Czas powrócić do codzienności i rzeczywistości. W „pamięci wzrokowej” wciąż są jeszcze wakacje w górach, lecz cóż, na przepiękne krajobrazy nakładają się inne „obrazki”, aktualne, polityczne. Widać, że nadchodzą wybory, czuć, że się zbliżają nieuchronnie. Rzucają się w oczy wszędzie widoczne afisze, plakaty, banery kandydatów partii miłościwie nam panującej. Są w imponującej ilości i wielkości, nawet na całą ścianę budynku widziałam – ale nie starałam się zapamiętać ani gdzie to było ani kto się tak reklamował walcząc o głosy ewentualnych wyborców (za nasze pieniądze zresztą). W tej sytuacji los wyborów wydaje się być przesądzony. Tak zwany zwykły Kowalski, który dostaje „pińcet” razy ileś tam, który jeszcze przed otwarciem sklepu czeka na „kumpli od procentów”, by miło rozpocząć dzień – zapytany na kogo będzie głosował, odpowiada krótko. „Na tego co wisi na płocie” – bo… bo go zna, wie jak wygląda, kilkakrotnie w ciągu dnia przechodzi obok płotu to traktuje jak kogoś znajomego postać z plakatu. Przedstawiciele Koalicji „wiszą na płocie” o wiele rzadziej. Kandydatów Lewicy widziałam dokładnie dwóch, zaś PSL widoczny był dopiero w świętokrzyskim. Ot, takie są spostrzeżenia zanotowane podczas jazdy z Małopolski na Mazowsze.
Druga uwaga to fatalne oznaczenia na drogach w sądeckim. Z atlasem samochodowym w ręce trzeba uważnie śledzić mijane miejscowości, nigdzie nie ma tablicy wskazującej kierunek na Warszawę. Mąż doszedł do wniosku, że to specjalnie, na złość, ponieważ warszawiaków nikt tam nie lubi więc niech się męczą i błądzą jak nie chce im się jechać główną drogą tylko zachciało im się omijać Kraków. Dopiero w Koszycach była strzałka na W-wę i stwierdzam, że DK (droga krajowa) nr 79 jest bardzo dobrze oznaczona. Jest tez piękna, malowniczo się wije wśród pól i lasów, mija śliczne domki.
Babcia D. w Szczawnicy ani razu nie mierzyła ciśnienia, nie narzekała, że się źle czuje, wstawała rano, jadła normalne posiłki, chodziła na spacery. Po powrocie – od razu zmierzyła sobie ciśnienie bo zobaczyła ciśnieniomierz i jej się przypomniało, odczyt jej się nie podobał
choć był prawidłowy i nastąpiła powtórka z rozrywki… Stawała się coraz bardziej splątana, rozpakowała torbę po czym ją spakowała z powrotem, nie umiała oddzielić rzeczy brudnych od czystych, żeby je dać do prania, nie bardzo wiedziała co się wokół dzieje i myślała, że
wyjeżdża, nie pamiętała, że właśnie wróciła. Może podróż, w końcu jechaliśmy ponad 8 godzin, może zmiana pogody spowodowały nagłe pogorszenie samopoczucia. Dobrze, że pojutrze ma wizytę u prowadzącej pani neurolog.
W każdym razie uważam, że w Szczawnicy babcia D. była szczęśliwa i bez względu na wszystko cieszę się, że tam była.
Miło poznać Szanownego Małżonka i Babcię D! :-)))) Widać, że Oboje zadowoleni!
W drodze zazwyczaj korzystam z map goglowych smarfona – sa bardziej dokładne, niż te wbudowane już przy zakupie. Ale zdarzałoy sie też nieliczne pomyłki! Dlatego na wszelki wypadek zabieram mapę papierową.
Mnie się wydaje, że na grzybie jest coś w rodzaju pleśni!
Pozdrawiam !
Fusilko:-) Dziękuję w imieniu domowników 🙂 Przed wyjazdem Mąż siedział w necie i studiował mapę szukając najlepszej drogi, żeby ominąć Kraków. Jako pilot jadący obok kierowcy tą samą trasą chciałam go prowadzić w drodze powrotnej. Coś tam przegapiłam, bo naprawdę nie było dobrych oznaczeń, w rezultacie Mąż stwierdził, że wracamy na DK 79 i to była słuszna decyzja 🙂 Ja bez atlasu nie wiem gdzie jestem, muszę co chwilę sprawdzać.
To coś na grzybie wyglądało jak delikatny puszek, jak pianka. Zadziwiło mnie ogromnie, ale może masz rację? Pleśń też czasem tworzy taką mgiełkę. Czyli dalej nie wiemy, może ktoś podpowie co to, zobaczymy.
Ściskam 🙂
No to dodam jeszcze, zawsze wybieram opcję bez autostrad i dróg ekspresowych. Jadę dłużej ale w moim przekonaniu bezpieczniej!
Dłużej i ładniej tak, ale czy bezpieczniej? Kretynów ci u nas dostatek przecież. Kilku spotkaliśmy po drodze, niejeden bardzo się spieszył i na podwójnej ciągłej, i do tego na zakręcie wyprzedzał! Trzeba uważać i za siebie i za innych, zresztą – wszędzie trzeba.
Ja specjalnie na roslinach sie nie znam. Przyznaje, ze czegos takiego w zyciu nie widzialam, ale wyglada calkiem fajnie.
Czy ja dobrze widze, ze to „cos” kwitnie?
Bognna:-) Wygląda jakby kwitło, tym zwróciło moją uwagę na środku trawnika. Podeszłam bliżej i… zobaczyłam takie „coś”. I mamy zagadkę 🙂
Widać, ze Babcia zadowolona i najważniejsze że tam była <3 Trzeba celebrować wspólne chwile 😉
Ervi:-) Masz całkowitą rację. Pokazując fotografie można jej przypominać wycieczkę, zawsze to jakieś ćwiczenie pamięci 🙂
I babcia będzie szczęśliwa, kiedy będzie wspominać 😉
Jeśli uwierzy – patrząc na zdjęcia – że to ona. Może powiedzieć: „to nie ja, wariatkę ze mnie chcecie zrobić”.
Ale może też się zdarzyć, że coś sobie przypomni. Tego nigdy nie wiadomo, co chwila to niespodzianka.
Grzyba nie znam, za wakacjami tęsknię bardzo, bo już zapomniałam, że je miałam.
Żyjemy w ciągłym kieracie, polityka osacza nas wokół, ceny rosną lawinowo, jabłka droższe od bananów, winogrona od rzodkiewek!
W górach też mi lepiej, niż na nizinach…
Byle do wiosny 😉
Jotko:-) Na razie nikt nie zna tego cudaka.
Lato niby jeszcze jest a mnie już zimno. Od razu jestem zła na wszystkich narzekających na upał, choć przecież wiem, że nie każdy organizm upał znosi. Ale ja lubię ciepełko! Weekend ma być już cieplejszy, może prognozy się sprawdzą.
Ceny rosnące, polityka, obietnice… Moja babcia mówiła: „obiecanki to cacanki a głupiemu radość”. Tak mi sie przypomniało, bo po radości głupiego może przyjść wielki płacz… wszak z pustego i Salomon nie naleje.
Za Szczawnicą już tęsknię 🙂 Byle do wiosny, masz rację 😉
Bardzo fajne zdjecia. Klimat Szczawnicy widocznie posłużył. I widocznie trzeba czesciej tam się wyprawiac. A wybory… No cóż nie tracimy nadziei. Buziaki
Lucia:-) Bardzo chcielibyśmy się tam wyprawiać lecz, niestety, od nas to nie zależy. Ale chcemy nieustająco 🙂
Myślisz, że się część ludzi obudzi? Obyś rację miała!
Macham 🙂
Ile lat ma babcia D. ?- jeśli to nie tajemnica. Prezentuje się znakomicie! I zdjęcia urocze- będzie co oglądać i wspominać…
BBM:-) Rocznik 1932. Jeśli jest w dobrej formie – wygląda super. Pani Demencja jednak nie zwraca na nic uwagi i działa. Jak kilkakrotnie mówiłam – jeśli leki przyjmuje regularnie jest dużo lepiej. Czasem jednak choroba bierze górę i ciężko bywa. Cóż, tak musi być.
Nie wygląda ani na swój wiek, ani na swoją chorobę i niewątpliwie zawdzięcza to Waszej troskliwej opiece. Zawsze myślę o Was z dużą sympatią, podziwem i szacunkiem. Serdeczności. 🙂
Matyldo, bo ona nawet w chorobie pamięta o klipsach! Nie pamięta gdzie była, co robiła ale o klipsach nie zapomni. O kredce do oczu też 🙂
Dziękujemy za dobre słowa, ale po prostu tak musi być i już. Buziaki 🙂
Gdy u Was byliśmy nie udało się Babci zapoznać, także miło zobaczyć ją tutaj. Ona chyba tak, jak i Wy wspaniale się czuje w Szczawnicy i jest chyba tylko jeden sposób by samopoczucie całej rodziny się polepszało.. jeździć tam jak najczęściej się da 🙂
p.s. wczoraj znowu zrobiłam Twoją potrawkę! Mężu szczęśliwy i jak zawsze miło Was wspominamy (nie tylko nad talerzem) 🙂
Myszko:-) Cieszę się, że żarełko smakuje 🙂 Mam pewność, że nigdy o nas nie zapomnicie, bo za każdym razem gdy je przyrządzisz – powróci wspomnienie 🙂
Jeździć do Szczawnicy byśmy chcieli jak najczęściej lecz nie od nas to zależy, niestety. A myślałam, że na emeryturze wreszcie będę wolnym człowiekiem mogącym robić to, co chcę. Nic bardziej mylnego 🙁
I tak też Babcia wygląda na zdjęciach, na spokojną i szczęśliwą
Cieniewiatru:-) Zawsze można jej te zdjęcia pokazać kiedy nie uwierzy, że była w Szczawnicy. I jeszcze dużo innych 🙂
Z grzybem też nie pomogę, ale rzeczywiście cudo niesamowite!
Pamiętam, że w czasach bez nawigacji i smartfonów bardzo lubiłam pilotować na podstawie papierowej mapy i dość dobrze mi to szło. Teraz zupełnie nie daję sobie rady. No ale japońskie oznaczenia są jakieś „dziwne” – zwłaszcza ich umiejscowienie. Oczywiście to kwestia przyzwyczajenia. Najtrudniej mi nauczyć się rozpoznawać rodzaje dróg – na mapie wyglądają na dość spore (szerokie, takie główniejsze), a w rzeczywistości okazują się jakąś niemalże dróżką, co to jeden samochód ledwo się mieści, nie mówiąc o mijaniu.
A co do polityki – udam, że nie zauważyłam tej części Twojego postu 😉
Pozdrawiam słonecznie
Mokuren:-) Jeszcze nikt nie powiedział co to za grzyb, może znajdzie się ktoś, kto wyjaśni co to za dziwadło 🙂
Na mapach rzeczywiście małe dróżki wyglądają na normalne drogi i można się nabrać. Dwa razy nie zauważyłam na mapie, że nie ma mostu przez rzekę, tylko trzeba się przeprawiać promem na drugą stronę. Na Kaszubach przepłynęliśmy, ale pod Tyńcem zawróciliśmy z powrotem. Dawno to było, może już mosty są, nie wiem tego.
Mokuren, jeśli Ty się nauczyłaś japońskiego, w słowie i w piśmie – to jesteś niesamowicie zdolną dziewczyną!!! Podziwiam 🙂
Masz rację co do niezauważonej części wpisu…
Macham 🙂
Zapomniałam napisać, że to w Polsce dawałam sobie dobrze radę z pilotowaniem. No i wydawało mi się, że tutaj (w Japonii) też będę w tym świetna, a tu klops 🙁
Tak, znam japoński w mowie i piśmie. Dziękuję 🙂 Ale wcale taka zdolna nie jestem, po prostu akurat ten język mi podpasował. Zaczęłam w liceum i potem jakoś poszło.
Też macham 🙂
Ja bym się mogła uczyć 100 lat i bym się nie nauczyła. Może w którymś z poprzednich wcieleń byłaś samurajem i dlatego Ci dobrze poszło 😉 Do sztuk walki Cię nie ciągnęło? Mnie się karate marzyło, nic z tego nie wyszło ale za to chłopcy trenowali, więc się wyrównało 🙂
Odmachuję podwójnie 🙂
Cudowne foty, babcia ładnie wygląda w Twoich ciuszkach.Ach ta pamięć, u mnie znowu 3 dni wykreślone z życiorysu.Dzisiaj jadę na biopsję.Trzymaj kciuki bo na weekend muszę na Chrzest Jacka tort zrobić.Pozdrawiam i przesyłam Ciepłe z Puchatym.Mnie jest zimno.
Uleńko kochana, trzymać będę z całych sił! Musisz być na chodzie i zrobić wspaniały tort, musisz się dobrze czuć teraz i zawsze!!! Posyłam Ci cały wagon Ciepłego z Puchatym!!! Mnie też jest zimno, brr, nawet bardzo.
Aha, dres jest babciny, jej osobisty, włożyła do szafy a potem nie pamiętała i stąd nieporozumienie z ciuchami. Ale moją bluzkę w paski polubiła 🙂
Co do grzyba, wygląda trochę jak kania (może być jego trującym bliźniakiem lub zupełnie innym grzybem ;)), ma blaszki pod spodem i plamki brązowe na górze, a góra jest zaatakowana czymś podobnym do pleśni pajęczynowej. Poniżej są przykłady jak taka pleśń może wyglądać, może to to?
https://www.google.pl/imgres?imgurl=https%3A%2F%2Fi.pinimg.com%2Foriginals%2Fe7%2Fdb%2F99%2Fe7db998f0a7027627921186abb6873d2.jpg&imgrefurl=https%3A%2F%2Fwww.pinterest.com%2Fpin%2F410953534724995184%2F&docid=XachPkMi7b7TBM&tbnid=soNWUR4PIWratM%3A&vet=1&w=500&h=281&bih=500&biw=1093&ved=2ahUKEwi_gNrPxtzkAhUJ7KYKHUWCBCIQxiAoAnoECAEQGw&iact=c&ictx=1
Myszko:-) Być może, trochę podobny ten mój cudak do Twoich cudaków 😉 Zdjęcia zwierzaczków niektóre przecudowne. Coś wijącego się też tam wypatrzyłam i przypomniało mi się, że jakaś franca zeżarła mi bukszpany podczas naszej nieobecności! Rok temu Irsila pisała o jakiejś bukszpanowej zarazie, widocznie teraz ta cholera dotarła do mnie, znalazłam gąsienice, które chyba krzaczki wygryzły całkiem. Dwa już wycięłam, choć z żalem, uschły 🙁
Myszeczko, ależ Ty dokładnie cudaka obejrzałaś, z każdej strony i postawiłaś diagnozę poświęcając czas na szukanie odpowiedzi kim jest cudak !!! Jesteś wielka 🙂 🙂 🙂
Babcia D. jest rozkoszna!(nawet jeśli niedomaga-ma do tego prawo). Tak właśnie wyobrażam sobie babcię:-) Sama jedną babcię ledwo pamiętam, a z drugą się nie lubiłyśmy więc…nie chcę jej pamiętać.
Fatalne oznaczenia dróg zdarzają się wszędzie, wtedy nawet GPS traci rozum! Tak jest np. na Śląsku. Znaleźć tam kierunek na Kraków to istny cud.
A właśnie… Zupełnie nie rozumiem skąd te wzajemne animozje Krakowiaków i Warszawiaków? Ja do Warszawiaków nic nie mam. Ale to może dlatego, że nie jestem rodowitą Krakowianką;-)
O polityce to mi się nawet myśleć nie chce… Po prostu idę na wybory i zagłosuję tak żeby było najlepiej:-)
Nie mam pojęcia co to za grzyb(jeśli to grzyb?) ale jest cudny!
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu!
Amasjo:-) Z GPS-em moja koleżanka wylądowała prawie w ornym polu 🙂 Ogólnie wolę na sobie polegać, boję się nowości technicznych, ale tak mam i już. Mąż się ze mnie śmieje, niech się śmieje dalej bo śmiech to zdrowie, a ja się boję i bać będę. O!
Ja też nie rozumiem tych animozji, jak jestem w Małopolsce mówię, że idę „na pole”, jak w W-wie to „na dwór” – i co za różnica skoro wyląduję w tym samym miejscu? Chyba, że brać pod uwagę walory krajobrazowe – tu Małopolska nie ma konkurencji, przynajmniej w moich oczach, jest najpiękniejsza 🙂 I o to inni mogą być zazdrośni.
Myszka powyżej podała link do strony gdzie takie podobne grzyby są, pewnie ma rację i zobaczyć tam można takie cudaki. Ładne są, to prawda.
Milcząc o polityce ściskam serdecznie i odwzajemniam życzenia 🙂
Babcia jak hrabina :))
Ciesze sie, ze mieliscie razem tak swietny urlop!
Lucy:-) Tak też jej mówiliśmy, że wygląda jak pani hrabina idąca na spacer podczas pobytu u wód 🙂 Niestety, już nie pamięta, że była i chyba nie pamięta, czego nie pamięta bo wczoraj ciężko było, jeść nie chciała, wstać nie chciała i wszystko wraca do normy. Ale choć przez chwilę była szczęśliwa. Zresztą… sama wiesz jak to jest…