Aldona ze wzruszeniem patrzyła na maleńką główkę, drobniutkie rączki i paluszki cieniutkie jak zapałki, na tę istotkę, która pojawiła się w jej życiu i na zawsze zmieniła rzeczywistość.
Powinien jej w tej chwili towarzyszyć Sergiusz, powinien…ale… ona przecież tego nie chciała. Ona tego nie chciała…nie, to rozum nie chciał, serce pragnie jego obecności bezustannie, bez przerwy, tylko rozum sercu tłumaczy, żeby się uspokoiło, bo jeszcze nie czas… Pogłaskała delikatnie jednym palcem maleńką główkę córeczki.
– Iga, moja Igunia – szepnęła. – Tatusiowi bardzo się to imię podobało, mnie też. A tobie, skarbie mój? Podoba się?
Bliźniaczki niezwykle przejęte były pierwszym spotkaniem z siostrzyczką.
– Jaka ona maleńka! My też takie byłyśmy?
– Oczywiście, nawet jeszcze mniejsze, przecież byłyście dwie – uśmiechnęła się Aldona patrząc na swoje trzy dziewczynki, najdroższe, najukochańsze, najcudowniejsze na całym świecie.
Do pokoju zajrzała rozpromieniona Monika, a po chwili pojawiła się obok niej zdyszana pani Mela.
– Jak się czujecie, dziewczynki? – wysapała. – Monisia mnie pospieszała i zmęczyłam się.
– To jest Iga? Moja prawdziwa siostrzyczka? Czy ona śpi? – szeptem spytała Biedroneczka przyglądając się malutkiej. – Ona wygląda zupełnie jak moja lalka.
– Jest prześliczna – wzruszona babcia Mela otarła łzę spływającą po policzku. – Nie myślałam, że jeszcze doczekam takiej radości – wpatrywała się w malutką twarzyczkę swojej nowej wnusi.
– Czy ona wie, że jestem jej siostrą? – Monika wciąż nie mogła oderwać oczu od maleństwa.
– Na razie jeszcze niczego nie wie, ale z każdym dniem będzie wiedziała coraz więcej. Dzieciaczki szybko się rozwijają
– A teraz ona nic nie umie, nic nie wie, jest jak czysta kartka papieru?
– Różne są teorie na ten temat. Ja uznaję tę, która mówi, że wcale czysta nie jest. Są odziedziczone po przodkach geny, cechy charakteru, wyglądu. Z czasem się okazuje, ze ktoś jest podobny do babci albo pradziadka, lubi potrawy takie same jak wujek, a nie znosi tych samych co siostra cioteczna.
– Mogę ją potrzymać?
– Teraz nie, śpi maleństwo.
– Jak się obudzi przecież!
– Cicho, nie krzycz, zbudzisz ją – szeptem upomniały Monikę bliźniaczki.
– Na razie jeszcze nie – odpowiedziała Aldona. – Takie maleństwo jest bardzo delikatne. Łatwo je można skrzywdzić…
– Ja nie skrzywdzę mojej siostrzyczki! – oburzyła się dziewczynka.
– Kochanie, oczywiście, że nie skrzywdzisz – pospieszyła z pomocą babcia Mela widząc łezki w oczach Moniki.
– Skarbie, chodź do mnie – Aldona wyciągnęła ręce do dziewczynki i przytuliła ją do siebie. – Babcia ma rację, oczywiście, że nie zrobisz krzywdy świadomie. Chciałam tylko powiedzieć, że jest zbyt drobna, żebyście ją teraz nosiły, którakolwiek z was. Ale za trochę będziecie musiały się nią zajmować, bo sama sobie bez was nie poradzę. W żaden sposób bez was nie dam rady. No, dobrze już?
Monika skinęła główką, już uśmiechnięta, zadowolona, że została potraktowana na równi z bliźniaczkami.
– To kiedy wychodzicie do domu? Wiadomo już? – pani Mela wciąż nie mogła się napatrzeć na śpiącą kruszynkę, która zaciśniętą piąstkę trzymała przy samej buzi i zabawnie marszczyła nosek. – Moje śliczności, moje cudo najdroższe, moja ty królewno, ty … największa niespodzianko w życiu…
– Babciu, a mnie też tak lubiłaś? – spytała Monika.
– A jakby inaczej? Przecież moja jesteś.
– A Inkę i Linkę?
– Nie znałam ich kiedy były niemowlętami, ale od kiedy mówią do mnie: babciu, to tak. Przecież jakże mogłabym dzielić wnuczki, kiedyście wszystkie moje?
– Dziękuję, pani Melu – z rozczuleniem spojrzała Aldona na starszą panią. – Nawet pani nie wie, jaka to dla mnie radość. To, że pani tak się rozumie z moimi Stokrotkami, że zaopiekowała się pani nimi teraz, kiedy jestem tutaj.
– Oj, mamusiu, przecież to chyba normalne, że babcie się opiekują wnuczkami – stwierdziła Inka.
– I odwrotnie w razie potrzeby, prawda? – dodała Linka.
– No właśnie – przytaknęła Monika.
– Ciągle się dziwię, że te dzieciaki są takie mądre i uważają za oczywiste sprawy, które nas, dorosłych nieraz wprawiają w zakłopotanie – zauważyła Aldona. – Sama nie wiem czemu, ale jeszcze ciągle się dziwię.
– Przyznam ci się, że ja też – uśmiechnęła się pani Mela. – Nie powiedziałaś kiedy was wypuszczą do domu.
– Prawdopodobnie za dwa dni, jeśli nic się nie będzie działo niepokojącego.
– Masz jakieś życzenia, coś ci przynieść, przygotować?
– Dziękuję, już wszystko przygotowałam wcześniej licząc się z tym, że w każdej chwili mogę trafić na porodówkę. W razie czego będę dzwonić, tu jest automat na korytarzu. Przezornie zaopatrzyłam się też w monety do telefonu. Dziękuję.
Minęły trzy dni i Aldona wróciła z Igą do domu. To znaczy matka wróciła a córeczka przybyła. Okazała się spokojnym dzieckiem, co właściwie było niezwykłe biorąc pod uwagę skalę przeżyć emocjonalnych matki podczas ciąży. Płakała wtedy, kiedy musiała, czyli kiedy męczyła ją kolka i bolał brzuszek. Poza tym zdawało się, że z dnia na dzień się zmienia, rozglądała się wodząc oczkami za każdym poruszającym się przedmiotem wyraźnie zainteresowana. Te oczka zdawały się kryć wiedzę głębszą, niż komukolwiek mogłoby się zdawać. Aldona miała czasami wrażenie, że spogląda na nią nie maleńkie dziecko, lecz niezwykle mądra istota znająca tajemnice niedostępne dla zwykłych śmiertelników.
– Tylko nie myśl, że bredzę. Tak ci tylko powiedziałam co mi chodzi po głowie – podzieliła się spostrzeżeniem z Teresą.
– Wcale tak nie myślę – odpowiedziała przyjaciółka uważnie przyglądając się Iguni zajętej kolorową karuzelą kręcącą się nad łóżeczkiem. – Wiesz, że teoria reinkarnacji jest bliska memu sercu… Ty, czy ona nie dostanie kręćka wpatrując się w to diabelstwo? Ja bym dostała.
– Bo ty, ciocia, już nie jesteś taka młoda, to nie rozumiesz – powiedziała Monika usłyszawszy ostatnią uwagę. – Dzieci lubią takie rzeczy.
– Biedroneczko, droga dzieweczko, dlaczego mi wymyślasz od staroci – zaśmiała się „staruszka”.
– To nie jest wymyślanie – ruszyła Monice w sukurs Inka, – tylko stwierdzenie faktu.
– Zaraz, zaraz, przecież ja mam tyle samo lat co wasza mama – obruszyła się Teresa.
– Ale mama ma małe dziecko, to znaczy, że jest młodą mamą – włączyła się Linka. – A ty masz samych dużych chłopaków. Po nich nie widać, że są w swoim wieku, bo okropnie urośli przez wakacje.
– Urośli, to fakt. No to co ja mam zrobić? Nie przyznawać się do własnych dzieci i mówić, że to moi młodsi bracia?
– No nie, to byłoby śmieszne – zamyśliła się Linka. – Ale… już wiem. Mogłabyś czasem z wózkiem pójść na spacer i udawać młodą mamę, od razu byś młodziej wyglądała.
– Oczywiście wtedy, gdy my będziemy musiały iść do szkoły i nie będzie nas w domu. Albo gdy pójdziemy do kina – dodała Inka.
– Nie wytrzymam, ależ to są mądrale. Wszystkie trzy.
– Prawda? Musisz przyznać, że mam mądre córki. Wszystkie – zachichotała Aldona.
cdn.
Przyznam szczerze, że gdy urodził się mój wnuk, to chociaż nie był bardzo mały, to jednak zapomniałam, jak trzymać takie maleństwo, a ręce już słabsze…
Jotuś:-) Z trzymaniem Calineczki nie miałam problemu, to odruch, ale z siłą to już gorzej. Faktycznie kondycja gorsza i ręce słabsze.
Gratulacje dla Aldony, dziewczynki są bardzo mądre a i babcia Mela stanęła na wysokości zadania
.Buziaki Anusiu, Sergiusza przyprowadź..
Uleńko:-) Będzie jak sobie życzysz 🙂 Buziaki!
Opisałaś najcudowniejsze chwile! Anuśko, tak mi bliskie, bo nasz Wnuś ma teraz 15 miesięcy i oszalałam na jego punkcie od samego początku! To kosmos!
Polu:-) Nie dziwię Ci się, taki Wnuś to skarb najwspanialszy na świecie dla każdej babci 🙂 Ale właściwie Ty nie jesteś babcią tylko żoną dziadka 😉 🙂 🙂
Gratulacje dla młodej mamy! :)) Wzruszyłam się czytając i oczywiście od razu narodziny swojego synka przypominając.. To taki niesamowity czas i pełen stresu, niepewności, ale i ogromnej miłości, która na dokładkę z każdym dniem potężnieje. Uściski dla Ciebie i całej ferajny tej rzeczywistej i tej wymyślonej :))