Udało się wyjść wspólnie z MS w moje imieniny. Zostałam zaproszona na pizzę i bez względu na następstwa wybraliśmy się we trójkę, czyli my i Szilunia oczywiście 🐕👫 Mieliśmy w planie lokal U Jacaka, tam gdzie się spotkaliśmy z Jotką i jej Małżonkiem. Nawet się rozsiadłyśmy z Szilką przy stoliku, lecz na pizzę trzeba było czekać godzinę. Szkoda życia na czekanie, więc opuściliśmy Jacaka i poszliśmy dalej. Mały polecał pub usytuowany bliżej Palenicy opowiadając, że pani prowadząca przychodzi często ze swoim pieskiem, ogólnie kocha zwierzaki i on tam chodził ze swoimi psiakami. Przypomnę, że mają dwa psy, Bimbek jest ze schroniska, a Burbon ze Szczawnicy. Historia była taka, że przyplątał się przy schronisku na Bereśniku i stamtąd przyszedł na Osiedle, czekał na Małego pod blokiem. Mały wrócił pod Bereśnik ale nikt psa nie znał, nie chciał i tym sposobem Mały na Ursynów wrócił z dwoma psami choć pojechał z jednym 🐶🐶
Między jednym lokalem a drugim, na przystanku – zwykle busowym – stały duże autokary i wokół było mnóstwo ludzi kolorowo ubranych w nietypowe stroje, MS wypatrzył napis KOSTARYKA. Ciekawostka, prawda? Było też mnóstwo osób w góralskich strojach, widziałam nasze pienińskie (w niebieskich serdakach) i jakieś inne również. Popatrzyliśmy, nie chciałam w tłumie wyciągać telefonu w celu obfotografowania kolorowego tłumu. Poszliśmy dalej już na serio głodni. W pubie pani była ze swoim pieskiem, zamówiliśmy pizzę, wcale długo nie trzeba było czekać. Szilunia tradycyjnie dostała brzegi ciasta pizzowego bez przypraw i nadzienia. Część zabraliśmy dla niej do domu, żeby nie było zbyt dużo na jeden raz. Przecież czekało nas jeszcze dojście do domu pod górę.
Wracaliśmy pomalutku, krok za krokiem ul. Zdrojową w stronę Parku Górnego. Już z daleka dochodziły dźwięki muzyki i śpiewu, całkiem nie w naszym góralskim wydaniu. Zaciekawieni zbliżyliśmy się do pl. Dietla i cóż się okazało? Na ustawionej przenośnej scenie/estradzie akurat występował zespół, którego członków widzieliśmy wcześniej wysiadających z autokaru.
Wróciliśmy do domu na tyle wcześnie, że babcia D. nie miała kompletnego odlotu, tego dnia na szczęście, bo zdarzają się sytuacje naprawdę nie do pozazdroszczenia…
Okazało się, że w dniach 26-28.07.2024 odbywały się Dni Przyjaźni Polsko-Węgierskiej.
Po południu poszłam z Szileczką na poobiedni spacer i na pl. Dietla kupiłam na obiad krokiety i na deser jabłeczniki (z Łapsz Niżnych). Obejrzałam przy okazji inne stragany, lecz tłum zniechęcił nas do dłuższego pobytu i wróciłyśmy wolnym krokiem w spokojniejsze miejsce, czyli Alejką 1 Maja na Osiedle.
W dalszym ciągu chodzimy na spacery pojedynczo, tak musi być i właściwie tylko myślę o tym, żebyśmy spokojnie spędzili nasz urlop bez większych przeszkód i żadnych niespodzianek, niech sobie babcia D. ma swoje odloty, aby nie odleciała całkiem przed planowanym powrotem do domu. Na razie tyle ciekawostek, inne mam zanotowane i przekażę w kolejnych odcinkach.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowa życząc pięknej niedzieli i oczywiście szczęśliwego całego tygodnia 💗🌞🍀
Pieknie spędzony czas chociaż z tyłu głowy chyba jakiś nerw siedział pt.co babcia robi.Ten zespół jest mi znany ,był u nas na dniach „Śląsk kraina wielu kultur”, był u nas w kościele (i inne zespoły zagraniczne też), panowie cudnie zaśpiewali „Ave Maria ” a potem na placu kościelnym były tance, poczęstunek na plebanii a potem zespoły przeniosły się na nasz zamek i tam było sporo występów, pozdrawiam cieplutko ❤️
Uleńko:-) Cały czas z tyłu głowy krążą myśli co też ona zrobi w tym czasie kiedy nas nie ma i nikt jej nie pilnuje… Ale syreny nie było, ani straż ani pogotowie nie jechały w stronę domu, więc można było mieć nadzieję, że nic się nie stało 😉
Lubię takie lokalne imprezy, smakołyki na straganach, ale najbardziej oglądać ceramikę, szkło i podobne cudeńka. Sziluni też się podobało, dobrze wie, że coś dostanie, np. ciasteczko 🙂
Ciepłe z Puchatym dla poprawy nastroju i pozałatwiania spraw Uleńko. Buziaki 🙂
To życzę dalszych pięknych letnich dno…:-)
Stokrotka
Oczywiście DNI !!!
Stokrotka
Stokrotko:-) Oczywiście kochana 🙂 I oczywiście bardzo dziękuję 🙂
Aniu, to niezła gratka z tymi występami!
Dobrze, że choć w imieniny mogliście wybrać się na randkę:-)
Pyszna pizza była w Kolorach Wiatru, ale nie wiem czy z pasami można, choć mają tarasy…
Jotuś:-) Fajne takie występy i fajna niespodzianka ze straganami, obiad miałam z głowy dla babci D. i MS. Teraz z Szilunią chodzimy na długie spacery wczesnym rankiem, kiedy większość turystów i kuracjuszy jeszcze śpi. Wtedy całe miasteczko i trasy – nasze! Tak sobie wymyśliłam i jesteśmy obydwie zadowolone. Kondycja nam się poprawiła 🙂
Jak zejdę na dół następnym razem to zajdę do Kolorów Wiatru i zapytam czy z pieskami można, a co! W końcu to też członek rodziny 🙂
Uściski!
BBM: U nas swojego czasu był rodzaj przeglądu zespołów ludowych różnych krajów. Cudne widowisko, ale już zaprzestano organizacji; czemu – nie wiem. Bardzo żałuję, bo to była fajna cykliczna impreza.
Spokojnego wypoczynku, Aniu!
Matyldo:-) W czasie wakacji różnorodne atrakcje są potrzebne, szczególnie dla dzieci. Wera z nami jeździła od zawsze i chętnie uczestniczyła np. w pikniku rodzinnym, paradzie motocykli, redyku i innych imprezach, chodziła po trasach, na Janosikowe ziemniaki do Schroniska pod Bereśnikiem… To były fajne czasy 🙂
Dzięki Matyldo, spokój bardzo pożądany w dużych ilościach 🙂 Całuski!
Lokal „U Jacaka”? Myślałem, że „U Jacka”!
Jacku:-) Hi hi, „U Jacaka”, slynna szczawnicka cukiernia, lodziarnia a teraz także pizzeria. Mnie tam pizza smakuje, jest przy Głównej ulicy i tłok zazwyczaj panuje niemały.