Nawet zdjęć mi się nie chce robić. Przedtem pstrykałam co chwilę, a teraz się zmuszam, żeby coś uwiecznić, bo przecież trzeba… Cieplej się zrobiło, pierwsze sprzątanie w ogródku po zimie za nami, MS przyciął czubki iglaków, żeby lepiej rosły. Trzeba im nawozu podsypać, odżywić trochę, takie biedne się zrobiły. Szkoda by było, gdyby całkiem uschły, dają osłonę, ochronę przed spalinami i intymności nieco w maleńkim ogródeczku. Dzięki nim nie widać nas z uliczki. Na psich spacerach szukałam wiosny i znalazłam koło działek.
Łąka obeschła na tyle, że dało się przejść do lasku. Dawno tam nie byliśmy. Zrobiłam znowu zdjęcia powalonych drzew, odsunięte od samej ścieżki leżą dalej, sosny mają jeszcze zielone korony choć już są ścięte… taka wola życia…
Dobrze, że nasze psiaki jeszcze dają radę chodzić, choć chwilami zaczyna być problem. Ale często to jest zwyczajna zmowa! Stają nagle, spoglądają na siebie i zapierają się wszystkimi łapkami z jednoznacznym wyrazem mordek i ślepków – dalej nie idziemy 🐕🐕 – Takie to są mądrale kochane.
Matka Natura serwuje piękne widoki nie zważając na głupotę ludzką…
Życie ludzkie jest tak niezwykle kruche i delikatne choć sam Człowiek potrafi być mocny, silny i niezłomny. Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie!
💙💛
Tak nam radość życia odebrano. Ja też mimo, że jadę do Polski wszystko robię bez entuzjazmu. I ta niewiadoma. A wiosnę podpatrzyłas piękną. Buziaki Aniu. Trzymajmy się tej odrobiny wiosennej radości.
Luciu:-) Szerokiej drogi i spokojnej podróży. U nas jeszcze nie taka wiosna jak w Ascoli, ale zawsze już oznaki widać. Do „zobaczenia” już w kraju 🙂
Kilka kwiatków i tyle radości, świat piękniejszy, smutne widoki lasu ale jak się zazieleni będzie piękniej.Buziaki Aneczko.
Uleńko:-) Masz rację, kwiatki ubarwiają nam świat, nawet te najmniejsze. Widziałam też całą kępę śnieżyczek (przebiśniegów), ale w ogrodzie, za daleko, żeby zdjęcie zrobić. Uściski 🙂
Gdyby zniszczono nam przyrodę, to zginęlibyśmy marnie, Aniu, cała nadzieja w tym oddechu od zgiełku wielkiego świata.
Jotuś:-) Jako część przyrody zginęlibyśmy razem z nią 🙁 Serdeczności 🙂
Ja jedynie się cieszę, że to straszne co się teraz dzieje przytrafiło się u progu wiosny. Wiem, że głupio to brzmi ale powiem Ci, że pogoda mnie ratuje. Gdyby teraz był środek zimnej i deszczowej jesieni, takiej jak ta ostatnia, albo zimy deszczowej jeszcze bardziej niż jesień i z wiecznymi wichurami to byłoby ze mną kiepsko. A tak to myk na rowerze nad jeziora i do lasu i mogę chociaż przez jakiś czas poudawać, że wszystko jest normalnie, odciąć się grubą warstwą drzew od tego piekła na ziemi.
Mo:-) Nie głupio, każdy się ratuje jak może. Żeby jakoś funkcjonować dalej trzeba się zregenerować, nie ma innego sposobu. Dobrze, że masz gdzie jeździć rowerem i możesz. A słoneczko niesie nadzieję na lepsze jutro… Uściski 🙂
Ja też praktycznie przestałam robić zdjęcia, bo ileż można fotografować tego samego kota?… Krzewinki już zawiązki listków wypuszczają. Trzeba cieszyć się tymi ciepłymi dniami, bo za dużo goryczy wokół nas… Ucałowanka.
Matyldo:-) Kot jest wart tego, by go wciąż fotografować 🙂 Koty są cudownymi stworzeniami. Dobrze, że mam Franusia na przychodne, wymęczę, wytarmoszę i pełnia szczęścia 🙂 Całuski!
Świat został wydany w ręce szaleńców więc żyjmy ile sił bo czasu coraz mniej…
Pozdrawiam wiosennie i serdecznie Anulko
p.s. Franek to prawdziwy czarny panter
Anetko:-) Szaleństwo świat zalewa, to prawda. Do tego okrucieństwo, barbarzyństwo itp., wszystko co najgorsze. Z drugiej strony wyzwalają się pokłady przeciwnych uczuć, emocji, postępowanie będące kwintesencją człowieczeństwa. Ja marzę tylko o spokoju i bezpieczeństwie…
Franuś jest wspaniałym facetem, rządzącym w osiedlu i zawadiaką toczącym boje z rywalami 🙂
Przytulam Anetko 🙂
Ja też dzisiaj rozpoczęłam ogrodowe porządki. Jeszcze sporo pracy przede mną, bo spory areał zajmuje. A że bez logiki zakładany, o tym nawet nie wspomnę. Teraz to tylko przycinamy, a im więcej tego robimy, tym one szybciej rosną 🙂 Dzisiaj znów miałam plan na kolejne wycinanie i przenoszenie rabat skalnych w inne miejsce. Nawet nie chcę o tym wspominać Mr Art-owi, bo by się chyba popukał w głowę 🙂 Chyba, że podam argument Wnuś 🙂 Hahaha, ale mam plan 🙂
Pozdrawiam wiosennie, bo słoneczko ożywia świat przyrody pięknie…
Polinko:-) Wnuś jest najlepszym argumentem 🙂 Ogród ma właściwości terapeutyczne, rozprasza mrok w duszy, ratuje przed złymi myślami, przywołuje uśmiech na twarz i podziw dla cudów przyrody. Dobrze, że go masz 🙂
U mnie dziś był słoneczny, piękny dzień, chciałoby się takich więcej, w końcu Panna Wiosna zagląda i sprawdza, czy już warto przyjść…
Wesołej zabawy z Wnusiem 🙂
Wola życia w nas ogromna, tak jak i w przyrodzie. Tylko ta kruchość martwi, bo zbyt łatwo ludzkie życie zniszczyć. Dla psiaczków i dla Was zdrowia jak najwięcej. I sił i chęci, by zdjęcia robić, by uśmiech przywołać i by być, tak jak to tylko możliwe.. Buziaki!
Myszko:-) Pięknie to ujęłaś – „…być tak, jak to tylko możliwe…”. Tego samego Tobie i chłopakom życzę.
Myślę, że uśmiechasz się na myśl o nowej kuchni i końcu remontu 😉 Oby jak najprędzej się skończył. Całusy!
O, na twoich zdjęciach widać już wiosnę. To fantastycznie.
Krysiu:-) Miło się robi kiedy już widać pierwsze oznaki wiosny, prawda? A teraz pogoda słoneczna, więc od razu lepiej się czuję. Uściski 🙂
U mnie też się pojawiły takie kolorowe oznaki wiosny, ale też mi się nie chce robić zdjęć. Taka zbiorowa niemoc zapanowała wokoło. Muszę poczytać i potrenować Twój sposób uzdrowienia ręki, przecież tak jeszcze nigdy nie bolała ( starzeję się, czy co ;=)) Słonecznie i cieplutko pozdrawiam.
Elizo:-) Mnie naprawdę pomogła kuracja i ręką ruszam. Spróbuj, może i Tobie pomoże, czego życzę. Strasznie wkurzające jest „bolenie” ograniczające sprawność, takie spowolnienie wszelkich czynności i takie „niechcenie”. W ogóle kondycja fizyczna i psychiczna do doopy 🙁 bo i sytuacja i PESEL… Za to pogoda zrobiła się piękna i wiosna przyszła prawdziwa, kalendarzowa też. Uściski słoneczne 🙂
Tak samo Anno, pozostan zdrowa i bezpieczna!
Lucy:-) Dziękuję bardzo, uściski!
Pojechałam sobie wczoraj na inny skrawek jeziora, tam gdzie cisza śródleśna, za to na ptasiej wyspie gwar. Obok zaloty perkozów, łabędzia samotnie trzepiący skrzydłami. Chodziłam boso po piasku, a fale jezioro pieściły me stopy. Daleko gdzieś zły świat, a tam bezwietrzna cisza, potem szum lasu, i chciałoby się tak trwać na zawsze. Ech!
Serdeczności moja Droga!
Fusilko:-) Byłam przed 6-tą z psiepsiołami na łące, bażant spacerował nie zważając na niebezpieczeństwo, uciekł w ostatniej chwili, inne ptaszki latają, śpiewają, kaczki słyszałam, cała przyroda myśli o miłości, przedłużaniu gatunku, tylko człowiek wprost przeciwnie 🙁
Dobrze, że masz takie urokliwe, spokojne miejsca, konieczne dla oderwania myśli od realu i regeneracji sił, bez tego przyszłoby chyba oszaleć. A siła potrzebna, żeby trwać.
Przytulanki i uściski Aniu kochana 🙂