Korzystając z obecności Średniej – pojechaliśmy z Szilką kilka dni temu do kliniki na Ursynów. Średnia została ze Skitsem i babcią D. dlatego mogliśmy spokojnie opuścić domowe pielesze. Chcieliśmy sunię zaszczepić, bo pora po temu, ale też przy okazji zasięgnąć porady w kilku innych kwestiach. Bo się coś na łokciu zrobiło, bo ząbek chyba boli i co z tym fantem zrobić… Okazało się, że – na szczęście – na łokciu tylko modzel, nic
groźnego, nie zagraża życiu. I nie ząbek tylko ucho i dlatego ból promieniował na całą szczękę. Dlatego jeść nie mogła niczego twardego i nawet przy zakładaniu szelek mówiła, że coś się dzieje. Szczepienie się odwlekło w czasie, ale przynajmniej Szilunia już nie czuje bólu. Miała kilkakrotne płukanie ucha, wkrapiane kropelki i żel na dziąsełka. Czeka nas teraz wizyta kontrolna i czyszczenie kamienia po wakacjach.
Żeby było śmieszniej to i moje ucho odezwało się po dwóch latach. Na szczęście zdalnie dostałam skierowanie do laryngologa, udało się na wizytę na NFZ zapisać do tego samego pana doktora co 2 lata temu! Byłam przygotowana na zapłacenie za wizytę bo przecież z chorym uchem trudno funkcjonować normalnie, ale ponieważ kartę miałam z poprzedniego razu i nowe skierowanie – to było na NFZ. Pełnia szczęścia. Leki wprawdzie na 100% ale zmieściłam się w sumie poniżej 100 zł. więc znowu radość 🙂
Babcia D. ma fazę układania kamyków. Na całym tarasie i na schodach układa kamyki. Bierze je spod domku, bo nimi wysypany jest kawałek między domkiem a ścieżką i bezustannie układa, układa, układa… Poza tym zrywa kwiatki, listki i co tylko się da, i chowając przed nami zanosi do siebie. Pod ceratę na stolik na tarasie wkłada liście i kwiatki. Chciała z pewnością ususzyć, ale zgniły, śmierdziały i zanim się zorientowałam co tak cuchnie – trochę trwało. Teraz już wiem o co chodzi, po prostu spod ceraty codziennie wyjmuję i wyrzucam kiedy ona nie widzi. Trudno, niech rwie co chce, ma dzięki temu ruch. Schyla się, kuca, podnosi, układa – inaczej leżałaby plackiem w pokoju i w krótkim czasie nie mogłaby się wcale ruszyć.
Odkąd odważyłam się pierwszy raz zrobić kluski śląskie z powodzeniem – robię je często. Okazało się, że wszystkim smakują, dzieciakom też. W sensie dzieciakom dwunożnym, choć i czterołapne wrąbałyby wszystko w momencie 😉 Teraz z premedytacją gotuję więcej
ziemniaków i kiedy się ich trochę uzbiera – robię kluski. Jeszcze się nie znudziły. Ukisiłam też kapustę, jedną główkę w kamionce. Zachęciła mnie do tego Mary opowiadając przez telefon jak to ona zrobiła i niesamowicie pyszna wyszła. Pomyślałam, że i ja spróbuję.
Spróbowałam i uznałam próbę za udaną.
Najbardziej lubię te dni, w których nic nie muszę, czyli nie muszę wychodzić nigdzie i po nic. Spacery z psami nie liczą się jako „wyjście”, bo to w mojej wsi albo na moich terenach łowieckich – jak mawiałam gdy się bawiłam w Winnetou 😉 Spacer o poranku lubię najbardziej. Oczywiście gdy aura spacerom sprzyja, gdy jest ciepło, ale jeszcze nie duszno, gdy słoneczko świeci ale nie przypieka, gdy rosa iskrzy się na trawie, a powietrze pachnie oszałamiająco świeżo i orzeźwiająco. Teraz mam dodatkowy bonus – robią remont przejazdu kolejowego, ulica zamknięta dla samochodów, a więc cisza, spokój, normalnie raj na ziemi 🙂
No i czyż świat nie jest przepiękny, cudowny w każdym miejscu? Tylko trzeba mieć oczy otwarte i podczas spaceru pozwolić odpłynąć problemom, nie myśleć o nich. Pozwolić, by to piękno, które jest wokół nas – niezależnie od wszystkiego – do nas dotarło. A sobie pozwolić na chwilę zresetowania (jak teraz się mówi) umysłu, na nacieszenie się tym co widzimy. Nie darmo mędrcy mówią: jak spacerujesz to tylko spaceruj, skup się na tym co robisz i nie zajmuj myśli tysiącem innych spraw, niech one na tę chwile odpłyną…
Wiecie, że uwielbiam robić zdjęcia, chociaż moje Szczęście twierdzi, że robię kilka takich samych i po mi to – ja w każdym widzę inne szczegóły i wszystkie podziwiam. Oczywiście podziwiam nie dlatego, że ja je zrobiłam tylko dlatego, że uwieczniają się cudne miejsca i momenty czasem niespodziewane zupełnie i dostrzegam je dopiero oglądając w domu. Dzisiejsze są wakacyjne, takie właśnie miejsca widzimy będąc poza miastem, na wsi, w jakimś gospodarstwie agroturystycznym, u cioci czy babci, a ja znalazłam takie fragmenty w najbliższym otoczeniu i dzielę się, abyście – oglądając – przez chwilę poczuli się jak na wakacjach.
Udanego weekendu!
Masz rację- wakacyjne klimaty! A orzeszki- mniam, mniam! Tylko patrzeć jak się o nich dowiedzą wiewiórki! Ależ będzie ruch w interesie! :))
Matyldo:-) Są też i czerwone orzeszki, takie jak u babci rosły. Pod dwoma krzakami i jabłonią spędzało się całe wakacje, jadło, opalało, czytało i skubało jeszcze niedojrzałe orzeszki. Oczywiście gryzłam zębami i opychałam się mięciutkimi orzeszkami w różowiutkiej skórce 🙂 Wiewiórki są w pobliżu, więc na pewno skorzystają z darów lata 🙂
pięknie tam u Ciebie 🙂 spacery w takich okolicznościach to sama przyjemność 🙂
ten octowiec koło moich dziadków kiedyś rósł, ładne to faktycznie, ale w pewnym momencie jak chwasta właśnie wszyscy zaczęli go traktować 😉 nie można było nad nim zapanować 😉
Katju:-) Podejrzewam, że gdyby okolicznym mieszkańcom pokazać fotki, mieliby problem z poznaniem miejsc. Wybieram takie fragmenty rzeczywistości, które są najładniejsze. Trzeba ich trochę poszukać. Poza tym ludzie w większości nie zwracają uwagi na takie szczegóły, które uwieczniam. Nie mają czasu, nie obchodzi ich to, są zajęci czym innym. Ja się uczę być „tu i teraz”, dlatego może dostrzegam więcej i nareszcie nie muszę się tak bardzo spieszyć (do pracy a potem do wykonywania innych obowiązków jak każda z nas), mogę zwolnić i podziwiać. Czekałam na to przez całe życie 🙂
Octowce są piękne, ale mam wrażenie, że za każdym razem jak idę na działki to widzę nowe odrosty od korzeni i jest ich cały lasek. Potem ktoś wycina, a za chwilę znów to samo. Masz rację, są nie do opanowania.
Przyroda w tym roku łaskawa, zielsko wszędzie dorodne, aż miło dla oczu.
To także mój ulubiony czas, gdy nic nie muszę, kawę popijam, czytam, rozmyślam, coś w tam w domu zmieniam, już nie mogę emerytury się doczekać:-)
Nasza babcia powyrywała kiedyś maciejkę na balkonie, bo myślała, że to zielsko…nie udała się panu bogu starość, oj nie!
Zjadłabym tych klusek 🙂
Jotuś:-) Jak ja Cię rozumiem! Też nie mogłam się doczekać, skreślałam każdy dzień w kalendarzu wiszącym na ścianie dzielący mnie od upragnionej wolności. Powiedziałam, ze ani dnia dłużej niż to konieczne, 24 -go nabyłam uprawnienia, a 29-go byłam ostatni raz 🙂 I dotąd chwilami nie wierzę własnemu szczęściu 🙂
Z tą starością różnie bywa, czasem i siła fizyczna jest ok i głowa pracuje. Ale jak się jedno z drugim zaczyna rozjeżdżać to wesoło być przestaje 🙁 Ale nic to, oby jak najdłużej było jak jest. Jestem szczęśliwa, że od pewnego czasu nie ma (odpukać) ataków agresji i posądzania o całe zło świata. Mnie się też lepiej zrobiło na sercu 🙂
A maciejki szkoda 😉
Chętnie bym Cię kluskami poczęstowała, wciąż się jeszcze dziwię, że takie smaczne 🙂
Aniu, ostatnio ciężko z tymi lekarzami. Ja ostatnio jedynie zostałam dopuszczona do porady telefonicznej, bo mnie nic nie bolało cieszę się, że Tobie się udało. Spacery, spacery to najważniejsze. Ja jeszcze jeżdżę na rowerze tez po lesie. Polecam.
Krysiu:-) Bo teraz można chorować na jedyną słuszną chorobę. To jakiś obłęd. Ja też miałam poradę telefoniczną, ale przez słuchawkę do ucha nie zajrzy lekarka a tym bardziej nie przetka. Ponieważ sytuacja sprzed 2 lat się powtórzyła to skierowanie zdalnie wypisała bez oglądania delikwentki czyli mnie 😉 Do szpitala już osobiście ucho zaniosłam 😉
Rower jak najbardziej, niestety, od kiedy sobie na rowerze nadwyrężyłam staw biodrowy, przez własną głupotę zresztą, to się boję wsiąść. Ale kto wie, może się przełamię, bo mnie zaczyna kusić. Szczególnie teraz gdy jazda autobusem niesie ze sobą strach przed zakażeniem. Nasz Las przejechałam milion razy we wszystkie strony w czasach ursynowskich … tęsknię za nimi, ale „to se ne vrati”… 🙁
Ja także kocham letni czas za feerię barw letnich ziół. Mogłabym tak jak Ty, delektować się ich urokiem bez końca. I robię to, gdy odbywam codzienny trening Nordic Walking 🙂 Kluski śląskie wyszły wspaniale, gratuluję!
A o geranium na uszko słyszała?
No, to bardzo dobrze robi. Sama 2 dni temu do ucha wkładałam, bo mi Mr Art non stop przeciągi robi i tez mi na ucho poszło.
Uściski serdeczne ślę, Pola
Polu:-) Geranium do ucha nie znam. Dawniej świecowanie robiłam, teraz nie mam świec. Nordic Walking świetna sprawa, tylko powiedz czy towarzyszy Ci Twój piękny przyjaciel na czterech łapkach? Ja na wieczorny spacer biorę jeden kijek, ponieważ chodzimy z Mężem i wtedy mam jedną rękę wolną (w drugiej trzymam Szilkę na smyczy). Podpieram się nim w razie potrzeby, jak w śląskiej piosence – „idzie stary dziadek kijem się podpiero…” 🙂 Straszę nim komary, ale się beskurcyje jedne nic a nic nie boją 😉
Przyjmuję gratulacje w imieniu klusek 😉
Buziaki!
O geranium do ucha tez słyszałam, nawet ukradłam szczepkę, by zasadzić, a młode listki zamiast cytryny do herbaty:-)
Jotko, do herbaty stosowałyśmy wszystkie (sąsiadki) dawniej, kiedy były puste półki i jeden rodzaj sypkiej herbaty w sklepach. Nawet miałam piekny krzaczek geranium na oknie i drugi na korytarzu. Ale do ucha nie słyszałam, a teraz nie mam skąd ukraść zaszczepki, żeby dobrze rosło 😉 Jak się napatoczy to ukradnę 😉
Pięknie zdjęcia zrobiłaś, zieleń jest cudowna.Z babcia już lepiej nie będzie. Apetyczne te kluski śląskie,nadziewać można i śliwka, mięsem mielonym i do sosu.Sa u mnie wielofunkcyjne
. Pozdrawiam.
Ula:-) Cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają 🙂
Wiem, że lepiej z babcią nie będzie. Oby jak najdłużej było jak jest teraz.
Kluski faktycznie są wielofunkcyjne i najważniejsze, że smakują 🙂
Odpozdrawiam najserdeczniej 🙂
Cześć, bardzo udane zdjęcia, garnek z kapustą wygląda dostojnie i zachęca do spróbowania. Udanego weekendu… a w niedzielę świętujemy!! Wybieram się na wycieczkę w góry. Zadzwonię.
L.C.:-) O, jak Ci dobrze! W które góry? Może w moje? To je pozdrów i powiedz, że tęsknię 😉 Miłego świętowania!
Ładny garneczek i śliczne widoczki 🙂
PS Co z formą komentowania? 🙂
Ervi:-) Widoczki sielskie, kamionka praktyczna 🙂
Komentowanie musi pozostać jakie jest. Jakoś dajesz radę 🙂 Ja nic nie wymyślę a dzieci na wakacjach. I Tobie miłego odpoczynku życzę póki ciepło i ładnie 🙂
Klimatycznie tam u Ciebie i spacer od razu przyjemny. A i zdjęcia ładne robisz 🙂 Aniu zdrowia dla Ciebie i psiapsiołka, dla Waszych uszu i nie tylko. A po przepis na te kluski śląskie to się uśmiechnę. Nawet mam w planach zakup większej ilości ziemniaków, a takiego smakołyku dawno nie jadłam. Mama podawała z bułką tartą 🙂 Buziaki!
Myszko:-) Jeszcze mąka ziemniaczana będzie potrzebna. Przepis wzięłam z internetu, wprawdzie najpierw Mary podesłał mi linka, potem jeszcze pozaglądałam w różne strony i wszędzie jest tak samo. Kluski to hit tego lata u nas 🙂 Jak zostaną – świetnie smakują podsmażone na maśle.
Zajrzyj na stronę – Olga Smile
Buziaki 🙂
Dziękuję za podpowiedź 🙂 Mąkę ziemniaczaną też mam, kupiłam kiedyś nie w celach spożywczych i tak czeka na zużycie. Przyda się. Ziemniaki na rynku właśnie kupiliśmy. Pokombinuję 🙂 Miłego weekendu!
Myszko, właśnie wieczorem zrobiłam kluski, będą na dzisiejszy obiad, podsmażone na masełku….mniammm… 🙂
A ja dziś dokonałam tego cudu 😉 Pierwszy raz w życiu i wyszły pyszne! Dzięki za inspirację i za pomysł z cebulką. Mąż wróci z pracy i będzie zachwycony obiadem 🙂 Miłego weekendu!
Brawo!!! Prawda, że to proste? Raz się odważyłaś to już będziesz robić. Z każdym sosem dobre, same odsmażone na masełku też 🙂 Gratulacje Myszko 🙂
Udanego weekendu 🙂
To jest sadyzm z Twojej strony publikowac zdjecia tych klusek;((((
W tym roku sie nie zalapalismy na wyjazd do mamy i te kluski (najlepsze na swiecie oczywiscie) ciagle za mna chodza i chodza. Ach……marzenia.
Bognna:-) To nie sadyzm tylko samouwielbienie z powodu nabycia umiejętności robienia klusek 😉 Wierzę, że u mamy wszystko najlepsze na świecie i kluski i mnóstwo innych pyszności. Ja wspominam – między innymi oczywiście – pierogi z serem i ciasta drożdżowe (makowiec ochhhhh!!! ). I jeszcze torcik pomarańczowy, nie mam pojęcia jak robiła, przepisu nie znalazłam w mamy zapiskach, ale był taki pyszny. A u Ciebie nie da się klusek zrobić?
Aniu zdjęcia piękne. Zapis chwil też ciekawy. A co robienia zdjęć, też słyszę, że znowu robię to samo miejsce. A przecież nigdy nie jest tak samo. Pora dnia, roku…
I Dla Ciebie udanego weekendu. Uściski
Lucia:-) No właśnie, nigdy nie jest takie samo, zawsze się różni i zawsze jest cudowne. Bo przecież fotografujemy piękne miejsca 🙂 Trzymam kciuki!!!
Buziaki 🙂
Lato tak szybko mija, że należy na zapas się nim nacieszyć! W każdej postaci i o każdej porze dnia!
A na Imieniny życzę Ci wszystkiego Naj, Naj, Naj, a zwłaszcza Zdrowia, bo bezcenne jest! I Śłońca!
Fusilko:-) Lato jak i wiosna – zbyt szybko mijają 🙁 Dlatego napawam się ciepłem i kolorami póki można.
Fusilko! Tobie również wszystkiego co tylko najlepsze, żeby do następnych Imienin zdrówko i radość Ci towarzyszyły, a potem będziemy sobie życzyć
dalej 🙂 🙂 🙂
Aniu, imieninowe serdeczności i życzenia zdrowia, spokoju ducha i dużo pozytywnych myśli.
I żebyś nam dalej tak pięknie opisywała przyrodę, zdarzenia, Twoje Piesie – a to wszystko w klimacie optymizmu, empatii i pięknego zrozumienia świata.
Wilmo:-) Dziękuję baaardzo i serdeczne uściski posyłam 🙂
Tak ładnie napisałaś, że aż chce mi się pisać dalej i pokazywać cuda świata naszego najbliższego dla poprawy nastroju i ucieszenia oczu 🙂
Buziaki!
Anko, Anno, Aniu!
Ode mnie również najserdeczniejsze życzenia imieninowe. Zdrowia, pogody ducha, po prostu wszystkiego, wszystkiego najlepszego :)))
A trasę spacerową masz wspaniałą. I tak, świat jest przepiękny, masz rację, tylko nie zawsze mamy oczy wystarczająco szeroko otrwarte, żeby to zauważyć.
Kluski śląskie bardzo lubię. Teraz to tylko pozostaje mi wspominać ich smak i oglądać zdjęcia 😉
Mokuren:-) Dziękuję ogromnie i do Ciebie przez pół świata uściski fruną 🙂
Idę z psami normalną ulicą i dostrzegam „nienormalne” fragmenty, które uwieczniam na zdjęciach, a potem oglądam i oglądam, i zachwycam się tym co widzę 🙂
Nie można u Ciebie zrobić klusek śląskich? Czego nie ma, ziemniaków czy mąki ziemniaczanej? Kiedy pierwszy raz zrobiłam kluski się zdziwiłam, że to takie proste 😉
Serdeczności!
Zrobić kluski pewnie by się dało, bo ziemniaki są, a zamiennik maki ziemniaczanej też by się znalazł, ale bardziej chodziło mi o to, że nie da się tak po prostu zjeść gdzieś na mieście, w jakimś barze mlecznym na przykład, tak jak w Polsce, kiedy nagle najdzie na nie ochota. Nigdy sama nie robiłam, więc pewnie już się nie podejmę, mimo że piszesz, że to nic trudnego 🙂
Naprawdę nic trudnego i co ważne, można z każdej ilości ziemniaków zrobić. Może kiedyś się odważysz, kto wie? Ja nie przypuszczałam dawniej, że sama zrobię 😉
To nasza, śląska potrawa więc nic dziwnego, że u Ciebie nie ma, smaki są bardzo odległe od siebie. Pomyślałam, że gdyby tam bar mleczny otworzyć, mógłby się cieszyć powodzeniem jako kompletne dziwadło 😉
Trzeba nam dbac o starzejace sie pieski. Przy nastepnym szczepieniu bede chciala dac Mirke rentgenowsko sfotografowac, przednie laopy, szczególnie prawa. Musiala miec ja kiedys zlamana, teraz zaczyna mi nieco utykac. Ma juz swoje 9 lat, wiec troche zaczynam ja oszczedzac, ja zreszta tez czasami utykam, wiec pasuje.
Nad octowcem to i ja mysle, bo czesto przechodze obok takiego buszu, i podoba mi sie. Szczególnie jego kolory jesienia.
Najlepsze zyczenia imieninowe :))
Lucy:-) Jutro jedziemy z Szilką na szczepienie, ostatnio już było dobrze z uszkiem. Po wakacjach zrobimy badanie tarczycy – odchudzanie nie bardzo nam wychodzi, i suni i mnie 😉 – zalecane przez naszą panią weterynarkę.
Biedna Mirka, przeżyły te nasze sunie ciężkie chwile. Szilunia miała guza na żebrach, bała się szczotki do zamiatania, albo raczej kija, łapki bolały od zawsze, tak chyba reumatycznie. Zemdlała nam pod sklepem, a ja siedziałam nad nią i prosiłam, żeby wróciła, bo już ją pokochałam… Jadła wszystko wciągając jak odkurzacz każdą ilość, pewnie się bała, że znowu będzie głodna i jadła na zapas…
Octowce mają przecudne kolory jesienią, zimą też są atrakcyjne ze względu na kwiaty pozostające długo w postaci takich czerwonych stożków.
Dziękuję za życzenia 🙂 Buziaki!
Jak zwykle piękne zdjęcia Aneczko.
Ale ja dzisiaj chciałam przede wszystkim z okazji Dnia Twoich Imienin złożyć Ci moje najlepsze życzenia, przede wszystkim zdrowia, dużo miłości i szczęścia w Twoim życiu Rodzinnym, dalszej wspaniałej weny przy tworzeniu Twoich opowiadań i pogłębiania swoich fotograficznych pasji i w ogóle niech spełniają się wszystkie Twoje zamierzenia, te kulinarne też.
Wszystkiego najlepszego Aniu
Ewo:-) Dziękuję bardzo za piękne życzenia 🙂 Niech się spełniają! jaki świat byłby cudowny, gdyby wszystkie dobre życzenia się spełniały. Tego Dobra byłoby coraz więcej i więcej, i wreszcie zapędziłoby Zło w kozi róg. Pomarzyć dobra rzecz 🙂
Serdeczności posyłam do Krakowa 🙂
Aniu, życzenia wysłałam rakiem ale domyślam się, że skrzynkę masz dziś pełną po brzegi 🙂 Życzę Ci więc i tu wszystkiego co najlepsze, zdrowia przede wszystkim i radości każdego dnia. Buziaki od MK i uściski od nas
Myszko:-) Kochana Myszeczko, wiesz co zrobiłam? Machnęła palcem na tym cholernym telefonie i smsy od Ciebie poszły w kosmos. I nie wiem od kogo jeszcze 🙁 Całe szczęście, że część zdjęć od Ciebie zdążyłam przenieść i mam MK. Taka ciapa ze mnie!
Dziękuję Wam, całej Waszej trójce za życzenia, mocno ściskam i posyłam same dobre myśli 🙂 Buziaki!!!
Psiepsióły biedne, bo nie powiedzą dokładnie, co im dokucza. Pan Pies też miał takie wielkie ma łokciu, ale po antybiotykach się zmniejszyło… ale chyba już pisałam, skleroza. A zdjęcia znów robiłaś w moim dzikim ogrodzie, jak widzę. Wszystko tak samo, oprócz torów, hihihi.
Ewuś:-) Zakradłam się po cichu rankiem i zrobiłam u Ciebie fotki, tory ze sobą przyniosłam dla niepoznaki 😉 Jak Ty to poznałaś? 😉
Szkoda, że psiepsiołki nie powiedzą, mogą tylko dawać do zrozumienia a człowiek tępy jest nie zawsze zrozumie 🙁 Wczoraj zaczęła lekko utykać na prawą przednią łapkę. Pewnie reumatyczne bóle wracają, ale nie wiem na pewno, dziś idziemy do doktorki Szilkowej i zobaczymy.
Ewuniu, dobrze, że się odezwałaś. Trzymaj się, kochana 🙂 Buziaki!
Z opóżnieniem ale ze szczerego serca życzę Ci Aniu dużo zdrowia, radości i szczęścia.
A takie wakacyje klimaty są po prostu wzruszające.
Serdeczności 🙂
Stokrotko:-) Baaardzo dziękuję za piękne życzenia, niech się spełniają 🙂
Widoki iście wakacyjne i kto by pomyślał, że to tuż obok ruchliwej ulicy. Niestety, remont przejazdu się skończył i samochody znów jeżdżą stadami. Ale i tak miejsca pełne uroku można znaleźć 🙂
Uściski serdeczne!
Spacery są cudowne 🙂
Udanego weekendu!
Piotrze:-) Pewnie, że są cudowne, jeśli tylko można się wyrwać i oczy należy szeroko otwierać w celu podziwiania cudów Natury:)
Dziękuję i wzajemnie 🙂