„Widocznie tak miało być” – 20

Wyjaśnić należy skąd się wzięły dwa stworzenia, które ostatnio dołączyły do „mafijnego” zwierzyńca, czyli Kot i Sara.

Kot to był kot nad koty, bo przecież żaden normalny kot nie pojawiłby się w pobliżu Azy sam, z własnej woli. Kot po prostu wszedł do pokoju, przemaszerował przed nosem zaskoczonej psicy i został. Działo się to podczas wizyty u mamy Michała, a nadmienić należy, iż na podwórku mieszkało dużo wolno żyjących kotów dokarmianych przez życzliwe dusze. Dorota nie mogła się nadziwić zmianie zachowania Azy. Sunia bez zastrzeżeń zaakceptowała nowego członka rodziny i nikt nie wiedział z jakiego powodu, ponieważ jej stosunek do innych kotów pozostał bez zmian.

Przed nowym szkolnym budynkiem nie wiadomo skąd znalazła się czarna psina. Średniej wielkości, przypominająca wyglądem Abę. Łasiła się do dzieci, niektóre dzieliły się z nią swoim śniadaniem, głaskały, ale po lekcjach wracały do domów. Czarna kulka zostawała sama i kuliła się z zimna pod płotem. Z początku szła za dziećmi, pełna nadziei machała ogonkiem, zaglądała w oczy, lecz dzieci rozchodziły się każde w swoją stronę  i zostawała na chodniku coraz smutniejsza, coraz bardziej zrezygnowana, opuszczona, samotna i nieszczęśliwa obok ludzkiego tłumu, który nie zwracał na nią uwagi jakby była przedmiotem, a nie żywą, czującą istotą.

Chłopcom Steni zrobiło się żal biednej istotki, bezdomnej, marznącej pod płotem, moknącej na deszczu. Zaczęli zanosić jej jedzenie,  zaś ona szła za nimi pod samą klatkę i kładła się pod drzwiami oczekując aż znowu wyjdą. Witała ich jak swoją rodzinę. Chłopcy przypuścili zmasowany atak na rodziców w celu uzyskania zgody na przygarnięcie biedactwa. Stenia była skłonna się zgodzić, lecz Ziutek czujący śmiertelną obawę przed każdym szczekającym czworonogiem, za nic na świecie nie chciał ustąpić. Zapłakany młodszy synek powiedział, żeby tata poszedł sobie mieszkać do babci, bo on woli mieszkać z psem.

Dorota była na Ziutka wściekła. Nie podobał jej się sposób, w jaki traktował Stenię, choć ona ze śmiechem powtarzała: „my jesteśmy zgodnym małżeństwem, zawsze mamy jedno zdanie na każdy temat – zdanie Ziutka”. Stenia zrobiła prawo jazdy, jeździła samochodem, ukończyła kurs rolniczy, żeby mieć uprawnienia wymagane do  posiadania działki po ciotce. Była miła, ciepła, sympatyczna, ogólnie lubiana, pracowała w zawodzie – a była inżynierem z wykształcenia – oraz wyszukiwała prywatne zlecenia dla Ziutka, żeby on mógł sobie spokojnie pracować w domu robiąc to, co żona mu pod nos podstawiła. Poza tym prowadziła dom, zajmowała się dziećmi i mężem na dodatek. Ale zdanie liczyło się jego, jakby on robił wszystko to co Stenia. Ona jednak nie przejmowała się obawami sąsiadek, twierdziła, że wszystkiemu podoła.

– Typowa polska kobieta – zgryźliwie stwierdziła Dorota. – Zamęczy się na śmierć, żeby pan i władca miał pod nos podstawione, żeby absolutnie nie zmęczył się myśleniem, cholera jasna.

No i właśnie Ziutek naraził się Dorocie jakąś kolejną niefortunną wypowiedzią. Kiedy przyszedł do Magdy skorzystać z telefonu jak codziennie, ona siedziała w kuchni rozmawiając z sąsiadką. Zerwała się, zablokowała mu sobą dostęp do aparatu.

– Przygarnij suczkę, jest taka biedna, odpłaci ci sercem, zobaczysz – powiedziała. – Dzieci też uszczęśliwisz.

– Nie potrzebuję takiego czegoś w domu…

– Gdybyś był moim mężem to bym cię otruła albo w nocy gardło poderżnęła –  wysyczała jadowicie wbijając w niego świdrujące spojrzenie.

– No co ty, no co ty… – zaczął mamrotać wycofując się w stronę drzwi i zrejterował porzucając w tempie przyspieszonym Doroty towarzystwo oraz zamysł wykonania połączenia telefonicznego.

Dorota wróciła do kuchni, usiadła na swoim miejscu z niewinną minką.

– Co ten Ziutek? Miał dzwonić i zniknął – zdziwiła się Magda.

– Wiesz, on jest taki … nieskoordynowany… – stwierdziła Dorota.

A dwa dni później na klatce zrobił się ruch niespodziewany. Ziutek pozwolił chłopcom przyprowadzić do domu Sarę, bo takie imię otrzymała czarna sunia.  Dorota oświadczyła wszem i wobec, że złego słowa na Ziutka nigdy nie powie, bo on jest bohaterem. Przemógł swój strach i pokonał obawy, a to wymaga dużej odwagi i hartu ducha. Pogratulowała mu też decyzji. Po jakimś czasie okazało się, że Ziutek pokochał sunię przeogromnie z wzajemnością. I przestał bać się psów.

cdn.

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Powieści, Widocznie tak miało być. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Widocznie tak miało być” – 20

  1. jotka pisze:

    Mój teść też był przeciwny wszelkim zwierzakom w domu, ale druga żona zmusiła go wzięcia psa, co wyszło mu na zdrowie i przywiązał się bardzo.

    • anka pisze:

      Jotko:-) Moja mama też się nie zgadzała na psa, więc jak zamieszkałam u siebie od razu przygarnęłam pierwszego psiepsioła, jak tylko było to możliwe 🙂
      Przed przybyciem Szilki przed 5 laty z Mężem toczyliśmy długą dyskusję, całonocną i… miłość jest w związku Męża i Szilki olbrzymia, obopólna 🙂 🙂 🙂

  2. Mysza w sieci pisze:

    Pięknie piszesz o zwierzakach, od razu widać, że kochasz te swoje i nie swoje całym sercem. A one odpłacają Ci z nawiązką 🙂 Wyściskaj od nas Szilkę i Skitka Buziaki!

    • anka pisze:

      Myszko:-) Jak ich nie kochać? Nie ma w nich ani krzty fałszu, obłudy, zła jest jedna wielka MIŁOŚĆ o czubka nosków do końca ogonków 🙂
      Psiaki wyściskane, dziękują i machają, hau 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *