Zapach jaśminu

Do 15-go maja był sezon grzewczy (nie wiem czy teraz też) i pamiętam, że często przed tą datą panowały wysokie temperatury, zaś po niej robiło się zimno. W tym roku też ochłodziło się i zachmurzyło. Poprosiłabym uprzejmie deszcz, żeby nocami popadał na moje (i nie tylko moje) roślinki, bo im bardzo sucho i przekwitają w tempie ekspresowym, co wcale mi się nie podoba. Tylko czy deszcz mnie usłyszy?
Chyba usłyszał, bo trochę w nocy popadał:)
Poszłam do Biedronki jeszcze przed śniadaniem, chciałam kupić włoszczyznę. W poniedziałek nie było, więc dziś być powinna. A tu figa z makiem, nie ma marchewki ani pietruszki, selera całego i pora tylko kupiłam. Dobrze, że mam w zamrażalniku marchewki kawałek, jednak trzeba myśleć z wyprzedzeniem i być przygotowaną na różne ewentualności:) Botwinkę chciałam ugotować, jak dziś nie zrobię, to się zmarnuje, a szkoda by było. Zauważyłam, że problemy z zaopatrzeniem są od kiedy poplątały się handlowe niedziele z tymi „zakazanymi”, odbija się to na towarze w ciągu tygodnia. Nie mam w okolicy innego sklepu, takiego „pod ręką”, jestem więc skazana na tę Biedronkę.
Piszę na raty. Jest południe, zupa się gotuje. Na dworze (po krakowsku:na polu) zaczyna kropić, cała roślinność pachnie oszałamiająco jak to zwykle przed deszczem. Babcia mówiła, że pachnie deszczem, też tak mówię i od razu się przenoszę do Tenczynka. Tęsknię bezustannie, ale chyba każdy tęskni za
dzieciństwem i młodością, o ile były oczywiście szczęśliwe. Z czasem zapomina się o gorszych chwilach, zostają w pamięci dobre. Z przeszłości wydostają się moje wspomnienia między innymi dzięki zapachom. Tak np. zapach ciasta drożdżowego to babcina kuchnia, stolnica na stole i ja siedząca z boku na krześle przyglądająca się wszelkim czynnościom. Albo zapach jaśminu – to początek wakacji i przyjazd do Tenczynka po zakończeniu roku szkolnego. I tak dalej można wspominać, co zapach to nowy obraz pojawiający się przed oczami. Mój jaśmin przed domkiem – choć jakiś rachityczny i słabowity jest w przeciwieństwie do bzu – ma pączki, niedługo się rozwiną i będę wdychać, i upajać się zachwycającym zapachem. Najbardziej lubię zapach bzu, konwalii, piwonii (peonii) i jaśminu, czyli zapachy wiosny:)))

16.05.2018

  • potajniacku Wiosna to taki okres gdy patrzymy z optymizmem…tak jak kwiaty rozkwitają tak i ludzie mają nadzieję na to,że wiosna w jakiś sposób to życie odmieni…ja z dzieciństwa wspominam smaki,zapachy gdzieś mi umknęły…pozdrawiam 🙂
  • kotimyszkot Oj tak, wiosna jest pełna pięknych zapachów.. Cieszę się, że znów je czuję! 🙂
    Ale jaśminu dawno już nie miałam okazji powąchać w naturze, jak już to tylko olejki eteryczne. Trzeba to gdzieś nadrobić, tylko gdzie? Może wyślij trochę tego z ogródka mailem 😉 Miłego dnia Aniu..
  • krzysztof213 Botwinka hmm Chłodnik można zrobić..
  • annazadroza Potajniacku:) Witam Cię serdecznie:) Wiosna jest dla mnie najpiękniejszą porą roku, choć wszystkie mają swój urok, wiośnie żadna nie dorówna. Może dlatego, żem wiosenne dziecię;)
    Smaki dzieciństwa też są niezapomniane, np. mojej babci Stefy pierogi z serem albo z jagodami. W życiu takich nie jadłam i już nie będę, nikt takich nie zrobi jak babcia. Albo biszkopt, który piekła uprzednio zważywszy jajka na zawieszanej na drzwiach wadze, a potem je dziadek Staszek ubijał z cukrem trzepaczką do piany. Takie tam… wspomnienia rzewne…
    Pozdrawiam serdecznie:)))
  • fusilla No popatrz! A mnie się wydawało, a nawet miałam stuprocentową pewność, że za tzw. „komuny” sezon grzewczy trwał od 15 października do 15 kwietnia! No, ale ja juz przecież mogę się mylic! ;-(
    Jaśminu u nas nie za wiele, ale za to zaczynają kwitnąc dzikie róże, i tylko patrzeć, jak do zbiorów będzie gotowy kwiat czarnego bzu, z którego owoce musza czekać do jesieni.
    Jeśli natomiast chodzi o mniszek, to akuratnie podałam przepis na miodek w komentarzach u mnie. Jutro zrobię nalewkę, bo udało mi się dzisiaj rano zebrać 470 kwiatków, które będę obrabiać, jak na miodek, ale potem proporcja jest następująca: 1 szklanka miodku + 1 szklanka szpirytusu + 0,5 szklanki przegotowanej wody i odstawiamy na 0,5 roku!!! Robię w ten sposób po raz pierwszy, więc nie wiem, co wyjdzie.
  • annazadroza Myszokocie:-) Też się cieszę, że Ci lepiej i zapachy czujesz:) Jak jaśmin rozkwitnie to mogę zapach wysłać, czemu nie? Tylko czy nie ucieknie po drodze? Naprawdę nigdzie w pobliżu nie masz jaśminu? Może w jakimś parku, ogródku, na działkach, przecież gdzieś musi rosnąć. Świat bez jaśminu? Niemożliwe! Buziaki:)))
  • annazadroza Krzysztof:-) Chłodno się zrobiło, to chłodnik niewskazany;) Zupa wyszła super, na ciepło, z ziemniakami, dużą ilością pora i selera pokrojonego drobno w miarę. Oczywiście plus botwinka. Aha, zasypana kaszą manną, bo tzw. wodzianki nie lubię, zasmażki nie robię a kasza zdrowsza jest. Pycha wyszła, nawet babcia D. zjadła i nie wylała do klopa:)))
  • babciabezmohera Moje ulubione zapachy są dokładnie takie jak Twoje. Uwielbiam zapach jaśminu i nawet kiedyś synowa sprezentowała mi krzaczek, ale mszyce tak go sobie upodobały, że wojnę z nimi -niestety- przegrałam!:(((
  • annazadroza Fusilko:-) Dzięki za przepis. Zastanawiam się tylko czy byłabym w stanie doliczyć się tych mleczowych łebków? Sporo ich, a u mnie w okolicy raczej wszystkie obsikane przez pijaków i psiaki, więc kłopot ze zbieraniem byłby. Ale w kajet wpiszę przepisy oba, na miodek i na nalewkę i może kiedyś w Szczawnicy uda się wreszcie być i nazbierać, jestem chętna.
    Do 15-go maja. Mój Duży urodził się 12-go maja. Wtedy były upały ( i grzali), a ja miałam jedną jedyną grubą lejbę, w którą się mieściłam i męczyłam się okrutnie. Po powrocie ze szpitala z niemowlęciem trzęsłam się z zimna i dogrzewać trzeba było, bo ogrzewanie wyłączyli i oczywiście pogoda też się zmieniła. Dlatego pamiętam.
    Nalewka na pewno wyjdzie dobra, bo przecież nie może być inaczej:)))
  • annazadroza BBM:-) W zeszłym roku też mszyce rzuciły się na biedny jaśmin, aż czarno się zrobiło na białych kwiatkach. Kupiłam jakiś preparat na mszyce i pryskałam. Pomogło. Teraz nawet piwonie pryskałam, bo jakieś lepkie się zrobiły i bałam się, że nie rozkwitną. Rozwinęły się i są przepiękne:)))
  • fusilla ANECZKO!
    Liczy się szybciutko! Jak mi Maciek Wejherowski to zadał, bośmy we trzech zbierali, czyli na każdego po 200 kwiatków było, to okazało się, że w 10 minut każdy miał z nawiązką. Potem jak zbierałam sama, a jednak postękiwałam czasami , bo nie czarujmy się, kregosłupek dostawał wedle lat,600 było uzbierane w pół godziny! U nas toto rośnie na skraju jeziora i promenady, a także na wielkich ogrodach , wynajmowanych dla turystów, zatem czyste są !
  • annazadroza Fusilko:-) Niewiarygodnie, że tak szybko. Musi ich być rzeczywiście dużo. I najważniejsze, że są czyste:) Pozazdrościć:)))
  • kolewoczy Jeszcze zapach konwalii, a z egzotycznych to odkąd mam w ogródku krzew Mojżesza, uwielbiam go – jest mocny i „olejkowy”, upajam się, a pachnie cała roślina, nawet po przekwitnięciu, wystarczy poruszyć gałązką.
  • kolewoczy O, napisałaś o konwalii, zapomniałam. To jeszcze zapach maciejki :-)))
  • kasiapur Ja też mam taką kolejnść najpierw zapachy potem smaki. I z dzieciństwa
    nie do powtórzenia babciny placek drożdżowy z kruszonką…W takich
    dużych brytfannach ( i tak było go zawsze za mało 😉 od góry babcia przykrywała
    go ściereczką żeby nie wysychał…
    Tak, dom wtedy przepojony był zapachami…mam wrażenie że obecny świat
    zubożał no i pewnie ja też nie potrafię być jak moja babcia…
    Ale się rozmażyłam 🙂 Aneczko wszystkiego dobrego !
  • kasiapur Przepraszam ( za późno piszę;) oczywiście – ROZMARZYŁAM
  • krzysztof213 Pozdrawiam bo odpisujesz a nie każdy odpisuje .A Ty pani Anna wszystkim odpisujesz
  • annazadroza Kolewoczy:-) Co to jest krzew Mojżesza? Nie słyszałam, nie widziałam;(
    O maciejce zapomniałam, też lubię. I jeszcze smagliczkę, babcia wysiewała ją po bokach grządek z kwiatkami albo warzywami, wieczorem pachniała w ogródku przez całe wakacje.
  • annazadroza Kasiu:-) Nie przejmuj się, marzenia mogą być tak samo piękne jak”mażenia”, jeśli ktoś np. cierpi na dysortografię (chyba tak się nazywa przypadłość). Ja się teraz wciąż obawiam, żeby komuś nie sprawić przykrości jakimś powiedzeniem, żebym się nie czuła potem jak powinni się czuć dyskryminujący innych, czyli np. niepełnosprawnych i ich opiekunów w sejmie. Tylko, że oni się nie czują, jak mnie się zdaję, że powinni… Cóż, jestem drugi sort…
    Kasiu, drożdżowe babci też pamiętam, uwielbiałam je pieczone z jabłkami latem (pełno było w ogrodzie), z marmoladą – też ze swoich jabłek – zimą. I obowiązkowo w dużej brytfance, mniam… Buziaki serdeczne:)))
  • annazadroza Krzysztof:-) Jak inaczej? Przecież to taka rozmowa. Byłoby „gadał dziad do obrazu” gdybym nie odpowiedziała. Też Cię pozdrawiam baaardzo serdecznie:)))
  • veanka Też wczoraj gotowałam zupę śmieciówkę, bo w lodówce była ćwiartka młodej kapusty i kawałek kalafiora – dodałam puszkę groszku konserwowego, trochę śmietany, posypałam koperkiem i wyszła pyszna.
    A zimą i wiosną (dopóki nie ma świeżej włoszczyzny) używam włoszczyzny mrożonej, pociętej w paski a Hortexu.
    I cieszę się bardzo z tego deszczu, bo roślinki już bardzo chciały pić;).
  • marijana2 Witam Cię serdecznie. 🙂 Z przyjemnością przeczytałam to, co napisałaś.
    Zapachy i smaki. Niektórymi cieszę się nadal, inne wspominam. Uwielbiam zapach wiosennych kwiatów. Bzy i konwalie już przekwitły, teraz kwitną i pachną piwonie, akacje, a za niedługo rozkwitną jaśminy. Mimo że wszysto zakwitło i przekwita z dużym przyspieszeniem, wiosna to piękny czas. :))
    A smaki… pieczony chleb babci. Albo podpłomyki. O, to zawsze było bardzo oczekiwane. Racuchy, kompot z truskawk, pierogi z jagodami – to wszystko nadal pachnie latem i wakacjami. Miałam cudowną ciocię, która rano szła do lasu na jagody, a później lepiła z tymi jagodami pierogi dla siostrzenic, które przyjechały z miasta na wakacje. Nie zapomnę smaku tych pierogów i uśmiechniętej cioci, która z radością patrzyla, jak pałaszowałyśmy jagodziany przysmak. Przywołałaś miłe wspomnienia. Dziękuję i pozdrawiam.:)
  • kolewoczy www.swiatkwiatow.pl/dyptam-krzew-mojzesza-dictamnus-fraxinella-id89.html
  • annazadroza Veanko:-) Pomysł na Twoją zupę zapisuję do wykorzystania:) Mrożonki często robię sama, tzn, kroję włoszczyznę i w woreczkach, poporcjowaną wrzucam w zamrażalnik, nic więcej z nią nie robię i jest ok. Akurat na jedną zupę. Już się skończyły woreczki, czekam na świeżą dostawę.
    Roślinki odżyły do deszczu, podlewać nie trzeba:)
  • annazadroza Marijano:-) Zapomniałam o akacjach – pachną fantastycznie, dużo ich koło działek, gdzie chodzimy z psami.
    Moja babcia też piekła chleb, makaron zawsze sama robiła, rozwałkowane płaty ciasta odkładała do przesuszenia zanim pokroiła… Na jagody szłyśmy z z mamą i siostrą do lasu, potem babcia pierogi robiła… O rany, jak bym chciała je uściskać i przytulić…
    Pozdrawiam serdecznie:)))
  • annazadroza Kolewoczy:-) Dzięki, obejrzałam zdjęcia. Piękny krzew, kwiaty ma ładne i do tego pachnie. Ale też wyczytałam, że parzy i powstają potem trudno gojące się rany i zostają blizny. Uważaj na siebie. Swoją drogą nasadzić takich krzewów tam, gdzie złodzieje często zaglądają, łatwo byłoby ich rozpoznać;)
  • kolewoczy Żadnych ochraniaczy, z gołymi rękami, z gołymi nogami koło niego chodzę, nic się nie dzieje, straszenie na wyrost, to nie barszcz Sosnowskiego 😉 A zapach uwielbiam! Specjalnie go trącam, żeby pachniał.
  • annazadroza Najwyraźniej nawiązałaś z nim wyjątkowe stosunki;) Może osoby z alergią są narażone na poparzenia i powinny zachować ostrożność. Ciesz się więc swoim krzewem, jego pięknem i zapachem. Uściski serdeczne:)))

 

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *