„Wszystkie randki Stelli Grey

czyli jak poznać go w sieci i pokochać w realu”. Zaczęłam czytać ponieważ Mały mi przyniósł jako, że to on mi znosi nowe książki do czytania. Jak zaczęłam – musiałam skończyć. Musiałam z obowiązku, z przyzwoitości, że jak się coś zaczęło – skończyć należy. Ale też z ciekawością i zadziwieniem czytałam tę historię, bo nie jest to powieść, oraz z mieszanymi uczuciami. Chwilami się męczyłam, nie powiem, że nie, ale dobrnęłam do szczęśliwego końca i odetchnęłam. Rzecz jest o tym jak Stella – po 50-tce kobieta, zostawiona przez męża, który zamienił ją na młodszy model – odreagowuje tę traumę dzięki lodom, wódce, komediom romantycznym, po czym zaczyna wracać do życia. Postanawia znaleźć nowego partnera na portalu randkowym w internecie. I właśnie o tym czytamy. W trakcie stwierdziłam, że gdybym miała po lekturze szukać partnera, chyba bym odpuściła nabrawszy niechęci do całego rodzaju męskiego. Jakoś na szczęście los mi oszczędził spotykania na swej drodze tak negatywnie różnorodnych typów, bo okazywali się to być „nudziarze, dziwadła, wariaci albo maniacy seksualni”. Oczywiście nie tylko, ale taka ilość zniechęcić może na amen. Pod kątem nie tylko wyglądu (wiadomo, przystojniak nie musi szukać partnerki w sieci), ale przede wszystkim stosunku do kobiet. I jakoś mi te męskie
szowinizmy z naszą prawicą za bardzo się kojarzą, np. z poglądami niektórymi kandydata na dublera sędziego TK w miejsce poprzedniego dublera sędziego TK, który był uprzejmy udać się w zaświaty. Kończy się historia pozytywnie w momencie, kiedy Stella decyduje się zakończyć poszukiwania, zniechęcona, zdegustowana i po prostu ma dość. Trafia na Edwarda, który nie dość, że akceptuje ją całą, z jej inteligencją, wiedzą, poglądami, oraz nadwagą to jeszcze – co najważniejsze – sam zostaje zaakceptowany w ten sam sposób.
Książka powstała z felietonów pisanych przez Stellę (pseudonim) w oparciu o materiały zebrane w ciągu 693 dni, od pierwszego
zarejestrowania się na portalu do pierwszej randki z Edwardem. Jeśli któraś z kobiet w ten sposób poszukuje partnera to „Wszystkie randki” mogą służyć jako dobry poradnik i przewodnik randkowania w sieci „na podstawie zdobytych w pocie czoła doświadczeń” autorki, która jest dziennikarką i felietonistką.

21.08.2017

  • krzysztof213 No tak to jest z Randkami i związkami .Chociaż nie wiem co to randka .
    Co się stało ze ludzie poznają się w necie a nie na żywo
  • kolewoczy Znam małżeństwo – całkiem szczęśliwe – które poznało się na jakimś portalu randkowym. Oboje mieli problemy ze znalezieniem kogoś w realnym świecie i znaleźli się przez Internet. Inaczej by się nie spotkali, gdyż pochodzą z przeciwległych krańców Polski.
  • annazadroza krzysztof213 🙂 Tempo życia, praca w różnych godzinach pewnie mają wpływ na to, że ludzie nie mają czasu spotykać się z innymi, albo robią to w ograniczonym zakresie. Nieraz w najbliższym otoczeniu trudno znaleźć kogoś, kto odpowiada, kto się nadaje na partnera. Ach, skomplikowane te relacje międzyludzkie…
  • annazadroza kolewoczy:) Sporo jest „internetowych” małżeństw, czyta się nieraz ich wypowiedzi. Prawdą jest, że trudno byłoby się spotkać ludziom z różnych stron kraju a internet daje takie możliwości. Tylko – poza osobami naprawdę szukającymi partnera na stałe – są takie, które szukają samych przygód, nawet mając żony, mężów, dzieci udają kogoś innego. Dotyczy obu płci. Są i kobiety takimi poszukiwaczkami przygód, to nie domena mężczyzn tylko. Kiedyś były swatki, teraz internet 🙂
  • babciabezmohera Inne czasy, inne obyczaje.Sam internet nie wystarczy, ale na początek może być całkiem niezły!;)
  • annazadroza Babciabezmohera:) Pomocny z pewnością. Bohaterka i autorka jednocześnie tak dokładnie przerobiła temat, ze osoby zainteresowane mogą wiele się nauczyć od niej. I uniknąć wielu błędów.
  • krzysztof213 Może już nie chcą.
    A tak bywałem na takich randkach i tak see i bywałem na stronach randkowych
    Może jest a może nie ma miłości ?
  • annazadroza krzysztof213:) Jak mogłoby nie być miłości? To największa siła napędowa istnienia. Są różne jej formy, jest niejednorodna, ilu ludzi, tyle jej odmian:) I jeszcze – każdy ją nosi w sobie, tak przynajmniej uważam. Nie ma jej na zewnątrz, jest w nas.
Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *