Wakacyjna pora to zawsze czas wspomnień – przynajmniej dla mnie – wakacji w Tenczynku. Zresztą już nieraz mówiłam, że moja dusza czy podświadomość, czy jak też ją inaczej nazwać – w Tenczynku jest obecna bezustannie. Ale w tym Tenczynku, którego już nie ma, w miejscach drogich mi, kochanych, obecnych już tylko na mapie pamięci ponieważ w świecie rzeczywistym zastąpiły je zupełnie inne. Wszystko się zmienia, rozbudowuje, burzy, powstaje nowe, dzieli się przestrzenie na małe działki, w nich zamieszkują nowi ludzie budujący tam nowe domy i tworzą swoją własną historię. A ja się przechadzam wciąż w tych miejscach, które ukochałam, z których wywodzą się moi przodkowie zupełnie jak duch przybywający na ziemię z wizytą zza Tęczowego Mostu. Znalazłam jeszcze kilka zdjęć z ostatniego prawdziwego pobytu w Tenczynku, potem już tylko na cmentarz (który jest bardzo ładny) wpadam jeśli mogę, ostatnio zastępowała mnie kuzynka moja kochana, za co jestem jej baaardzo wdzięczna.
Pamiętam jak tata „na barana” niósł mnie przez ten staw, musiałam być bardzo malutką dziewczynką 🙂
Na koniec dom, który przed samą wojną budowali wujkowie mojego taty, dziadkowie mojej kochanej kuzynki 🙂 Mieszkała tam też prababcia Karolina, która podczas I wojny swego rannego męża (mojego pradziadka Władysława) do Tenczynka z Przemyśla przywiozła. Mój tata mieszkał tu podczas wojny i ukrywał się w środkowym pokoju po ucieczce z Baudienstu. Ciotka z babcią w dzień zastawiały drzwi szafą i nie było ich widać, gdyby ktoś nagle wszedł.
Dopóki się nie przyjrzałam tej fotografii w powiększeniu myślałam, że jest sprzed wojny. Dopiero gdy zrobiłam zdjęcie zdjęciu i powiększyłam to zobaczyłam, że budynki są spalone, okna puste, dachu nie ma. Czyli było zrobione po spaleniu browaru podczas wojny. Już po przegonieniu okupantów ludzie brali co się dało ze spalonego obiektu, wiem z opowiadań. Mój tata na pytanie czy on też coś wziął – odpowiedział „poczęstowałem się butelką szampana” 🙂 Tego szampana mama wspominała – „smaczny był, jak lemoniadę zupełnie się piło, ale potem wstać nie dało rady, choć głowa była absolutnie trzeźwa” 🙂 Jak ja żałuję, że nie dopytałam o więcej szczegółów, że w ogóle za mało interesowałam przeszłością, historią przeżytą, a więc prawdziwą, nie wymyśloną na potrzeby chwili…. Młodzi ludzie już tak mają, że zajmują się swoim życiem, własnymi aktualnymi sprawami a nie przeszłością. Taka jest kolej rzeczy, inaczej mieszkalibyśmy do tej pory w jaskiniach 😉 Później przychodzi czas na zadawanie pytań – ale już nie ma kto na nie odpowiedzieć…
Swoją drogą – uciekają z pamięci wakacyjne wyjazdy na wczasy, to znaczy pamiętam oczywiście Kołobrzeg, Świnoujście, które bardzo lubiłam. Międzyzdroje też, różne imprezy młodzieżowe, wyjazdy integracyjne na studiach, super wakacje w Bułgarii – wszystko było bardzo fajne, ale w duszę zapadły wakacje u dziadków. I tylko tam wracam, tam jestem jakbym funkcjonowała w kilku wymiarach… Cóż… takie sobie dyrdymałki…takie było motto na Bloxie…
Aniu, ubolewam nad własną pamięcią, zdałam sobie sprawę, ile ważnych wspomnień nam umyka i gdyby nie zdjęcia, to nie wiem czy zdołałabym przywołać niektóre osoby i miejsca.
Falbaniaste spódnice tez lubiłam i sama szyłam.
Kiedyś cieszyło nas skromniejsze życie i zwyklejsze wakacje, młode byłyśmy:-)
Jotuś:-) Gdyby nie zdjęcia większość spraw umknęłaby w kosmos i nie dałoby się ich odszukać w pamięci. Tylko dzięki fotografiom wracają nie tylko fakty, sytuacje ale nawet kolory i zapachy, które na zawsze skojarzyły się z czymś na zdjęciu.
Spódnice szyłyśmy z Mary z pieluch tetrowych i farbowałyśmy w pralce 😉 Ta na zdjęciu jest ze sklepu od plastyczek, był kiedyś taki. W młodości zwraca się uwagę na co innego, wakacje były cudne, choć wszyscy spali w jednym pokoju, trzeba było nosić wodę ze studni i biegać do wychodka, albo do lasku 😉
Ale masz niesamowity blond kolor wlosów!
Tak mi sie zauwazylo 😉
Tenczynek jak zwykle niesamowicie ciekawy w Twoich wspomnieniach. I masz racje, i ja tez to czuje, ze to juz nie to, co bylo kiedys… ostatni raz bylam w moim rodzinnym miescie 9 lat temu, i to juz nie jest to miasto, to jest jakis dziwolag, a starych zaulków, które niekoniecznie byly zle, bo stare, a które dodawaly mu uroku, juz nuie ma. A na naszym placu zabaw, takim z prawdziwego zdarzenia, postawiono szereg garazy. I tyle na temat.
Historie tworza ludzie, nasze rodziny, ja mam bardzo malo rodziny, i nie nadazylabym z Twoim tempem opowiesci.
Pozdrawiam Cie serdecznie!
Lucy:-) Wszystko się zmienia, jeśli się mieszka na miejscu to jakoś przechodzi bezboleśnie, pewnie się człowiek przyzwyczaja. Natomiast po jakimś czasie – okazuje się, że to zupełnie inne miejsca. Tak czułam gdy po latach odwiedziłam Opole i nie mogłam poznać miejsc, w których spędziłam siedem lat podstawówki. Największym szokiem było zobaczenie nowego budynku na miejscu starego, w którym była straż pożarna, tam się chodziło na telewizję do świetlicy, bo przecież mało kto miał wtedy w domu telewizor. Ten budynek graniczył z naszym, czyli tym, w którym mieszkałam – i w ogóle to już był inny świat. A ten już nieistniejący śnił mi się kilka razy, ostatni raz jak z mamą smażyłam śliwki na powidła w tamtejszej kuchni…
Włosy sobie „urządziłam” białą henną i przez to pomału się rozłaziły w palcach dopóki nie odrosły 😉 Czego ja z tą łepetyną nie wyczyniałam 😉
Lucy, o rodzinie już nie mam z kim porozmawiać poza ciocią Halinką (83 lata) i kuzynką, od której mam zdjęcia i która jest w pobliżu miejsc rodzinnych naszych. Reszta się rozleciała po świecie, nie ma kontaktu a starsze pokolenie za Tęczowym Mostem macha… Tak więc dzięki temu, że wyciągam z zakamarków na blog stare fotki to i trochę wspomnień odżywa. Może kiedyś któraś wnuczka się zainteresuje przeszłością… Ale wiesz, morze jest szerokie i głębokie – jak kiedyś mówiłyśmy w szkole.
Ściskam najserdeczniej! Mirkę drapię za uszkami 🙂
Właśnie pierwszy komentarz,poooleciał w kosmos.
Aniu, masz świetną pamięć, pielęgnujesz wspomnienia i pamiątki, które są bardzo ciekawe . Takie wspomnienia rodzinne to piękna scheda dla Calineczki.
Dorcia:-) Pamięci to już ufać nie mogę:) Natomiast dzięki fotografiom przypominają się różne przeszłe momenty, wspomnienia rodziców, dziadków. Co kiedyś zdążyłam zapisać to jest, ale bardzo mało i tego nie mogę sobie darować, bo zniknęło bezpowrotnie.
Mam cichą nadzieję, że może któraś wnuczka się zainteresuje przeszłością, ale na pewno będzie to dopiero wtedy, gdy sama będzie miała dzieci, tak to już jest, że młodzi mają własne sprawy na uwadze. Ale wtedy już nie będzie miała kogo spytać, jak ja teraz…
Masz rację, z biegiem czasu te sielskie widoki zaginęły,mojej babci domku już nie ma.W czasach dziecięcych szliśmy na odpustowy poczęstunek. Wokół babcinego domku żółte łany zbóż a pośród nich zielone połacie warzyw.Babcia była „szałociorką” ,współcześnie to producent warzyw, handlowała nimi na targu w pobliskim Rybniku.Pomagaliśmy i w polu a wyjazd na targ to było coś.Szałociorzy było więcej na tej ulicy.Lubilam jak we wtorek i piątek wieczorem przyjeżdżał pan po potężne kosze z warzywami które uprzednio były umyte i przebrane.Ot, takie wspomnienie.Dzisaj po jednej stronie częściowo bloki i domki jednorodzinne a po drugiej tylko małe nowe domki a za nimi pola ale tylko kukurydza, ziemniaki lub zbóża.Nie ma szałociorzy .Pozdrawiam.
Uleńko:-) Więc dokładnie mnie rozumiesz. Przed ogródkiem babci była droga, na której się bawiliśmy, graliśmy w piłkę i badmintona, przykopa oddzielała drogę od pola, na którym rosło zboże albo ziemniaki na zmianę, co roku coś innego. Teraz droga pokryta jest asfaltem, zamiast pola jest jakiś dom, zamiast Skałek i pięknych przestrzeni i pół małe działki i domy. Inny świat. Co wakacje atrakcją były żniwa, młócenie – z tym się wiązała jazda wozem drabiniastym najpierw pustym, potem na snopkach. Zawożenie do maszyny, która młóciła, potem do stodoły i układanie słomy pod samą powałę, i zjeżdżanie na dół 😉 Dla miejskiego dziecka to była niesamowita frajda. Dla mnie bardziej codzienność, bo jednak mieszkałam jakiś czas u babci i dlatego inaczej Tenczynek odbierałam i bardziej byłam związana. I jestem…
Tak to wspominamy, Uleńko, dawne życie… Serdeczności ślę mnóstwo 🙂
Czytałam, czytałam, i nagle wpadło mi do głowy bardzo stare powiedzenie, którego używała moja Mama!
„świat lat dziecinnych (młodzieńczych) na zawsze zostanie, piękny i czysty, jak pierwsze kochanie!”
Taki to właśnie wspomnień czar!
Fusilko:-) Bo też to szczera prawda jest! Myślę, że czas dzieciństwa powinien być tym miejscem w czasoprzestrzeni, do którego się wraca jak do refugium po siłę i regenerację do końca swoich dni 🙂
To słowa z Epilogu „Pana Tadeusza” , Mama nie byle kogo cytowała i miała rację 🙂
„…Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie
Święty i czysty jak pierwsze kochanie,
Nie zaburzony błędów przypomnieniem,
Nie podkopany nadziei złudzeniem
Ani zmieniony wypadków strumieniem…”
Uściski Fusilko, za ten wspomnień czar 🙂
Wspomnien czar:)))))
Takie dlugie spodnice widze, ze wasnie wrocily na ulice:) (rym niezamierzony).
Sama sobie az dwie kupilam.
Bognna:-) Jak zrzucę 10 kg to zacznę nosić, mam jeszcze 2 schowane … hi hi, teraz wyglądałabym jak kopa siana 😉
No to czekam;)
Myślisz, że się uda?
Wiersz Adama Asnyka tutaj PASUJE „ZA MOICH MŁODYCH LAT, PIEKNIEJSZY BYWAŁ ŚWIAT……….” Zdjęcie z płotem fantastyczne. Serdeczne pozdrowienia.
Krysiu:-) Płot się wpasował akurat w Twój wpis 🙂
Święta prawda, że na młode lata patrzy się inaczej i na świat ówczesny. Można zaśpiewać „…to były piękne dni…” 🙂 Uściski serdeczne 🙂
Piosenka również piękna, melodyjna nie to co teraz.
Melodyjna, choć i teraz jest sporo ładnych kawałków, zależy od gatunku. No, ale rapu nie jestem w stanie znieść!
Ja też nie poznaję swojego miasteczka teraz w tamtym sprzed lat. Wszystko się zmienia- jedno na lepsze , inne na gorsze. Najbardziej boli mnie zabetonowywanie wolnych przestrzeni i strzyżenie do gołego przydrożnych drzew. Stoją takie kikuty- okaleczone, bezbronne …
Matyldo:-) Betonowanie jest straszne, zamyka się betonem Ziemię nie dając jej oddychać. Najwyraźniej można odczuć to podczas upału. Jeśli znajdzie się niezabetonowany fragment, on oddycha, jest inna temperatura, rano i wieczorem rosa pokrywa rośliny… tam gdzie asfalt czy beton – jest tylko żar jak w piekle i nic więcej. Drzewa może czasem trzeba przyciąć, żeby lepiej rosły? Dobrze, że całkiem nie wycięli, to odżyją. Bezbronne są, z człowiekiem nie wygrają…
Kawałek historii na zdjęciach. A wiesz, że ja też wracam do wakacji. W Jodłowniku k/Limanowej. Mieszkały tam moje ciocie a wujek był szefem księgowości w tym majątku, który mimo, że państwowy zachował wdzięk przedwojennego dworu Romerów. Nie był zresztą PGR em ale Ośrodkiem Hodowli Zarodowej. Wiele wakacji tam spędziłam. To własnie o nim opowiadam w ” Podlotku w jaśminowym klimacie”. I też żałuję, że wielu rzeczy nie dopytałam. Niestety błąd młodości. Buziaki
Luciu:-) Bo wakacje to najpiękniejsze chwile w życiu każdego dziecka, czas wolny, bez szkoły i różnych obciążeń. Przynajmniej ja tak miałam. Fakt, że pomagałam w pracach polowych wynikał nie z musu tylko z chęci i ciekawości, przyjemności też. Babcia nas goniła, że mamy wypoczywać i nie męczyć się, bo cały rok męczymy się w mieście w szkole. Mamy siedzieć i odpoczywać. Taka była kochana 🙂 My z siostrą jednak chciałyśmy pomagać, bo to atrakcja była. Potem zawsze jacyś chłopcy kręcili się w pobliżu… Ja w każde wakacje byłam zakochana 🙂
Z tymi wspomnieniami tak właśnie jest – chciałoby się zapytać o tyle rzeczy i już nie ma kogo…
Uściski!
Piękny post Aneczko! Pełen miłości, nostalgii, wspomnień… Stare fotografię są dokumentem nieocenionej wartości ale także skarbnicą wspomnień…
Cudownie tak powspominac czasem… Zwłaszcza podczas wakacji, gdy wspomnienia z dzieciństwa wracają…
Piękne z Ciebie Dziewczę
Buziaki zostawiam :* :* :*
Polu:-) Piękna i młoda byłam kiedyś, teraz już tylko piękna… hi hi 🙂
Uwielbiam stare zdjęcia, robienie nowych też i na okrągło pstrykam, już się nawet psiepsioły przyzwyczaiły, że przystaję i im też każę, bo muszą zrobić zdjęcie w nieoczekiwanym momencie 😉
Wakacje to najwspanialszy czas w życiu … i dobrze, że jest co wspominać.
Przytulam Polinko 🙂
Wakacje u Dziadków są pełne miłości, dlatego je pamiętamy…Reszta to tylko kolejne wypady…;o)
Gordyjko:-) To święta prawda 🙂 Zawsze kojarzą się z miłością, ciepłem. Teraz z uśmiechem i rozczuleniem wspomina się też jakieś zakazy, „niepozwolenia” – przecież wiadomo, że to było ze względu na dobro dziecka (głupiego głupotą młodości) i tęsknimy 🙂
To nie żadne dyrdymałki (chociaż to bardzo ładne określenie;-)) To Twoja historia, to prawdziwa Ty, Aniu. A ja bardzo się cieszę i czuję się wyróżniona, że z każdą taką notką lepiej Cię poznaję, poznaję losy Twoje i Twojej rodziny i mam dostęp do Twoich wspomnień:-) To wyjątkowe doświadczenie.
To prawda, wakacje mają w sobie coś nostalgicznego, wyzwalają wspomnienia i tęsknotę za tym co minęło. Zwłaszcza TE wakacje. To piękne, że masz tyle wspomnień, pielęgnujesz je i dzielisz się nimi z nami:-)
Pozdrawiam gorąco:***
Amasjo:-) Kochana moja dziękuję za tyle miłych słów 🙂 Dzielę się z Wami, bo – jak już wspominałam – mam wrażenie, że dzięki temu miejsca i wydarzenia z przeszłości ożywają na nowo. Po przeczytaniu wspomnień innych osób często sięga się do własnych „odkurzając” je, przywołując na nowo do życia. I to jest strasznie fajne 🙂 Na przykład po zdjęcia mojej mamy sięgnęłam dzięki Matyldzie BBM, która swoją pokazała. I tak wróciłam myślami do dawnych lat…
Przytulam najserdeczniej Anetko 🙂
Wiem, Aniu. Pamiętam. Wyjaśniłaś przy okazji którejś z wcześniejszych wspominkowych notek dlaczego to robisz:-) Uważam, że to dowód wielkiego zaufania, którym obdarzyłaś nas- swoich czytelników, zdradzając nam wiele rodzinnych sekretów;-)
Serdeczności moja droga:-)
Anetko kochana, życie każdej z nas to połączenie całej przeszłości, która gdzieś w podświadomości tkwi, genów pewnie, nabytej wiedzy, myśli na temat samej siebie i świata i jeszcze mnóstwa innych rzeczy, w tym bieżących spraw, wydarzeń zewnętrznych itp., itd. W sumie od początków świata wnętrze człowieka aż tak bardzo się nie zmieniło, tak myślę, jedynie sposób wyrażania staje się coraz wyraźniejszy, doskonalszy. I w sumie wszyscy przeżywamy to samo, uczymy się od urodzenia do śmierci a potem od początku, by poprawić swoje błędy i niedoróbki. Tak więc żadnych tajemnic nie ujawniam, ot, zwykłe ludzkie życie….
Sama lubię biografie, zawsze czegoś można się dowiedzieć, nauczyć, inaczej spojrzeć na kogoś… Np. nie lubię Żeromskiego odkąd przeczytałam biografię Oktawii, jego prawdziwej żony, która mnie zachwyciła. Wiesz, że właśnie Okeja (tak Prus zdrabniał imię, był przyjacielem rodziny) była pierwowzorem Madzi z „Emancypantek”? Gdyby nie ona, Żeromski nigdy nie zostałby wielkim pisarzem, tylko umarłby pięć razy zanim skończyłby pierwsze utwory, które zresztą ona poprawiała…
Może nie na temat, ale – Anetko – tak mi się napisało. I wdzięczna Ci jestem za tak serdeczne potraktowanie moich różnych wynurzeń. Przytulam najserdeczniej 🙂
Kawał historii i wspomnień.. Też mi szkoda, że wielu pytań nie zdążyłam zadać dziadkom. Rodziców już bardziej podpytuję ale też nie zawsze jest możliwość skupić się na detalach i zapamiętać opowieść. Moje wakacje z dzieciństwa to te pod namiotem, nad jeziorem, z rodzicami i bratem. Może właśnie też przez wspomnienia nadal uwielbiam tam jeździć. Miłego Aniu 🙂
Myszko:-) Na pamięć nie ma co liczyć, tyle różnych rzeczy musimy spamiętać codziennie, że najlepiej zaufać słowu pisanemu. Mówię z doświadczenia. Zdawało mi się, ze będę pamiętać skoro słyszałam w dzieciństwie ileś razy, a tu… gucio… nie ma, uciekło. Teraz na Twoim miejscu wzięłabym osobny zeszyt/notatnik i tam wpisywałabym co tylko się da po każdym przyjeździe od rodziców, gdy czegoś się dowiesz o przeszłości. W ten sposób nie zginie…
Życzę Ci, żebyś jak najczęściej jeździła w ulubione miejsca i opowiadała Małemu Księciu o czasach, gdy jeszcze nie było go z Wami…
Uściski najserdeczniejsze 🙂
Ale zdjęcia znalazłaś, super. dzięki za wspominki, które przecież też mnie dotyczą. T.
Legendarna:-) Kochana Ty moja, tylko z Tobą mogę na te fotki patrzeć …. wiesz jak, wspólnie, osobiście, z uczuciem…
Buziaki!!!
Cześć mówiłaś Aniu,żeby spisywać wspominki…obiecuję poprawę. Pozdrawiam. Przecież to my jesteśmy tymi starszymi.
W ogóle nie rozumiem jak to się stało, że my jesteśmy starsze. To jakieś oszustwo! Ja mam wciąż w duszy 16 lat i mam nadzieję, że to się nie zmieni 😉 A na zewnątrz, cóż, na to akurat nie mamy wpływu, obyśmy zdrowe były, z resztą da się wytrzymać 🙂
Puedo encontrar buena información de este artículo. Phaedra Colan Corbet
Phaedra Colan Corbet:-) Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam 🙂
Ach ten Tenczynek! Staw Wroński też znam 🙂
No… zabieram się wreszcie do lektury odcinka 43! 😛
Piotrze:-) Czas nie pozwala, ale też się wreszcie do Ciebie wybiorę na spotkanie ze Stefanem 🙂
Pingback: Koniec wakacji 2024 😢 | Anna Pisze