Wczorajszy dzień przemknął nie wiadomo kiedy. Nawet myślałam, że to wciąż poniedziałek i dopiero zerknąwszy w kalendarz wróciłam do rzeczywistości. Śmieci trzeba segregowane wystawić w żółtym worku, bo w środy zabierają. Tak to śmieci stały się „regulatorem czasu”;)
Wszystko przez to, że przekładałam w szufladzie szpargały chcąc trafić na coś, co by się nadawało do przeczytania i wstawienia tutaj. Poza tym przyszedł mi do głowy pewien pomysł i tak się w niego zagłębiłam, że całkiem straciłam poczucie rzeczywistości. Powinnam się zaszyć gdzieś, w jakimś tajemnym miejscu i tam losy moich bohaterów splatać i rozplatać. Wtedy szybko by poszło. Niestety, w realu to niemożliwe. Ale –
tak widocznie ma być, muszę ćwiczyć umiejętność skupienia się na jednej rzeczy, a z tym problem mam od zawsze, bo wszystko mnie rozprasza i z koncentracją mam kłopot. Nie, że teraz, na starość, ale od zawsze – co w czasach szkolnych zmorą było. „Nic to, Baśka”, dam radę.
Urodziły mi się nowe bohaterki, powiązane trochę ze starymi, bo to fajne jest – odnaleźć podczas czytania już znajome postacie. Rzecz się dzieje po „Pasmach życia” – i tak się właśnie w ich sprawach zagłębiłam, że realne odeszły na dalszy plan. A przecież tak nie może być.
W planie realnym – zrobiłam pyszną pastę do chleba. Utarłam wędzone tofu na grubych oczkach, kostkę białego sera też, dodałam sardynki, całą puszkę łącznie z olejem (dużo tego nie było w małej puszeczce), pokroiłam cebulkę. Do tego sól i pieprz, troszeczkę majonezu , żeby się dobrze smarowało i nic więcej. Naprawdę dobre:) Babcia D. też zjadła, myśląc, że to tylko rybki.
Na przemycenie jedzenia znalazłam dla niej nowy sposób. Otóż desery babcia lubi, nie wyrzuca. Wczoraj wymieszałam serek biały naturalny z jagodowymi konfiturami i zjadła. W weekend wymieszałam stygnącą galaretkę z serkiem waniliowym i schłodziłam w lodówce. Wyszedł wyśmienity deser o aksamitnym smaku, pycha. Też jej smakowało. Ucieszyłam się, bo najważniejsze w jej przypadku jest dostarczanie wartościowych
składników, jako że ona zjada małe ilości. A i te potrafi schować albo wyrzucić. Wydało się, że leki znowu chowa. I jak sprytnie! Udaje, że połyka, trzyma gdzieś pod językiem albo nie wiem gdzie, w każdym razie znaleźliśmy mnóstwo tabletek takich „wymemłanych”, sklejonych, schowanych w szafie. Oj, trudno mi było zapanować nad sobą, klęłam jak szewc… Oczywiście jej przy tym nie było, do tej pory nie wie, że my wiemy. Teraz trzeba ją bardziej pilnować przy podawaniu lekarstw.
W poniedziałek odbyłam wizytę, zapisałam się na następną i na razie spokój, bo wyniki dobre.
Wieczorem – też w poniedziałek – nie mogłam oczu oderwać od filmu składającego się z fragmentów dokumentalnych zapisów, filmów nakręconych podczas I wojny światowej, pokolorowanych teraz – przez co stały się bardziej autentyczne, żywe, jakby przed chwilą nagrane…
Wrażenie niesamowite, najwięksi politycy i twórcy naszego obecnego świata (który jest przecież wynikiem ówczesnych działań z późniejszymi „poprawkami”) – jakby stali tuż obok. Obserwując miałam uczucie przeniesienia w czasie i – takie dziwne wrażenie – wśród żołnierzy szukałam dziadka Staszka, który w I wojnie był w austriackiej armii.
Oby nigdy już na naszym starym kontynencie nie powtórzyła się koszmarna historia. Dlatego uważam, że nacjonalizm jest zagrożeniem ludzkości, tym bardziej teraz, kiedy całą populację można unicestwić w kilka chwil…
Ale…jest pięknie, pelargonie kwitną i mają mnóstwo nowych pąków! Groszki wypuszczają nowe pędy, aksamitki zakwitły! dla mnie mogłoby tak być przez cały rok, tylko co na to Matka Natura?
14.11.2018
A propos I wojny: 11 listopdada siedzielismy przed telewizorem jak zamurowani i zachwyceni przepiekna, cudowna uroczystoscia w Paryzu. Macron klasa, klasa i jeszcze raz klasa.
ps. też mi w tym tygodniu brakuje jednego dnia, a przydałby się bo to tydzień przedwyjazdowy i bardzo zajęty.
Ciche wojny w tle się dzieją a ludzie nieraz coraz bardziej obojętni ….
I każdy o sobie nieraz myśli .
Elity polityczne władzy co innego a co innego życie zwykłych ludzi . Gdzie znów cytatełem o zapowiedziach 3wojny .
A o ludziach co coraz gorsi dla siebie to mógłbym wiele napisać
Więc może wojna ekonomiczna drwa jak walka o życie
Więc życzę zdrowia w zamierzeniu się z rzeczywistością
I dziękuję za komentarz
I też bywało że rozmawiam z starszymi osobami tak nieraz jesień życia smutno wygląda w tym kraju…
I wspaniale, że masz nowe pomysły, jesteś wspaniała, mimo tylu trudności…!
„Czasami człowiek musi, inaczej się udusi…”
Z babcią D, jest tak, że jak łyka leki – da się wytrzymać, ale kiedy przez jakiś czas tak zakombinuje, że nie bierze, dostaje tzw. małpiego rozumu i jest ciężko.
Oglądając piękne obchody 11.11 – w Paryżu – uniknęłaś widoku kojarzącego się z hordą barbarzyńców. Nic nie poradzę, ze takie mam.
A Tobie życzę wydłużenia tygodnia;) Żebyś się spokojnie uporała z przedwyjazdowymi czynnościami:)))
Jesień życia bywa smutna, dlatego dziękować Jurkowi Owsiakowi należy, że zajął się także ludźmi starszymi.
Jedyne czego mi nie brakuje to książki i pomysły;)))