Pożegnałam się z bloxem. Pożegnalny wpis ma nr 555. Zupełnie przypadkiem tak wyszło.
Nie rozpoczynam jednak czegoś nowego tylko kontynujuę, ponieważ udało mi się przenieść zapiski i dzięki temu mogę zachować ciągłość. Problemem pozostaje strona techniczna i ten stan pewnie będzie jeszcze trwał długo. Ważne, że podstawy opanowałam, na szczegóły mam czas. Początki są zawsze trudne. Jak sobie przypomnę początki korzystania z karty do bankomatu to pusty śmiech mnie ogarnia. Tak bardzo się bałam, że coś zrobię źle, że mi bankomat połknie kartę, że pomylę cyferki, że …. oj, dużo tych „że” było. Z koleżanką Morelką wracałyśmy razem z pracy idąc na przystanek a po drodze mijałyśmy bankomat (nazywany przez nas ścianą płaczu). Wtedy, gdy zachodziła potrzeba skorzystania z owego strasznego urządzenia szłyśmy razem dla dodania sobie odwagi. Ileż emocji nam wtedy towarzyszyło, ale jakoś dawałyśmy radę. A dziś z bankomatu korzystam prawie bezmyślnie, odruchowo, nie zastanawiając się, tak samo płacę kartą w kasie sklepowej. Mam więc nadzieję, że poruszanie się w tym nowym miejscu z czasem opanuję w stopniu wystarczającym.
Przed chwilą przeżyłam komputerowy horror. Chciałam wrzucić to napisane powyżej ale – się nie dało. Jakbym się znalazła na obcej planecie nie znając języka i widząc w innym wymiarze niż mieszkańcy. Coś mi latało, skakało, jak dotknęłam klawiatury to te wszystkie robaczki robiły co chciały, nie byłam w stanie niczego opanować. Poryczałam się z bezsilności a tu się okazało, że moje kochane dziecko uaktualniło program czy coś. Błagałam, żeby wrócił do starego, który już umiem obsługiwać i na szczęście się udało. Uff… daj chłopu zegarek to go będzie kłonicą nakręcał…
Anusia, to rzeczywiście horror Ci Dziecko zafundowało !! ale najważniejsze, że się wszystko dobrze skończyło z tą kłonicą 😉
Dobrego dnia Ci życzę i wracam do moich baranów (czyt. zdjęć)
Jak dobrze, że są inni ludzie, też będący z technika na bakier, tak ja ja! ;-)))) Zaraz mi raźniej! :-)))
Fusilko:-) Ty naprawdę o całe niebo wyżej stoisz ode mnie, jestem wyjątkowym antytalentem w tej materii:( Ale i tak się cieszę, że humor Ci się poprawił:)))
Magduś 🙂 Ależ się zestresowałam, matko jedyna, to było straszne. Z drugiej strony widać, jaki człowiek jest głupi i przejmuje się jakby było czym. Przecież wiadomo, że prędzej czy później ktoś pomoże, ale w danym momencie jest czarna dziura. Uff, minęło.
Dlaczego u Magdy wyszło słoneczko a u Fusilki nie – to nie wiem.
z wszystkim co nowe tak jest… pierwsze kroki z komputerem i Internetem to dopiero było 😉
Cieniewiatru:-) Jaki śliczny motylek:) Jak wstawić obrazek zamiast tajemniczej postaci? Boję się w coś kliknąć, żeby znowu „burzy w kokpicie” nie wywołać. Za jakiś czas będę się śmiać wspominając te chwile przerażenia przy Lapciu. Jak po pierwszych kontaktach z komputerem, kiedy po jednym dotknięciu coś samo zaczynało na monitorze ruszać się i przemieszczać według własnej woli, ehh…
Pozdrowienia:)))
Ha,ha,ha! Będziemy się licytowac? ;-))))) Akuratnie mnie jedna Koleżanka blogowa dokształcała przez dwie godziny. Teraz mnie zostawiła samopas i aż się boję teraz sama coś tam grzebać na moim blogu! Dobrze, że sobie zapisałam co nieco! Jak mówią jednak mądrzy Indianie -mus to mus!
Fusilko:-) Jeśli sobie zapisałaś, to dasz radę. Najgorzej jak się czegoś już nauczę a tu nagle się coś zmieni i koniec wtedy. Zanim znów pojmę o co chodzi – życie mi się skończy i trzeba będzie naukę przerzucać na następne wcielenie;) A jaką mogę mieć gwarancję, że będę pamiętać wcześniejsze nauki? Oj, jakie to trudne…
A jak np zrobić, żeby się obrazki pojawiały jak u Magdy i Ewy zamiast tej „tajemniczej postaci”? Też nie wiem, nawet boję się próbować, żeby znów nie narobić zamieszania. Ale „nic to, Baśka, nic to”, jakoś pójdzie:)
To chyba musiałabyś je zapytać. Pewnie gdzieś w ustawieniach trzeba pokombinować! Koleżanka, która dziś mnie uświadamiała, doradziła, by sobie założyć drugiego bloga, którego tylko jest się samemu użytkownikiem. I na nim wszystko próbować. Bo nawet jak coś schrzanisz, to łatwo wyrzucisz. Ona pisze kope lat i mówi, że do tej pory z tego ćwiczebnego korzysta, bo bardzo często są jakieś zmiany i ma gdzie ćwiczyc. To niegłupie!
Fusilko:-) To jest bardzo mądry pomysł, taki ćwiczebny teren, na którym nic się stać złego nie może.
Co do obrazków to Ewa powiedziała, że same wyskoczyły, nie wie co zrobiła;)))
W ustawieniach znalazłam coś, co ewentualnie mogłoby pasować, ale – czy ja wiem? Znowu w coś kliknę i się potem z rozumem nie połapię. Muszę popracować nad cierpliwością, widać pora na ćwiczenie takie…
Też się trzęsę przed każdą nowością a potem się dziwię, że już to umiem. I jestem z siebie dumna! 🙂
Matyldo:-) Masz z czego być dumna! Ty pierwsza założyłaś sobie drugiego bloga i umiesz się poruszać w związku z tym w różnych dziwnych miejscach! Mądra jesteś niesłychanie, też bym taka chciała być.
Fajnie, że mnie odwiedziłaś. Buziaki:)))
Nie ja założyłam, tylko mnie założyli a ja się mozolnie uczyłam i dotąd boję się dotknąć do tego, czego nie znam. A w ogóle zdecydowanie mnie przeceniasz! Ściskam Cię serdecznie! :)))
BBM:-) A jak ja się boję po wczorajszych przeżyciach;) Omijam szerokim łukiem to, czego nie znam i drżę z przerażenia, że niechcący coś nacisnę. Nie przeceniam Cię nic a nic. Jesteś wielka:)))
Wyzwania determinują nasze możliwości. A możemy naprawdę wiele. Z reguły sami nie zdajemy sobie z tego sprawy. Osiągamy jakąś umiejętność; przyswajamy ją, oswajamy się z nią i traktujemy jak coś zupełnie naturalne bez czego nie potrafimy już żyć. Ostatnie dekady postawiły przed nami wiele wyzwań… Ja zastanawiam się tylko co będzie jak wyłączą nam prąd.
Serdecznie pozdrawiam.
KamaNill:-) Prawdę mówisz, uczymy się bardzo dużo. Podobno jeśli się uczyć przestajemy to już koniec życia. Coś w tym jest, starcze otępienie przecież charakteryzuje się nie tylko problemem z pamięcią ale zanikiem możliwości przyswajania nowych treści. Zatem uczmy się jak najdłużej:)
O braku prądu wolę nie myśleć, zamarznę, mam ogrzewanie na prąd;) Poza tym co z blogami, toż to prawdziwe uzależnienie;) Trzeba by było wrócić do sygnałów dymnych, tylko drzew coraz mniej…
Odpozdrawiam równie serdecznie:)))
Aneczko kochana, jak ja mam coś zrobić nowego na blogu to cały czas mam horror ,dobrze że 2 dobre dusze mnie wspomagają z dodatkami,
Uleńko:-) Jak ja Cię rozumiem! Wiesz o tym, prawda? Bez dobrych duszyczek byłaby jedna wielka czarna dziura. Jak dobrze, że je mamy obok. Trzymaj się tak dzielnie jak dotąd:)))
Ja o sobie mówię „wpuść chłopa do biura, to atrament wypije”;).
Ale spokojnie, za niedługo będziemy się tutaj poruszać tak swobodnie, jak poruszałyśmy się na bloxsie.
Ja wybrałam sobie najprostszy z możliwych szablon i jego dodatki i po „moim terenie poruszam się już swobodnie”.
Ale z blogami bloxowymi jeszcze się boksuję;).
Wilmo:-) Zdawało mi się, że już potrafię się poruszać u siebie, byłam zadowolona i dumna ale wczoraj moja pycha i brak skromności zostały ukarane „burzą w kokpicie”. Całe szczęście, że udało się Dużemu przywrócić poprzednie ustawienia, bo nie wiem co by było. Do dziewczyn też już potrafię zaglądać, nie mogę komentować jednak tam, gdzie tylko konto Google jest wymagane. Nie wiem jak przeskoczyć, pozostaje mieć nadzieję, że z czasem się uda. Trzymaj się, Veanko kochana;)))
To ja tez sie przywitam na nowym miejscu:) Na wiecej na razie nie mam czasu;)
Tesso:-) Witaj kochana, cieszę się, że znalazłaś choć chwilę, aby wpaść:) Pozdrawiam:)))
Blox zupelnie się już wypiął na nas, bo od kilku dni nie da sie wejsc już w ustawienia i czy napisać czegokolwiek. Masz już obrazek ,czyli dałaś rade:) ja jeszcze nie próbowałam, ale jeszcze nick spróbuj zmienić:) pracują nam szare komorki przy tej zmianie,ale to dobrze własciwie.
Dora:-) Ja taka mądra nie jestem, to Duży zrobił, zdjęcie wkleił, zamienił tajemniczą postać na fotkę z Trzema Koronami, którą mu wczoraj podesłałam a na „przodku” jest fragment Dunajca i Pienin, tylko ich za bardzo nie widać. Nie szkodzi, wiem, że tam są:))) Ten „admin” mnie jeszcze wkurza lecz nic nie poradzę, na razie. Ogólnie to mnie głowa boli, pewnie szare komórki mi się przegrzały;)
Oj Mamo, jak to mówią, lepsze wrogiem dobrego 🙂
Ale faktycznie, w internecie widać wiele błagalnych próśb o pomoc w powrocie to starego edytora.
Nie byłaś osamotniona!
K:-) Wiem, wiem, to jest wyzwanie ogromne i jeśli już czegoś się nauczymy to nie możemy tracić życia na uczenie się od początku jeśli ktoś zmieni. Chcemy iść naprzód a nie wciąż w tym samym grajdołku pływać zmieniając tylko styl. Niektórym z nas tak dużo nie zostało na tę naukę. Mówię o moim pokoleniu. Taka jest kolej rzeczy. Dziękuję!!!