Czas na małe co nieco po tych wspomnieniowych wyprawach 😊 Muszę przyznać, że wypróbowałam kilka nowych potraw i chętnie się podzielę doświadczeniem. Na pierwszy ogień idzie cukinia w panierce. Królowa Marysieńka robiła kilkakrotnie i była zachwycona. Skusiłam się i ja, najpierw oglądając na YT mnóstwo różnych wersji. Ostatecznie – jak zawsze – zrobiłam po swojemu używając produktów, jakie akurat miałam pod ręką. Cukinie w ilości trzech sztuk czekały w lodówce i należało je wykorzystać, aby się nie zmarnowały. Pocięłam je więc w paski jakie mi się udało, ale wcale nie wyszły takie cienkie jak na filmikach. Trudno – powiedziałam sobie i zaczęłam przeglądać zawartość lodówki uprzednio posypawszy solą pocięte paski. Znalazłam kawałek przesuszonego wędzonego radamera (zaplątał się z tyłu i nie było go widać na pierwszy rzut oka), kawałek świeżego radamera nie wędzonego i jeszcze miałam całe opakowanie rozdrobnionego cheddara. Utarłam zatem niestarte kawałki, pomieszałam z cheddarem, jajkami, ziołami prowansalskimi, solą, pieprzem i czosnkiem granulowanym. W drugim naczyniu pomieszałam mąkę z bułką tartą. Paski cukinii dokładnie „wytytłałam” w serowych jajkach, potem obtoczyłam je (też dokładnie się starałam, ale różnie wyszło) w mieszance bułki z mąką i usmażyłam na oleju. Nie uwierzycie jakie to wyszło pyszne żarełko! Na ciepło i na zimno. Już kupiłam świeże cukinie i zrobię powtórkę.
Następne doświadczenie to był pasztet/pieczeń z kaszy, właściwie takiej gotowej mieszanki kasz (oczywiście nie gotuję w woreczkach tylko wysypuję i gotuje bez plastiku). Dołożyłam pieczarki, cebulkę, jedno jajko na twardo (zostało ze śniadania) i jajka surowe plus oczywiście sól, pieprz, paprykę, czosnek. Wymieszałam, wyrobiłam i kiedy wydawało mi się, że konsystencja będzie dobra przełożyłam masę do aluminiowej foremki ze sklepu i upiekłam w starym prodiżu. Nie rewelacja (ja w ogóle nie lubię żadnych kasz), ale dało się zjeść do chleba i na ciepło na obiad.
Sałatka pt. „co mi wpadnie pod rękę” – tym razem miałam ugotowane ziemniaki, jajka na twardo, ogórki surowe i konserwowe, cebulkę, do tego pieprz, sól i majonez. Bardzo smacznie było 😊
Tofu rozmroziłam, posypałam obficie przyprawą do gyrosa, polałam oliwą i włożyłam do lodówki. Po dwóch dniach sobie przypomniałam i usmażyłam na oleju na chrupko, dołożyłam podsmażoną uprzednio cebulkę, trochę masła dodałam i taki gulasz smaczny wyszedł 🙂
„Kotoplacki” zrobiłam z wędzonego tofu (utarłam), usmażonych pieczarek, do czego dołożyłam trochę sera żółtego utartego, nieco otrąb owsianych i siemienia lnianego, oraz jajko, choć bez jajka też by się kupy trzymały 😊
Drugie – bardziej kotlety niż placki – usmażyłam z utartego tofu i gotowego dodatku do burgerów, cebulkę jeszcze dałam i zupełnie przyzwoite wyszły.
Ostatnia próba to podpłomyki z serem. Chodziło za mną takie coś odkąd u Hajduczka – https://www.hajduczeknaturalnie.pl/podplomyki-orkiszowe/ przeczytałam o podpłomykach. W życiu nie jadłam a tym bardziej nie robiłam. Oglądałam więc filmiki, przymierzałam się i wreszcie zebrałam się na odwagę i… zrobiłam dwa razy, bo mi serowego nadzienia zostało drugie tyle. Rewelacja! Dokładny przepis wzięłam z YT
Myślę, że będę często robiła, bo to bardzo proste – choć wydawało mi się inaczej – i można różne nadzienia wymyślać, nie musi być serowe. Naprawdę nabrałam ochoty na próbowanie różnych wersji 😊
Sałatka, cukinia i podpłomyk smakowały nawet babci D. Mówię „nawet”, bo coraz trudniejsze bywają dni z babcią D.. Kontakt chwilami się urywa, problemy zaczynają się z myciem i ubieraniem, nie pomagają w życiu nawracające znowu ataki złego nastroju, prawie agresji. „Prawie”, bo w takich chwilach ma problemy z utrzymaniem równowagi i kończy się na słowach… różnych. Rzeczy do prania wyciągam podstępem, gdy nie widzi. Zdarza się, że sama wypierze bieliznę w rękach (mydłem pod kranem) po czym mokrą chowa pod poduszkę… no i takie różne hocki-klocki są na porządku dziennym. O bezustannym szukaniu aparatu słuchowego, okularów, pierścionków to już nawet nie ma co mówić. Jeszcze niedawno spisywała historię rodziny, to ją zajmowało na jakiś czas, bo co trochę zaczynała od początku. Teraz już nie, nie chce jej się…
Wrzesień się zaczął i rok szkolny też. Wrzesień to dla mnie jesień, lato to wakacje, one się kończą to i lato się kończy bez względu na kalendarz. Od razu mam w oczach Tenczynek, cudne, rozległe przestrzenie, pola częściowo zaorane, babcię kopiącą ziemniaki, zapach palonych ziemniaczanych badyli, zapach ziemniaków przywiezionych z pola do domu połączony z zapachem ziemi… Takie wspomnienia świata, którego już nie ma… pozostał w mojej duszy tak głęboko, że często mi się śni. Ostatnio znowu we śnie wyganiałam obcych ludzi z babcinego ogródka…
Na poprawę humoru kwiaty napotkane na psim spacerze.
Nic to… życie toczy się dalej, dzieci do szkoły poszły, a co będzie – tego nikt nie wie, dopiero się okaże. Spokoju i pokoju, i zdrowia – wszystkim nam życzę. Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Dobrego tygodnia i udanego weekendu 💗💗💗
💙💛
Całe szczęście, że już po kolacji jestem – gotowany kalafior był. A takie pyszności naszykowałaś, że aż oskoma bierze! Ale ja wypiję tylko mój napój jeżynowo-maślankowy, i zapiszę parę Twych pyszności, zwłaszcza kaszoto! To serowe coś też zapiszę. Będzie na zmianę z roladą serową, którą ostatnio robiłam po baaardzo długim czasie!
Kwiecie jak zawsze piękne, szkoda tylko, że jeszcze trochę i już go nie będzie!
Serdeczności cały worek ślę, z nieodłącznym Ciepłym i Puchatym!
Fusilko:-) Kalafiorek pyszny jest. Podpatrzyłam kotlety z surowego kalafiora, mam chęć wypróbować. Podpłomyki skradły moje serce i będę je na pewno robić, szczególnie gdy zapomnę kupić chleb na śniadanie 😉 Z pieczeniem za dużo zachodu, a tu szybciutko i bez piekarnika. Rolady serowej już bardzo dawno nie robiłam, z reguły szykowałam na Wielkanoc. A napój maślankowo-jeżynowy brzmi jak poezja 🙂
Fusileczko miła 🙂 posyłam cały wagon CiP i niech piękne kwiaty cieszą jak najdłużej 🙂
Anuśko, dziękuję Ci za ten fragment: „cudne, rozległe przestrzenie, pola częściowo zaorane, babcię kopiącą ziemniaki, zapach palonych ziemniaczanych badyli, zapach ziemniaków przywiezionych z pola do domu połączony z zapachem ziemi… Takie wspomnienia świata, którego już nie ma… pozostał w mojej duszy tak głęboko, że często mi się śni”- Jakież to moje również! i ukochane wspomnienia!
Propozycje kulinarne jak zawsze, inspirujące. Część z nich robię 🙂 Hajduczka czytam na bieżąco 🙂 Pożdrawiam słonecznie :****
Polinko:-) Widać, że podobnie nam „w duszy gra”…
Hajduczek jest wręcz niezbędny do życia, humor mi się poprawia jak tam zaglądam 🙂 Serdeczności Polinko mnóstwo ślę 🙂
Dzieci do szkoły, to na moim osiedlu cisza, aż w uszach dzwoni 😉
Przymierzam się , Aniu do eksperymentów kulinarnych, ale na razie piękna pogoda, więc chodzę i rozmyślam i rozpieszczam się, bo mam do wykorzystania bony upominkowe z urodzin:-)
Pięknego września, kochana!
Jotuś:-) Oczywiście, że trzeba korzystać z pogody póki ona trwa 😉 Wprost czuję Twój zachwyt nad wolnością, korzystanie z możliwości ułożenia czasu wg siebie, świadomość „nicniemuszenia” na siłę… Uwielbiam to 🙂 Mimo mnóstwa problemów, które się pojawiły z wiekiem i okolicznościami uważam, że mam najszczęśliwszy okres w życiu 🙂
Ciekawa jestem co sobie kupisz za bony 🙂 Buziaki!
Aż się głodna zrobilam, fajny przepis z cukini, mam 3 szt w altanie może się skusze, nadal czas pomidorowy, jeszcze mi się nie przejadły, nawet w butelkach przeciery zrobilam ,będziemy pić.Kwiatusie cudowne ukazałaś.Dzisiaj buraczane popołudnie, do sloikow.Buziaki .
Uleńko:-) Cukinia była przepyszna. Pomidory są obowiązkowe 🙂 Pamiętam, że moja babcia robiła w słoikach całe pomidory na zupę, zalewała wodą – z czym? – i
gotowała weki, zupy babcine były wspaniałe. Ale nie zapisałam i nie wiem jak dokładnie zrobić, aby nie zepsuć. Już kiedyś wyrzuciłam kilka słoików, szkoda pomidorów i roboty. Buraki też super zdrowe 🙂
Co z windą? Buziaki!
Aniu ,winda już jest.Dzisiaj robiłam cukinie na obiad ,jest smaczna ale następnym razem najpierw obtocze w mące, potem w jajach z serem a na końcu w bułce tartej, dodałam pieprz ziołowy i czosnek granulowany, naprawdę smaczne.
Cieszę się 🙂 Już mam następne cukinie i znowu zrobię. Fajnie, że można różne cuda dodawać wg fantazji i zawsze coś smacznego wyjdzie 🙂
Aniu te cukiniowe paski to cudo idealne dla mnie! Koniecznie muszę wypróbować :)) I te podpłomyki też kuszące. Jak wrócę do pełnej sprawności biorę się bardziej za kuchnię. Powodzenia dla Was z opieką nad Babcią D, trzymajcie się ciepło tej jesieni i buziaki!
Myszko:-) Cukinia przepyszna nawet dla mięsożerców. A podpłomyki wspaniałe i jak się odważyłam to już wchodzą do menu na stałe. Myślę, że fajne będą na kolację zimą, gdy ciemno, zimno i chce się coś ciepłego, bo na ciepło są smaczniejsze.
Na razie jesień ciepła i niech tak będzie jak najdłużej. Wy też się trzymajcie, tym bardziej, ze szkoła się rozpoczęła… Buziaki 🙂
Kochana, tu rośnie nam kolejna książka kucharska. Wszystko wygląda smacznie chociaż ja nie wegetarianka Cierpliwość i siły są Ci potrzebne dla babci D. Całuję.
Luciu:-) Wiem, że Ty wiesz ile trzeba siły i cierpliwości… Dziękuję <3
Cukinia przepyszna, polecam jeśli nie robiłaś. Może V. zasmakuje? Całusy 🙂
Oh, cukinię w każdej postaci lubię i często robię. A kwiaty wspaniałe. Pozdrawiam
Krysiu:-) Tak, cukinia pyszna w każdej postaci, masz rację.
Znowu nie mogę wejść na Twoją stronę, co jakiś czas mnie odrzuca, ale próbuję dalej – żebyś wiedziała, że nie zapominam o Tobie. Buziaki 🙂
Ho ho ho, ile tu pomysłów!
Ja właśnie siedzę i myślę, co by tu zrobić w najbliższej przyszłości z 3 papryk, które kupiłam, bo były w promocyjnej cenie, a sama nie wiem, co teraz 🙂 Oprócz pewności, że nic z piekarnika 🙂
Na szczęście jeszcze mam czas na myślenie, bo dzisiejszy obiad już zaplanowany, tak że spoko 🙂
Małgosiu:-) I co zrobiłaś z papryk? Na przykład nadziewanej nie lubię, najchętniej surową do sałatek, albo nawet samą w paski do podgryzania.
Bez piekarnika też szukam przepisów, żeby nie włączać i prądu nie zużywać tyle, ile ciągnie piekarnik. U nas wszystko na prąd, grzanie, gotowanie… chrust nie bardzo zda egzamin, chyba, że jakieś palenisko by zbudować 😉 Uściski!
W rezultacie przypomniałam sobie, że w lodówce są resztki risotta z cukinią, więc do niego dodałam trochę kiełbasy i sera i nafaszerowałam te papryki. A dusiłam w rondlu, zgodnie z zasadą, żeby jak najmniej gazu zużyć 🙂 Pierwszy raz zresztą robiłam paprykę faszerowaną…
Z podziwem dla kulinarnych pomysłów i ich realizacji!
A kwiaty przeurocze! 🙂 Buziaki. :))
Matyldo:-) Kwiaty są piękne bez względu na okoliczności 🙂
Pomysły kulinarne nie moje tylko z YT, oglądam, oglądam i nagle mi się zachciewa coś zrobić 😉 Muszę jakoś smacznie wykarmić rodzinkę, na razie próby są udane 🙂
Buziaki! I pomiziaj Bąbelka 🙂
Podziwiam wenę twórczą. Jakaż różnorodność!! Zdolna jesteś dziewczyna! Buziaki! :))
Kochana, dziękuję Ci serdecznie za dobre słowa 🙂 Ściskam 🙂
Pingback: Pełnia…🌕 | Anna Pisze