet kotki. Dorota zabrała Mimi i zawiozła do chłopców do Cięciwy, żeby całymi dniami nie siedziała sama w domu bo zwariuje. Chciała też zabrać Bibi, ale Aldona nie dała koteczki, bo czułaby się bez swojej faworytki bardzo osamotniona.

Po posiłku szybciutko sprzątnęła kuchnię. Właściwie tylko zmyła naczynia, bo o jakimkolwiek sprzątaniu nie można było na razie nawet pomarzyć. Sergiusz obejrzał wyschnięte już ściany w pokoju dziewczynek i zastanawiał się jak pomóc Aldonie w jego umeblowaniu. Do ustawienia miała tylko dwa rozkładane fotele oraz półeczkę na dziecięce drobiazgi. Wtem uderzył się dłonią w czoło aż echo po pustym pokoju rozniosło klaśnięcie. Przecież on sam ma w piwnicy różne sprzęty zbierane od znajomych z myślą o działce! Ucieszył się tym odkryciem jak małe dziecko nową zabawką. Postanowił niezwłocznie sam się wszystkim zająć. Przewiezie tutaj, wyczyści, pomaluje albo zabejcuje i będą jak nowe. Oczywiście te, które się przydadzą w pokoiku dzieci.

– Sergiuszu, dlaczego wciąż się stukasz w czoło? – roześmiana od ucha do ucha Aldona stanęła w drzwiach.- Wyobraź sobie, że dzwoniła do mnie dzisiaj teściowa. Mają fantastyczną pogodę, moje Stokrotki są zdrowe, opalone na czekoladę i stęsknione. Najbardziej za Bibi, dopiero potem za mną i za tobą też. Dopytywała się kto to jest wujek Sergiusz. Powiedziałam, że to taki starszy, siwy pan z białą brodą, monoklem w oku i o okropnym charakterze.

– Naprawdę tak powiedziałaś?

– Oczywiście, że nie. Masz ucałowania od dzieci. Aha, opowiedziałam jak urządzam mieszkanie przy pomocy przyjaciół, obiecała szafę dla dziewczynek. Bardzo się ucieszyłam, że wreszcie będę miała gdzie trzymać ciuszki moich panienek.

– Świetnie, bo szafy to ja nie mam. Mam za to schowane różne inne sprzęty. Jeśli chcesz, pojedziemy zaraz  i obejrzysz czy coś ci się ewentualnie przyda. Dobrze?

– Jakiś ty dobry…

Bardzo, bardzo serdecznie spojrzała mu prosto w oczy i położyła rękę na ramieniu. Nakrył jej drobną dłoń swoją dużą i silną. Poczuła falę ciepła i przypływ energii przebiegające przez jej ciało. Miała wrażenie, że poprzez ten dotyk spływa na nią ogromna siła pozwalająca zmierzyć się zwycięsko z całym światem.

Dzwonek domofonu, głos z innego świata niż ten, w którym przez moment znaleźli się tylko oni, przerwał tę pierwszą uświadomioną i przeżytą wspólnie chwilę intymności.

Dorota wpadła z informacją, że ma w schowku ławę, która nie pasowała do nowego, białoczarnego regału i została zesłana do schowka na półpiętrze w oczekiwaniu na lepsze czasy, podobnie jak stare biurko mogące się po odświeżeniu nadawać do użytku. Aldona oczywiście nie mogła opanować ciekawości i poszli natychmiast obejrzeć te skarby. Były w zupełnie dobrym stanie. Dorota przekonywała pełną skrupułów przyjaciółkę, że ma to zabrać do siebie, bo inaczej wzbogaci się śmietnikowa baba.

– Doniczko, po co masz teraz kupować nowe meble? Wytłumacz mi po jakie licho? Przecież musisz odkładać każdy grosz na uzupełnienie wkładu w spółdzielni mieszkaniowej. Skąd weźmiesz sto ileś tam milionów? Niech ci przyjdzie nagle wpłacić, to będziesz gwizdać i resztę życia spędzisz pod mostem, tak? Wszystkie pieniądze jakie miałaś przeznaczyć na zakup mebli wpłać na procent. To najlepsze co teraz możesz zrobić.

Aldona uznała słuszność wywodu przyjaciółki i dała się przekonać. Przenieśli i ławę, i biurko, i jeszcze półeczkę. Sergiusz obejrzał, porównał w myśli ze swoimi zapasami. Już wiedział jak i co z tym wszystkim zrobić.

Dorota wróciła do domu pracować nad jakąś martwą naturą. Aldona z Sergiuszem usiedli na stopniach balkonu i długo gawędzili, tak długo, aż mrok począł wypierać dzień ze wszystkich kątów ogródka, spod każdego listka i kwiatka. Rozumieli się doskonale, jedno intuicyjnie wyczuwało co drugie miało na myśli jeszcze zanim tę myśl ubrało w odpowiednie słowa.

Umówili się, że nazajutrz Sergiusz przyjedzie pod Aldony pracę i pojadą …zwiedzać piwnicę z meblami. Jeśli ona uzna, że się nadają do czegokolwiek, od razu zaczną je przewozić.

14.07.2017

  • asna0 Przyszłam, odwiedziłam, pozdrawiam.
    No i poglądy polityczne mam te same…… 🙂
  • annazadroza Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie. Kraków też pozdrawiam. Już drugi rok nie mogę odwiedzić Babci F. na Rakowickim. Może się coś zmieni, trzeba mieć nadzieję 🙂 Zawsze i w każdej sprawie:):)
  • kolewoczy Pierwszy raz tu jestem 🙂 16 lat – rety! – kiedy to było?! 😉
  • Gość: [anka] *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl Oj leci ten czas, leci a teraz to już szczególnie szybko. Zupełnie nie wiem czemu? Mógłby zwolnić, bo to najpiękniejsze czasy, kiedy człowiek jeszcze w miarę na chodzie i ma czas na to, o czym dawniej tylko marzyć mógł w rzadkich wolnych chwilach. Dzięki za odwiedziny, zapraszam częściej:):)

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Po co wróciłaś Agato?, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *