Najwyższa pora napisać znowu o Szczawnicy, dawno nic nowego nie było, tyle się dzieje wokół w naszej rzeczywistości, że czasu nie starcza na wszystko, co by się chciało robić. Myśli też uciekają nie w tę stronę co trzeba i robi się w głowie dołujący mętlik, z którego
trzeba się wydobywać, żeby nie oszaleć – co wcale łatwe nie jest. Lepiej spojrzeć na coś pięknego, wiecznego, niezmiennego, niewzruszonego… Co to takiego? Góry przecież ! A jak góry to moja ukochana Szczawnica 🙂 Jest wiele tematów, które mam zamiar poruszyć, ale teraz zwyczajnie mi się nie chce.
Mam Średnią u siebie i myślę jak dziecku dogodzić, żeby pamiętało mnie do końca życia jak ja swoją babcię 🙂 Zrobiłam wczoraj na obiad kotlety z kalafiora, smaczne wyszły, nie powiem, ale jeszcze nad ostateczną wersją muszę popracować. Ugotowany kalafior rozgniotłam widelcem, dodałam usmażoną cebulkę, jajko, bułkę tartą, ząbek czosnku. Czegoś jednak mi brakuje w nich, konsystencja nie do końca mi odpowiadała po usmażeniu. Popróbuję. Zdjęć nie robiłam, bo wszystkie kotleciki wyglądają tak sam. Zrobię, jak będę zadowolona z rezultatu w stu procentach. Zamówiła sobie młoda placki z jabłkami, więc oczywiście przygotuję 🙂
Przejrzałam trochę zdjęć szczawnicowych i wybrałam kilka, takich z relaksującymi widokami. Niech i Wasze oczy ucieszą i odrobinę spokoju wniosą w życie 🙂
Tematów – jak wspomniałam – jest wiele i jeśli się zmobilizuję, a przecież kiedyś to nastąpi, będę się starała pokazać Wam dalsze ciekawe wycinki szczawnickiej historii. Na razie jednak nie mam kiedy się skupić, poza tym – w końcu są wakacje, więc trochę luzu każdemu się przyda. Szczególnie po trudnej wiośnie i przed jesienią, podczas której nie wiadomo co nas czeka. Myślę o wirusie, o innych kwestiach chwilowo staram się nie myśleć. Telewizora w dalszym ciągu nie włączam. Mąż z wnuczką oglądali jakieś filmy, seriale – ale przez internet jakoś tam… 😉 A ja nie, wolę się wyciszyć i popatrzeć na zieleń i piękne niebo.
I jeszcze Trzy Korony, cudowne, na które się wdrapałam kiedyś. Oczywiście nie na skałę tylko na platformę widokową. Żeby dotrzeć na samą górę musiałam pokonać chyba milion schodków 😉 Mam na to dowód. Jakość wprawdzie straszna, ale dowód jest 😉
Może uda mi się poprawić jakość to wymienię. Ale wszystko jedno, spojrzeć na świat z takiej wysokości to jest coś fantastycznego, wszystkie problemy wydają się malutkie…
Dobrego tygodnia i trzymajcie się zdrowo!
Góry, piękne latem pejzaże górskie, przestrzeń, można pooddychać głęboko. To wszystko co mi się nasuwa po obejrzeniu tych zdjęć. Aniu, dużo pogody ducha na jesień, co nas czeka nikt nie wie.
Krysiu:-) Nawet tylko oglądając zdjęcia mogę się przenosić w wyobraźni i „oczyma duszy mojej” widzieć miejsca ze zdjęć 🙂 Kocham te góry, świeże powietrze, cudowny zapach inny podczas każdej pogody i… oczywiście kojarzy mi się to z wakacjami u babci. Wyraźnie mam „hopla z przerzutką” – jak mówiłyśmy w szkole – na tym punkcie 🙂 Ale to nieszkodliwe i niezaraźliwe, można mieć 🙂
Krysiu, czy chcemy czy nie – żyjemy w ciekawych czasach i nie wiadomo czego się można spodziewać za chwilę. Trzymaj się!
Aniu. Sprobuj kalafiora tak jak w Italii. Ugotowany kalafior w duzych kawalkach tnie się na plastry. Soli pieprzy i co tam kto lubi. Ciasto jak na nalesniki tylko bardziej gęste. Zanurzasz kalafior i smazysz z obu stron. Ja do ciasta dodaje ostrą papryke. Pyszne. A zdjęcia górskie zawsze piękne. Całusy.
Luciu:-) Spróbuję, z chęcią wypróbuję taki sposób na kalafiora. Z całą pewnością jest pyszny. Jak tylko kupię to zrobię. Dziękuję Ci bardzo za podpowiedź 🙂
Buziaki!
Ja czasami robię najzwyczajniej ns świecie, cząstki ugotowanego obtaczam w panierce jak schabowego i podsmażam, lubię przyprawić przyprawą curry, może do swoich kotletów też dodsjectej przyprawy i zobaczysz, czy Wam posmakuje.
Góry zawsze cudne, ale na platformę bym raczej nie weszła, mam lęk wysokości, żadne wieże , kolejki linow itp. nie dla mnie. Czasem cudem na jakąs zabudowaną i niezbyt wysoką dam sie namówić, ale nogi jak z waty i t gula w gardle i tak.
Dora:-) Z jajkiem i bułką? Taka normalna panierka? Już mi pachnie, wypróbuję na pewno. I z curry na pewno wyjdzie ciekawy smak. Dzięki!
Dorcia, teraz bym już na platformę nie weszła, udusiłabym się po drodze, płuca już nie te, nie wytrzymają i bez covida. Ale byłam 🙂 Natomiast samolotem nie polecę za skarby świata. Raz leciałam dawno temu, a teraz – nie ma mowy.
Tak, zwykła panierka, jajko i bulka tarta
Dziękuję 🙂
Tymi zdjęciami przeniosłaś mnie w inny świat.Tak sobie myślę że to już wspomnienie , weszłam kiedyś na Snieżkę, pamiętam te łańcuchy ,dzisiaj nieosiągalne ale super było.U mnie jutro będą kurki na obiad, sos będzie tak dla przypomnienia smaku.W środę będą małe na cały dzień więc musi być rosół z marchewka i placki z dżemem zrobię.Wole sobie pomyśleć o jedzeniu,słoikach aby uciec od informacji dnia codziennego.Pozdrawiam.
Ula:-) Z łańcuchami kiedyś wchodziliśmy na Sokolicę. To tam, gdzie rośnie taka słynna sosna na skale, łańcuchy są, żeby się przytrzymać i nie polecieć na łeb na szyję w dół. Na Trzy Korony wchodziło się po normalnych metalowych schodkach na platformę widokową, tylko kondycja już nie taka, żebym znowu się wdrapała 🙁 A szkoda, bo teraz dopiero zrobiłabym piękne zdjęcia.
Ula, ja też wolę myśleć o przyziemnych, normalnych sprawach, informacje czytam po łebkach, czyli tytuły i koniec. Na nic teraz nie mam wpływu, więc nie chcę o tym myśleć. Wnuczka przypomniała mi o cieście na zimno z budyniu na herbatnikach. Muszę jej zrobić i to jest myśl przyjemna 🙂 A jak maluchy będziesz miała u siebie to radość i rwetes, i nie ma miejsca na nic innego. I dobrze. Dzieci są najważniejsze 🙂 Buziaki!
Też kiedyś byłam na Trzech Koronach, ale… kiedy to było…;(
Matyldo:-) Ja też byłam baaardzo dawno temu i już raczej wyczynu nie powtórzę, bo to bardzo wysoko, a schody teraz to mój wróg 😉
Lubię góry. Twoje zdjęcia piękne, Aniu. Ta zieleń kojąca oczy. I czyste powietrze, które zdaje się łaskotać płuca… Miło popatrzeć i oderwać się od codzienności, spojrzeć na świat z góry. Nie chcę myśleć o tym co będzie i jak będzie. Nie napawa mnie optymizmem obecna sytuacja i kierunek, w którym zmierza nie tylko nasz kraj ale i cały świat. I nie mam tu na myśli jedynie szalejącego koronawirusa chociaż on jedynie pogłębia mój pesymizm.
Dzisiaj na obiad u mnie placki ziemniaczane bo Ciccino dostał zachciewajki:-)
Spokojnego tygodnia i zdrówka, Aniu:-)
Amasjo:-) Jakże mi przyjemnie, że moje zdjęcia Ci się podobają i choć złudzenie oderwania się od rzeczywistości przynoszą. Póki jeszcze wakacje – nie myślmy o tym co potem. Tu i teraz jest ciepło, pięknie, jeszcze zielono i kolorowo od kwiatów. Niech żyje chwila 🙂
Placki ziemniaczane dobra rzecz 🙂 Młoda chce placki z jabłkami oraz smażony camembert. Jeszcze nie robiłam, ale co tam, spróbuję 😉
Przytulam!
Każdemu musi się czasami trochę nie chcieć. Ja traktuję takie chwile, jak taki mały osobisty reset. Widok gór dla mnie to mód na duszę i oczy. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Elu:-) Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa 🙂 Odpozdrawiam równie serdecznie 🙂
O tak, wstęp też o mnie. hehe Taki kotlet i placki to ja bym zjadła. Cudownie, kiedy babcia chce być naprawdę dobrą babcię. Ja takiej nie posiadam, a też o takiej zawsze marzyłam. Jesteś cudowna! Wielu marzy o takiej babci, naprawdę wielu.
Kocham góry i ich spokój i ich siłę. Zawsze, kiedy jestem w górach, nawet kiedy patrze na ich zdjęcia czuję spokój i siłę. Cudowne fotografie, naprawdę relaksujące, a dziś mi tego potrzeba. Miło zobaczyć Cię na zdjęciach, nieważna jakość, bo te zdjęcia budzą uśmiech, bo widać Ciebie i ten magiczny krajobraz, jest tak naturalnie, tak jak powinno być. Pozdrawiam najserdeczniej. :*****
Aguś:-) Miałam kochaną babcię i chciałabym, żeby wnuczki choć w części mnie tak wspominały jak ja moją 🙂 Poza tym uwielbiam moje dziewczynki 🙂
Kocham góry, szczególnie „moje” Pieniny, które zauroczyły mnie od pierwszego spotkania, pierwszego spojrzenia po wydostaniu się z autokaru po przyjeździe do Szczawnicy. Tym sposobem miasteczko stało się moim na zawsze. Kiedy nie mogę tam pojechać daję nurka w zdjęcia i napawam się pięknem zaklętym w fotografiach 🙂 Bardzo się cieszę, że i Tobie zdjęcia sprawiły przyjemność 🙂
Przytulam 🙂
A może surowego kalafiora zrób w cieście naleśnikowym, same różyczki?
Takie fotki zawsze mile widziane!
Samych radości Wam życzę:-)
Jotko:-) Surowy się trochę usmaży? Ciekawy pomysł, to kolejny do wypróbowania, dzięki 🙂
Fotki sama z przyjemnością oglądam po raz nie wiem który, tym bardziej się cieszę, że Ci się podobają 🙂
Jotuś, my Wam też, jak najwięcej radości w tym świecie, dziwnym, bo przecież „…dziwny jest ten świat…”
Buziaki!
Aniu, pozdrowienia ze Szczawnicy. Właśnie dziś tu dotarłam
Aguniu:-) Cudnie, będziesz mogła na własne oczy zobaczyć to co ładne, a co jeszcze nie odbudowane/odrestaurowane/odnowione niech Ci nie przeszkadza w samym miasteczku, na pewno się stan poprawi. Z każdym przyjazdem dostrzegamy coś nowego i coraz bardziej nam się podoba. Na przykład w zeszłym roku przekonaliśmy się (po dłuższej nieobecności), że do Jaworek można iść wygodnie i bezpiecznie nowym chodnikiem. Bardzo lubię tamtą trasę tylko przedtem trzeba było bez przerwy uważać na jadące samochody, teraz możesz się nimi nie przejmować, tylko sobie po prostu iść i podziwiać.
Udanego pobytu Ci życzę! Koniecznie idź Drogą Pienińską do Czerwonego Klasztoru na Słowacji, do Leśnicy do Chaty na piwo albo strudel 🙂 Do Wąwozu Homole, na Palenicę wjedź kolejką, do schroniska Pod Bereśnikiem, do Czardy… zresztą, co Ci będę mówić, sama sobie znajdziesz miejsca, które chcesz zobaczyć. Baw się dobrze! Buziaki 🙂
O tu z kolei jestes brunetka dzienna pora 😉
Zeby mi sie chcialo, jak mi sie nie chce, Aniu… 😉
No nic, zaraz do ogrodu, troche ogarne, i podwórko po ulewach i wiatrach trzeba mi zamiesc. Mielismy niedaleko najprawdziwsze tornado w poniedzialek! Ale nikomu nic sie nie stalo.
Pozdrawiam Cie serdecznie!
Lucy:-) Przez jakiś czas byłam różnokolorowa, czyli: kasztan, mahoń, rubina, oberżyna – a wszystko naturalnymi farbami na bazie henny czy chny. Teraz wróciłam do jasnych i wygodnie mi z tym, mniej odrosty widać.
Lucy, Ty mróweczka pracowita jesteś, nie uwierzę, że nie chce Ci się tak jak mnie, to niemożliwe 😉 Tornadem mnie wystraszyłaś. Naprawdę tak blisko było? Całe szczęście, że nie zrobiło nikomu krzywdy. Boję się żywiołów nad którymi nie można zapanować.
Uściski najserdeczniejsze dla Ciebie i głaskanki dla Mirki 🙂
Ach te Twoje góry ukochane! Niesamowite są i widoki na nie i z nich dech w piersi zapierają 🙂 A do tych placków z kalafiorem może jakiejś kaszy dodać, bo sam kalafior w sobie to faktycznie taka papka. Choć jego smak uwielbiam.
Wnuczka ma u Ciebie raj na ziemi i na pewno mocno kocha i bez rarytasów 🙂 Buziaki!
Myszko:-) Moje Pieniny są cudowne o każdej porze roku, dnia, nocy i podczas każdej pogody 🙂
Masz rację z kaszą. Powinnam też może dodać namoczoną bułkę. Wersji do wypróbowania jest jeszcze baaardzo dużo. Jednak najbardziej mi smakuje normalny, tradycyjny kalafior z bułeczką tartą podsmażoną na maśle, mniam…
Ale wypróbuję wszystkie podane przez dziewczyny sposoby.
Myszko, babcie są od rozpuszczania wnuczek 🙂 Gdzie ma odpocząć jak nie u babci? Moja zawsze mówiła, żebym nic nie robiła tylko odpoczywała, bo się przez cały rok w szkole wystarczająco namęczę 🙂 Z tego powodu sama rwałam się do pomocy (w tym co lubiłam), do reszty mama zaganiała, np. do obierania porzeczek na galaretki i soki. Były przepyszne…
Buziaki!
Góry zawsze urokliwe, o każdej porze roku i zdjęcia ładne – nawet te według Ciebie złej jakości. U nas ostatnio na obiady placki smażone z cukinii na różne sposoby .
Elizo:-) Wczoraj też smażyłam placki z cukinii. Dodałam słonecznik i dynię uprażone na patelni. Poza tym normalnie – jajko, mąkę i jeszcze otrąb owsianych trochę. Dały się zjeść, ja mam jeszcze na dziś, reszta domowników ma mielone z kurczaka. Podobno dobre, ale ja już nie próbuję, jakie wyjdą takie są.
A góry przecudne. Wiem, że też kochasz takie widoki i sercem je czujesz nawet gdy zdjęcie byle jakie 🙂 Buziaki!
Dobrego tygodnia – w końcu dziś poniedziałek 😛
Piotrze:-) Dzięki i wzajemnie!