Pogoda jaka jest każdy widzi i czuje. Dziś raniutko akurat zimno się zrobiło i szczęście, że kurtkę założyłam wychodząc z psiepsiołami po piątej, bo ręce mi zmarzły, babcia powiedziałaby, że „zgrabiały”. O babci i dziadku (oraz oczywiście o Tenczynku) myślę bardzo często, tym bardziej o tej porze, bo babcia urodziny obchodziła 30.IV, zaś dziadek 1.V. O nich pisałam tu – http://annapisze.art/?p=2743
Calineczka zaszczyciła nas swą obecnością 💗 wypełniając czas i myśli 😃 Pomagała – naprawdę! – w reorganizacji, raczej rewitalizacji, ogródka, w przygotowaniu babeczek, w wyszukiwaniu wieczorem z latarką „łysych” ślimaków ( babciu, to jak w horrorze😱), w prowadzeniu Skitka na spacerze (ale ja sama będę trzymać smycz, dobrze?). Była zabawa w restaurację, w rodzinę (babcia była dzieckiem zawożonym do przedszkola), w gotowanie zupy z „lobaków” co już jest obowiązkowym punktem programu. Nawet jedzenie szło tak dobrze jak jeszcze nigdy 😀 Babcia wytłumaczyła Calineczce, że rodzice są od wychowywania, babcie od rozpieszczenia i dlatego babcia nie będzie jej zmuszać do jedzenia, może jeść co chce i ile chce. I pomogło 😃 Sama nawet wykazała się inicjatywą w kwestii posiłku, zażyczyła sobie „muszelkowy makaron” ze śmietaną, ale bez cukru. I zjadła wywołując babciną radość 🙂
Do babeczek dodałam otręby i płatki owsiane, wiórki kokosowe, słonecznik, żurawinkę i na wierzch wcisnęłam jabłko.
Siatka ogrodzeniowa ogródkowa była szczelnie porośnięta bluszczem. Ładnie wyglądało, ślicznie wręcz, ale niestety za bardzo się rozrósł, zadusił inne roślinki, zrobił się nieprzebyty gąszcz, w którym najprawdopodobniej zamieszkały myszki. Zobaczyliśmy, że Franek zaczął tam przesiadywać w pozycji wskazującej na czatowanie na zdobycz 😺 Wypatrzył dwie, które przeniosły się na drugi świat z jego pomocą. Coś trzeba było zrobić, więc rzuciliśmy się na chaszcze w celu ich likwidacji. Trudno, siła wyższa, kiedyś tak stać się musiało. Pani Babcia od sąsiadów bardzo dba o ich ogródeczek, pielęgnuje kwiatki, zioła i roślinki użytkowe różne, a nasze zielsko zaczęło tam wszędzie włazić bez pytania. Dziś mam takie zakwasy, że ledwo się ruszam 😂😂😂 ale czuję wewnętrzne zadowolenie tym bardziej, że MS też się napracował, solidną dawkę gimnastyki zaliczył i jeździł po sprawunki, w postaci m.in. maty na siatkę. Nie przypuszczałam, że bluszcz może mieć pień tak gruby jak moja ręka! Sama bym nie dała rady. MS musiał użyć – poza swą męską siłą – piły i innych narzędzi, żeby uwolnić siatkę od intruza wyrośniętego ponad moje wyobrażenie.
Bez kwitnie jak szalony i tak samo pachnie, czyli przecudnie, nieziemsko wprost, nigdy nie będę miała dość bzowego zapachu.
Po ciężkiej pracy MS odpoczywał w bezruchu, a psiepsiołki przydreptały na pieszczotki. Skituś położył łepetynke swą na ręce MS zostawiając marchewkę 🙂 Szilunia z radością nadstawiała główkę na głaskanie. Jednym słowem – sielanka 💗🙂
Dziękuję za odwiedziny 🙂
Pięknego majowego weekendu życzę wszystkim. Szczególnie maturzystkom i maturzystom, żeby zebrali siły do dalszej walki o świadectwo dojrzałości, po dwóch już zaliczonych starciach 🍀🍀🍀🌞
💙💛
Bez … wiosna bezbzowa tutaj, a mnie się włączyła nostalgia straszliwa i moja coroczna wiosenna depresja, chlip chlip ….
Magduś:-) Nie chlip, bez kwitnie zawsze, każdej wiosny i nie przestanie, a jak będziesz chlipać to się schowa i co będzie? 😉 Masz u siebie inne cudne roślinki, kwitnące i pachnące, taki masz klimat 🙂 Buziaki 🙂
Miły wpis, ogródek bardzo ładny a bez …poezja!
Anonimie:-) Dziękuję w imieniu bzu i ogródka 🙂 Pozdrawiam 🙂
To było i wesoło i pracowicie.Twoja Calineczka to coraz mądrzejsza dziewczynka.Moje urwisy nie chcą spać u nas.Pomagaja przy naleśnikach i nakrywaniu do stołu.Przez 2 dni była córka z rodziną, mały Wojtek to też urwis.Zakatek bluszczowy ładnie urzadzony.Pozdrawiam deszczowo.
Uleńko:-) Oj tak, wesoło, głośno i pracowicie też 🙂 Niby potem babcia zmęczona, ale jaka szczęśliwa 🙂 U Ciebie ruchu też nie brakuje, jak się cała trójka hultajska zbierze to masz wesoło 🙂 Pozdrawiam wietrznie, bo wieje tak, że nie da się wyjść, normalnie głowę urywa.
Ależ pięknie! U nas bez w powijakach , znów nie doczekam się widoku mojej piękności na balkonie, bo jutro wyjeżdżam.
Bluszcz jest sliczny,bardzo go lubię, ale bardzo trudny do wytępienia, zarastając drzewa,mury, niszczy je. Trzeba przycinać i nie dopuszczać do wrastania .
Dora:-) Śliczny jest, też go lubię, ale za bardzo poszedł na żywioł. Nie zdawałam sobie sprawy, że trzeba nad nim panować cały czas i poszedł wszędzie, gdzie miał chęć, do sąsiadów też. W maleńkim ogródeczku trzeba mieć go cały czas pod kontrolą.
Szkoda, że swojego bzu nie zobaczysz, ,może na następną wiosnę uda się inaczej ułożyć grafik, żebyś choć miała okazję zobaczyć i powąchać, bo przecież pachnie nieziemsko 🙂 Uściski!
Kwiatki przepiękne…. ale Calineczka jeszcze przepiekniejsza…..:-))
Stokrotka
Stokroteńko:-) A stokrotki jakie piękne 🙂 🙂 🙂 Calineczka jak różki schowa to aniołka przypomina, ale tylko przez chwilę wytrzymuje, hi hi ;););)
Przytulam jak babcia babcię maturzystów 🙂
Oj Aniu . U ciebie tak ładnie i kolorowo . Musze pomyśleć o swoim ogródku.
Krysiu:-) Jakoś mnie tej wiosny „wzięło” na porządkowanie domu i ogródeczka. Szkoda tylko, że siły już nie te co kiedyś i wolniej mi idzie, na co oczywiście się wściekam 😉
Podpowiedź na babeczki pożyczam, na pewno zrobię:-)
Ja grzebię w ziemi w doniczkach tylko, ale to tez frajda.
Nas dziś oszukało słonce, bo zmarznąć można było nieźle, a wczoraj cały dzień lało.
Mam nadzieje na ciepło w końcu!
U nas bez dopiero się rozkreca!
Jotuś:-) U nas słonko jest, ale zimny wiatr wyganiał do domu wczoraj i przedwczoraj też. Rano szron na łące i zimno w domu aż włączyliśmy ogrzewanie. Dziś cieplej, więc mam nadzieję na ciąg dalszy ogródkowego szaleństwa 🙂
A bez jest oszałamiający po prostu 🙂
Pracowity ale sympatyczny weekend u Ciebie. Mogę się bzem nacieszyć, bo już w pobliżu nie mam.Fajnego nowego tygodnia!
Matyldo:-) Może jednak małą sadzonkę posadzisz koło domu? Przykro jak nie pachnie, a nawet mały już ma kwiaty i rozsiewa wokół swój przecudny zapach.
Tydzień ten i każdy następny będzie przynosił coraz nowe „atrakcje”, wiesz jakie. aż do października… Ale zawsze coraz bliżej, prawda? 🙂 🙂 Natomiast w skali mikroświata naszego niech będzie wiosna, piękno, spokój i radość – co też Tobie wysyłam 🙂 I moc serdeczności!
O 5 rano to moje koty i pies przewracają się na drugi bok:) Nie mówiąc o mnie:)
Piękny ogródek, a Dziewuszka taka urocza:)
U siebie pod płotem dopiero zaczynam hodować bluszcz, mam nadzieję, ze też mi taki urośnie z pniem grubości ręki:)
Tatiano:-) Urośnie na pewno, on już tak ma, że jak mu się spodoba to nie przestanie rosnąć, ten bluszcz 😉 W dużym ogrodzie jest cudowny, ale w naszym mikroskopijnym rozrósł się za bardzo. Nie wiedziałam, że trzeba go bardzo pilnować i trzymać w ryzach. Rośnie na siatce od uliczki zasłaniając idealnie nas przed światem zewnętrznym i tam go pilnuję, a w kącie jakoś zaniedbałam.
Dobrze masz, że futrzaki Cię nie budzą. Choć ja z przyjemnością wstaję rano, przez ostatnie dwa dni nawet wcześniej od Skitka 🙂 Staruszkom nie chce się już wychodzić na dłużej, śpią też dłużej… Takie są kochane ciapulki <3
Pogłaszcz wszystkie swoje 🙂 🙂 🙂
Jak ja tęsknię za bzem. Tutaj prawie nie ma. I nie wiem czemu. Chyba za szybko kwitnie i przekwita. Śliczna fotka Calineczka a ogródek ma coś z bajkowego uroku. Cały majowy wpis taki urokliwy. Całusy.
Luciu:-) Bez jest bezkonkurencyjny wśród wiosennych krzewów. Dziękuję, że miałaś siłę zajrzeć i zostawić komentarz 🙂
Jestem z Tobą i u Ciebie cały czas <3 Myślę i za CIEBIE kciuki trzymam. Przytulam baaardzo mocno <3 <3 <3
Aaaah jak ja kocham bez. Jak on pachnie, po prostu cudo. Moja ciocia zawsze miała go pełno w ogródku. Pięknie u Ciebie, tak swojsko. Fajnie, że Calineczka znów Cię odwiedziła.
Ściskam mocno Anuś
Kasia Dudziak
Kasiu:-) Cieszę się, że zajrzałaś do mojego kącika 🙂 Prawda, święta prawda, że bez jest najcudniejszy w świecie, a zapach najchętniej schowałabym, w buteleczce i wąchała przez cały rok 😉
Buziaki Kasieńko i moc serdeczności 🙂
Jak widzę bzy, to zaraz mi się włącza piosenka Mieczysława Fogga! :-))))
Wnusia super, i to jest ten najlepszy czas dla nas Babć! Potem to już nie jest tak słodko, więc lepiej dogadzać maluchom, to i my mamy radość, że hej.
Kiedyś zastanawiałam się nad tym bluszczem, ale jakoś nie wyszło. Na całe szczęśćie sąsiad się od nas osłonił, to mi ta czynność odpada!
Serdeczności posyłam!
Fusilko:-) Bluszcz został od uliczki, zarasta pięknie siatkę i odgradza nas od przechodniów i aut. Wykarczowany został tylko w jednym kącie.
Masz rację z wnuczkami, tak szybko dorastają, buuu 🙁 I nie do wiary, że Calineczka już jest taka jak przed chwilą była Wera, kiedy jeździła z nami do Szczawnicy. Patrzę na fotki i nie mogę uwierzyć…
Buziaczki kochana Anusiu 🙂
Jejku, bez! Bardzo lubię, a tutaj niestety nie ma. No może ktoś gdzieś sobie posadził, ale nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam.
Podziwiam Cię za prace ogrodowe. To ciężka praca. Na szczęście później roślinki się odwdzięczają kolorami i zapachami.
Pozdrawiam słonecznie 🙂
Mokuren:-) Nie masz bzu, za to masz przepiękne sakury 🙂
W ogródeczku musiałam zrobić porządek, po prostu musiałam ( i nie koniec jeszcze). Tej wiosny „naszło” mnie na porządkowanie „w domu i zagrodzie”, hihi. Muszę wykorzystać póki wena trwa, jak minie to nic i nikt jej nie zmusi do powrotu 😉
Pozdrowić mogę Cię równie słonecznie, bo słoneczko świeci w tej chwili cudnie, choć jeszcze wiatr mocny wieje 🙂
A’ propos niejadków.
Kiedyś czytałam – pisał to dziennikarz prowadzący rubrykę kulinarną – że dziewczynka (jego córka) akceptuje tylko dwa rodzaje jedzenia: ziemniaki i marchewkę. Po różnych próbach walki z dzieckiem rodzice doszli do wniosku, że ta dieta właściwie zaspokaja wszelkie potrzeby organizmu i dali spokój 🙂
Małgosiu:-) Dziecko miało mądrych rodziców. Jako mama taka mądra nie byłam, bo Duży był niejadkiem (Calineczka odziedziczyła po nim jak widać) i wpychałam w niego co się dało, na co robił phiii i puszczał pawia… Mały z kolei mnie przećwiczył, był bezglutenowcem z celiakią w czasach gdy jedzenia dla takich dzieci nie było, wiedza żadna i internetu też nie było, żeby się czegoś dowiedzieć. Potem został wegetarianinem i teraz się weganizuje. A ja razem z nim drogę przebywałam 🙂 Weganizm nie dla mnie, ale potrawy dla niego wymyślam jak ma przyjechać i cieszę się, kiedy coś wyjdzie i „dziecku” smakuje. Wnuczkom już nic na siłę nie wciskałam i nie zmuszam Calineczki do niczego, sama sobie wybiera.
Śnił mi się Kraków więc pozdrów go ode mnie 😉 Uściski posyłam 🙂
Z takim dzieckiem w tamtych czasach to musiała być na pewno droga przez mękę 🙁
Wyśniony Kraków pozdrowię w drodze na stację!
Faktycznie łatwo nie było. O celiakii nawet lekarze niewiele wiedzieli, dopiero prywatnie poszłam z Małym do poleconej pani dr, która ledwie spojrzała i od razu powiedziała co dziecku jest. Dała rozpiskę z produktami, które trzeba jeść, a które są zabronione. Dosłownie od następnego dnia stan zaczął się poprawiać, a wyglądał już jak zagłodzone dzikie murzyńskie dziecko z brzuszkiem wydętym jak bęben i wystraszonym spojrzeniem. To był koszmar. A teraz jest super fajnym facetem 🙂
A wiesz, że po bezglutenowe produkty jeździłam do Krakowa? Przy Rynku był świetnie zaopatrzony sklep (już teraz nie pamiętam dokładnie w którym miejscu). Miałam dużą zniżkę na pociąg, wsiadałam na Centralnym i „za chwilę” byłam na Głównym w Krakowie, powrotny po południu, w międzyczasie na Rakowice biegłam. Młoda byłam, energii nie brakowało…
O matko, jednodniowa wycieczka z Warszawy do Krakowa i z powrotem… o nie! globus murowany!
Ale czego nie zrobią matki, prawda?
Małgosiu, byłam wtedy młoda, poza tym Kraków to moje miasto w sensie mentalnym, stamtąd ród mój 🙂 (tata się urodził), bardziej czuję Kraków w duszy niż jakiekolwiek inne miasto, choć fizycznie znam tylko pobieżnie. Dla ludzi z Tenczynka Kraków był „światem”, szczególnie dla urodzonych jeszcze w XIX w. jak moi dziadkowie, stad opowiadania różne różniste zapadły w serce i tam siedzą…