W sobotę rano pięknie było wokół mnie i podzielę się tym co widziałam i rankiem, i po południu i jeszcze tym, co upiekłam po raz pierwszy w ramach testowanie przepisów.
Po śniadaniu upiekłam drożdżówkę rewelacyjną w smaku, a wcześniej podczas przygotowania też była rewelacyjna, dobrze się wyrobiła, nie kleiła, ciasto było miękkie i elastyczne. Znalazłam ją w https://www.obzarciuch.pl/2020/04/drozdzowka-rodzinna-babcia-jest.html
Potem w ogródku porozrzucałam trochę świeżej ziemi tam, gdzie w zeszłym roku była trawa. Teraz jej nie ma, zdechła, zaledwie po bokach odrasta zaś na środku pokazują się pojedyncze źdźbła. Rozsypałam dwa worki dokładniej wypełniając ziemią dołki, które się porobiły po zimie. Dobra to była gimnastyka, czuję w mięśniach i stawach, więc opłacało się pomęczyć, bo łopatką malutką uzupełniałam braki podłoża. Po obiedzie poszliśmy z psiepsiołami do lasku i tam też było pięknie 🙂
W niedzielę co chwilę padało, wyszły ślimaki nie wiadomo skąd, cała masa ślimaków. One są śliczne, delikatne, każdy ma inną skorupkę, kolorową, ale takie ilości to przesada. Wyzbierałam chyba ze dwa kilo do torby i wyniosłam na łąkę, tam je wysypałam w bezpiecznym miejscu. Poczekałam aż się zaczną wszystkie ruszać i dopiero wtedy wróciłam do domu. Nie zrobiłam fotki, szkoda. Dziś, czyli w poniedziałek, znowu ich było co niemiara. Nowe, przecież tamte nie wróciły 😉 Znów muszę wynieść je i wypuścić na wolność.
W nocy mieliśmy dodatkowe atrakcje. Babcia D. o 2-iej narozrabiała w swojej łazience, urwała osłonę wanny. Całe szczęście, że MS usłyszał, jak go woła, bo przytłukłoby ja na amen, ciężkie to przecież diabelstwo jest. Nie wiem czy da się naprawić. Szukaliśmy przed przeprowadzką wanny z osłoną, żeby można było i wykąpać się i wziąć tylko prysznic nie zachlapując przy tym całej łazienki. Jak wstanie to pewnie powie, że specjalnie jej ktoś urwał…
A mgła była prześliczna raniutko po niedzielnych deszczach. Uwielbiam mgłę 🙂 Zdążyłam psiepsioły złapać na smycze zanim dostrzegły w tej mgle sarenkę. Pojawiła się jak istota z innego świata 🙂 Wczoraj zaś po południu podziwiałam przecudną tęczę, pełny łuk, wyraźny, spinający horyzont z obu stron. Nie wzięłam telefonu ze sobą, bo tylko na łąkę w lekkim deszczyku wyskoczyłam, nie miałam czym zrobić zdjęcia, a szkoda.
Wróciłam z Szilką i Skitusiem, dałam im śniadanko, usiadłam do Lapka (tego nowego, z którym nie bardzo sobie jeszcze radzę) i spieszę się z wpisem, bo już słyszę, że babcia D. rusza się w pokoju. Pozdrawiam i życzę dobrego tygodnia 🙂
Trzymajcie się zdrowo!
Pozdrswiam i dobrego dnia.wszędzie zapanowała soczysta zieloność i łany mniszka, a tu juz pola pelne kwitnacych rzepaków.
Dora:-) Łąki pełne mlecza/mniszka i pola z kwitnącym rzepakiem są balsamem dla oczu. Prawdziwa wiosna w rozkwicie. Uściski serdeczne 🙂
Widoki piękne i ta mgła, taka tajemnicza. Dzięki spacerom z psiepsiołami można takie widoki podziwiać kilka razy dziennie, a i dla zdrowia się przyda.
Drożdżówka wygląda smakowicie – muszę sobie sprawdzić link.
Tobie również życzę dobrego tygodnia :))
Mokuren:-) Gdyby nie psiepsioły to pewnie często nie chciałoby mi się wyjść z domu. Dzięki nim poznaliśmy okolicę, zażywamy ruchu co nieco, czyli – samo zdrowie i same korzyści 🙂
Drożdżówka była wspaniała! Pozdrowienia 🙂
Ślimaków u nas też pełno, ciągle zabieram je z drogi na trawnik, taka misja…
Drożdżówka wyszła Ci cudowna, ja prosiłam męża aby na razie nic nie piekł, bo spodnie zbiegły się w praniu 😉 Dziwne…
Jotuś:-) Wiesz, szafy mają to do siebie, że działają na damską odzież dziwnie obkurczająco 😉
Kochana jesteś ratując ślimaczki… nawet MS tak robi. Przypomniałaś mi jak z Marysieńką ratowałyśmy małe żabki, które się „rozskakały” po ulicy, a my – z psami będąc na spacerze – ruszyłyśmy na pomoc. Na Ursynowie to było dawno temu…
W pięknej okolicy mieszkasz.Tyle zieleni tak blisko, pieski naprawdę mają raj.Drożdżowka palce lizać A z babcia to już lepiej nie będzie, dobrze że nic się nie stało.Pozdrawiam.
Uleńko:-) Wiem, że lepiej nie będzie, oby jak najdłużej utrzymał się obecny stan. Ale chwile grozy za nami. Gdyby ta ciężka, szklana osłona na nią spadła, to byłaby tragedia, w najlepszym wypadku by ją połamała. W tym wieku to właściwie wyrok 🙁
Drożdżówka była fantastyczna! Zieleni wokół rzeczywiście jest sporo, póki nie zabudują co z czasem na pewno się stanie 🙁
Zdrówka Uleńko!
Och Aniu. Pięknie jest. Tylko u mnie też deszczowo bywa. O pogodzie donosiłam. Podziwiam Cię za ślimaki. Ja kiedy miałam ogródek nie miałam litości. Wyzeraly mi dalie pod ziemią i co dopadły. Sypałam takimi granulkami. Trudno mam na sumieniu sporo ich. Tylko winniczki wynosiłam z ogrodu. Te bezskorupowe nie miały darowane. Tak jeszcze miesiąc i dzień nam się skróci czego nienawidzę. A czy lato będzie też nie wiadomo. Buziaki
Luciu:-) Tych łysych ślimaków nie zbieram! One są okropne! Wyniosłam takie ładne, z domkami 🙂 Muszę znów następną partię na wycieczkę zabrać, żeby mi pod nogi nie wchodziły.
Luciu, nienawidzę jak się dzień skraca, chciałabym żeby długo było jasno i ciepło. Cieszmy się przez tę chwilę wiosnę i latem zanim znów zrobi się zimno. Całuski
Zawsze tak jest niestety, że co dobre – szybko się kończy. Trzeba wierzyć, że ta krótka i piękna Wiosna zamieni się w nie mniej piękne Lato!
A u mnie pojawiły się te wstrętne ślimory bez skopupkowych domków! Wrrr!
Drożdżówką częstuję się wirtualnie, bo niestety, to nie do uwierzenia, ale nigdy mi nie wyszła. Całe szczęście, Córce-Wiewiórce zawsze się udaje! No cóż, nie można umieć wszystkiego!
Wiosenne pozdrowienie ślę!
Fusilko:-) Te „bezdomne” ślimory są straszne, wielkie i pełzające, brr, nawet teraz mnie wstrząsa jak piszę…
Fusilko, drożdżowe ciasto zaczęło mi dopiero ostatnio wychodzić, całe życie nie umiałam upiec. To samo z chlebem – tyle korzyści z lockdownu. Teraz wypróbowałam już kilka przepisów i jestem z siebie dumna. Skoro Córka-Wiewiórka piecze to Ty nie musisz 🙂
Macham wesoło !
Bardzo ciekawy wpis. Spodziewałem się, że zakasas rękawy i porozrzucasz trochę obornika a tu tylko ziemia. 😀
Wszystko musi jeść, roślinki także. ;0
Pozdrawiam.
Misiu-Zdzisiu:-) Miło, że wpadłeś, zapraszam częściej 🙂
Obornik (czyli po naszemu gnój) nie jest materiałem dostępnym od ręki i nadaje się bardziej na większe powierzchnie, a moje morgi – cóż, jak dobrze rozłożysz ręce na boki to od ściany domku do płotu dostaniesz 😉 A wiesz jaki by zapach do domu płynął? Zdecydowanie wolę wąchać kwitnący bez 🙂
Odpozdrawiam 😉
Szybko czas leci, niedługo lato i upały.
Krysiu:-) Leci, pędzi i nie wiadomo co przyniesie. Czas…
Zdjęcia fajne,a te z mgiełką oddają specyficzny nastrój, panowie przy cmentarzu- no cóż,może wyszli z kwatery na krótki spacer po północy i nie zdążyli jeszcze wrócić. Przepraszam za czarny humor i pozdrawiam.
Obserwatorze:-) Nie przepraszaj, humor człowiekowi pozwala przetrwać różne trudne chwile. Nawet czarny 😉 Zresztą, może i masz rację, nie wiadomo skąd się ci panowie wzięli… tak nagle…wyłonili się z mgły…
Pozdrawiam 🙂
Pięknie piszesz i robisz piękne zdjęcia. Zawsze z dużą przyjemnością czytam ciekawy Twój tekst i oglądam piękne zdjęcia.
Maryniu:-) Dziękuję za miłe słowa i dziękuję, że zajrzałaś do mojego kącika. Uściski serdeczne 🙂
Dwa przedostatnie zdjęcia jeszcze lepsze niż te, które już opracowałem i lada chwila opublikuję. Jak na razie to mamy te same zainteresowania, grzebanie na działce, majstrowanie w kuchni, i robienie ciekawych zdjęć. Ja zdjęć już od ponad 20 lat nie robię, bo przerzuciłem się na grafikę komputerową.
Pozdrawiam
Andrzeju:-) Mgła pojawia się też w Szczawnicy, np tu:
http://annapisze.art/?p=1940
Bardzo mnie cieszy, że zwróciłeś uwagę na zdjęcia 🙂 Robię co chwilę, MS już nawet przestał marudzić, bo najpierw słyszałam „po co ci tyle”. Teraz już nic nie mówi, nawet smycz mi zabiera, żebym miała wolne ręce, taki kochany 🙂
Jako prawdziwy Byk regeneruję się podczas grzebania w ziemi, uwielbiam jej zapach, przy okazji próbuję łapać kondycję, co na razie kiepsko wychodzi…
Pozdrawiam
Też mam sentyment do mgieł. Piękne zdjęcia wtedy wychodzą! 🙂
Matyldo:-) Kocham mgły, może to nienormalne dla niektórych, ale uwielbiam od dziecka. Wspominam kłębiące się u babci w ogródku, a ja siedząc na ganku miałam je poniżej, u stóp swoich i czułam się jak w zaczarowanym ogrodzie 🙂 Tęsknię… ❤
Coś takiego się /wreszcie/ porobiło, że się pięknie /nareszcie/ porobiło :-)))
I niech tak trzyma…. albo jeszcze bardziej :-)))
Stokrotko:-) Wreszcie, nareszcie i niech trwa jak najdłużej 🙂
I dlatego właśnie bez telefonu się nie ruszam, żeby żaden obraz nie uciekł. Na mglę Mały mówił kiedyś gmła 🙂 Już tęsknię za tym czasem.. Drożdżówki gratuluję, Babci D dobrych dni życzę, a Was uściskuję serdecznie:)
Myszko:-) Uściski specjalne dla TS 🙂 🙂 🙂
Czasem mam ze sobą tylko stary, mały telefon tak dla bezpieczeństwa, kiedy nie mam kieszeni ani torebki psiej nie biorę wychodząc z psiakami tylko na chwilę. Wtedy najczęściej zdarzają się obrazki godne upamiętnienia… Tak więc lenistwo nie popłaca i sprzęt trzeba mieć zawsze pod ręką.
Babcia oczywiście nie pamięta, ile szkód w nocy narobiła, to nie ona…
Całuski serdeczne 🙂 🙂 🙂
Jesteś obłędna Anuśko!
Z tym wynoszeniem ślimaków na łąkę też 🙂 To takie bardzo „moje”. Zrobiłabym tak samo 🙂
Ściskam wirtualnie :***
Polinko:-) Bo my z tych „co znają Józefa” 🙂 🙂 🙂
Uściski serdeczne 🙂
Pingback: Spacery czerwcowe 2021 | Anna Pisze