4.05.2017
Deszcz pada od wczorajszego wieczora do teraz, a jest szósta rano. Szkoda wielka, że nie ma jak wyjść na przyzwoity spacer z psami. Skituś wyskoczył do ogródka na chwilę, ale Szila jest tak porządną sunią, że koniecznie trzeba z nią wyjść całkiem na zewnątrz. Ta wątpliwa (tylko z powodu pogody) przyjemność przypadła Mężowi, bo ja ze względu na ostatnie zawroty głowy bez kija się nie ruszam, a kij, parasolka i dwie
smycze nie bardzo dadzą się połączyć. Trzeciej ręki bozia nie dała, choć szkoda.
Wczoraj po południu, już po wrzuceniu fragmentu „Wakacji” na bloga, zniknął mi internet. Tak po prostu – pyk! – i nie ma. Z pulpitu wyparowała ikonka, podążyła chyba w kosmos, bo zostało po niej puste miejsce. Więc ja za telefon i po ratunek do Dużego dziecka. Robiłam wszystko, co mi kazał, ale nie pomogło. Tym sposobem wracam do pisania na papierze. Mam nadzieję, że tylko na trochę. Wszystko potem umieszczę na stronie, bo muszę przyznać, że mnie wciągnęło:):) Przed samą „ucieczką” internetu zaczęłam trochę krążyć po bloxie, zajrzałam na kilka blogów, poczytałam i poczułam się jak wśród znajomych 🙂 Ucieszyłam się, że to takie fajne miejsce, zdobyłam się nawet na odwagę, żeby napisać do „babcibezmohera” lecz w czasie prób
wysłania coś musiałam sknocić, bo nie poszło, a po chwili uciekł ode mnie internet. Dziwak jakiś, bo go szczerze polubiłam 😉
5.05.2017
Duże dziecko miało dziś po Skitusia przyjechać, ale mogłoby dopiero wieczorem, więc umówiliśmy się na sobotę. Wpadną zbiorowo: Duży, Żona Dużego i Wnusia, więc i na obiad się załapią 🙂 Bardzo lubię moment, kiedy odkładam wszystko na bok i myślę, czym by tu całą trójkę nakarmić (albo jedną trójkę, albo drugą, bo mam dwie trójki dwunożne), żeby gębusie się uśmiechały wyrażając zadowolenie:). Tym razem mam w tym dodatkowo własny interes, ponieważ tęsknię za internetem i jedynie Duży może mnie poratować w tej materii. Ugotowałam dziś cały garnek krupniku, zostawię na jutro. Zrobiłam też kotleciki z mintaja, z rozmrożonych kostek pokrojonych na drobniutko z cebulką, jajkiem, bułką tartą i przyprawami. Sporo wyszło, więc część zostanie na jutro. Do tego „szarpane” czyli filet drobiowy też drobniutko pokrojony, plus – jak zwykle – cebulka, jajko, bułka tarta, przyprawy. Łyżką kładzie się to jako placuszki na patelnię, na rozgrzany olej, po minucie z każdej strony i gotowe. Pierwszy raz zrobiłam to danie w Szczawnicy. Siedziałyśmy z Wnusią nad gazetkami z przepisami i myślałyśmy, co by tu dobrego zrobić. Spodobało jej się określenie „szarpane” i naprawdę dobre wyszło 🙂 A na jutro przygotuję jeszcze szpinak i ogórki świeże ze śmietaną, bo Wnusia lubi. Rano upiekę babeczki, mam jogurt któremu się zaraz kończy termin ważności, więc wykorzystam dokładając maślankę. Dość długo nie mogłam się zdecydować na pieczenie muffinek. Jest milion przepisów – albo jeszcze więcej. Nie wiedziałam, który wybrać. Koleżanka koleżanki z pracy, przyszedłszy pewnego razu w odwiedziny, poczęstowała babeczkami bananowym. Bardzo były smaczne. Powiedziała, że to takie proste : tyle samo mokrego co suchego plus dodatki. i tyle:) Wyobraźcie sobie, że to działa! Od tego czasu ciągle piekę wykorzystując produkty, które akurat mam w domu, dodając najprzeróżniejsze zdrowe dodatki (siemię, sezam, otręby, słonecznik, rodzynki, żurawinę i co mi jeszcze przyjdzie do głowy).
6.05.2017
Mam internet! Duży powiedział, że jakiś wirus zrobił mi psikusa, na szczęście udało się go zneutralizować. Swoją drogą, co to za paskudztwo! Po co atakuje normalnych ludzi, skoro nic mu z tego nie przyjdzie? Jeszcze rozumiem polityków i celebrytów, ale po co do mnie przyszedł? Tak jak cholera z komputera… czyli wierszyk, który już wcześniej na blogu zamieściłam. Nawet Wnusia się uśmiała czytając.
Dzieci twierdzą, że powinnam puszczać krótsze fragmenty, bo nikt takich długich nie czyta. Nie wiem co o tym sądzić, bo ja kocham czytać i czytać, i kiedy zaczynam, nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Jeśli mam kilkuczęściową rzecz do przeczytania, lubię zgromadzić wszystkie „kawałki” pod ręką i czytać ciurkiem, do samego końca. Okropnie nie lubię być zmuszona do przerywania lektury. Dlatego dawniej dłuższe pozycje zostawiałam sobie na noc z piątku na sobotę albo z soboty na niedzielę. Bardziej drugą wersję, bo w piątki z reguły zasypiałam na stojąco po całym tygodniu.
Tak sobie myślę, że młodzi rzeczywiście nie mają czasu na dłuższe teksty. Widzę jak moje dzieci pracują, ile czasu pochłaniają im zajęcia w domu i poza domem, szczególnie gdy sami już mają dzieci. Mogą najwyżej w tak zwanym międzyczasie „łyknąć” coś niedużego. Ale nie sami młodzi są na świecie, my, młodzi podwójnie, :):) już mamy trochę więcej czasu na czytanie:)
7.05.2017
- Gość: [e.urlik] 91.234.102.* Wiedziałam. Jesteś niesamowita.
- annazadroza e.urlik:) Pozwolę sobie powiedzieć, że to Ty jesteś niesamowita:) Ale dzięki za dobre słowo:) I za zaglądnięcie do „zamierzchłej” przeszłości:):):)