Zanotowane wczoraj.
Jest 22.40. Już. Znowu zbyt szybko minął dzień. Jeśli mam coś do załatwienia poza domem – mija jeszcze szybciej. Dziś zaliczyłam wizytę u pani doktor od osteoporozy. Z pozytywnym rezultatem ponieważ nic mi się nie popsuło od poprzedniego razu, czyli od przeszło roku. Wprawdzie na tych obrazkach trochę inaczej wygląda niż poprzednio, starałam się porównać i zrozumieć cokolwiek, ale! Co ja tam wiem, przyjmuję na słowo zdanie fachowca i się cieszę. W drodze powrotnej do domu zatrzymaliśmy się kupić pierogi na obiad. Nie zdążyłam wieczorem niczego przygotować, czułam się zmęczona i pogrążyłam się w lekturze w ramach odpoczynku („Poetka i książę” Manueli Gretkowskiej), więc pomyślałam o pierogach. O rety, mówię Wam, takich dobrych nie jadłam od wieków. Wzięłam ruskie oraz z nadzieniem z kaszy jęczmiennej z pieczarkami. Te drugie mnie zaskoczyły smakiem, w życiu bym nie pomyślała, że mogą być takie pyszne. Pani dała jednego do spróbowania dlatego się zdecydowałam na zakup.
Babcia D. wzięła dokładkę, co zdarza się niezwykle rzadko:)))
W budyneczku, w którym teraz są sprzedawane (oraz robione i gotowane) pierogi wcześniej był sklepik (przed otwarciem Biedronek dwóch), fryzjer, zakład kosmetyczny i kebab. Wszystkie interesy się szybko zwinęły. Może pierogi odczarują to miejsce? Chciałabym, żeby zostały na zawsze. Cóż to za wygoda w kulinarnie awaryjnych sytuacjach.
A dziś (piątek) ugotowałam kapuśniak i się „gryzie”. Idealny jednogarnkowy obiad. Dobrze, że szybki, bo ciągnie mnie do książki, jak zaczęłam to przecież muszę skończyć:) Aha, nie myślcie sobie, że nie czytałam niczego ponieważ się tym nie chwaliłam dłuższy czas. Bez książek to ja nie żyję, ja i książki to jedno – mogłabym powiedzieć. Czytam na okrągło ileś rzeczy jednocześnie, nie są to jednak pozycje na tyle poważne, by o nich mówić, potrzebne mi są jedynie dla pokrzepienia serca zestresowanego mnogością sytuacji zewnętrznych, które przychodzi człowiekowi przeżywać i przetrzymać by się chciało w jednym kawałku. W sensie – aby nie wybuchnąć niczym granat;)))
1.02.2019
Dobrze, ze densytometria, oprócz zdjęcia ma także opis, bo przynajmniej można z tego coś zrozumieć. Ja niestety, muszę co kwartał brać zastrzyki z Bonvivy, ale lek pomaga i osteoporoza ładnie się cofa.
Też nie piszę o wszystkich przeczytanych książkach, bo niektóre to są takie zwykłe czytadła, albo książki już kiedyś przeczytane. Piszę o książkach, które mnie w jakiś sposób poruszyły.
A propos tego, czego można dodać zamiast maślanki, ja robiłam już też ba mleku kokosowym z ananasem(a la pina colada;) i z piwem, te oczywiście na wytrawnie;) Pierogi nadziewane kasza uwielbiam:)
kotimyszkot
Nie czytałam jeszcze „Poetki..”, a po opisie widzę, że mogłaby się spodobać, pora zapolować na ebooka 🙂
I jak wrażenia ? – ja, szczerze mówiąc, mam raczej mieszane..
Cieszę się, że kostki OK, u mnie niestety znacznie się pogorszyło, i teraz szukam jakiegoś sensownego leku, bo na razie mnie pasą Dibase co 2 tygodnie, i musującym (nienawidzę!!!) calcio carbonato, a podejrzewam, że przy moim sinusoidalnym kręgosłupie to nie wystarczy.
Ale, jak mówi nieoceniona Ewcia, – nie łammy się !!!
buziak
Książki, które kocham czytałam dawniej co najmniej raz w roku, teraz musi mi wystarczyć świadomość, że je mam bo czasu nie starcza by do nich wrócić.
Do muffinek nadaje się każdy płyn jaki jest w domu. Nie robiłam z piwem, ale wcale na pikantnie nie robiłam, to jeszcze przede mną:)
Jak masz pierogi pod ręką to Ci dobrze:) Ratunek masz w razie czego;)))
Bidusia:( Może inny lek, np. taki jak Veanka bierze, pomógłby? Najważniejsze, że jest możliwość poprawy stanu kości, jak nie jednym preparatem to innym. Kiedyś takich badań nie było i kobiety się łamały, albo chodziły pochylone, co sama pamiętam.
Poza tym leki nie są po to, żeby smakowały, tylko, żeby pomagały, choć obrzydliwe nieraz są w smaku, Magdusiu kochana. Na pewno jakieś uderzeniowe dawki Ci potrzebne, skoro nie pomogło.
Buziaki :)))