No i przepadło. Raczej przepadły, przemarzły, buuu:( Nie zabrałam pelargonii, nie schowałam i „po ptokach”. Tak to jest kiedy się odwleka to jest do zrobienia. Wychodzi jedna wielka doopa. No, już się nie będę wyrażać, na wiosnę kupię nowe, albo jakieś inne kwiatki posadzę. Nasionek aksamitek zebrałam mnóstwo, rozchodniki odbiją po zimie, piwonie/peonie zakwitną, floksy – mam nadzieję też – i będzie ładnie. Zupełnie zapomniałam o tulipanach, miałam kupić jesienią i wsadzić, bo stare już zniknęły i mało zostało, ale nie kupiłam. Za mało czasu poświęciłam ogródkowi tej jesieni. No… bo nagle to białe paskudztwo się pojawiło koło południa, a rano było jeszcze tak pięknie i kolorowo, że po południu chciałam Męża wyciągnąć
na długi spacer. A tu… zrobiło się jakoś ciemno i coś zaczęło stukać w okno dachowe, akurat byłam w łazience, tam takie jest. Własnym oczom nie mogłam uwierzyć! Cóż, nie wierzyłam prognozom, to mam za swoje;) Teraz – oby do wiosny.
Z tej złości zrobiłam małe przemeblowanie, duży stół zamieniłam miejscami z małymi stolikami i dwoma fotelami. Zrobił się wygodny kącik do siedzenia, czytania i pisania. Notatki i inne papiery umieściłam w dużym filcowym pojemniku, z którego będę je mogła po kolei wyciągnąć, wykorzystać i wyrzucić nie ruszając się z miejsca. Ot, taka wygoda. Moja sąsiadka ursynowska mawiała, że jak się meble przestawia, to są pieniądze.
Wobec tego czekam na dostawę pieniędzy;)))
Babci D. się pogorszyło o tyle, że nie przyjmuje żadnych leków, nawet na ciśnienie wypluwa. Nie pomagają tłumaczenia, żadne. Znowu na tapecie mamy spiskową teorię czyli dybanie na jej zegarek, pierścionki, pewnie zaraz zacznie komórki szukać i będzie powtórka z rozrywki. Jest już kilkudniowa przerwa w „dostawie leków” do organizmu, reakcję widać gołym okiem. Liczę na to, że jej się odmieni, tak było do tej pory. Po kilku
dniach przechodziła jej wściekłość na cały świat i się uspokajała. Kiedy lekarstwa zaczynały działać, było przez jakiś czas w miarę dobrze. Trzeba czekać co tym razem.
Poza tym – o polityce ani słowa, żeby dobrze zacząć tydzień. Duży przywiózł puszki dla Skitusia, w środę i piątek pojadę do Calineczki. Miałam farbę sobie położyć, ale mi się nie chciało, może się jutro zmobilizuję. Z psami tylko na łące byłam, łapałam Szilkę, bo miała ochotę bażanta schrupać na podwieczorek. Musiała na nie polować kiedy była bezdomna. Bażanty są powolne, ciapowate, ciężko się podnoszą do lotu i pewnie nie jeden raz zdarzyło jej się upolować taki kąsek, dzięki temu przeżyła i z głodu nie padła. Ale teraz polować nie musi, więc piękny ptak uszedł z życiem. Miał szczęście.
Życzę Wam, żebyście też miały szczęście, w każdej dziedzinie:)))
19.11.2019
Bo nie przestawiam mebli!
Niech tylko ja wrócę do domu, to poprzestawiam tak, ze własnego mieszkania nie poznam;))).
Oj,to babcia mocno strajkuje.Maleństwo moje skończyło rok,wczoraj było przyjęcie a dzisiaj był u nas gdyż mama musiała wyjechac,słodkie to stworzonko.
O kwiatkach pamiętałam, tylko mnie zima zaskoczyła, nie rozumiem dlaczego…;) Buziaki:)