Zimno się zrobiło w miniony weekend. Zupełnie jakby jesień przyszła już teraz choć jej nie zapraszałam ☹ W lasku sucho, nie wiem czy liście opadły myśląc o jesieni czy po prostu drzewa uschły, niektóre tak wyglądają. Nie udało mi się zrobić nalewki orzechowej, bo kiedy w lipcu poszłam w miejsce, w którym rosły dwa orzechy okazało się, że nie żyją, stały uschnięte pnie 😢 celując suchymi gałęziami w niebo… smutno mi się zrobiło. Pani od Puszka tak pięknie u siebie napisała o magii tworzenia orzechowej nalewki ❤️… Przywołała moje wspomnienia, patrzę na portret taty wiszący na wprost, lasek przypomina swoim zapachem, szelestem liści opadłych na ścieżkę wspólne chwile w Cięciwie, na leśnej działce i w domku – których już nie ma w moim życiu… W pierwszej części ursynowskiej sagi „Wejście w światło” Cięciwa odgrywała ważną rolę, zresztą jak i w moim życiu wówczas, w naszym, bo i chłopaków moich kochanych i siostry… Zaczęłam wtedy pisać dla odreagowania stresów rozwodowych i tak się zaczęło. Wszystkie następne części sagi są na blogu. Uważam, że są o wiele lepsze niż pierwsza „dyrdymałka”, lecz jest ona zapisem, jakby moim pamiętnikiem z tamtych czasów i zawiera mnóstwo wspomnień, sytuacji, powiedzonek dzieci moich i Królowej Marysieńki, mojego cudownego taty i dlatego jest dla mnie ważna.
Wprawdzie chłopcy zdecydowanie twierdzili, że powinnam się skupić na pisaniu i wydawaniu, lecz stwierdziłam, że stresów w życiu miałam już po kokardę (teraz mam innego typu) i nie chcę więcej „użerać się” z najróżniejszymi instytucjami, tłumaczyć obcym ludziom czemu użyłam takiego określenia zamiast innego, drżeć z nerwów czekając czy taka wersja obcym pasuje czy znów chcą coś zmienić… A przecież nikt obcy nie mieszka we mnie, w moim sercu, nie odczuwa moich emocji… Na blogu, w moim kąciku jestem u siebie, robię co chcę, bo mogę 😊Pisanie – jak się zastanowiłam – zawsze było dla mnie odskocznią od problemów, ratunkiem przed złem rzeczywistości. W czasach szkolnych pisałam wierszyki, pamiętniki, nawet wypracowanie w ósmej klasie było nietypowe, ponieważ dalsze losy bohaterów Żeromskiego przeniosłam do krainy Inków 😊 Dostałam czwórkę, bo nie na temat, ale świetnie wymyślone. Musiało mieć to dla mnie wielkie znaczenie, skoro pamiętam do dziś 😊 Teraz też pisanie jest odtrutką… Odczuwam radość w sercu, że się zmobilizowałam i wróciłam, uszykowałam wygodne miejsce do pisania, oswoiłam nowego Lapka, no, nie całkiem, bo figle mi wciąż płata, lecz na tyle, że pisać mogę. W razie awarii wołam MS albo dzwonię do Dużego. Ma on problem z tą matką, oj ma 😉 ale jakoś wytrzymuje 😊 Jutro mi przywiezie Calineczkę na weekend ❤️
Wejście w światło – Anna Zadrożna | Książka w Lubimyczytac.pl – Opinie, oceny, ceny
Teraz jest czwartek, cieplej już niż dwa dni temu choć poranki i wieczory już chłodne, pachnie jesienią lecz jest pięknie. Pomysł z puszczeniem wilca po pniach uschniętych iglaków zdał egzamin. Myślimy z MS i szukamy co by tu posadzić, jaką roślinę, żeby i zimą pełniła swoją osłonną funkcję. Babcia D. jeszcze nie przyszła, oby spała jak najdłużej, wczoraj przed siódmą już była na nogach. Bywa, że schodzi chwilę po mnie, albo tuż po naszym z Szilunią powrocie ze spaceru. Wolę jak przychodzi w pięciu bluzkach niż tylko w pampersie, bo i tak bywa… Czasem spokojnie daje się przebrać w ludzkie ubranie, czasem krzyczy i się wścieka, wymyśla… Do ogródka nie chce już wychodzić, choć przecież wygodniej i przyjemniej byłoby jej na leżaku wśród zieleni, na słoneczku. Siedzi całymi godzinami w jednym kącie, udaje, że czyta przerzucając kartki wszystkiego, co jej wpadnie w rękę: gazetki reklamowe, specjalistyczne książki MS, z których ani słowa nie rozumie, zagina kartki, podkreśla jeśli nie zauważę w porę.
Właśnie pojawił się Franek. Koty są po to, żeby człowieka ratować przed złymi myślami, a kocie mruczenie to lekarstwo na wszelkie bolączki 🐈⬛❤️

… zajrzę do Baby, może już coś przygotowała dla mnie, miauuu …
To było wczoraj, 27 sierpnia. Nagrałam jesień w kilku miejscach na porannym spacerze. Puszczę w kolejnych notkach, żeby Was nie znudzić.
Muszę kończyć, babcia D. przyszła, tym razem widzę dwie bluzki i jedną kamizelkę. Spodnie są na swoim miejscu. W Szczawnicy kupiłam kilka różnych na gumce, żeby dała rady zakładać, z suwakiem to już za duży wysiłek.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowa. Życzę wspaniałego weekendu, mój na pewno taki będzie jak zawsze z Calineczką 🙂
🍀🍁🍂❤️🍀🍁🍂❤️🍀
Jak wiesz, ja kocham jesień i czekam na nią z utęsknieniem, no lato to nie moja pora roku, ale też doceniam. Jesienią i zimą mam poczucie, że Matka Ziemia do mnie śpiewa, nie wiem dlaczego, ale robi to. Pewnie do Ciebie śpiewa latem i czy to nie jest zachwycające. Tak, tu jest Twoje miejsce, pisz, jak chcesz i co chcesz, a zawsze czytam Twoje teksty z radością, czasem ze smutkiem, ale czytam i czuję dobry kawał Twej duszy. Pięknie piszesz i sama jesteś piękna, silna i pełna empatii. Dobrego dnia, niech będzie pełen uśmiechu i kolejny dzień tak samo i jeszcze wiele następnych. Uściski wielkie. No i wielki przytulas dla pieska. :)))) Dziękuję za jesienny filmik. :)))))
Aguniu:-) Moja pora roku to wiosna i lato na drugim miejscu. Ale… wszystkie cztery pory roku mają swój urok 🙂 Jedynie zimę mogę tolerować tylko za oknem kiedy nie muszę wychodzić na zewnątrz. Upodobania zmieniają się z wiekiem. Jako dziecko najbardziej lubiłam zimę, dziadek w Tenczynku na podwórku robił mi lodowisko, chodził ze mną na Styrek (górka na Skałkach) zjeżdżać na sankach… Pierwszą powieść napisałam w Tenczynku na leżaku, o miłości do Seweryna Krajewskiego, w którym się kochałam przez trzy (chyba) lata na zabój 🙂 Bardzo żałuję, że zniszczyłam, byłoby z czego boki zrywać dla poprawy humoru 🙂
Dzięki kochana za Twoje ciepłe słowa, za to, że jesteś tak dobrym człowiekiem, cudowną dziewczyną, która zasługuje na wszystko co najlepsze na świecie. Całuski i uściski też dla Mamy 🙂 ❤️
Rozumiem Twoją potrzebę pisania, bo pisanie tez jest dla mnie ważne. W pełni się zgadzam, że to także rodzaj terapii na trudną rzeczywistość. Dobrego, spokojnego weekendu, Aniu, i wszystkich kolejnych tygodni!
Matyldo:-) Pisanie to jedna z najlepszych terapii. Jeśli można zobaczyć na papierze własne myśli, rozterki, projekty – inaczej się patrzy, z większym dystansem. I część stresu przenosi się na papier (klawiaturę) pozostawiając czystą głowę 🙂 Dziękuję kochana, Tobie też spokoju i dużo radosnych chwil ❤️
Wczoraj wieczorem udało mi się wyskoczyć na 20-minutowy spacer – było idealnie, nie za zimno, nie za ciepło – i szkoda, że ten czas już się kończy, że przyjdą jesienne słoty…
Małgosiu:-) Korzystaj z każdej chwili wolności. Przyjdą słoty, których nie znoszę, Szilkę muszę wycierać, wychodzić kiedy pada… brrr, nie lubię. Ale… bliżej do następnej wiosny 🙂 Może się coś rozwiąże do tego czasu w naszym życiu… Małgosiu, rozumiesz o czym myślę. Przytulam ❤️
Aniu, pisz gdziekolwiek i jakkolwiek, bo czyta się świetnie, a skoro i Tobie pomaga, to tym bardziej. U nas przedremontowy Armagedon, powoli wywalamy to i owo, mąż robi dodatkowe półki, gdzie potrzebuję, bo gdy zaczniemy remont, to mniej zostanie do roboty. Trzymaj kciuki!!!
Jotuś:-) Najtrudniej się zabrać (przynajmniej mnie) za robotę. Jak ruszę to już leci 🙂 Jesteś dzielna, że pozbywasz się nadmiaru rzeczy, to naprawdę wymaga mobilizacji i hartu ducha chyba, że jest się zodiakalną Panną 🙂 🙂 Każdy remont jest męczący, lecz potem ile radości i zadowolenia 🙂
Aniu, jestem bardzo wzruszona, że mój tekst o 'Domowym Szepcie’ wywołał u Ciebie tyle ciepłych i pięknych wspomnień Tacie… Twój wpis jest pełen czułości i nostalgii…
Czuć w nim zarówno chłód nadchodzącej jesieni, jak i ciepło wspomnień o wspólnych chwilach w Cięciwie. To piękne, jak potrafisz zatrzymać w słowach drobne detale codzienności – suche gałęzie w lasku, szelest liści… A Franek i jego mruczenie to prawdziwe lekarstwo na wszystkie troski.
Kochana, dziękuję Ci za pięknego i wzruszającego maila. Odpiszę, gdy tylko poczuję się lepiej, bo ostatnio mam gorsze dni.
Pozdrawiam Cię cieplutko i mocno przytulam❤️❤️❤️
Aniu, odpowiedź pofrunęła do Ciebie
❤️❤️❤️
Anetko:-) Dziewczynko najmilsza, dziękuję za cudowne słowa płynące prosto z Twej niezwykle wrażliwej duszyczki ❤️ Jesteś w moich myślach nieustannie teraz, gdy wreszcie rozpoznałam Puszka 🙂 Np. cieszyłam się gdy kupiłam ostatnio w mojej Biedronce „przyrządzik” do robienia spaghetti z cukinii, na co przepis dałaś mi dawno temu, jakby w poprzednim życiu… Każde ma ogromną wartość, podobno im trudniejsze tym więcej dobrego nam przynosi na przyszłość… Nie jestem aż takim myślicielem, dlatego życzę Ci najlepszych dni już teraz, w pełni odzyskanego zdrowia w towarzystwie kochanych Bliskich, tych na dwóch nogach i tych mruczących ❤️❤️❤️
ps. Szilka odpowiedziała wspólnie z Frankiem 🙂
Lubię czytać Twoje wpisy i książki, pisz bo to lubisz i to Twoja terapia, przytulam.U nas ponad 30 są.Pozdrawiam. ❤️❤️
Uleńko:-) U nas na zmianę, rano chłodno, potem gorąco. Dziś w nocy deszcz padał, rano nawet nas z Szilką zmoczył, a potem się zrobiła duchota i spiekota – jakby babcia moja powiedziała. Calineczka już pojechała do siebie, usiadłam na chwilę i odpowiadam na komentarze. Dziękuję kochana ❤️
Ja też nie chce nic wydawać w wydawnictwie. Już wolę sobie zapłacić i samej opublikować przez Riderów niż się użerać z redaktorami itp. Oczywiście poszukam kogoś, żeby mi korektę zrobił przed wydrukowaniem, żeby nie było że wszystko na odwal się, ale żadne wydawnictwo nie będzie na mnie zarabiać, a ja tylko ochłapy dostanę . Cudownie Aniu piszesz i chwała Ci za to. Sciskam Cię mocno.
Kasieńko:-) Dzięki skarbie 🙂 Mówię, że jak w coś wygram (jak zacznę grać, bo dawno przestałam w jakieś totki-lotki) to sobie sama wydam bez niczyjej łaski, za to dla własnej przyjemności. Ale jak się zdarzy tak będzie dobrze. Teraz już podchodzę spokojnie do tematu, nie tak jak 30 lat temu. Teraz to dla mnie ma być przyjemność i radość. Dla Ciebie też niech tak będzie i jak najszybciej zobacz wydrukowane swoje „dzieci”. Dziewczynki na pewno będą pękać z dumy 🙂 Buziaki ❤️
Już czuję tę jesień coraz bliższą… No dobrze, od trzech dni pada, nie ma słońca, pogoda jest bezwzględna…
Magdaleno:-) Czy nam się podoba czy nie, jesień w tym roku szybciej przyszła niż to ma zapisane w kalendarzu 😉 Dla sprawiedliwości dodam, że wiosna zrobiła tak samo, przyszła wcześniej o miesiąc. Nie mamy na to wpływu, cieszmy się tym co jest, każda pora roku potrafi zachwycić… Pozdrowienia 🙂
Mnie też pisanie pomaga, ale jakoś czas mi się skurczył i nie wystarcza go na wszystko, co chciałabym robić. I cieszę się, że jesień, bo upały się skończą 🙂 Przytulam
Ewuś:-) Wiem, żeś Ty jesienne dziecię i jesień kochasz najbardziej, tak jak ja wiosnę. Z czasem – już ustaliłyśmy – coś się porobiło, jemu (czasowi) coś się pomieszało i pędzi jak szalony. Zła jestem, że mi przecieka przez palce, że jak sobie coś zaplanuje to nie mogę wykonać z przyczyn obiektywnych… albo z powodu własnego lenistwa czy prokrastynacji… Tak się zastanawiam co zrobić, żeby ten czas złapać i coś mu w szprychy wsadzić, żeby zwolnił…
Buziaki kochana ❤️