„Tajemnica Adasia”4

Wrócili do domu, w którym przecież tyle było do zrobienia w pierwszym dniu po przeprowadzce. Tylko Misia odmówiła współpracy i wdrapawszy się na najwyższą gałąź dzikiego czarnego bzu, patrzyła z góry na ludzką krzątaninę.

Późnym popołudniem zadźwięczał dzwonek u drzwi. Zaniepokojona nieobecnością dziecka pani Marysia przyszła z pytaniem, czy nie ma u nich jej synka. Nie było go ani w domu, ani w ogródku jakby się zapadł pod ziemię. Pomyślała, że może bawi się z bliźniakami.

– Niestety, nie ma go u nas – powiedziała mamusia Agatka. – Dzieci, nie wiecie gdzie może być Adaś?

Bliźniaki spojrzały na siebie porozumiewawczo i bez słowa pomknęły pod płot, w miejsce, w którym zostawiły jedzenie dla psa. Zniknęło.

– Może poszedł do Bacusia, w tamte krzaki? – poddała myśl Klara.

Cofnęli się, wyszli poza ogrodzenie osiedla tylną furtką. Dzieciaki przodem, mamy za nimi między krzaki, gdzie wieczorem grasował łaciaty „duch”. Ów duch nagle wyskoczył z krzaków ze szczekaniem. Pani Marysia cofnęła się przestraszona.

-Cicho, – uspokoiła ją mama Czarodziejka, która będąc małą dziewczynką miała kilka psów w domu swoich rodziców, – nie bój się. On woła, żebyśmy za nim poszli.

Bacuś najwyraźniej to właśnie chciał powiedzieć.

– Hau, hau, chodźcie za mną, jesteście potrzebni, szybko!

Przedzierał się pewnie przez gąszcz, znając doskonale wszystkie przejścia. Rodzeństwo za nim. Obie mamy w pewnej odległości, bo trudniej im było przedzierać się przez zarośla niż małym dzieciakom. Przyspieszyły kroku nie zważając na zadrapania usłyszawszy gwałtowne szczekanie psa i krzyki dzieci.

– Adaś, Adam! Co ci jest? Obudź się!

Adaś nieruchomo leżał na ziemi. Nad nim stał Bacuś liżąc go po rączkach jakby mówił:

– Hau, hau już tu jestem, możesz się obudzić! Przyprowadziłem pomoc!

Adaś się poruszył.

Mama Marysia uklękła przy dzecku. Uniosła mu główkę, przytknęła do ust butelkę z colą. Wiedziała, że słodki napój szybko podnosi poziom cukru, miała go zawsze przy sobie, gdy była z synkiem.

7.11.2018

  • aga-joz Aniu, opisujesz najgorszy moment w życiu mamy słodkiego dziecka. Najgorszy, bo nigdy do końca nie wiadomo, kiedy się przytrafi i czy w pobliżu będzie ktoś, kto umie pomóc. Teraz mamy w razie katastrofy z utrata przytomności cudowny zastrzyk- GlucaGen, ale też trzeba mieć odwagę, żeby go użyć, zwłaszcza jeśli jest się np. nauczycielem w szkole (a i rodzicom ręka może zadrżeć). Cieszę się, że poruszasz taki ważny temat. Gorąco pozdrawiam
  • urszula97 Dobrze się czyta i nauczyć się można,
  • 45gogula Pisz, pisz- czytam i czekam na dalej
  • emma_b cukrzyca jest straszną chorobą, bardzo współczuję matkom maluchów nią dotkniętych, muszą żyć w niewyobrażalnym stresie. dzieciakom oczywiście również współczuję.
  • annazadroza Ago:-) Taką sytuację znam z relacji osoby mającej w domu chorą osobę. Dzięki niej też wiedziałam jak zareagować na widok osoby zachowującej się „dziwnie”, która uspokoiła się zobaczywszy, że nie jest sama. Cola wtedy pomogła i czekolada, którą miała w torebce, tylko w tym „dziwnym” stanie straciła zdolność reakcji.
    Jak się stosuje taki zastrzyk, w które miejsce trzeba trafić?
  • annazadroza Urszulko:-) Dobrze wiedzieć, bo czasem można naprawdę komuś życie uratować.
  • annazadroza Gosiu:-) Dziękuję:)))
  • annazadroza Emmo:-) Od dawna wiedziałam, że ta „słodka” choroba wcale nie jest taka słodka. Jednak dopiero na blogu Agi poznałam jak naprawdę wygląda życie ze słodkim dzieckiem. Taka mama to bohaterka!!!
© Anna Blog

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dla dzieci, Powieści, Tajemnica Adasia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *