Każdy chciałby być młody, piękny i zdrowy. Z wiekiem znaczenie tego ostatniego rośnie. A jak już człowieka dopadną dolegliwości, to chciałby trafić do lekarza wtedy, kiedy boli a nie za miesiąc, albo dalej. I jeszcze, żeby lekarz, z którym się wreszcie udało spotkać, rozumiał z czym i po co do niego się przychodzi, a nie przysypiał ze zmęczenia z otwartymi oczami. Albo nie wysłuchał do końca, bo musi pędzić do kolejnego miejsca pracy. Tak się składa, że człowieka łatwo „popsuć” ale „naprawić” już nie zawsze się da. Maszynę można naprawić, dokręcić śrubkę, zamówić nowe części do wymiany, ale człowiekowi nic nie odrośnie, jeśli przez pomyłkę wykończony chirurg utnie nie to co trzeba, albo zaszyje narzędzie wewnątrz, albo umrze z
wycieńczenia podczas pracy. Ostatnio o kilku przypadkach śmierci lekarzy z przepracowania media donosiły. Naprawdę trudno porównywać zawód lekarza z jakimkolwiek innym pod względem odpowiedzialności. W grę wchodzi przecież ludzkie życie, które jest dobrem nadrzędnym. A chorują lub chorować będą wszyscy, bez względu na poglądy. Może być tak: przychodzi baba do lekarza a lekarza brak…
19.10.2017
Już teraz kolejki są niebotyczne, a co będzie później, strach się bać! Gdyby nie jakie takie znajomości ( plus dodatni małych miejscowości), w życiu nie udałoby mi sie tak prędko dostać Ślubnego tam, gdzie być może go uratują!
A wrogów to już narobili tyle, że więcej nie trzeba. Teraz strach się odezwać między nieznajomymi, bo nie wiadomo z kim mamy do czynienia. Takie skojarzenie – „Powidoki” w tv – przypomniały lata 50-te…