W środę 1 kwietnia wybrałam się na konieczne zakupy. Zupełnie nie pamiętałam, że to Prima Aprilis, jakoś mi nie do śmiechu. Wcześniej dokładnie obmyśliłam jak całe przedsięwzięcie zorganizować ponieważ w planie było sporo ciężkich rzeczy do kupienia. Zrobiliśmy więc tak (psy oczywiście zostały zabrane do auta): podjechaliśmy do Biedronki i Mąż został z psiepsiołami w samochodzie. Opuściwszy pojazd założyłam maseczkę, rękawiczki, szal na głowę i udałam się do sklepu.Tam przed wejściem stała pani w rękawiczkach, maseczce i przyłbicy (czy jak się to coś nazywa) z przezroczystego plastiku (plexi?) i pilnowała, żeby każdy wchodzący klient użył żelu antybakteryjnego z pojemnika zamontowanego przy wejściu. Wewnątrz cały personel zaopatrzony w ten sam sprzęt co pani przy wejściu, czyli rękawiczki, maseczki, przyłbice. Dodatkowo przy kasach zamontowano osłony z plexi. Do wózka sklepowego włożyłam wszystko co miałam zapisane na kartce poza drożdżami, których brak, poza rękawiczkami jednorazowymi i maseczkami. Znajoma pani siedząca akurat w kasie powiedziała, że leżały na półkach i leżały, aż się doczekały i zniknęły w momencie. Nie ma szans na kupienie ich. Muszę przyznać, że tym razem nie dusiłam się w maseczce. Może się człek przyzwyczaja do sytuacji, może też ma znaczenie, że wokół są ludzie wyglądających w podobny sposób.
W „odzieniu zabezpieczającym” doprowadziłam wózek sklepowy do samochodu. Zakupy, które mogą chwilę poleżeć poza lodówką wrzuciłam do bagażnika, tylko spożywcze takie „na już” przełożyłam do mojego własnego wózka na zakupy. Dopiero wtedy pozbyłam się „odzienia” w bezpieczny sposób. Mąż z psiepsiołami odjechał, ja z wózkiem poszłam piechotą do domu. Nie wsiadłam do auta, żeby przypadkiem tej francy do środka nie wnieść. W domu od razu kurtkę i spodnie wrzuciłam do pralki. Mąż wrócił szybko, wprawdzie pojechał z psiepsiołami do torów, żeby się przebiegły po czekaniu w aucie, ale nie chciały chodzić. Szilka zaparła się wszystkimi łapkami i czekała na mnie. Ona mnie bezustannie rozczula. Jeśli wychodzimy z domu razem, ona cierpi kiedy się rozdzielamy. Myślę, że to ma związek z jej osobistą traumą, przecież nie wiemy co przeżyła, w jaki sposób znalazła się sama w lesie.
Produkty, które przywiozłam wózeczkiem do domu umyliśmy mydłem pod bieżącą wodą i dopiero po tym trafiły do lodówki. Reszta siedzi do tej pory w bagażniku, jutro wyjmiemy, już chyba zdechło wszystko co ewentualnie tam mogło być.
Patrząc i słuchając – można zwątpić, czy jeszcze kiedyś będzie normalnie? Jeśli przetrwamy to normalność okaże się zupełnie inna niż ta, którą znamy. Ile czasu nas od niej dzieli – tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Możemy sobie życzyć, żeby jak najszybciej, żeby udało się szczepionkę stworzyć. Mam wrażenie, że to jedyne, co będzie w stanie zatrzymać to diabelstwo.
Dziś już drugi dzień kwietnia, mego najulubieńszego miesiąca. Pogoda płata figle, zimy nie było, wiosna teraz powinna zachwycać, ale chyba nie jest jeszcze przekonana na co ma ochotę. Na zasadzie: i chciałabym i boję się – raz świeci słońce, raz pada śnieg. Takie urozmaicenie.
Wychodzenie z Szilką i Skitsem stało się wyjściem na wolność. Takie czasy. Bardziej docenia się to, co jest wokół. Wszystko koło czego przechodzimy zwykle w pędzie nie zwracając uwagi na szczegóły staje się ważne, dostrzeżone, niemal „przemedytowane”.
Jak inaczej wygląda to samo miejsce w słońcu i w pochmurny dzień. Inaczej, ale równie pięknie 🙂 Trzymajcie się zdrowo!
Ośnieżone Psiepsioły cudne ! , no ale One zawsze urocze 🙂
I Wy się trzymajcie, Aneczko, zdrowo !
Magduś:-) Pewnie, że urocze, dobre i kochane, nie mają w sobie krzty złośliwości, podłości, są uosobieniem miłości bezinteresownej i potrafią ją okazywać 🙂
Kochana, trzymajcie się, trzymajmy się wszyscy, żeby nie zwariować i nie utracić nadziei, że „jeszcze będzie przepięknie…”
I ja byłam na zakupach.Pan kierował po rękawiczki i wpuszczał ludzi do sklepu.Kasy samoobsługowe. Po opuszczeniu sklepu rękawiczki do kosza i ręce zdezynfekowac. Od 10 do 12 tej tylko 65 plus.W aptece o tej porze ta sama grupa wiekowa.Na odchodne z apteki dezynfekcja.Robią się kolejki przy sklepach bo po kilka osób. Lidl i Biedronka pracuje do 24 a przed świętami mają całe noce pracować. Szkoda mi tych pań, tez mają rodziny .Ciekawe ile osób przyjdzie w nocy.Dobranoc.
Ula:-) Najpierw zamknęli w niedziele a teraz 24h. Gdzie sens gdzie logika.
W mojej Biedronce dezynfekcja była przed wejściem do środka, potem nie. W aptece ostatnio sprzedaż przez okienko, kolejka mała, ale oddalenie od siebie ludzie utrzymywali. Nie było ibupromu w pojemniczkach tylko w listkach, a mnie tylko on pomaga na kręgosłup i biodro, w Biedronce nie było wcale, zwykle w listkach był.
Na razie załoga pracuje podzielona na 2 części i wymieniają się tak, żeby się ze sobą nie stykać podczas zmiany, dlatego jest przerwa techniczna. Myślę, że to dobre zabezpieczenie. A w nocy nie wiem kto przyjdzie, chyba ten, co pracuje cały dzień?
Trzymaj się!
Gdybym mogła, to tylko w nocy chodziłabym na zakupy 🙂 Choć może to trochę upiorne?
Jako seniorka mam wyznaczone godziny. W sumie dobrze, kolejki nie było.
Z tym praniem to nie wariuję, bo przecież nawet u mnie na klatce schodowej mogą być zarazki, bo to sąsiedzi, panowie ze spółdzielni, ekipa od remontu, roznosiciele ulotek( nie wiem po co), dostawcy na wynos – musiałabym prac codziennie.
Nie byłam jeszcze po obostrzeniach w sklepie, muszę iść po warzywa i owoce, bo trudno kupić na zapas.
U nas tylu wychodzących z psami, że współczuję psom, nigdy tyle naraz ich nie widziałam 😉
Jotko:-) Kurtkę i tak miałam wyprać, przy okazji wyprałam jakąś cholerę, gdyby się przyczepiła. Na klatce schodowej w bloku kontakt z ludźmi nieunikniony. Trzeba stosować takie środki zabezpieczające jakie akurat są możliwe i nic więcej się nie da zrobić.
Owoce i warzywa muszą być, ja zapomniałam jabłka wpisać na listę i nie kupiłam. Czekolady dla Męża też nie 😉 Będę musiała mu zrobić sama, zasługuje na to 🙂
Psiaki rzeczywiście nabiegają się za wszystkie czasy siedzenia w domach, kiedy ludzie w pracy a one same. Uważaj na zakupach!
Teraz wyjście do sklepu to nie lada wyzwanie.. Toczymy batalię normalnie, z niewidzialnym wrogiem. Gdyby nie widok lecącego śniegu myślałabym, że psiaki w mąkę wskoczyły 🙂 Uściski Aniu i trzymajcie się i Wy, niech nadchodzący weekend będzie mimo wszystko spokojny.. Buźka!
Kolejki na kilometr… śmiać się czy płakać? Szukać dobra w złym? Na pewno nie można się załamuwać
Ervi:-) Trzeba wytrzymać i czekać na lepsze czasy, innego wyjścia nie widzę. W miarę możliwości nie szkodzić, nie narażać na niebezpieczeństwo innych i siebie pilnować, pomagać jeśli się da i tyle. Trzymaj się zdrowo!
No pewnie szkoda ze u nas w sklepach nei zapewnili tych płynów… nie kupi tez nie ma rękawiczel ;/
A przecież powinny być!
Myszko:-) Kwiecień plecień… słońce a za chwilę zamieć śnieżna. Ale ładnie jest 🙂
Niech i dla Was będzie weekend spokojny i spróbujcie jakoś odetchnąć, może się uda wyjechać na łono natury choć na trochę? Z dala oczywiście od ludzi, tylko czy to możliwe teraz? Uważajcie na siebie!
Super zdjęcia. I opis zakupów jakże znajomy. Chociaż ja trochę spasowałam z tym praniem wszystkiego. Doszłam do wniosku, że ryzyko przyniesienia czegoś na kurtce jest znikome, kiedy nie stykam się z ludźmi inaczej jak w bezpiecznej odległości a osobisty tego nie przestrzega.
Dezynfekuję buty na ścierce nasączonej ACE. Noszę maseczkę i rękawiczki. Przecież istnieją tez ” dobre bakterie”, które pomagają w odporności.
I tyle wymądrzania się. Jak dobrze, ze masz psie psiapioły.
Całusy
Lucia:-) Pranie i tak było w planie. Następnym razem tylko powieszę kurtkę z dala od innych rzeczy na pewien czas. Czytałam w kilku miejscach, że wirus odpuści latem a wróci jesienią, ale już nie w takim natężeniu. Wciąż liczę na szczepionkę. Wczoraj słuchałam lekarki pracującej w Niemczech w zespole wirusologów, wyodrębnili coś tam z tego świństwa i jest nadzieja na szczepionkę. Co teraz powiedzą antyszczepionkowcy? Gdyby ich rodziny umierały to ciekawe, czy w dalszym ciągu byliby tacy anty!
Psiaki są cudowne, to prawda. Fajne jest też , że Skitek tak dobrze się u nas czuje, że wcale do własnego rodzinnego domu nie chce wracać. Kiedy byliśmy (jak dawno ostatni raz to było!) u dzieci od razu podrywa się na hasło, że jedziemy. To bardzo miłe 🙂
Trzymaj się kochana i nie dawaj się żadnym przeciwnościom!
Lucia, u mnie dziś od rana jednojajkowiec! Mężowi na imieniny upiekłam o świcie, najbardziej go lubi 🙂
Zaraz mi weselej jak na Wasze Psiepsioły patrzę. :-))))
Mam zamiar nocą pojechać do Owada, zobaczę jak to wtedy wygląda! W sumie lista krótka i mogłabym jeszcze tydzień nie iść, ale ….. ludzie świątecznie bądę wzmożeni w następnym tygodniu, więc wolałabym wtedy z domu się nie ruszać.
U nas , w pobliskim miasteczku, trzy firmy zamknięto ( lokacja blisko siebie ), bo jeden z pracowników przyszedł do pracy po kwarantannie, a dopiero po trzech dniach dostał wyniki testu- pozytywne of course!
Fusilko:-) Wirus to jeden problem, a to co się będzie działo potem – to drugi, tragedia po prostu się szykuje. Już wiadomo, że pensji i pracy nie będzie…
W ogóle nie myślę o świętach, jakoś kompletnie nie mam serca do żadnych przygotowań. Zresztą, skoro dzieci nie będzie to co mam szykować? Dla nas coś na chybcika przygotuję i nie będę się przejmować. Obyśmy zdrowi byli.
Psiepsioły cieszą się, że sprawiły Ci radość 🙂
Trzymaj się i nie daj się!!!
Jakieś się to surrealistyczne porobiło… a atmosfery świąt w ogóle nie czuję! 🙁
BBM:-) Kompletnie nie czuję, pewnie dużo osób też nie czuje, są teraz ważniejsze sprawy… Trzymaj się, Matyldo!
A jeszcze tak jak ja muszę kupować podwójnie, bo dla Mamy, i jeszcze muszę je jej dostarczyć. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
Krysiu:-) Masz podwójny stres. Czy chociaż Mama stosuje się do zaleceń i nie wychodzi? Czasem trudno przyjąć do wiadomości seniorom pewne informacje. obserwowałam różne sytuacje u mnie właśnie z udziałem starszych osób.
Trzymaj się!
Jak ja kocham psiaki! Cudne sa Twoje Psiapsióły 🙂 i koty kocham, tylko u mnie kot nie miałby szans. Pies nie znosi. Za to są u moich rodziców i u moich dzieci.
Pola:-) U mnie były psy i koty, żyły w przyjaźni. Teraz mam tylko na przychodne Franka, który nas adoptował i przychodzi się przespać kiedy jest zimno albo pada deszcz. Moje psiaki bardzo go lubią i każą otwierać drzwi, żeby wszedł, jeśli go tylko zobaczą.
Hmm, a u mnie zakupy wyglądają jak zwykle. No może z tą różnicą, że cała obsługa chodzi w maseczkach, a wcześniej tylko część. Żadnych rękawiczek, żadnego ograniczenia liczy osób przebywających w sklepie. Żel odkażający jest przy wejściu, ale taki żel jest tutaj używany od dawna, nawet jak nie było wirusa.
A nasz wspaniały pan premier (piszę to ironicznie, oczywiście) ogłosił, że każde gospodarstwo domowe dostanie dwie (dlaczego nie jedną albo trzy?) maseczki z gazy, które można prać i używać wielokrotnie. Tylko że takie gazowe maseczki to były używane kilkadziesiąt lat temu i ani trochę nie zabezpieczają przed wirusami. Już się nie mogę doczekać, kiedy je dostanę.
Ja zdaje się, żyję na innej planecie 😉
Psiepsioły posypane śniegiem – urocze!
Mokuren:-) Rzeczywiście dziwnie to wygląda u Ciebie. Może to wynika z innej mentalności, innej kultury, innego podchodzenia do świata? Trudno pojąć. W każdym razie Ty o siebie dbaj i bądź ostrożna używając własnego zdrowego rozsądku. Jak już dostaniesz maseczki to je pokaż, proooszę, jako taką ciekawostkę 🙂
U nas wciąż wariactwo związane z wyborami, uwierzysz? Wobec śmierci ludzi, upadku przedsiębiorstw, zwolnień z pracy, tragedii – kaczor za wszelką cenę chce utrzymać władzę. Ktoś powiedział, że tak się zachowuje psychopata pozbawiony empatii i ludzkich uczuć. Przez grzeczność nie zaprzeczę. Mam nadzieję, że Senat przytrzyma idiotyzmy na tyle, że będą nie do zrealizowania.
A świat jest taki piękny bez względu na ludzkie pomysły, natura bez człowieka doskonale sobie poradzi… A sakury jakie piękne! Pozdrawiam 🙂
My oboje – czyli ja i mąż – siedzimy przykładnie w domu. To, co się u nas dzieje w polityce coraz bardziej mnie zdumiewa i denerwuje. Nie liczy się bezpieczeństwo, ani zdrowie ludzi, liczy się tylko władza. Wciąż mam nadzieję, że będzie u nas normalność i że nastąpi ona już wkrótce. Serdecznie Cię pozdrawiam Marysia.
Marysiu:-) Moja nadzieja jest coraz mniejsza jeśli chodzi o szybkość poprawy sytuacji. Bo, że kiedyś nastąpi – to pewne. Ale kiedy?Bardzo dobrze, że siedzicie oboje w domu, tak trzeba dla bezpieczeństwa. Masz mnóstwo książek, pomysłów, tworzysz piękne grafiki – tylko wzór z Ciebie brać jak spędzać czas izolacji. Dobrze, że można się spotykać na blogach, prawda? Ściskam serdecznie 🙂
Trzymajcie się zdrowo!
na mojej osi czasu na Facebooku zamieściłam domowy przepis na drożdże, ale jeszcze je tutaj specjalnie dla Ciebie Aniu ( dla innych oczywiście też) przekopiuję, a nóż ten przepis Ci się przyda????
Drożdże: przepis. Jak zrobić domowe drożdże?
Przepis na domowe drożdże jest bardzo prosty. Nawet jeśli okaże się, że w pobliskich sklepach natkniemy się na puste półki, z łatwością będziemy mogli zrobić swoje własne drożdże, praktycznie bez wysiłku.
Do zrobienia domowych drożdży potrzebne są trzy składniki:
Cukier
Dwa ziemniaki
Jasne piwo
Wykonanie jest następujące:
Na początku trzeba ugotować ziemniaki.
Gdy warzywa będą już gotowe, należy je zblendować lub rozdrobnić, dodając do nich jedną łyżeczkę cukru.
Gdy składniki się połączą, do mieszanki trzeba dolać łyżeczkę piwa i ponownie wymieszać.
Taką papkę należy przełożyć do małego naczynia, przykryć ściereczką i zostawić w temperaturze pokojowej Po kilku dniach drożdże będą gotowe.
POZDRAWIAM WIOSENNIE
Ewa:-) Przepis wspaniały! Tylko najpierw trzeba iść po piwo, potem przygotować tę miksturę, po czym używszy łyżeczkę piwa spożyć pozostałą część, aby nie zwietrzało i się nie zmarnowało. Jako trunek rozweselający i bogaty w vit.B jest ze wszech miar zasługującym, by go nie zmarnować 😉 Więc jest to przepis ratujący zdrowie i życie 😉 Brawo TY!!!
Dziękuję!
Trzymaj się zdrowo Ewuniu w tym najpiękniejszym miesiącu w roku 🙂
To był chyba pierwszy primaaprilis, w którym nikomu nie zrobiłam żartu i nikt nie zrobił go mnie. Nie licząc oczywiście żartów zaserwowanych przez obóz rządzący dotyczących np. tarczy antykryzysowej czy kolejnych absurdalnych ograniczeń w poruszaniu się. Zakupy ostatnio robi nam Misiek-syn Ciccino i zostawia pod drzwiami:-) To też jakiś matrix! Drożdże udało mi się dorwać w hurtownii cukierniczej, zamówiłam najmniejszą dostępną ilość, w poniedziałek przywiezie je kurier:-) Oby to nie było 10 kg!
Powiem Ci Aniu, że u mnie teraz wszystko zeszło na dalszy plan… Tato wczoraj źle się poczuł, miał 39 stopni gorączki… Znowu nawaliły mu nerki, z którymi ma problem od wielu lat. Dwa lata temu spędził w szpitalu ponad miesiąc. Było dobrze do wczoraj. I gdzie tu szukać ratunku jak teraz jedyną słuszną chorobą jest koronawirus? Boję się i jednocześnie jestem na to wszystko wściekła, pojechać do rodziców też nie mogę bo mogłabym coś zawlec… Głowa mnie boli, brzuch mnie boli, nie spałam całą noc. Nie wiem co robić, a nie znoszę takiej bezsilności.
Uważaj na siebie, trzymaj się zdrowo i wykochaj piesety:-)
Ściskam mocno bezwirusowo.
Amasjo:-) Kochana, tak dobrze Cię rozumiem. Brak bezpośredniego kontaktu z najbliższymi jest najgorszy. Jakakolwiek choroba poza jedynie słuszną – to czysta tragedia. Patrzę z obawą na teściową, bo ona akurat teraz się zbuntowała i nie bierze leków. Jak padnie, połamie się, albo coś jej zaszkodzi – nie ma gdzie szukać pomocy. Z kolei my oboje astmatycy-alergicy, i każde kichnięcie, kaszel od razu budzi obawy, a przecież zawsze były normalką takie odruchy organizmu.
Czy Twój Tato ma jakiegoś własnego prowadzącego lekarza? Albo chociaż dobrego pierwszego kontaktu? Może uda się telefonicznej porady zasięgnąć. Podobno niektóre przychodnie wprowadziły taki system. Choć e-receptę wypisze, poradzi, wspomoże. Naprawdę nie wiadomo co robić, skoro wszystko postawione na głowie.
Drożdże ponoć mrozić można, zrobiłam tak mając nadzieję, że się nie zepsują. W razie dużej ilości – zamroź.
Piesiule wygłaskane, wykochane i dziękują 🙂
Spokoju i zdrowia, czegóż teraz można więcej życzyć? Oby się ułożyło z Tatą, Ty wytrzymasz. Przytulam 🙂
Aż boję się napisać……ale zaczynają się spełniać najgorsze filmy katastroficzne….
Martwię się wnukami które są w wieku dojrzewania i zaczynają wariowac w domu . Jedne co mogę to do nich zadzwonić i powspominac z nimi nasze wspólne kiedyś wakacyjne wyjazdy.
Zapraszam do mnie ….. na blogu staram się nie wariować ze strachu.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam Anko 🙂
Stokrotko:-) Zaglądam do Ciebie codziennie 🙂 Dla odpoczynku, faktycznie przez chwilę można zapomnieć o realu, który coraz bardziej przytłacza. Skupić myśli na czymś innym niż obydwie zarazy gnębiące nasze biedne państwo. Dla tego oderwania za chwile na blogu pojawi się kolejny odcinek powieści 🙂
Serdeczności dla Ciebie, Dziewczynko z Warkoczami:-)
Psiepsióły wygladają jak ciasteczka przyprószone cukrem-pudrem 🙂
Z tą szczepionką to nie byłabym taka przekonana. Nie dość, że testują na zwierzętach, które ponoć nie chorują na Covid, to jej skuteczność będzie testowana prawdopodobnie zbyt krótko. A co z mutacjami wirusa? Co z ludźmi o słabej odporności? Wiem jedno – firmy farmaceutyczne znowu zarobią krocie. Na nas, królikach laboratoryjnych.
Przytulaski.
Ewuś:-) Psiepsioły to słodziaki prawdziwe 🙂
Z resztą – nie wiem jak będzie, znaczy z zarazą. Szczepionki uratowały nas od poprzednich epidemii, wyludniających świat, może i teraz tak będzie. W coś trzeba wierzyć. W każdej sytuacji na świecie jedni umierają, drudzy ubożeją a inni zbijają fortuny. Na wojnach, podczas epiedemii, kryzysów, krachów na giełdach itp. Inaczej nie będzie. Jeszcze inni wykorzystują epidemię i śmierć ludzi dla zdobycia władzy absolutnej i zaspokojenia własnych psychopatycznych urojeń.
Zdrówka, trzymaj się!