Przegląd tygodnia i służba zdrowia

Dziś miałam bezpośredni kontakt ze służbą zdrowia przyglądając się z bliska sytuacji dotychczas oglądanej tylko w tv i biorąc w niej udział. Na początku września byłam zapisana na rtg przed wizytą u pulmonologa. Dzień wcześniej zadzwoniła pani z recepcji z informacją, że jest remont i na prześwietlenie mam się zgłosić do innej przychodni. Tak też zrobiłam, zapisałam się i … zepsuło się urządzenie, które do tej pory nie zostało naprawione! W międzyczasie remont w pierwszej poradni się skończył i tym sposobem dziś znalazłam się w przyszpitalnej przychodni. Dobrze, że udało mi się Męża przekonać, iż pojadę autobusem i nie będę się stresować tym, że on czeka z psiakami w aucie nie wiadomo ile czasu. Pojechałam z przyjemnością, mimo porannego szczytu na moim przystanku jeszcze da się spokojnie wejść a nawet usiąść, dopiero potem zaczyna być problem z wejściem do autobusu. Mogłam sobie popatrzeć jak ludzie wyglądają 😉 Wyszłam z domu o siódmej a wróciłam … o 15-ej!
Przed gabinetem rtg kłębił się dziki tłum, na korytarzu aż gęsto było od zdezorientowanych ludzi. W pierwszej chwili po dotarciu pod drzwi gabinetu każdy przeżywał atak strachu, paniki albo złości i nie wiem czego jeszcze. Zorientować się kto za kim, kto przed kim, kto kiedy wchodzi – było nie lada wyzwaniem. Wreszcie jakoś się uładziło i okazało się, że jest jeden gabinet rtg, w nim jedno urządzenie na cały wielki szpital, do którego przyjeżdżają ludzie z całej Polski (przy mnie były panie z Olsztyna i z Suwałk). Owo urządzenie służy jednocześnie pacjentom zapisanym na dany dzień na prześwietlenie, pacjentom z oddziałów przywożonym na fotelach na kółkach albo łóżkach, oraz tym z SOR-ów, nieraz czekających tam na pomoc kilkanaście godzin. Każda nowa dochodząca osoba była pewna, że zaraz musi wejść, natychmiast bo ma „cito” napisane na skierowaniu. Dziwnych min się naoglądałam, gdyż od razu odzywały się osoby czekające na swoją kolej z tą samą adnotacją… „My wszyscy jesteśmy na cito”… Kolejny paradoks polegał na tym, że lekarz, do którego część pacjentów z SOR-u miała się zgłosić ze zdjęciem, przyjmował tylko do 13-ej 🙁              Cofając się do tyłu – bo dni całego tygodnia przebiegły jak z bicza strzelił –  poniedziałek 14.X. piękny dzień mieliśmy od rana, słońce wzeszło kolorem purpurowym oświetlając  drzewa na granicy lasku. A one takie cudne odcienie barw jesiennych miały 🙂 Wróciłam z „dzieciakami” z łąki, dałam im śniadanie i włączyłam tv z drżeniem serca, spojrzałam i … cóż, rzeczywistość jaka jest – każdy widzi. Nie ma innej i w takiej trzeba funkcjonować bo życie toczy się dalej. Poszłam piechotą do miasteczka ciesząc się przechadzką. Celem była apteka, musiałam wykupić recepty, przy okazji nabyłam krem za 4,99 zł., tran i środki na biedne zatoki Męża, które mu dokuczają od dawna i jak już się poprawi to natychmiast się pogorszy. No właśnie ten drugi przypadek zaistniał. Dopiero wieczorem pomogło ale ważne, że tak się stało.
W niedzielę 13.X. poszliśmy po obiedzie na długi spacer, obeszliśmy z psiakami ładne miejsca w miasteczku. Ładnieje przy nas 🙂 Odkąd tu zamieszkaliśmy okolica bardzo zmieniła się na korzyść. Rynek w miasteczku jest wyremontowany, nowa fontanna działa, widać odnowione kamieniczki, park został zrewitalizowany, powstały chodniki i ścieżki rowerowe tam, gdzie trudno i niebezpiecznie szło się poboczem, czasem koniecznie trzeba było się poruszać jezdnią, np. zimą czy w czasie deszczu pobocze zmieniało się w bagno nie dające się pokonać piechotą. Zbudowano, chodnik, ścieżkę rowerową, na jezdni położono świeżą nawierzchnię i służy wszystkim, z jednej połowy i z drugiej połowy naszego podzielonego społeczeństwa… ( Misja Obserwacji Wyborów w Polsce powołana przez Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka  OBWE będzie kontynuowana do 22 października –  tak mi jakoś przyszło do głowy).
Poza tym pogoda dopisuje, jest cudna kolorowa jesień, taka jak być powinna. Żal, że tak szybko liście opadają, mogłyby takie różnobarwne dłużej rozweselać świat. Wpadłam na pomysł, żeby babcia D. – ponieważ jest wciąż na etapie znoszenia liści do domu – zrobiła z kolorowych liści bukieciki, które przyczepimy do płotka ponieważ zrobił się już łysy i pusty gdy wiatr strącił liście z winobluszczu. Powiedziałam jej o tym i ucieszyła się, nawet mnie uściskała 🙂

Fotki są oczywiście ze Szczawnicy 🙂

ze spaceru porannego, gdy wyszliśmy poza Park Górny

i zachwycaliśmy się pierwszymi zwiastunami kolorowej jesieni 🙂

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie, Szczawnica. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

18 odpowiedzi na Przegląd tygodnia i służba zdrowia

  1. jotka pisze:

    Takich obrazków niestety będzie coraz więcej, tylko nasze władze tego nie widzą, no cóż oni maja swoje lecznice i inne przywileje. Nie dziwota, że na wizytę w przychodni czy szpitalu trzeba brać kanapki…
    Akcja wyborcza nadal trwa, bo przecież za chwilę wybory prezydenckie.
    Mój mąż od wesela nie może wyleczyć zatok, ciągle coś bierze, eksperymentuje, może coś podpowiesz z doświadczenia Twojego męża?
    Teraz w przyrodzie tak cudnie, że co rusz fotki się pstryka 🙂
    Zdrówka Wam życzę, bo to najcenniejsze 🙂

    • anka pisze:

      Jotko:-) Cuda-wianki robię, żeby te zatoki jakoś zneutralizować. Ostatnio Sinudafen kupiłam w aptece, Irigasin – zestaw do płukania nosa i zatok, Amol do inhalacji (wrzątek, kilka kropli i ręcznik na głowę), Cat’s Claw na odporność w zielarni, Allertec, Acatar na odetkanie nosa i już nie wiem co więcej robić, żeby poprawa trwała dłużej. W tej chwili jest trochę lepiej.
      Dziś sporo fotek na psim spacerze napstrykałam zauroczona niesamowitymi kolorami. Dalej nie wiem jak przegrywać ostatnie, przegrywa mi się od razu cały tysiąc 😉
      Dzięki za życzenia, zdrówka Wam również, bo naprawdę najcenniejsze.
      Ściskam 🙂

      • jotka pisze:

        To samo testujemy, jeśli chodzi o leki…mała poprawa jest, ale…
        Musisz sprawdzić w opcjach aparatu i znaleźć funkcję – kopiuj ostatnie zdjęcia, chociaż powiem szczerze, że z komórki kopiują się czasem jak chce aparat.
        Wczoraj brat zapodał sposób na zatoki ludowy: ugotować ziemniaki ze skórą do momentu pękania skóry, lekko wystudzić i nad garnkiem zrobić inhalację, nie wiem czy działa, będziemy próbować.

        • anka pisze:

          Nie słyszałam o sposobie „ziemniaczanym”, ludowe mądrości często się sprawdzają, w końcu są oparte na doświadczeniu i obserwacji prowadzonych nieraz przez całe pokolenia. Ile razy dziennie trzeba taką inhalację robić? W pierwszej chwili Mąż sceptycznie się odniósł do pomysłu, spróbuję go przekonać 🙂 Dziękuję 🙂
          Z aparatu też się kopiują jak same chcą i w zupełnie nieprzewidywalnej kolejności. Może kiedyś dojdę z tym do ładu metodą prób i błędów.

  2. Ervi pisze:

    Jesień zawitała ta piękna i złota 😉

  3. bognna pisze:

    Dam do przeczytania mezowi, ktory czasami sugeruje, ze byc moze na tzw. stare lata wrocimy do Polski. Ten fragment o sluzbie zdrowia jest bowiem okropny.

    • anka pisze:

      Bognna:-) Dopóki takie sceny ogląda się w tv wydaje się, że to może przesada, niekoniecznie cała prawda. Ale kiedy sama zobaczyłam, odczułam na własnej skórze i usłyszałam co ludzie mówią to mi włosy dęba stanęły na głowie. Trzeba albo mieć mnóstwo kasy na prywatne leczenie albo mieć uprawnienia do leczenia się w klinikach rządowych. Taki wniosek się nasuwa 🙁

  4. BBM pisze:

    Współczuję! Nic gorszego jak oczekiwanie na wizytę…
    A kilka ciepłych jesiennych dni jeszcze może u nas pobyć! Pozdrawiam. 🙂

    • anka pisze:

      BBM:-) Okropne było patrzenie na cierpienia innych, na złość, frustrację i bezsilność. Naprawdę tak strasznie to jeszcze nie było, albo nie pamiętam.
      Matyldo kochana, cudna jesień rekompensuje nam teraz wszelkie niedogodności życia codziennego, oby jak najdłużej 🙂
      Serdeczności moc do Ciebie wraz z Ciepłym i Puchatym płynie 🙂

  5. Ania jak ty się pieknie potrafisz zachwycać, a ja wraz z tobą, bo sama nie zwracam uwagi na cudności za oknem 🙁 Jestem taka zmęczona przedłużającym się remontem „na górze”, totalnie sfrustrowana tym, że wszystko czego dokonałam „na dole” właściwie mogłabym zaczynać od nowa. Zdradź jaki krem nabyłaś za 4,99 i na co, bo jak na zmarszczki, to lecę kupować! Pocałowania słabiutkie.

    • anka pisze:

      Ewcia:-) Zdecydowanie wolę patrzeć na cudności za oknem niż na bałagan, za który nie mam siły ani chęci się wziąć ;( Wprawdzie odłożyłam trochę rzeczy do wyrzucenia ale to się nie liczy. Zbyt dużo jest odłożone … na wszelki wypadek, na „może schudnę”,… bo szkoda, jeszcze może się przydać, … bo to, bo tamto i tak dalej… uff!
      A Ty – jak zwykle – latasz jak persching i nikt Ci nie dorówna, chyba, że inna panna Panna 🙂 Wierzę, że słabiutko się czujesz po takiej harówce.
      Krem jest oliwkowy do twarzy i szyi, podobno przeciwzmarszczkowy też, chociaż ja w to nie wierzę, bo takich nie ma 😉
      Ściskam Cię mooocno, żebyś sił nabrała 🙂

  6. Mysza w sieci pisze:

    Bo u nas żeby się leczyć, trzeba mieć końskie zdrowie. O kasie już nie wspominam, bo wtedy i terminy się znajdują i sprzęt w prywatnych klinikach.
    A z tymi zdjęciami, to podłączasz aparat lub telefon kabelkiem do laptopa (czy komputera)?

    • anka pisze:

      Myszko:-) Dziękuję, tyle to wiem, już przegrywałam do Lapcia, tylko przegrywają się wszystkie od początku, a ja chcę np. dwa ostatnie. Duży zrobił instruktaż Mężowi to i ja się dowiem w wolnej chwili jak się to robi. Póki co – wolnych chwil brak, ale jeszcze będą 🙂 Podobno zimno się zbliża i z konieczności trzeba będzie siedzieć w domu.

  7. Urszula97 pisze:

    Witaj.Rtg jak już pisałam to u nas bez problemu na NFZ, inne tez problematyczne.Neurolog tez dostępny bo jak idę na wizytę to dostaję karteczkę od lekarza na kolejną i musi mnie pani zarejestrować ale jak ktoś nowy to czeka .Sporo niestety jest prywatnie.Zdjęcia sa kochane jak Twoja Szczawnica.Dopadło mnie przeziębienie i nic mi się nie chce.Jest też walka aby Olka od piersi odciągnąć, z soboty na niedzielę syn z małym spał u nas i były 2 głośne koncerty w nocy.Dzisiaj pytałam jak spały dzieciaki to okazało się że Oluś 3 razy w nocy a Jacuś 2 razy i tak jest dziennie,są padnięci.Czyli norma.
    Zdrowia dla męża .Ostatnio uczę się komentować z komórki ale Twój blog jakiś oporny.Blogerów juz opanowałam,czasami jakiś błąd się wkradnie.Pozdrówka.

  8. anka pisze:

    Ula:-) Dostarcza nam atrakcji służba zdrowia, nie da się ukryć. Od dziś miałam mieć rehabilitację a rano pani zadzwoniła, że personel się rozchorował i dziś nie, zadzwonią kiedy. Rtg w zwykłej przychodni pewnie lepiej i szybciej, ale w szpitalnej – jak pisałam – koniec świata: i zapisani, i z oddziałów i z SOR-u. Wierzę, że Ci się nic nie chce, zwykłe przeziębienie potrafi z człowieka całą siłę wyssać niczym wampir.
    Z maluchami ciężkie chwile przeżywacie, mała różnica wieku między nimi i dlatego Olusiowi trudno zrozumieć, że Jacusiem trzeba się więcej zajmować i inaczej niż nim. Chciałby tak samo. Między moimi chłopcami 3 lata różnicy a mimo to, kiedy Mały się urodził, Duży koniecznie chciał pić mleko z butelki. I pił 🙂
    Podziwiam, że umiesz z komórki. Wciąż nie mogę się odważyć i używam tylko jako aparatu fotograficznego. Taka ciapa ze mnie 🙁
    Dziękuję i dla Ciebie, dla Was wszystkich dużo zdrowia i cierpliwości. Serdeczności posyłam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *