Kiedyś miałam masę kwiatów, wszystkie miałyśmy – w pracy i w sąsiedztwie. To był dosłownie szał na kwiaty, liście nabłyszczałyśmy specjalnym lakierem, wymieniałyśmy się nowinkami, kwietniki wolnostojące zajmowały pół pokoju… Ale dawno to było. Teraz umowa jest taka: albo rośniesz, albo zmykasz. W związku z tym mam wisząco-pnące, które same rosną, czasem oberwę zżółknięty liść, poza tym tzw. szable zielone i jeszcze fikusa beniaminka „dostanego” jako bonsai, ale się nad nim nie znęcałam, więc się odwdzięcza i rośnie nad podziw. Paprotki babci D. wszystkie się zmarnowały, niestety. Może przeprowadzka im nie posłużyła. Nie każdy lubi zmiany miejsca pobytu. Osobiście nie lubię, wolę być u siebie – czyli albo w domku, albo w Szczawnicy. Nie mam najmniejszej ochoty przebywać w jakimś hotelu czy domu wczasowym – choćby w najlepszych warunkach. Tak to się potrzeby i zachcianki człowiekowi zmieniają z czasem.
W sprawie kwiatków chciałam komentarz do BBM wstawić, ale się nie udało, być może to wina Lapcia, bo wiekowy już egzemplarz.
29.11.2017
W tamtym tygodniu powiedziałam im -dość. Chcecie żyć? Wykażcie inicjatywę.
jeśli beton lub cieki wodne to umierają.
U mnie dobrze się im rośnie, mam ogromne rozłożyste,
jeszcze mam hoje, anginkę i aloes.