Od chwili podjęcia decyzji dotyczącej dalszej części życia Elżbieta czuła się spokojniejsza. Zdawała sobie oczywiście sprawę, że czeka ją wiele niemiłych, stresujących momentów. Co tu dużo mówić – bała się. Niemniej jednak czuła się silniejsza i spokojniejsza. Na terapii uświadomiła sobie, że nie jest sama, że przyjaźń pomoże przetrwać najtrudniejsze czasy, a odzyskanie poczucia własnej godności i wartości daje inne spojrzenie na wiele spraw.
Zdecydowała się na rozwód. Spokojnie czekała na rozwój wypadków. Wierzyła, że będzie tak jak los wcześniej zaplanował jej życie. Zresztą los, karma, Bóg… wszystko jedno jak nazwać tę siłę kierującą życiem. Będzie jak ma być. Jedno zrozumiała na pewno: musi zadbać o siebie, bo nie zdoła żywa doczekać do sprawy sądowej.
Kupiła preparat wielowitaminowy i łykała go zgodnie z zaleceniem na opakowaniu, poprosiła Kasię o położenie farby do włosów na sporych odrostach, na co przyjaciółka z radością przystała, widząc w tym budzenie się Elki do życia.
– Nareszcie wracasz do świata żywych ludzi – powiedziała z radością.
Orzechowy blond na włosach Elżbiety wyglądał świetnie. I odwrotnie, Elżbieta doskonale wyglądała z włosami w kolorze orzecha laskowego. Tak jakoś jaśniej i radośniej. Kasia nie kryła zadowolenia.
– Cieszysz się jakbyś sama tę farbę robiła – fuknęła Elka, uśmiechnęła się jednak do siebie, z nieukrywanym zadowoleniem przyglądając się swemu odbiciu w lustrze. – No cóż – dodała po chwili – chyba jeszcze jestem kobietą, skoro zmiana w wyglądzie sprawia mi przyjemność.
– A dlaczego niby nie miałabyś być kobietą? Wąsów u ciebie nie widzę – Kasia udawała, że szuka zarostu na twarzy Elżbiety. – Poza tym, może nie pamiętasz, że faceci nieraz oglądają się za tobą? Choćby w Hicie… o właśnie, zapomniałam kupić żarełko dla psa…czekaj, muszę zapisać na kartce…
– Przypomniałaś mi, jak kiedyś już nie miałam pieniędzy na jedzenie i napisałam Mirkowi na kartce, żeby kupił chleb, masło, ziemniaki, włoszczyznę i położyłam w kuchni na stole. Zmiął kartkę, rzucił nią we mnie i powiedział, „Przestań śmiecić ty k…”
– Boże, co za cham – westchnęła Kasia.
– Ubliża mi za każdym razem, kiedy się do mnie odezwie. Wolę, żeby nic nie mówił. Na sam dźwięk jego głosu wszystko się we mnie trzęsie. Właściwie to od śmierci mamy mój organizm go nie toleruje, nie jestem w stanie z nim rozmawiać. Przedtem jeszcze próbowałam, starałam się o poprawę sytuacji w domu, ale wówczas przekroczył wszelkie granice przyzwoitości… – Elżbieta pogrążyła się w bolesnych wspomnieniach.
– Pamiętam, że na pogrzebie twojej mamy chłopcy stali razem z tobą, on zaś osobno, jak zupełnie obcy człowiek i wyglądał jakby miał ciężkiego kaca – powiedziała Kasia.
– Bo miał. Albo nie, jeszcze nie zdążył wytrzeźwieć. Boże, jaki to był koszmar – Ela zakryła oczy rękami. – Robert chodził wtedy do trzeciej klasy liceum. Mama leżała w szpitalu, jeździłam do niej codziennie i nie widziałam żadnej poprawy. Na radzie pedagogicznej nagle straciłam wzrok. Wezwali pogotowie. Okazało się, że ciśnienie tak mi skoczyło, aż przestałam widzieć. Jakoś po lekach spadło, ale co przeżyłam to moje. Potem siedziałam dwie godziny u mamy. Ledwo żywa dotarłam do domu, a tu się okazało, że Robert jest zagrożony z pięciu przedmiotów! Pod koniec roku szkolnego! Mirek wrzasnął, że do szkoły nie pójdzie i jeszcze dodał pod moim adresem: ” żebyś ty k… wreszcie zdechła”. Rozumiesz? Ja muszę lecieć drugi raz do szpitala, bo z mamą jest bardzo źle, trzeba jej założyć sondę bezpośrednio do żołądka, bo nie je, dusi się i tylko patrzy czy jestem, a on nawet nie pójdzie do szkoły do własnego dziecka! – przerwała wycierając łzy płynące po twarzy na wspomnienie koszmarnej sytuacji. – Wyniki były złe, zabieg odwołano, mnie reanimowali w szpitalu, już sama nie wiem czy mi groził zawał czy zapaść, bo mama odeszła. Mama umarła! Zostawiła mnie! A kiedy wróciłam do domu Mirek się nie odezwał ani słowem! W takiej chwili! Na drugi dzień wrócił nad ranem kompletnie pijany. Prosiłam go, żeby odebrał zaświadczenie z parafii, dałam mu pieniądze, bo zapytał kto za to zapłaci. Nie odebrał… A na pogrzeb mamy poszedł… widziałaś w jakim stanie… Chłopcy i ja byliśmy gotowi do wyjścia a on spał. Robert obudził go i spytał czy idzie na pogrzeb babci. W ostatniej chwili wstał…
– Elcia, to już przeszłość – Kasia objęła przyjaciółkę. – Minęło. Zobacz, chłopcy pokończyli szkoły, studiują, są fajnymi facetami, naprawdę doprowadziłaś do tego. Dałaś sobie radę mimo wszystko. Widzisz jaka jesteś dzielna?
– Może chwilami, ale czasem nie mam siły oddychać – powiedziała żałośnie próbując się uśmiechnąć przez łzy do przyjaciółki.
– Teraz głowa do góry, kochana, już nie musisz się go bać ani nim przejmować.
– Powiedz, dlaczego pozwoliłam mu na takie zachowanie przez całe lata?
– Przecież to jasne. Zabił w tobie poczucie własnej wartości. Wmawiał ci, że jesteś niczym, niczego nie umiesz, do niczego nie dojdziesz. Udało mu się, pamiętasz? Jaka była jego reakcja na twoje studia, obronę pracy magisterskiej czy zdanie egzaminu na prawo jazdy?
– Teraz to wiem. Na terapii uświadomiłam sobie wszystkie etapy, cały mechanizm jego działania. Najgorsze, że ofiarami są również chłopcy. Kiedyś myślałam, że jak dzieci są małe to niczego nie rozumieją.
– Właśnie. Mnóstwo osób tak uważa, a to straszny błąd. Dzieciaki wszystko wiedzą, odczuwają o wiele mocniej niż dorośli i zostaje im trauma w podświadomości nawet jak im się zdaje, już po latach, że nie. Ale na pewno można im pomóc miłością i cierpliwością. Uda się, zobaczysz – Kasia pogładziła przyjaciółkę po lewej ręce, bo prawą Ela wycierała płynące łzy.
19.12.2017
- kobietawbarwachjesieni Czy ta historia jest wzięta z życia?
- annazadroza Jesienna:-) Takich i podobnych historii jest mnóstwo, sama znam kilka osobiście, niestety…
- Gość: [L.C.] *.play-internet.pl Fakt,samo życie.
- annazadroza L.C.:-) Wszystko przez to, że kiedyś wpajano kobietom, że nic nie mogą zrobić, bo pan i władca ma rację. A gucio… My teraz, oprócz oleju w głowie, mamy parasolki…