Dziewczynki błyskawicznie zadomowiły się u Karoliny, nawiązały nowe znajomości, odnowiły te sprzed roku. Na początku trochę się obawiały, czy bimbrownik ich nie znajdzie i nie będzie się mścił za pomoc w nakryciu go na gorącym uczynku. Wujek Zygmunt rozwiał obawy i zapewnił, że nie muszą się niczego obawiać, ponieważ winowajca odsiaduje karę w zakładzie karnym również za różne inne grzeszki i rychło na wolność nie wyjdzie. Poza tym przecież nie wie, że to one właśnie przyczyniły się do jego ujęcia. Tak więc uspokojone dzieciaki poznały najkrótszą drogę z domu Karoliny na Skałki i biegały z wiatrem w zawody, czasem w towarzystwie Tiny, czasem wujkowego Miśka, który stał się dorosłym psem i bardziej teraz przypominał bernardyna niż przed rokiem, wciąż będąc oczkiem w głowie wujka Zygmunta.
Dziadek zdecydował się przyjechać latem do Tenczynka w towarzystwie córki, wnuków, zięcia i babci Basi. Tak więc pewnego dnia do domku pod lasem przyjechały dwa samochody, a w nich rodzina Zacharskich wraz – oczywiście – ze wszystkimi czworonożnymi domownikami. Tak więc zebrała się cała zeszłoroczna paczka młodzieży, brakowało jedynie Moniki. Szczególnie Marek był niepocieszony tym faktem.
– Słuchajcie, wiecie pewnie więcej niż ja – powiedział do bliźniaczek, gdy siedzieli wszyscy na ganku wspominając zeszłowakacyjne przygody. – Jak to naprawdę jest z Moniką? Nie mogę się od starszych dowiedzieć dokładnie i jestem głupi.
– Ale o co ci konkretnie chodzi? – chciała uściślić Linka.
– O to, że jej tata zniknął, a mama chce ją wywieźć za granicę, żeby się z nami nie zadawała, czy jak?
– No nie, co za bzdury, zaraz wam dokładnie wszystko wyjaśnimy – z miną osoby wszystkowiedzącej odpowiedziała Inka.
– Bo my, z pewnych względów, jesteśmy najlepiej poinformowane – dodała Linka.
– Akurat – prychnął Kubuś. – Ja usłyszałem… no nie, nie podsłuchiwałem specjalnie, przypadkiem usłyszałem – tłumaczył lekko speszony karcącym spojrzeniem Inki. – Przy-pad-kiem, rozumiesz? Słyszałem jak wujek Jurand i wujek Michał rozmawiali, że wujek Sergiusz jedzie do Szwajcarii, żeby zarobić pieniądze, które mu ukradł wspólnik i mama Moniki.
– No co ty mówisz? Jak mama Moniki kradłaby pieniądze własnemu mężowi? – skrzywił się z niesmakiem Maciek.
– Właśnie o to chodzi, że ona chce się ożenić z tym wspólnikiem i zabrać Monikę wujkowi Sergiuszowi
– To jakieś głupie jest.
– No głupie, ale przecież dorośli wciąż robią jakieś głupoty.
– Fakt – zgodziła się Linka. – Jakby zupełnie myśleć nie potrafili.
– No to mówcie co wiecie – zniecierpliwił się Marek.
– W sumie to jest proste – stwierdziła Inka. – Wujek Sergiusz kocha naszą mamę, ciotka Agata się o tym dowiedziała i chce się zemścić na wujku zabierając mu Monikę.
– A Monika nie chce być zabrana, dlatego się schowała u swojej babci – wyjaśniła Linka. – A wujek przecież myślał, że już nie ma żony. Jak ta Agata wyjechała na kilka lat i napisała, że nie wraca i się nie odzywała wcale, bo miała ich w nosie, to się mógł od nowa zakochać, no nie?
– Mógł – zgodzili się chłopcy.
– A ona była niedobra dla Mimi i dla Tiny, chciała, żeby wujek je gdzieś w lesie wyrzucił albo pod schroniskiem, żeby nikt nie widział… – ciągnęła zbulwersowana Inka. – Dobrze, że nasza mama je wzięła do domu.
– Wasza mama jest super – potwierdzili chłopcy.
– I teraz chodzi o to, żeby ta cała niby-ciotka Agata nie mogła Moniki nigdzie zabierać, żeby została z wujkiem na zawsze – podsumowała Linka.
– Monika żeby została – uzupełniła Inka.
– Aha, o to chodziło – puknął się w czoło Kuba. – Teraz już wszystko rozumiem. Ona była, Agata znaczy, w zmowie z tym wspólnikiem i można ją wsadzić do więzienia za współudział w zbrodni.
– W jakiej zbrodni? – spojrzała na Kubusia zdziwiona Inka.
– No, w tej kradzieży pieniędzy i ucieczce – wyjaśnił.
– Dorośli to naprawdę są jacyś dziwni – skrzywił się Maciek z niesmakiem. – Oczywiście zdarzają się wyjątki – dodał szybko na widok nadchodzącej matki.
– Jakie wyjątki? – zainteresowała się Teresa.
– Od reguły – szybko odpowiedziała Linka.
– Bo wiesz, ciociu, zawsze są jakieś wyjątki od reguły – pospiesznie dodała Inka.
– A konkretnie?
– No… na przykład…
– O, mrówka – krzyknął Kuba. – Palnę ją! Skoczyła!
– Mrówki nie skaczą – z powątpiewaniem spojrzał Marek.
– To pchła! – pisnęła Linka. – Jak ją złapać?
– Trzepnij, może ją ogłuszysz – poradził Maciek.
Rozpoczęło się polowanie na pchłę. Teresa chciała coś powiedzieć ale machnęła ręką i weszła do domu. Z chwilą zamknięcia się za nią drzwi polowanie ustało.
– Dzięki za poratowanie – spojrzała z wdzięcznością Inka. – Nie wiedziałam co powiedzieć.
– Drobnostka – z wyrozumiałością skwitował Kubuś.
– Wiecie co? Chodźmy na strych, tam nikt nam znienacka nie wejdzie i unikniemy głupich sytuacji – zaproponowała Linka.
Przenieśli się na strych wysprzątany podczas poprzednich wakacji, pozbawiony większości rupieci, jakie zwykle zalegają na strychach. Jedynie kurzu nazbierało się przez ten czas zdecydowanie zbyt dużo i zaczęli kichać.
– Chłopaki, przynieście odkurzacz – zadecydowała Linka. – Musimy sobie tu stworzyć bazę wypadową, takie fajne miejsce do siedzenia jak na przykład się rozpada…
– Co się rozpadnie? – zdziwił się Marek.
– Nie rozpadnie, tylko rozpada. Deszcz. Takie mokre, z nieba leci, rozumiesz? – spojrzała na chłopca z politowaniem.
– Udusić się od kurzu nie mamy przecież zamiaru – dodała Inka.
Nie wyrazili sprzeciwu i głodny odkurzacz pożarł mnóstwo kurzu. Mokrym mopem przetarli podłogę i mogli się wygodnie rozsiąść na wiklinowych fotelach i ławce. Zagracony pozostał tylko jeden kąt obszernego strychu, ale na razie nie chciało im się niczego ruszać. Postanowili tam zajrzeć, oczywiście, ale dopiero wtedy, kiedy im się zachce, albo kiedy będą się nudzili.
cdn.
Dzieci są niesamowite, gumowe uszy, jak zwykle szczere,każdy tłumaczy jak potrafi.Poki co mają wspaniałe wakacje.Ja z kuzynka też miałyśmy kawałek strychu.Jeden zrobiony jako mieszkanie że starych mebli,skrzynek na warzywa i drugi gdzie babcia ruszyła kwiaty i nasiona i była też tam tajemnicza książka. Super.
Miało być suszyła a nie ruszyła.
Uleńko:-) Strych zawsze był miejscem tajemniczym, na którym znajdowałam różne skarby jak np. ślubne buty mojej mamy 🙂 Zawsze kojarzy się z jakąś tajemnicą, jak to w dzieciństwie. I na tym urok wspomnień polega 🙂 U babci też suszyły się jakieś zielska, ale nie wiem jakie. W szopie na pewno babcia suszyła pokrzywy dla kur na zimę. Buziaki 🙂
Dlaczego dorośli muszą wszystko komplikować, gdyby zachowali dziecięca szczerość, świat byłby może lepszy?
Nie znam chyba pary, która rozstawałaby się w przyjaźni…
Jotko:-) Ja też nie znam. Gdyby była przyjaźń to nie byłoby rozstania. Można się rozstać pokojowo, ale z przyjaźnią nie ma to nic wspólnego. Gdzie ma miejsce zdrada, zawiedzione zaufanie tam przyjaźni nie może być. Po prostu.
Dzieciaki są niesamowite, sama wiesz mając z nimi do czynienia w pracy „w kółko na okrągło” 🙂
A nie pisałam, żeby zachować w sobie jak najwięcej z dziecka? Szczerość, brak manipulacji i kłamstwa. Echhh Ci dorośli egoiści…
Piszesz fantastycznie Aneczko! Tak sugestywnie, że czuję ten klimat, te emocje, każdy gest dosłownie! Tak się wcielam w każdą rolę tam w Twojej opowieści…
I Tenczynek.. tak, jak mi kiedys pisałaś… Pozostał w Twoich myślach na zawsze…
Polinko:-) Dzieciaki są doskonałymi tworami dopóki się nie zepsują pod wpływem dorosłych. No, może nie wszystkich, ale niektórych na pewno 🙁
Dziękuję Ci za dobre słowo, miło mi niezmiernie, że moje dyrdymałki sprawiają Ci przyjemności choć trochę 🙂 Buziaki!
Ludzie z różnych powodów są nieszczerzynp nie chcą komuś sprawić przykrości, coś chcą zachować dla siebie. Tak czy inaczej szczerość popłaca.
Krysiu:-) Pewnie, że tak. Ogólnie warto być przyzwoitym…
’No co ty mówisz?’ to jedno z ulubionych powiedzeń mamy Ciccino. A on jej wtedy odpowiada: 'to co słyszysz’;-)
Tak sobie myślę, że przecież świat jest piękny, a życie proste… To my-ludzie-wszystko komplikujemy i uprzykrzamy życie sobie i innym. A najgorsze gdy przez postępowanie dorosłych cierpią dzieci…
Dobrego tygodnia, Aniu:-) Pozdrawiam!
Amasjo:-) Powiedzenie Twojej teściowej zawiera w sobie całą gamę emocji w zależności od sytuacji 😉
Świat JEST piękny, tylko ludzie go zohydzają swoim podłym zachowaniem, wstrętnym postępowaniem… Niech stanie się ich najmniej, a najlepiej niech znikną i pozwolą żyć innym. Dałabym im bilet na księżyc bez prawa powrotu…
Uściski serdeczne Anetko 🙂