Tajemnica Adasia” 1

Nowy dom stał przy ulicy Bajkowej. Klarusi spodobała się nazwa ulicy. Od razu. Od kiedy ją usłyszała chciała jak najprędzej tam zamieszkać. W dotychczasowym mieszkaniu było miło, owszem, ale ciasno. W małej kawalerce mieszkali we czwórkę a od niedawna nawet w pięcioro: mamusia Agatka, tatuś Michał, Antoś – bliźniaczy brat Klarusi, sama Klara i kotka Misia.

Misia była prześliczna. Taka miła, puchata, w kolorze mleka z odrobiną kakao, miała piękne niebieskie oczy. Dzieci znalazły ją zmarzniętą koło śmietnika.. Leżała w pudełku sama, samiuteńka i cichutko miauczała. Klarusia wzięła ją na ręce a Misia przytuliła się do niej i polizała różowym języczkiem. Nigdzie nie było kociej mamy, ani taty, ani żadnego innego kota, więc Klarusia zabrała maleństwo do domu. Bała się, że rodzice nie pozwolą zatrzymać kociaka. No…ale przecież są tacy kochani… najlepsi na świecie…

– Jeśli już przyniosłaś koteczkę do domu to niech zostanie. Przecież nie wyrzucimy jej na ulicę, jest mróz – powiedziała mamusia.

– Pod warunkiem, że pójdziecie z nią do weterynarza. Trzeba kotkę zbadać, odrobaczyć, zaszczepić. Inaczej nie można postąpić, żeby nikt nie chorował, ani ona, ani wy – dodał tatuś.

– No i oczywiście będziecie musieli obydwoje się nią opiekować. Karmić, pamiętać o świeżej wodzie, którą zawsze musi mieć w miseczce, szczotkować sierść i zmieniać piasek w kuwecie – mamusia patrzyła poważnie na dzieci. – No jak?

– Oczywiście, że będziemy – zgodnie przytaknęły bliźniaki.

– A jak jej damy na imię?

– Misia – odparła bez namysłu Klarusia.

– Misia – równocześnie powiedział Antoś.

Rodzeństwo często mówiło jednocześnie albo w tej samej chwili wykonywało tę samą czynność. W końcu byli bliźniakami, choć na pierwszy rzut oka wcale nie było tego widać. Klara spoglądała wesoło na świat szarozielonymi oczami a jej główkę otaczała burza miękkich, ciemnych loków, połyskujących w słońcu złotem. Mamusia najczęściej wiązała je w koński ogon, bo tak było dziewczynce najwygodniej. Antosia włosy musiały być krótko przystrzyżone, bo – twarde, grube i gęste – sterczały na wszystkie strony jak u stracha na wróble jeśli tylko urosły dłuższe niż dwa centymetry. Miały rudy kolor, przy którym niebieskie oczy chłopca stawały się bardziej niebieskie od bezchmurnego nieba. On sam zaś wyglądał jakby cały czas towarzyszyło mu słoneczko.

Misia zamieszkała w małym mieszkanku na warszawskiej Woli i swoim kocim serduszkiem pokochała całą rodzinę. W ciągu dnia bawiła się z dziećmi, w nocy spała przytulona do Klarusi. Urosła sporo i kiedy w czerwcu przyszła pora przeprowadzki, była już zupełnie dużą kotką.

Do nowego domku przyjechała w plastikowej kociej klatce kupionej po to, żeby się nie zgubiła w rozgardiaszu, jaki panuje podczas każdej przeprowadzki i żeby nie została przypadkiem przygnieciona przenoszonymi bagażami. Dzieci nie chciały zostać u babci, przecież musiały brać udział w tym arcyważnym wydarzeniu rodzinnym jakim jest zmiana miejsca zamieszkania. Rodzice ulegli prośbom dzieci pod warunkiem, że oboje bezwzględnie będą słuchać babci Izy, postarają się nie przeszkadzać dorosłym i nie spuszczą oka z klatki z Misią.

Trzeba przyznać, że rodzeństwo wszelkimi siłami starało się dotrzymać słowa. Dopiero gdy wszystkie bagaże, sprzęty, meble zostały wniesione do domu albo do garażu i ciężarówka z napisem PRZEPROWADZKI odjechała, Antek i Klara z klatką w ręce czmychnęli do ogródka.

Domek stał w ostatnim rzędzie segmentów i poza ogródkiem widniały gęste krzaki. Zrobiło się bardzo późno i choć czerwcowe dni są najdłuższe w całym roku, zmierzch wypełzł z gąszczu i powoli zaczął ogarniać cały świat. W krzakach coś zaszeleściło.

– Antku, słyszałeś coś? – nadsłuchiwała Klarusia.

– Pewnie wiatr – brat machnął ręką.

– Przecież drzewa się nie ruszają, nie ma żadnego wiatru – kategorycznie stwierdziła dziewczynka.

– Ojej, tam jest coś białego – szepnął podniecony Antoś. – Może duch?

– Coś ty! Żadnych duchów nie ma, babcia powiedziała, że to bzdury – wzruszyła ramionami odważna Klarusia.

– Ale się rusza! I jest białe! To jak nie duch? – upierał się Antoś.

Nagle tuż koło niego upadł kamyk, potem drugi a za chwilę trzeci i uderzył klatkę Misi, która miauknęła przestraszona.

– Stój! Ty łobuzie! – krzyknęła Klara. – Dlaczego rzuciłeś kamieniem w Misię?

Za krzakiem róży w sąsiednim ogródku stał mały chłopiec i rzucał w nich kamykami, którymi wysypano ścieżkę. Kiedy zorientował się, że został zauważony, puścił się biegiem w stronę swojego domu. Równocześnie znów coś zaszeleściło w krzakach jak poprzednio, dał się słyszeć jakiś pomruk i coś białego przesunęło się wśród liści.

– Uciekaj! – krzyknął Antoś, chwycił siostrę za rękę, ona za klatkę z kotką i czym prędzej pobiegli do domu.

– Antek! Klara! – wołała babcia Iza. – Gdzie jesteście? Hej, maluchy!

– Jesteśmy – wpadli zdyszani w krąg światła. – Byliśmy w ogródku. Tam jest…- zaczął Antoś.

– … bardzo ładnie – dokończyła Klara szturchając brata w bok.

– Chodźcie zjeść kolację – powiedziała mamusia. – Wszyscy musimy odpocząć, bo jutro czeka nas dużo pracy.

Dzieci poszły do swoich pokoi. Pierwsza noc spędzona w nowym domu, w którym każde z nich ma już na zawsze swój własny pokój to nie lada przeżycie. Na dodatek mieli do omówienia ważną sprawę.

– O mało się nie wygadałeś – strofowała Klara brata.- Zabroniliby nam wychodzić poza ogrodzenie i jak sprawdzilibyśmy co było w krzakach?

-Nie boisz się? – spytał Antoś.

– W nocy może bym się bała ale pójdziemy jutro, jak będzie jasno – odpowiedziała Klara.

– Ciekawe, dlaczego ten chłopak rzucał w nas kamieniami? Jak chcesz to jutro też w niego porzucam – zaproponował Antoś.

– Jak trafisz, to nam nie powie dlaczego rzucał. A może on wie co było w krzakach i chciał nas odgonić? Zresztą przyrzekliśmy, że będziemy grzeczni, tylko chuligani rzucają w innych kamieniami – stwierdziła dziewczynka.

– I kibole – dodał brat.

-Właśnie – kiwnęła głową.

– Córeczko – zawołała z dołu mamusia, – zamknij drzwi do swojego pokoju, żeby Misia nie zginęła. Musi się przyzwyczaić do nowego miejsca.

Wypuszczona z klatki kotka rozejrzała się uważnie, obeszła pokój Klarusi, obwąchała kąty, wskoczyła na tapczan swojej dwunożnej przyjaciółki i westchnęła z ulgą. Zwinięta w kłębek, mrucząca z zadowolenia przespała smacznie całą noc. Dzieci zresztą też chociaż bez mruczenia.

23.10.2018

  • Gość: [45gogula] *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl Zapowiada się ciekawie…brawo.
  • urszula97 Fajne to będzie,mnie się podoba(rzadko czytam książki) ,chociaż u Ciebie poczytam,miłe,lekkie i przyjemne.
  • emma_b tez mi się podoba nazwa ulicy – Bajkowa:)
  • annazadroza Gosiu:-) Miło mi, że Ci się spodobało:)
  • annazadroza Urszulko:-) Tym bardziej się cieszę, że czytasz moje dyrdymałki:)
  • annazadroza Emmo:-) Na ulicy Bajkowej powinna istnieć bajkowa rzeczywistość, prawda?
© Anna Blog

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dla dzieci, Powieści, Tajemnica Adasia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *