Bieżące sprawy nakładają się na historyczne wydarzenia i najczęściej je oddalają. Chyba, że są znaczące na tyle, żeby je obchodzić odgórnie i obowiązkowo. Są też takie obchodzone oddolnie. Dlatego, że ludzie chcą pamiętać. Albo przez sympatię, albo ku przestrodze albo z wielu innych powodów. Ważne, by uszanować pamięć i osoby, których ta pamięć dotyczy. W związku z rocznicą wybuchu powstania w getcie
warszawskim moje myśli skierowały się ku gettu krakowskiemu.
Przeczytałam mianowicie niedawno wspomnienia Tadeusza Pankiewicza, krakowskiego aptekarza, którego apteka „Pod Orłem” znalazła się w granicach getta utworzonego w Krakowie przez okupanta. Przez dwa i pół
roku mieszkał tam i pracował. Od utworzenia w marcu 1941 roku do całkowitej likwidacji i zagłady dzielnicy żydowskiej w roku 1943, był świadkiem potwornej gehenny ludzi zamkniętych jak w klatce, zmuszonych do egzystencji w nieludzkich warunkach na wciąż kurczącym się obszarze, na którym wolno było im przebywać. Pankiewicz oraz jego personel byli jedynymi łącznikami między światem zewnętrznym a piekłem, które ludzie stworzyli ludziom. „Apteka w getcie krakowskim” to wyjątkowa relacja przekazana z samego centrum getta widzianego oczami Polaka, który był i uczestnikiem i świadkiem, dał wstrząsający obraz wydarzeń mających tam miejsce.
20.04.2017