Przez te wszystkie cuda elektroniki pewnie niedługo oszaleję. Niby już opanowałam odbieranie telefonu, nawet pisanie komentarzy chwilami mi się udaje, ale nie u wszystkich i nie zawsze. Za chińskiego boga nie chce się opublikować i znika. To samo z wejściem na
niektóre blogi, nie da się i nic nie potrafię poradzić. Muszę czekać do następnej wizyty Dużego. Teraz mi ustawił kolory, bo dziwne były, zrobił jakieś hokus-pokus i zdjęcia robione tym telefonem od razu lądują w Lapciu. Świetnie, tylko ja ich stamtąd na blog nie umiem
przerzucić 🙁 Denerwuje mnie też straszna ilość jakichś ikonek, których nigdy używać nie będę, bo ani gier nie używam, ani muzyki w ten sposób nie słucham, ani kupować niczego nie mam zamiaru, ani robić wielu innych rzeczy. Natomiast uzupełniłam (sama!) kontakty,
zdjęcia kontaktów wstawiłam, zdjęcia potrafię też „obrobić”, zmieniłam sobie tapetę na ekranie startowym na własnoręcznie zrobioną fotkę, w dowolnym miejscu w domu mogę sobie przejrzeć pocztę, wiadomości – i to jest fajne, bo Lapcio musi być na sznurku, czyli muszę go podłączyć do rutera, inaczej nie łapie internetu, nie widzi go, bo stary i ślepy zupełnie jak ja 😉
Z psiepsiołami wychodzę bladym świtem, to znaczy teraz już dzień dłuższy mamy, więc i świt nie taki blady, ale kilka zdjęć zrobiłam i pomyślałam, że pokażę Wam jedną z tras spacerowych, oczywiście jedynie wybrane fragmenty.
Idąc tą trasą mam wrażenie, że znajduję się na zapadłej wsi i na tym cały urok polega 🙂 Jest to bardzo mylące, ponieważ uwieczniona dróżka znajduje się między ruchliwymi ulicami, lecz jest to enklawa, jakby w skansenie. Stoi dom obok którego jest uprawiane pole, gęsi i kury w zagrodzie, nawet koń pasie się między jabłoniami. Dalej jest osiedle, właściwie taka dzielnica willowa, dzielnica domów o podobnym wyglądzie, stawianych wyraźnie w tym samym czasie i według podobnego projektu. Idę tamtędy z uczuciem, jakbym była na wakacjach, Mąż ma takie same odczucia. Domek na ostatnim zdjęciu stoi niedaleko nowoczesnego, ekskluzywnego osiedla, takie pomieszanie z poplątaniem, stylów, czasów i w ogóle wszystkiego. Całe nasze życie jest ostatnio takie poplątane. I wirus nam wszystko poplątał…
Cudne niebo na drugim zdjeciu!
Ładnie, faktycznie ujęłaś spokój i sielskość. Domek fajny.
Brawa za zdobywanie nowych umiejętnosci , kazdy nowy telefon to nowe wyzwanie.
Dora:-) Dzięki za docenienie moich wysiłków w poznawaniu czegoś, co jest mi obce kompletnie, bo ja noga techniczna jestem. Niebo bywa takie piękne, co chwilę inne, że chciałabym pstrykać fotkę za fotką 🙂
Pstrykaj i pokazuj, nie żałuj sobie i nam:))))))
🙂 🙂 🙂 Za chwilę to ja pokażę Mężowi twoje piękne miasto u Ciebie na blogu 🙂
Przewspaniałe te Twoje spacery Anko.
Uwielbiam takie pejzaże i takie skanseny.
U mnie na Targówku też można na takie stareńkie domy trafić i też zdarzają się drewniane.
Też sobie spaceruję ale bez pieseczków więc raczej w ciągu dnia. Pieseczek ukochany już ponad 11 lat temu zaczął wędrować po łączce niebiańskiej.
Serdeczności
Stokrotko:-) Gdyby nie psiepsioły o tej porze pewnie spałabym w najlepsze. Wprawdzie jestem skowronkiem, ale na pewno nie włóczyłabym się po bezdrożach o świcie 🙂 Dzięki temu, że muszę wstać, dzień staje się dłuższy. Wprawdzie wieczorem padam, ale na ostatni spacer Mąż z nimi wychodzi, po południu staramy się iść razem (chyba, że coś ważnego wypadnie), tym sposobem dzienna porcja ruchu zapewniona. Właściwie powinnam napisać tekst o pożytkach płynących z mieszkania z pieskiem 🙂 A nie myślisz o przygarnięciu piesia ze schroniska?
Ściskam bezwirusowo 🙂
Piękny spacer.Dwa różne światy. Ten starszy z małymi domkami piekniejsze, bliskie mi sercu.Gratulacje umiejętności na nowym sprzęcie. Ja potrafię tylko komentarze wpisywać
Ula:-) Mnie się nie udaje wszędzie wpisać komentarzy, jakieś dziwne rzeczy się dzueją i znika wszystko nie wiem gdzie. Muszę do Lapcia zasiąść i wtedy idzie. „Obrabiać” zdjęcia nauczyła mnie Mary, na starym lepiej mi szło, na tym najnowszym, który robi za komputerek, bo jeszcze karty SIM (czy jak jej tam) nie przełożyłam, za dużo mi miga, rusza się, ogólnie on jest hop! do przodu i pisze to co sam chce a nie to co ja! Dostaję po prostu oczopląsu. Z czasem się nauczę, ale musi to jeszcze trochę potrwać.
Potrafisz dużo więcej niż ja, chociaż dłużej- jak mi się wydaje- mam komórkę. Ja z obróbki zdjęciowej umiem tylko zrobić mniejsze lub większe zdjęcie- no, nie jest to gigant osiąg! ;))
A spacerki – bajeczne! Jakby się w jakiś świat fantazji zanurzyć. Zdjęcia świetnie obrazują scenerię Twoich wędrówek z psiapsiołami. 🙂
Matyldo:-) Lubię robić zdjęcia, zawsze lubiłam. Nie jakieś cuda, bo technicznie są beznadziejne, ale uchwycić chwilę, moment, kolor – uwielbiam. Mając w kieszeni telefon robiący zdjęcia mogę sobie poużywać 🙂
Pokazałam jedną trasę, jaką robimy z psiepsiołami. Jest kilka takich stałych, pokażę przy okazji. Z odkrywaniem nowych nie jest tak łatwo jak kiedyś, bo i kondycja trochę siada, i babcię D. strach na dłużej zostawiać, ale nic to, Baśka, nic to! Damy radę i będziemy pokazywać. Buziaki 🙂
To czekam na kolejne zdjęcia! 🙂
Trochę zdjęć już było prezentujących rzeczkę Jeziorkę w kateg. „Myślę sobie” wpis „Na spacerze z psiepsiołami”, a naszego lasku przyosiedlowego fragment w „Złota jesień tegoroczna…”. Jak się już nauczyłam robić i wstawiać fotki, to nie będę się ograniczać 🙂
Aha, Matyldo, a „obrabiać” fotki nauczyła mnie Mary. Jako była nauczycielka ma cierpliwość do głąbów… 😉
Cudowne widoki 🙂
Ervi:-) Szczególnie o tej porze, gdy normalni ludzie jeszcze śpią 🙂
Takie domki pochyła tez widuje na spacerach, niektóre już opuszczone.
Od spraw telefoniczno- internetowych mam męża, jakby co, zawsze coś zaradzi, ja nie mam cierpliwości.
Wirus się rozkręca, mnie zaraził ktoś infekcją gardła, byłam dziś w przychodni i powiem Ci, ze strach zakasłać, bo ludzie patrzą na człowieka, jakby miał ebolę…
Jotuś:-) Te pokazane też już opuszczone, za jakiś czas pewnie znikną.Taka kolej rzeczy chociaż żal…
Z wirusem jest problem, jak widać, coraz większy. Dziś poszłam po normalne zakupy, a w Biedronce aż gęsto od ludzi, kolejki do kas długie, puszki znikają, kasz nie było poza jaglaną, mąki jeszcze sporo i cukru. Papier toaletowy był, więc nabyłam. Przy psiakach wycierania jest dużo i ten towar idzie szybko. Po południu poszłam drugi raz, bo Synowa zadzwoniła, żebym jej mąkę, olej i masło wzięła, bo u niej problem. Weszłam i się zdziwiłam, mąki były dwie zgrzewki i dwa kg, czym prędzej więc wrzuciłam jedną do wózka. Nie dlatego, że mi się udzieliła panika, tylko dlatego, że piekę, gotuję i mąki dużo używam na co dzień.
Dzieciaki osiedlowe jutro nie idą do szkoły i szaleją na podwórku pod drzwiami. Chyba niekoniecznie powinny. Mam nadzieję, że się lepiej czujesz i nie zlinczowali Cię inni pacjenci 😉 Swoją drogą, do czego to wszystko doprowadzi -nikt nie wie. Trzymaj się, kochana, nie daj się przeziębieniu. Ciepłe z Puchatym pomoże 🙂
Jeszcze trochę i wszystko ogarniesz. Zdjęcia piękne tylko jak dla mnie ” głucha noc”. I rzeczywiście jak na wakacjach w małej miejscowości. Buziaki
Lucia:-) Bo i jest to głucha noc 🙂 Zbierają się tylko panowie z firmy ogrodniczej, szykują się do wyjazdów „na robotę” w różne miejsca i są gotowi o tej porze. Nie mają lekko, bez względu na pogodę jadą gdzieś tam grzebać w ziemi.
Moje spacerki będą urokliwie się przedstawiać kiedy zrobi się zielono i kolorowo.
Ciepłe z Puchatym podsyłam, żeby Cię chroniły przed tym diabelskim wirusem. Uważaj na siebie!
Jak miło usłyszeć że jest jeszcze ktoś, kto się nie potrafi uporać z elektroniką. Ja ciągle wołam ,,młodzież ,, na pomoc i ciągle słyszę : no przecież ci pokazywałam, no przecież już to umiałaś, i co z tego jak znów zapomniałam. Myślałam że na tych spacerowych zdjęciach to jakaś bogata, elegancka wieś, bardzo ładna okolica i dla psiaków wymarzone miejsce.
Elizo:-) To obrzeża Piaseczna pod W-wą. Samo miasteczko polubiłam, coraz ładniejsze na naszych oczach się staje. Dla psiaków jest sporo miejsca do chodzenia. Oczywiście nic nie może się równać z ukochaną Szczawnicą 🙂
Z elektroniką jestem tak na bakier jak chyba nikt więcej, głąb techniczny ze mnie i to się nie zmieni. Jak się nauczę jednego to drugie zapomnę 😉 I tak na okrągło. Trochę opanowałam obsługę jednego telefonu, to mi się każą uczyć na innym, bo tamten taki stary, że internetu nie łapie. A mnie się już po nocy śnią te guziczki, klawisze i zęby na mnie szczerzy wielki telefon, który pisze co chce nie zwracając na mnie uwagi… 😉
W takich okolicznościach przyrody i krajobrazów i ja z chęcią spacerowałabym, nawet bladym świtem i bez piesetów 🙂
Urocze te stare domki. Moja siostra bardzo lubi fotografować takie ruiny więc miałaby tam używanie.
Fantastyczne niebo na drugim zdjęciu!
Miłego spacerowania i spokoju, Aniu 🙂
Amasjo:-) Spokój to jest to, czego brakuje mi najbardziej od dawna. Jakże chciałabym go mieć! Bardzo więc Ci dziękuję za takie życzenia 🙂
W Szczawnicy robiłam fotki starych domów, trochę pokażę jak będę miała tyle spokoju, żeby je odszukać. Podczas pierwszego tam pobytu myślałam nawet o tytule „Umierające domy” dla całego albumu. Potem te domy zaczęły znikać, a w ich miejsce powstało dużo nowych, w stylu i idealnie wpisujących się w krajobraz. Aż miło patrzeć 🙂
Spacer jest zawsze wskazany, nawet o porach, które niektórym wydają się nieludzkie 🙂 Buziaki!
Droga spacerowa całkiem sympatyczna, na pewno psiaki zadowolone z każdego spaceru :)) A co do telefonu, to usuwaj, albo chowaj aplikacje i ikonki, których nie używasz. Babci Zosi zostawiliśmy na wierzchu tylko 4 – kontakty, smsy, kalendarz i aparat. Bardzo to sobie chwali. Buziaki i mimo wszelkich zawirowań – spokojnego weekendu..
Myszko:-) Ale ja się boję dotykać do wszystkiego, o czym nie wiem co to i do czego służy 🙁 Pocztę już tam mam i teraz umieram ze strachu, że puszczę w świat słowa przeznaczone dla jednej osoby! O Myszko! Jaka trąba ze mnie to ludzkie pojęcie przechodzi. Ale nic to, uczę się, a póki się człek uczy to jeszcze żyje:)
Wam też spokojnego weekendu i zdrowego! Buziaki 🙂
zdjęcia śliczne, szczególnie te podwieczorne i te ze stara chatką
Ewo:-) To nie wieczór, to świtanie:) Wstaję przed szóstą i wychodzę z psiakami, żeby Skituś jeziora na podłodze nie zrobił. Z tego powodu obserwować mogę piękne niebo w najprzeróżniejszych odsłonach. Teraz już dzień dłuższy to i niebo jaśniejsze, ale trochę wcześniej nieraz wyglądało jak na zdjęciu. Buziaki 🙂
Piękne są Twoje zdjęcia. Artystyczne ujęcie i wykonanie. Robisz je aparatem fotograficznym, czy telefonem?
Maryniu:-) Telefonem. Sama natura jest artystką, więc nijakiej mojej zasługi nie ma, że uda się czasem fragment jej piękna zatrzymać na fotografii. Natomiast Ty sama tworzysz swoje grafiki i to dopiero jest sztuka 🙂
орджоникидзевский районный суд города запорожья
адвокат желтые воды
Craighievy:-) Żółte Wody w połączeniu z Zaporożem kojarzą mi się tylko z „Ogniem i mieczem” i Skrzetuskim, Podbipietą oraz Zagłobą oczywiście. Ale nie z filmu tylko z kart powieści. Kocham Trylogię i nie przestanę 🙂
Piekna okolica i piekny wschód slonca!
Ze ten maly drewniany domek sie jeszcze uchowal…
Ponad 40 lat temu, moja warszawska ciocia dostala mieszkanie w nowym bloku na Targówku, przy granicy z Bródnem. Niedaleko leci tam taka wazna trasa do wschodniej granicy. Pamietam, ze bedac pierwsze razy u niej w odziedzinach, przy tej drodze i niedaleko za nia, jeszcze takie domki staly.
Ostatni raz bylam tam w 1992, i nic juz oczywiscie z tych domków nie zostalo.
Lucy:-) W tym domku oczywiście nikt nie mieszka, stoi sobie po prostu i pewnie będzie stał dopóki się nie rozpadnie. Ten duży z cegły też pusty, i jeszcze ten najładniejszy, trochę jakby mini dworek.Trafiłam na nie dzięki Szilce (Skitsa jeszcze nie było z nami), włóczyłyśmy się obydwie po całej okolicy i poznawałyśmy różne przejścia i fajne miejsca. Ze Skitkiem tak się nie da, jego głównie ciągnę na smyczy i muszę pilnować, żeby czegoś nie zeżarł po drodze. Szilunia to po prostu ideał psa towarzyszącego.
Na Ursynowie, na granicy z Wilanowem były takie chatki jak na Bródnie, nawet ludzie w nich mieszkali, pranie suszyło się na sznurkach. Teraz chyba już śladu nie ma, nie bywam tam, ale przy budowie obwodnicy na pewno zostały wyburzone. Łąk wilanowskich też nie ma, zabudowane zostały blokami. Na trasie naszych psich spacerów (Piaseczno, Chylice, Chyliczki, Konstancin) jest jeszcze trochę fajnych miejsc jakby z innej epoki, niedługo znikną, więc teraz robię fotki, żeby zachować.
Dla mnie świat wygląda najładniej o świcie i o zmroku. A może to nawet nie chodzi o to, co widzę, ale o spokój, jakiego wtedy doświadczam i taki spokój widać właśnie na zdjęciach. Teraz, kiedy mieszkam na wsi, zawsze wybiegam na dwór o tych porach dniach. Coraz więcej słońca i chcę spróbować patrzenia w słońce, a w zasadzie już próbuje, kiedy złapię słońce, jednak dotąd było trudno. Bo patrzeć można bezpiecznie zaraz po wschodzie i tuż przed zachodem. Mówi się o godzinie po i przed, ale nie jestem jeszcze przekonana. W każdym razie będę na siebie uważać 🙂
Bożenko:-) Najbardziej lubię poranki. Mogę wstawać równo ze słońcem. W ogóle funkcjonuję prawidłowo dopóki słońce się wznosi, gdy rozpoczyna drogę powrotną zaczynam tracić energię i najchętniej poszłabym spać razem z nim, niezależnie od pory roku. Zazdroszczę tym, którzy potrafią siedzieć nocami i pracować. Wieczorem mogę tylko podziwiać zachód i tzw. szarą godzinę -ale robić nic nie mam siły. Muszę nieraz, ale mnie to dużo wysiłku kosztuje. Im jestem starsza tym więcej.
Wiesz, pamiętam, że jako dziecko lubiłam patrzeć w słońce, dziadek z babcią mi nie pozwalali, że sobie oczy popsuję, ale mnie się podobało. Teraz nie próbuję. Naprawdę uważaj, żebyś sobie krzywdy nie zrobiła.
Będę 🙂
🙂 🙂 🙂
Aniu, widzę że Twoje ścieżki do spacerowania są też pełne różnych niespodzianek tzn a to urokliwe domki , a to błotniste ścieżki . Niebo o wschodzie wygląda przepięknie , chmurki rozsypane , blask słońca punktowo najpierw rozświetla niebo …….następnie blask rozjaśnia całe niebo ….to są niepowtarzalne chwile. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
Krysiu:-) Gdyby nie psiepsioły, które mnie na spacer wyprowadzają, tylu pięknych rzeczy bym nie widziała. Nie poznałabym urokliwych zakątków, nie znalazłabym takiej stareńkiej chatki ani tego mini dworku. No i obrastałabym w tłuszczyk nie mając tyle ruchu co mam dzięki nim 🙂
jednym słowem wraz z psiepiołami zaczynacie zdrowo dzień 🙂
Ewa:-) Nie ma innej rady, inaczej w pokoju miałabym jezioro, bo jak Skituś nie zdąży… to ojej!