Pod samym lasem stał Dom. Stał w ogrodzie. Duży, murowany, z werandą otoczoną kamiennymi kolumienkami. Był tam od zawsze. Wabił ją do siebie, kusił tajemniczością, rozbudzał jej i tak ogromną wyobraźnię. Marzyła o mieszkaniu w nim, o ustawianiu mebli, ogniu płonącym na kominku, bo przecież Dom musi mieć kominek.
Dom kilkakrotnie zmieniał właściciela, jakoś nie miał szczęścia do swoich lokatorów. Może dlatego, że był zbyt daleko położony od innych domostw? Mało kto lubi życie w odosobnieniu mając za sąsiadów mieszkańców lasu z jednej strony, z drugiej – nigdy nie wykończony domek, który w zamyśle miał stać się ciepłym, przytulnym gniazdkiem, lecz był pusty i smutny, bo nikt nigdy w nim nie zamieszkał, jakby umarł zanim zaczął żyć. Z pozostałych dwóch stron Domu towarzyszem mógł być jedynie hulający wiatr.
Z wiatrem opowiadającym niestworzone historie Zosia zaprzyjaźniona była od najmłodszych lat. Przez zasłoniętą zielenią dziurę w płocie przedostawała się do ogrodu zawsze dzikiego i pełnego tajemnic, i spędzała wiele godzin na czytaniu oraz snuciu marzeń. Sztukę czytania posiadła w piątym roku życia, co było niezaprzeczalną zasługą dziadków poświęcających wnuczce bardzo dużo czasu. U nich też często odrabiała lekcje a uczyć się chodziła do ogrodu, w którym ukrywał się Dom. Mogła tak postępować, ponieważ kolejni właściciele Domu przebywali tu jedynie latem. Tak więc po zakończeniu sezonu ogród stawał się znowu jej wyłączną własnością.
3.05.2017