Odkąd postanowiłam nie jeść mięsa całkowicie i definitywnie, a było to 26 lutego tego roku (wcześniej jadłam tylko kurczaki, indyki i ryby od wielu, wielu lat, ssaków żadnych), staram się coś dla siebie znaleźć dobrego i pożywnego. Mąż i babcia D. jedzą drób w dalszym ciągu, więc im przyrządzam co innego niż sobie. Pieczarki już mi się znudziły, rzuciłam się teraz na cukinię. Zawsze lubiłam, ale robiłam tylko smażoną na oleju na patelni i posoloną. A teraz zaczęłam myśleć co by tu zrobić innego i smacznego.
Potem kombinowałam co by tu jeszcze , co by tu jeszcze…
… i wymyśliłam utartą cukinię z ziarnami słonecznika, siemieniem lnianym i otrębami owsianymi oraz bułką tartą – bo akurat to miałam pod ręką – w postaci kotlecików. Do tego zrobiłam sos chrzanowy i wyszło świetne jedzenie 🙂
W dalszym następstwie cukiniowego ciągu wytworzyłam kotleciki z cukinii utartej i ugotowanego ryżu (miałam ugotowany dla psiepsiołów, więc im trochę podkradłam 😉 ). Oczywiście zawsze dodaję jajko, bułkę tartą dla zagęszczenia, tu jeszcze dużo surowej cebulki drobno pokrojonej, troszkę żółtego sera, który został ze śniadania, o przyprawach nie wspomniałam – wiadomo, że sól, pieprz i czosnek granulowany.
A potem wykorzystałam jabłka leżące w koszyczku od kilku dni i usmażyłam z nimi placki. Rewelacyjne wyszły chyba dlatego, że dodałam odrobinę proszku do pieczenia i resztkę śmietany. To w ramach wykorzystywania resztek wszelakich oraz niemarnowania żywności.
Kupiłam fasolkę szparagową, czerwone buraki i mam chęć na barszcz ukraiński (tak zwany) i jutro, nie, pojutrze ugotuję. Na jutro jeszcze są kotlety. Nie robiłam w tym roku żadnego chłodnika, więc to plan na przyszłość, przecież trzeba latem chłodnik przyrządzić, bo jak inaczej 😉 Ziemniaków się uzbiera, bo gotuję z premedytacją więcej, zrobię więc kluski śląskie, które zdecydowanie smakują wszystkim 🙂
Jeszcze tylko powiem, że na śniadanie przygotowałam rodzince pastę z jajek na twardo i cebulki. Moja mama kroiła białko w drobniutką kosteczkę, żółtko ucierała z masłem. Ja idę na łatwiznę, utarłam na tarce jajka, cebulkę pokroiłam oczywiście drobno, ale zamiast masła dodałam trochę majonezu, plus sól i pieprz. Średnia lubi, więc z myślą o niej gotowałam wieczorem jajka, ja też lubię, babcia D. zjadła bez grymaszenia i nawet Mąż powiedział, że dobra wyszła, choć on osobiście za nią nie przepada 🙂
Nie narzekam na upał, bo jestem istotą ciepłolubną i dobrze wiem, ze lato jest bardzo krótkie, zaraz się skończy i będzie zimno. A tego nie lubię zdecydowanie! Korzystajcie więc z wakacji ile się da. Tylko mądrze, żeby siebie i bliskich nie zarazić wirusiskiem, paskudnym covidem.
Trzymajcie się zdrowo!
Ależ się głodna zrobiłam!!!
Idę do kuchni! Zrobię sobie sałatkę Caprese!
A tak swoją drogą, to też lubię cukinie w wielu odmianach, To bardzo wdzięczne warzywo, zwłaszcza do ciekawych eksperymentów kuchennych! A placuszki z jabłkami, to moje najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa !!! Do tej pory bardzo często je robię, zwłaszcza jesienią, gdy na działkach mej Progenitury jabłonie uginają się od owoców!
Serdeczności!
Fusilko:-) Hi hi, do kuchni Cię zagoniłam 🙂 Mam dwie cukinie i jeszcze nie wiem co z nich zrobię tym razem. Smacznej sałatki i innych pyszności 🙂
Jeszcze chyba makaron z jabłkami przygotuję (kupiłam nowe), staram się dogadzać wnuczce, od tego w końcu są babcie 🙂
Serdeczności Fusilko!
Wygląda to wszystko bardzo apetycznie!
Matyldo:-) Nie tylko wyglądało apetycznie, ale nawet dało się zjeść bez wstrętu 😉
W to nie wątpię! Wielokrotnie już prezentowałaś nam swoje smakołyki i mam pełne zaufanie do Twoich kucharskich eksperymentów. Po prostu – jesteś w tym dobra!!! :))
Dziękuję za dobre słowo, nie śmiałabym powiedzieć, że jestem dobra, ale się staram 😉
Brawa wielkie za te kuchenne inspiracje!
Ja zamierzam dziś pokucharzyć, bo jutro mam gości na obiedzie, na szczęście kameralnie 🙂
Do upału idzie się przyzwyczaić, wczoraj byliśmy na wycieczce.
Kuchnia bez mięsa bywa pyszna, ale bardzo pracochłonna, jednak przepisów nie brakuje, do tego chęci oraz wyobraźnia kulinarna i mamy warzywne cuda!
Jotko:-) Z całą pewnością na początku kuchnia bez mięsa wymaga więcej wysiłku. Trzeba znaleźć nowe smaki, produkty zastępcze, w miarę odpowiednio zbilansować, żeby dostarczać organizmowi potrzebnych składników – ale za to dusza jest lżejsza, bez obciążenia cierpieniem zwierząt, które tak samo czują jak my, tak samo kochają i chcą żyć. Dobrze mi z tym, że taką decyzję podjęłam.
Przy okazji szare komórki muszą trochę popracować, żeby wymyślić coś ciekawego 🙂
Potrawy bezmięsne są najlepsze na świecie.
Mój młodszy syn jest wegetarianinem więc dla niego gotuję specjalne jedzonko jak ma przyjść na obiad.
A ja jem mięso bardzo rzadko – raz na dwa tygodnie, a wędlin nie jem wcale.
Dziękuję za propozycje.
🙂
Serdeczności
Stokrotko:-) Mój Mały jest wegetarianinem od wieków, nauczyłam się dla niego przyrządzać różne potrawy kiedy przychodził, ale on teraz przede mną stawia nowe wyzwania, bo się weganizuje 🙂 A od maleńkiego był bezglutenowcem. Tak więc szkoli mnie ten mój synuś. I bardzo dobrze, dzięki niemu się rozwijam 🙂
Buziaki 🙂
Mięso smakuje mi coraz mniej. Mam plan, że kiedy przejdę na emeryturę całkiem z niego zrezygnuję. Teraz wciąż jestem w niedoczasie, a jednak zrobienie pasty wymaga więcej zachodu niż ukrojenie wędliny i złapanie buły. Ponieważ organicznie przeciwstawiam się wszelkim skrajnym poglądom, mam zamiar jadać warzywa, ale nie zastrzegam się, że jeżeli najdzie mnie ochota na mięso to nie upiekę sobie np. skrzydełek, lub nie usmażę dorsza. Mój organizm sam powoli zniechęca się do mięsa. Mam nadzieję, że się uda. Ale to jeszcze za jakiś czas. Pysznie wyglądają te Twoje potrawy.
Zniewolona:-) Z ryb nie rezygnuję, może na razie, może stopniowo to nastąpi. W każdym razie chce mi się czasem, więc jem. Natomiast na mięso po prostu nie mam chęci, nie i już! To nawet nie o samą decyzję chodzi, nic na siłę. Widocznie nadszedł ten okres w moim życiu, a ja mu się tylko podporządkowałam.
Potrawy ładnie wyglądają i sprawiają mi zadowolenie wyglądem i smakiem. I tym, że coraz więcej pomysłów mi przychodzi do głowy. Uczę się też od Małego co z czym łączyć i jak jeść. Tak to jajko uczy kurę 🙂
W takich opałach gotuje to co muszę, wczoraj ziemniaki z kefirem .Cukinii to już oddałam 15 kg.Zrobilam dla nas sałatkę na zimę do słoików.Zupe też gotowałam, dalej rośnie więc może leczo zrobię. Wczoraj buraki poszły do słoików,jeszcze wiadro jest.Pozdrawiam ,
Ula:-) Roboty masz huk! Ale dobrze, że obrodziło, przynajmniej jesteś zabezpieczona na zimę. Ziemniaki z kefirem i jeszcze z usmażoną cebulką to moje ukochane jedzenie. A jak koperek świeży dołożyć to już całkiem raj na ziemi 🙂
Barszcz ugotowałam wczoraj, do dziś się przegryzł i pyszny wyszedł. Teraz Średnia mówi o chłodniku owocowym, więc muszę zrobić. Niech pamięta, że u babci miała to, co lubi 🙂 Może będzie wspominać swoim dzieciom kiedyś…
Uściski 🙂
Aniu, ależ smakołyki! Takie proste przepisy, a i odmiana jest i pysznie wychodzi 🙂 Będę podbierać pomysły 🙂 Ja też z tych, co lubią ciepełko! Uściski i miłego weekendu dla Was :*
Myszko:-) Podbieraj na zdrowie 🙂 Weekend musi być miły, bo mam wnusię u siebie i jestem szczęśliwa 🙂 Bawcie się dobrze 🙂
Aniu, dziękuję za podpowiedzi na pyszne bez mięsa.
W to lato mięso odpuściłam zupełnie, a ponieważ mi się taka dieta podoba, myślę, ze przy tym zostanę.
A z tych cukinii zrób gulasz jarski – wzbogacając cukinie papryką, marchewką, cebulą (jak kto lubi czosnkiem) i pomidorami. Przyprawić papryką słodką i odrobiną ostrej, by nie było mdłe. Z brązowym ryżem jest pyszne.
Dobrego tygodnia życzę i deszczu wreszcie i spadku temperatur:).
Wilmo:-) Dzięki za podpowiedź 🙂 Coś podobnego robię nazywając to „żarełkiem”, dodaję jeszcze pieczarki i ewentualnie przecier pomidorowy jak za mało mam pomidorów. Mogą być z puszki. Mały przywiózł mi wędzoną paprykę ale jeszcze nie dodawałam do niczego. Do wszystkiego nowego podchodzę jak pies do jeża. Najpierw chcę, a potem boję się użyć 😉 Na razie pieczarki mi się znudziły dlatego wymyślam inne połączenia. Jak znowu coś wypróbuję to powiem.
Mnie ciepełko nie przeszkadza, ale Mąż i Średnia jęczą i narzekają. Buziaki, kochana Wilmo 🙂
Uwielbiam taką kuchnię, ale – niestety ;))) – u nas gotuje mąż, a u niego bez mięsa, to nie obiad. Pozwala mi tylko na takie – wg niego – eksperymenty w piątki, bo przestrzega postu. Gdyby to ode mnie zależało, to żyłabym tylko na cukinii w różnych wariantach… ;)))
To-znowu-ja:-) W sumie to dobrze, niech gotuje 🙂 Taki mąż to skarb! A Ty dołożyć możesz więcej np. cukinii, może polubi? Mój trochę więcej jada niż kiedyś, próbuje wszystkiego i albo mówi, ze zjadliwe, albo niekoniecznie i trudno, nie zmuszam przecież, każdy ma wybór 🙂 Jak coś wymyślę innego to się podzielę 🙂
Anuś, Ty to zdolna jesteś niesłychanie! Zawsze smaczka narobisz! Ja tez nie jem mięsa już od 1 listopada 2019 i jestem mega zadowolona!
Też teraz w mojej kuchni króluje cukinia, pomidory i papryka. No i oczywiście pozostałe warzywa w większości z własnego warzywniaka 🙂
Pozdrawiam cieplutko, Pola
Polinko:-) Własnego warzywniaka pozazdrościć tylko, to wspaniała sprawa, swoje, zdrowe i smaczne. Mam jeszcze kalafiora i dwie cukinie kupione i zaraz coś muszę wypróbować na dzisiejszy obiad. Podoba mi się taka zabawa w tworzenie czegoś nowego. Ogólnie lubię gotować i patrzeć jak mi w garnkach bulgocze, i jeszcze do tego smakowicie pachnie w całym domu 🙂
Po pomidory muszę do sklepu, ponieważ ograniczam wychodzenie ile mogę, zadowolę się dziś przecierem albo puszką, bo jeszcze nie wiem co zrobię.
Przytulam 🙂
Oczywiście, dobre wypieki i potrawy poprawiają nastrój, zmieniają sens codziennemu życiu….. Kiedy leżą na stole i uśmiechają się do nas.
Krysiu:-) Cudownie wyglądają kolorowe warzywa i owoce i naprawdę się uśmiechają 🙂
Byłam 7 lat wegetarianką i nie jadłam żadnego mięsa. Później spróbowałam i teraz jem, ale przede wszystkim drób i ryby. Wołowego i cielęciny nie używam już od lat. Od czasu do czasu kupuję kawałeczek jakiejś wędliny. Ale chyba znowu zrezygnuję znowu całkowicie z mięsa. Ściskam mocno. Marysia.
Marysiu:-) Na pewno przez ćwierć wieku jadłam tylko drób (kurczak, indyk) i ryby. Pod wpływem Małego zostałam semi-wegetarianką kiedy był w liceum. Teraz świadomie podjęłam nową decyzję, też pod wpływem Małego. W końcu on idzie dalej, weganizuje się, to i ja mogę zrobić krok naprzód, przecież nie zostanę całkiem w tyle 😉 Ryby jadam dalej, może i z tego z czasem zrezygnuję, na razie jednak organizm się domaga. Ale rzadko 🙂
Powiem Ci, że lepiej się czuję, tak psychicznie mi lżej 🙂 Uściski najserdeczniejsze Maryniu kochana 🙂
Jak miło Aniu! Wreszcie ktoś-tak jak ja-niejedzący mięsa i lubiący upały:-) Nie narzekam na pogodę, rozkoszuję się słońcem i wysokimi temperaturami. Bardzo cieszy mnie taka aura. Jest lato i powinno być gorąco bo kiedy jak nie teraz? A dni przecież już coraz krótsze i tylko patrzeć jak jesień stanie w progu przynosząc ze sobą deszcze i chłody. Wtedy szybko zatęsknimy za słońcem i letnim ciepełkiem, narzekając na jesienne szarugi. Cieszmy się więc tą piękną pogodą bo bardzo możliwe, że to już ostatnie podrygi lata.
U mnie ostatnio na tapecie głównie surowe warzywa, soki, koktajle i musy, jajka w przeróżnych odsłonach-np. kotleciki jajeczno-kalafiorowe- i moje najnowsze odkrycie: pieczone frytki z batatów z guacamole, a i z Twoich propozycji coś na pewno podkradnę dla siebie;-)
Mięso nadal przygotowuję dla Ciccino ale już tylko 2 razy w tygodniu i nie ustaję w staraniach by ograniczył je jeszcze bardziej.
Przytulam mocno i życzę zdrówka!
Amasjo:-) Widać, żeś pokrewna duszyczka 🙂 Już mnie mrozi na myśl, że zaraz będzie zimno, brr, nie lubię!
Dziewczyny podrzuciły kilka pomysłów na kalafiora i na pewno wypróbuję jak tylko kupię. Staram się w dalszym ciągu ograniczać wychodzenie do sklepu, co w sumie jest korzystne ponieważ trzeba wymyśleć coś z tego co jest akurat w domu. W czasie przedcovidowym od razu biegłabym na zakupy, a teraz myślę i ruszam szarymi komórkami 😉
Frytki z batatów też brzmią ciekawie, przyznam, że batatów nie robiłam wcale, nie jadłam w życiu. Ale przyszedł czas na próbowanie nowości. Mąż też próbuje i to mnie cieszy. Nie zawsze mu smakuje ale zawsze to już postęp 🙂
Buziaki najserdeczniejsze Anetko!