W następny poniedziałek wigilia, w domach przygotowania, w sklepach szaleństwo, w polityce festiwal oskarżeń, obietnic, kłamstw, wykorzystywanych do kuszenia ewentualnych wyborców, którzy pomogą politykom zdobyć jeszcze większą kasę z naszych pieniędzy. Przecież nie z żadnych innych, nie ze spadających z nieba, tylko z naszych. A my już teraz nie mamy wpływu na co idą. Możemy się zgadzać albo nie i co z tego? Rządziciele tak się rozhasali, że nie wdać sposobu na ich zatrzymanie.
Wszędzie reklamy świąteczne, słychać: poczuj magię świąt, coraz bliżej święta, musisz to mieć, kup, kup, kup…. Trochę za dużo, męczy mnie to, jakoś nie czuję w tym roku żadnej magii. Choinka już stoi, myślałam, ze pomoże mi tę magię odnaleźć, ale nie, nie działa. Babcia D. drzewko ubrała, liczyłam po cichu na to, że się trochę przy tym rozrusza, ale nie. Skończyła i poszła. Wymyśliłam co innego, dałam jej pudełka, żeby sobie czapki, szaliki, chusty poukładała, bo jak się otworzy szafę w przedpokoju, rzeczy z jej półek lecą na głowę. Położyła obok pojemników, więc jeszcze raz tłumaczyłam w jakim celu jej dałam. Tym razem powtykała wszystko jak leci w związku z tym przed wyjściem z psami szukałam swojej czapki, wreszcie u niej znalazłam. Nic to, najważniejsze, że wzięła leki.
Czytam u Was na blogach, że do świąt jesteście przygotowane, mieszkania wysprzątane na błysk, zakupy zrobione, prezenty czekają. Jakie te moje koleżanki są wspaniałe – pomyślałam sobie, że wezmę z Was przykład i zmuszę się do działania mimo ogólnej niechęci. Zrobiłam na kartce dokładną rozpiskę co którego dnia zrobić, kiedy ugotować, kiedy wyjąć żeby się rozmroziło. Zawsze podczas tej czynności zaczynałam się
rozkręcać i magia do mnie przybywała, a tu gucio, nic. Matko kochana, coś jest w tym roku nie tak, jeszcze w życiu tak nie miałam. Nigdy. Czyżby problemy egzystencjalne pokonały świąteczną magię? Ale mnie się to nie podoba, ja tak nie chcę! Chcę się cieszyć ze światełek na choince, chociaż tak się poplątały, że nijak rozdzielić się nie dały i zawisły jako malowniczy kłąb. Efekt świetlny jest udany:) Może jeszcze uda się półki przed świętami powiesić na ścianie, choć Mąż nienawidzi wszelkich prac ręcznych związanych z majsterkowaniem. O, to chyba zmobilizowałoby mnie do działania i humor poprawiłby mi się natychmiast. Bo to byłoby coś nowego, poruszającego w domu stojącą energię, zaczęłabym przekładać, poruszyłabym mnóstwo rzeczy przy okazji. Podobno jak się ma mało twórcze myśli – dobrze robi przestawienie czegoś w domu, ustawienie nowej rzeczy, po prostu wprowadzenie życia do wnętrza. U nas wiecznie zbolała, skrzywiona mina babci D. wyciska piętno na całym domu i przytłacza, dlatego chyba ta magia się przebić nie może. Ale – co to za magia byłaby, taka słaba? Jakoś ją muszę przywołać. Wiem, utnę kilka gałązek tujowych i włożę do skrzynek na oknie od zewnątrz, od razu będzie ładniej, do wazonu też włożę, może któraś puści korzenie. Rośnie mi już taka jedna tujka, która właśnie w wodzie puściła korzonki:) Posadziliśmy ją w ogródku, przyjęła się i rośnie:) Tak, od tego zacznę.
Z Szilką byłam o szóstej rano, Skitul wyszedł tylko do ogródka, dalej mu się nie chciało, wrócił na fotel. Ze wszystkich wiadomości słyszanych w czasie weekendu wciąż mi po głowie chodzi sadysta potworny, bandyta, który gilotynował żywe karpie, zrobiłabym mu dokładnie to samo bez żalu. A inny obraz – który mnie nie opuszcza to pies, który pilnuje na szosie zmarłego, zabitego, przyjaciela. Czy my, ludzie, zasługujemy na psy?
17.12.2018
tytułowe pytanie doskonale postawione. myślę, że jako gatunek nie zasługujemy, chociaż na szczęście trochę wyjątków by się znalazło. w tym Pytek:)
Magia świąt? – moim zdaniem to potrafią tak na prawdę poczuć tylko dzieci.
My dorośli, powinniśmy zrobić wszystko, by dzieci właśnie tę magię świąt poczuły, a wtedy patrząc na ich radość pośrednio tej magii świąt liźniemy.
Może się mylę, może są dorośli, którzy mają jeszcze tę wrażliwość dziecka w sobie i tę magię świąt czują….
Ja w każdym razie od dawna tej magii tak na prawdę nie czuję.
Oczywiście cieszę się, ze świątecznie jesteśmy wszyscy razem, ze dzieci są świętami zachwycone, a reszta domowników zadowolona, ale to tylko tyle…
ps. niby mieszkanie mam wysprzątane na błysk, prezenty kupione (nie popakowane;), ale zakupy spożywcze oraz stanie przy garnkach i patelniach jeszcze przede mną, tak jak przed wszystkimi, bo to są prace, których nie da się załatwić „przed czasem”.
Magii nie czuję, tylko obawę czy dam radę je jakoś przeżyć!
Pozdrawiam!
bedą dzieci z rodzinami ,będzie dobrze.Czy zasługujemy na psy? jedni nie drudzy bardzo,tacy jak Wy na pewno.
Wszystkiego nie da się przygotować wcześniej, to prawda i trzeba do ostatniej chwili pilnować patelni, żeby się np. ryba nie przypaliła, i część zakupów spożywczych zostawić na ostatnią chwilę. Nie da się inaczej.
Chleb można włożyć do zamrażalnika, albo kupić tostowy, może dłużej leżeć. A nawet jak kupisz za dużo, można ususzyć albo zrobić grzanki. Dasz radę, chleb Cię nie pokona;)))
gdyż sił już do wyprowadzania psa nie mam.
Trzynaście ponad lat, terrierce się poświęcałam,
gdyż dziecko kaprys miało i ją sobie kupiło.
Do końca jej chwil byłam,
nie uśpiłam, nawet wet do tego sił nie miał.
Za kremacje zapłaciłam wedle kilogramów.
(skoro ludzie się kremują to i ja w jej ulubionej kołderce do kremacji ja oddałam)
W sumie, pod osłoną nocy, mogłabym ją w pobliskich łąkach pochować.
Teraz moja wnusia, jakby hold jej oddaje,
kiedy do nas przybywa,
maskotkę terrierki trójkolorowej, pod pachą trzyma.