Znowu w nocy byłam w Tenczynku. Jest coś niesamowitego w tym jak często mi się śni. Nie sposób opisać snu, wszystko się ze sobą plecie, przenika, kłębi jak to we śnie. Ja jednak mam świadomość, że jestem w babci domku bez względu czy jakiś remont tam jest robiony, ktoś chodzi po podwórku (nawet wyganiałam tłum obcych ludzi), szukam czegoś w szopie albo w komorze (przetwory na zimę , owoce i warzywa tam były oraz węgiel), często spotykam babcię, dziadka, ciotki, ostatnio mamę i tatę… Po prostu tak jest i już. Zastanawiam się, czy ludzie, którzy tam teraz mieszkają nie myślą, że duchy im nocami grasują 😉
Jak już wstałam rano – ugotowałam namoczoną fasolę. Zastanawiałam się co z niej zrobić, może pastę do chleba, część może po bretońsku (dla siebie odłożyłabym bez kiełbasy). W „Kuchni polskiej”, którą mam po siostrze (moją Browuś zeżarł dawno temu) znalazłam fasolkę w szarym sosie. W życiu nie robiłam karmelu na patelni więc przepis zmodyfikowałam. Usmażyłam na maśle trzy pokrojone cebule, zasypałąm mąką i zasmażyłam ją po czym wrzuciłam do garnka z fasolą. Zamiast karmelu dałam trochę cukru i jeszcze kwasku cytrynowego. Aha, fasolę gotowałam z przyprawami i kminkiem. Słuchajcie, jakie dobre jedzenie wyszło, nawet nie przypuszczałam. Ponieważ upiekłam chlebek paprykowy był gotowy obiad. Fasolka ze świeżutkim chlebkiem smakowała wyśmienicie. Nawet babcia D. dobierała sobie ze trzy razy 🙂
W sobotę MS skroił całą kapustę i zrobiliśmy dwa duże słoje bazowej sałatki, która może być sama, a można do niej coś jeszcze dołożyć w zależności co jest akurat w domu. Trochę zalewy zabrakło, więc do obiadu doprawiłam jak zwykle -dołożyłam kawałek kapusty pekińskiej, ogórka konserwowego, czosnek wgniotłam, polałam olejem z pestek winogron, posypałam ziołami prowansalskimi i wyszła smakowita.
Co jeszcze zrobiłam dobrego? Ciasto z jabłkami (na bazie przepisu z morelami), zniknęło momentalnie i nie uwieczniłam, ale przecież już pokazywałam, więc niczym się nie różni od poprzedniego. No, może ułożeniem jabłek 🙂
Zrobiliśmy w poniedziałek pierwszy dłuższy spacer po infekcji. Wykorzystaliśmy ładną pogodę na szukanie wiosny po drodze, pieski rozprostowały łapki na dłuższym dystansie, bo kiedy byliśmy „padnięci” to tylko łąkę i z powrotem.
Chciałam zdjęcia wstawić, ale zniknęły wszystkie ikonki, to co mam w tej chwili przed sobą jest, ale jak spuściłam na pasek to jest pusto, wszystko znika. Czyli jeśli zamknę okno to … gucio, nie wejdę więcej, buuu 🙁 Duży dopiero w przyszłym tygodniu będzie mógł przyjechać, więc jak się teraz wyłączę to ani poczty, ani niczego nie będzie. Czasem jeszcze Samsung „wskakuje”, tak więc chyba zamilknąć przyjdzie, znowu buuu 🙁 póki dziecko mnie nie poratuje.
Trzymajcie się zdrowo i trzymajcie za mnie kciuki!!!
No jasne, że kciuki są trzymane! Bardzo mocno!!! Buziaki! 🙂
Matyldo:-) Dziękuję za kciuki! Dopóki nie wyłączę starowinki to jeszcze jest, a jutro – „myślę, że wątpię”, ale Lucia mówi, że kciuki zawsze pomagają 🙂
Kochany Tenczynek.Smakowite potrawki zrobiłaś.Mnie jutro czeka pieczenie biszkoptu na tort urodzinowy dla córki.Dzisiaj cudowny dzień a jutro ochłodzenie.Posiałam dzisiaj pomidorki i sałatę do pojemniczkow.Niech Duży szybko przychodzi i naprawia lapcia. Dziewczyny piszą z komórek, ja nie potrafię jedynie komentować umiem.Trzymam kciuki.Pa.
Ula:-) Ja też pisać z komórki nie potrafię, tym bardziej, że chwilami też się buntuje małpa jedna ;( Na myśl o Twoim torcie od razu chce mi się coś słodkiego 🙂 Ty takie ładne pieczesz i pyszne na pewno są, bo rodzinka się zajada. Słońce by ło cały dzień, tylko rano mgła. Dzięki za kciuki i CiP dużo posyłam !
Ciekawe dodatki do fasoli, muszę wypróbować. Ale jutro będzie kapuśniak na żeberku.
Uważam, że nie tylko w Tenczynku pojawiają się dobre Duszki, każdy stary dom ma swój charakter i swoje duchy.
Dzisiaj pogoda pozwoliła mi na przepikowanie sałaty i zasianie rzodkiewki.
Trzymam kciuki, aby lapcio działał ponieważ lubię czytać Twojego bloga.
Koliberku:-) Tak mi ogromnie miło po Twoich słowach się zrobiło 🙂 Dziękuję!
To Ty prawdziwa ogrodniczka jesteś, pikujesz sałatę, siejesz rzodkiewkę, super 🙂
Właśnie sobie uświadomiłam, że domek dziadków będzie miał około 100 lat! Mama urodziła się w 1923, chyba już tam. Dziadkowie własnymi rękami domek budowali, spędziłam tam kilka lat dzieciństwa, wszystkie wakacje więc nic dziwnego, że jestem z nim związana i mam nadzieję, że nowi właściciele dbają o niego. Odwiedzam go już tylko w snach albo oglądając zdjęcia. Dziś też tam byłam…
Kciuki trzymam zawsze, ale może pomyśl o nowy laptopie, choćby na raty.
Technika nie jest warta nerwów!
Jotko:-) Dzięki za kciuki. Coś tam dziecko myśli, w końcu to on jest fachowcem od takich niepojętych dla mnie spraw jak informatyka i komputery, dla mnie to czysta wiedza tajemna nie do ogarnięcia 🙂 Dobrze, że choć dzieci mam mądre 😉
Kochana! Ty robisz samo dobro…
Anuśko, ja uwielbiam czytać Twoje klimatyczne, piękne opowieści! O snach, o Tenczynku, o życiu, rodzinie, znajomych i psinkach. O kulinariach i o…wszystkim! Kocham Twoje opowiadania i powieści…
Słowem, lubię u Ciebie bywać!
Ślę gorące pozdrowienia, Pola 🙂
Polu:-) Takie cudne słowa, tyle dobrego… czy ja sobie na to zasłużyłam? Dziękuję baaardzo 🙂 🙂 🙂 Przytulam 🙂
Oczywiście kciuki zaciskam mocno. Trzymaj się mocno i nie dawaj. Całuję.
Luciu:-) Bardzo dziękuję za kciuki, pomagają 🙂 Buziaki!
Kciuki trzymane mocno! Smakowitości u Ciebie jak zawsze ciekawe 🙂 I niech ten Lapciu nie robi numerów, bo stały dostęp do wpisów i zdjęć jest niezbędny! Spokojnego przedwiośnia Aniu i duuużo zdrowia dla Was!
Myszko:-) Dziękuję za kciuki 🙂 Rano włączyłam Lapcia i trochę działa, miło z jego strony 😉 Smakowitości to i u Ciebie się pojawiają, chłopakom się przecież coś należy, grzeczni są 😉 A ode mnie ściągaj jak tylko chcesz, fasolka naprawdę dobra wyszła. Zdrówka i radości!!!