„Babie lato i kropla deszczu” – 33

Od pierwszego pobytu w „Filiżance” Jagna czuła się oczarowana miejscem, atmosferą, klimatem, a także ludźmi, których tam spotykała. Potrafili sprawić, że nie czuło się między obecnymi żadnego dystansu, wręcz przeciwnie, sympatię i życzliwość, zupełnie jakby się weszło w sam środek komedii romantycznej. Zaprzyjaźniła się z Marysią podczas wielokrotnych odwiedzin, nasłuchała się ciekawych historii życiowych członków ursynowskiej „mafii”, którzy choć w wieku dojrzałym, nawet bardzo, wciąż mieli błysk w oku, a w sercu zachłanność na jeszcze więcej życia. Jakoś tak samo wyszło, że kilka razy stanęła za barkiem obok Marysi, czasem obok jej ciotek bliźniaczek i poczuła się jak właściwy człowiek na właściwym miejscu. Sprawiało jej to ogromną przyjemność, dawało radość oraz… zwiększało możliwość rozmawiania o Alanie ze znającymi go osobami, dzięki czemu wiedziała coraz więcej na jego temat…

– Wiesz, to naprawdę jest smutna historia – powiedziała kiedyś Marysia. – Alan nie miał okazji poznać własnego ojca. Ja chociaż mam wspomnienie mojej mamy, kilka wspomnień… – zamyśliła się, a jej oczy z rozczuleniem patrzyły przez chwilę w dal. – On nie ma i tego, musiał sobie sam stworzyć jego obraz na własny użytek, żeby go mieć. Na szczęście trafił mu się fajny dziadek i przyszywana babcia, więc jakby pewne braki się zrównoważyły.

– Możesz powiedzieć co takiego się stało, czy to tajemnica? – spytała Jagna starając się zachować obojętność, jednak głos ją zdradzał lekkim drżeniem a rumieniec na twarzy nie umknął bystremu spojrzeniu Marysi.

– Nie, żadna tajemnica, wszyscy o tym wiedzą. Jego tata zginął w wypadku razem ze swoją mamą, czyli rzeczywistą babcią Alana. To pech prawdziwy, bo mama Alana była wtedy w ciąży i czekała na narzeczonego w Irlandii, mieli tam wziąć ślub i zamieszkać.

– To bardzo przykre – zamyśliła się Jagna kontynuując jednakże wykonywanie czynności.

– Dobrze się czujesz za barem – powiedziała Marysia obserwując zręczne, precyzyjne ruchy przyjaciółki. – Jakbyś nic innego przez całe życie nie robiła.

– Szczerze mówiąc poczułam się jak ryba w wodzie – odpowiedziała z szerokim uśmiechem. – Kiedy byłam bardzo młoda marzyło mi się takie stanie za barem jak na Dzikim Zachodzie, wtedy uwielbiałam westerny i muzykę country. Muzykę country dalej lubię, ale kocham irlandzką. Westernów zaś nie lubię, bo tam zwierzęta są traktowane jak przedmioty użytkowe. Nie lubię i już.

– Jagna – zaczęła Marysia i zawahała się, spojrzała spod oka na towarzyszkę, po chwili na twarzy pojawił się charakterystyczny dla niej wesoły uśmiech i figlarny błysk w oczach. –  Słuchaj, a mogłabyś przez kilka dni zastąpić mnie tutaj?

– Znaczy gdzie? Tu, za barkiem?

– Właśnie. Mam w przyszłym tygodniu umówione spotkanie w Krakowie, robię reportaż, a… a potem podskoczyłabym na dwa, trzy dni do Szczawnicy. Już mnie tak ciągnie jak nie wiem co. Po twoich opowiadaniach o feriach aż mnie skręca z tęsknoty. Żadna pogoda mi nie przeszkadza, przelecę się do schroniska pod Bereśnikiem, zrobię kilka fotek i zaraz wrócę.

– Mówisz jakbyś miała pojechać na Ursynów i z powrotem – spojrzała Jagna zdziwiona propozycją. – Zaskoczyłaś mnie, nie wiem czy podołam…

– Przecież nie będziesz sama, któraś z ciotek zawsze tutaj jest. Ferie się skończyły, dużego ruchu nie będzie, druga salka jest wyłączona, czeka na mały remont przed latem. No, zgódź się, Jagienka, proooszę…

– Maryśka, w co ty mnie wrabiasz? – Jagna uśmiechnęła się pod nosem.

– W nic cię nie wrabiam tylko pomagam spełnić marzenie z młodości. Nawet mogę ci pożyczyć spódnicę z falbanami i kowbojki, żebyś całkiem weszła w klimat. No jak, zgodzisz się? Baaardzo proooszę…

– Cóż… brzmi kusząco… takie wyzwanie, na które mogę sobie pozwolić…- zaczęła. – Potem już nigdy może się taka szansa nie powtórzyć. Jak znowu zacznę normalną pracę to się nie da…. Ale ja nie chcę normalnej pracy!

– Nie rozumiem – niepewnie spojrzała Marysia, a czarne loki zafalowały z powodu gwałtownego  ruchu głowy

– W normalnej pracy to ja już byłam lata całe. Teraz nie chcę normalnej tylko taką, która będzie mi sprawiać radość, dawać przyjemność i szczęście. Oprócz pieniędzy oczywiście, z czegoś przecież trzeba żyć – odpowiedziała tłumacząc Marysi własny punkt widzenia.

– Czy to znaczy, że się zgadzasz? – uśmiechnęła się Marysia prezentując w całej krasie swoje urocze dołeczki.

– Zgadzam się, niech się dzieje co chce. Kiedy jak nie teraz? Ale słuchaj, w razie awarii pomoże mi Bogna, dobrze? Załatw to jakoś z nią, żeby dzieci zostawiła mamie  pod opieką a sama przyjechała tutaj, dobrze? Nie możesz mnie zostawić bez wsparcia.

– OK. Załatwione, biorę to na siebie i biorę to na klatę, nie myśl sobie, że nie dam rady – odpowiedziała uszczęśliwiona Marysia.

– O mamo kochana, zostałam barmanką – zaśmiała się głośno Jagna. – Jednak marzenia się spełniają!

– Nie podniecaj się aż tak bardzo – ostudziła przyjaciółkę Marysia. – Nie wszystkie, tylko niektóre.

Niektóre, może i tak, ale cóż, dobre i to. Jagna była podniecona, w pozytywnym znaczeniu słowa, przygodą barową – jak określiła w myślach ów epizod. Przynajmniej myślała o owym zdarzeniu jak o epizodzie w okresie wolnym, przeznaczonym na odpoczynek, różnorakie doświadczenia i wybór dalszej drogi życiowej. Najlepszej z możliwych oczywiście, przecież wszystko co złe zostawiła za sobą.

Wieczorem, po powrocie do domu napisała do Alana.

   @ Cześć, wyobraź sobie, że zostałam barmanką! Nie, nie na zawsze, nie myśl sobie. Na trochę tylko, bo Marysia wyjeżdża do Krakowa i Szczawnicy na kilka dni,  a ja spróbuję ją godnie zastąpić. Nie wiem czy to „godnie” wyjdzie,  ale cóż, jeśli nie –  sama sobie będzie winna. To był jej pomysł. Uprzedzałam ją lojalnie, że nie mam praktyki za barkiem 😉

Przyznam się, że jako młodziutka dziewczyna marzyłam o pracy w saloonie na Dzikim Zachodzie, śmieszne, prawda?

Odpowiedź przyszła niebawem.

   @ Wyobraź sobie, że ja w dzieciństwie chciałem być kowbojem. Odnajdę Cię w tym saloonie 😉

   @ Jesteś pewien? Hi hi, już może skończę tę pracę i wylecę z hukiem z powodu braku kompetencji i wrodzonych zdolności 😉

   @ Jestem pewien, że zdolności Tobie nie brakuje w żadnej dziedzinie.

   @ Człowiekiem renesansu nie jestem, zarozumiała aż do tego stopnia, by wierzyć bez zastrzeżeń Twoim słowom – również. Ale miło, że we mnie wierzysz 🙂

   @ Za kilka dni odwiedzę Warszawę, przyjdę do tego saloonu i porwę Cię na wycieczkę. Co Ty na to?

   @ No nie wiem, konkretnie powiedz kiedy, to zobaczę czy dam  się porwać 🙂

   @ A jak Cię ładnie poproszę? Na przykład tak: Jagienko najśliczniejsza, czy zgodzisz się pójść ze mną na koncert?

   @ Zależy na jaki 😉

   @ Oj, czy to nie wszystko jedno? Liczy się przecież towarzystwo…

   @ Nie bądź zarozumiały…

   @ Nigdy nie byłem, nie mam tego w genach 🙂

   @ Hi hi 🙂 Mama mnie woła, ktoś chyba przyszedł. Na razie, pa.

   @ Na razie, Jagienka 🙂

Na myśl, że niedługo zobaczy Alana, Jagna poczuła się lekka, wesoła i miała wrażenie, że fruwa nad ziemią. Do Jagny w lustrze puściła oko.

– Czy ty rozumiesz, że jak najszybciej musisz się zdecydować na kupno mieszkania? – zapytała swoje odbicie.. – Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji i czy wiesz po co ci mieszkanie? Za stara jesteś, żeby się plątać po obcych kątach, może… kto wie…kto wie co komu przeznaczone zanim tego nie przeżyje?

 cdn. 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Babie lato i kropla deszczu, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na „Babie lato i kropla deszczu” – 33

  1. Urszula97 pisze:

    Marzenia się spełniają, miłość zaczyna kwitnąć, pozdrawiam ❤️

  2. jotka pisze:

    Wczoraj nie mogłam się dostać na twój blog, teraz się wyświetla, ale poczytam później, bo jestem u wnuka…

  3. jotka pisze:

    O, jakie fajne doświadczenie, przywolalo i moje wspomnienia,czego to się człek nie miał za młodu

    • anka pisze:

      Jotuś:-) Trudno czasem dodać komentarz, a z wejściem na blogi też często mam problem, taki jest ten wirtualny świat. Ale dobrze, że jest, bo inaczej byśmy się nie spotkały 🙂
      Z doświadczeń mi się przypomniało, że po maturze, po zdanych egzaminach na studia trzeba było zaliczyć praktyki robotnicze przed rozpoczęciem roku akademickiego. Zostałam wychowawczynią na koloniach i mi to zaliczyli, a za pierwszą pensję kupiłam sobie torebkę i kurtkę 🙂

  4. Smutno mi z powodu Alana. Przykra historia. Ale przynajmniej dobrze że Jagnie się spełniło marzenie o staniu za barem. Marysia pojedzie do Szczawnicy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *