Co się ze mną dzieje? Zaczęła się poważnie zastanawiać. Chyba jestem zmęczona po egzaminach, po pracy, może jeszcze nie przywykłam do dorosłego życia… Odpędzała od siebie niepokojące myśli zajmując się obserwacją otoczenia. W jednym z takich momentów zwróciła uwagę na młodego mężczyznę, który zamieszkał w pierwszym pokoju długiego budynku. Niewiele był od niej starszy ale jakoś tak … wyglądał poważniej od rówieśników. Chyba dlatego, że oczy, szare oczy w czarnej oprawie nadawały twarzy wyraz rozmarzenia, tęsknoty za czymś tajemniczym, nieuchwytnym … Zosia pomyślała, że chętnie pomogłaby mu szukać czegoś… czego?
Uśmiechnęła się sama do siebie i pobiegła za siostrą i Krzyśkiem. Nieznajomy odpowiedział uśmiechem na jej uśmiech a jego twarz przybrała wyraz stosowny do wieku i ubioru.
– Nie do ciebie się uśmiecham, gamoniu jeden – mruknęła pod nosem, – ale bosko wyglądasz w tej niebieskiej koszulce…
– Co tam mamroczesz? – dopytywała się Małgosia.
– Nic – odpowiedziała, nieznacznie zerkając ponad głową siostry w stronę chłopaka, który cały czas przyglądał jej się z wyraźnym zainteresowaniem.
Małgosia potknęła się o wystający korzeń odwracając głowę, by sprawdzić co tak zainteresowało siostrę.
– O choroba, mój palec – jęknęła. – Mama zawsze powtarza, że nie trzeba bujać w obłokach tylko chodzić po ziemi i patrzeć pod nogi. O właśnie, wspomniałam o mamie i od razu mi się skojarzyło: ciągle zapominam ci powiedzieć, że Dom kupił pan Staszek, kolega taty ze studiów. Wiele lat spędził za granicą a teraz wrócił z całą rodziną, by zamieszkać na stałe. Ma dwóch synów, jednego trochę starszego ode mnie, drugiego trochę starszego od ciebie.
– Co mówisz? – ocknęła się Zosia z zamyślenia.
– Że ma dwóch synów – zniecierpliwiła się Małgosia. – Po co ja sobie strzępię język, skoro ty mnie nie słuchasz? Przytomna jesteś? O czym ty w ogóle myślisz?
– Ja?… –zarumieniła się. – O niczym… Patrz jaki piękny domek – wskazała na uroczy drewniany budyneczek, żeby odwrócić od siebie uwagę siostry. W wyobraźni wciąż widziała szare oczy nieznajomego chłopaka.
– Zaraz ci powiem co podsłuchałam – Małgosia zawiesiła głos dla większego efektu. – Tata z panem Staszkiem chcieli nas pożenić.
– Jak to: nas?
– Ojej, nie bądź taka tępa. Wydać nas za mąż za synów pana Staszka. Mnie i ciebie, wyobrażasz sobie?
– Za żaden mąż wychodzić nie będę. Tfu, chciałam powiedzieć, że nie mam zamiaru wychodzić za mąż – oświadczyła Zosia. – A jeśli chodzi o Dom, cóż, może będzie szczęśliwy, że ktoś w nim mieszka.
– Nie bądź taka pewna – Małgosia z szelmowskim uśmieszkiem spojrzała siostrze w oczy. – Ja mam swego Krzysia więc mnie to nie dotyczy. My już nawet mamy imiona dla dzieci i wiemy jak które będzie wyglądało…
– A zdjęcia też im już zrobiliście? – jadowicie zasyczała Zosia.
– Ale ty, siostrzyczko, jesteś wolna – ciągnęła niezrażona Małgosia. – Chyba się nie mylę?… Ktoś powinien się poświęcić dla rodziny – uskoczyła w bok zanim Zośka zdążyła dać jej kuksańca.
10.05.2017