Miałam na dziś termin badań w laboratorium w poradni nefrologicznej. Myślałam, że jak zawsze będzie w miarę szybko, bo cóż tam – wkłucie, pobranie, zostawienie probówki z „urobkiem” i do domu, a kolejek dużych nigdy dotąd nie było. Przynajmniej tak trafiałam. Kiedyś jednak musi być ten pierwszy raz. Ludziów jak mrówków. Do tego dwie kolejki. Jedna pacjentów po przeszczepach, druga – nefrologicznych. Ja na szczęście wśród tych drugich. Teraz już tylko raz w roku i oby tak zostało. Wszystko trwa dłużej, bo pierwsza grupa musi wypełniać ankietę, słyszałam na korytarzu, że chodziło m.in. o leki, kiedy przyjęte, w jakiej ilości. Domyślam się, iż to rzutuje na wynik badań. Pani pielęgniarka pobierająca krew utyskiwała przez cały czas, że więcej się nie zgodzi przyjść na zastępstwo, że jakaśtampanienka powinna tu być a nie ma, że brak segregatorów z dokumentami bo sekretarka schodzi z oddziału a nie zeszła i nie przyniosła, więc jak ktoś nie ma skierowania w ręku to ona nie wie co ma pobierać i ile. A wogóle awaria systemu jest i doopa blada.
Matko kochana, jedynie czego pragnęłam, to wyjść, opuścić miejsce i nie słyszeć co opowiada jedna pani drugiej pani. Przy czym panie młode, ładne, po przeszczepie i jeszcze w ciąży. Starsze też były, oczywiście, z osobami towarzyszącymi, niektóre w naprawdę kiepskiej formie. Ponieważ wciąż są dokonywane jakieś zmiany pani pielęgniarka nie wiedziała gdzie się teraz odbiera wyniki, czy tam gdzie przedtem czy gdzie indziej. Zdążyłam zauważyć, że rejestracji do pulmonologa już nie ma tam, gdzie mieściła się poprzednio. Kiedy stałam czekając na swoją kolej weszła mocno starsza pani szukająca rejestracji do zapisu na TK, błądziła już ileś razy po całym obiekcie i nikt jej nie wskazał prawidłowego miejsca. Kilka osób próbowało wytłumaczyć gdzie powinna pójść, ale nie wiem z jakim skutkiem. To się nazywa ułatwianie życia pacjentom. Jeśli starsza osoba nie ma rodziny i musi sama swoje sprawy załatwiać, to naprawdę ma ciężki los.
Gdyby na przykład babcia D. musiała sama mieszkać – to albo już by nie żyła (np wysadzając blok w powietrze, bo odkręcała gaz, stawiała garnuszek z czymś i wychodziła z domu), albo wylądowałaby w jakimś ośrodku pomocy. Wczoraj obserwowałam przez okno jak wyszła przed dom, zbierała liście a potem trzymając je w garści bezradnie rozglądała się myśląc co z tym fantem zrobić. A stała nad workiem z liśćmi. Potem szczotkę, taką małą zmiotkę też do tych liści włożyła. A kiedy obie byłyśmy na zewnątrz, babcia ruszyła do domu i w ostatniej chwili dopadłam drzwi, bo zamknęłaby mnie na zewnątrz i nie mogłabym się dostać środka, nie usłyszałaby dzwonka, nie otworzyłaby mi i nie wiadomo co by się stać mogło. Ja na pewno bym uświerkła w cienkiej koszulce z krótkim rękawkiem, bo Mąż był poza W-wą i wrócił dopiero późnym popołudniem. Teraz
wiem, że muszę mieć zawsze w kieszeni klucz i telefon, gdy jestem na zewnątrz a jego nie ma.
Aha, jeszcze nie wiedziałam co będzie z wizytą u doktora, bo termin mam na 12-go – a tu święto nagłe i niespodziewane. Jednak pracują, ale pani pielęgniarka nie wiedziała, dopiero inna pani w recepcji udzieliła informacji, nie było kolejki do zapisów bo awaria systemu przecież, więc się dowiedziałam.
Uff, jak dobrze wrócić do domu, jestem zmęczona jakbym przekopała własnoręcznie Mierzeję Wiślaną.
8.11.2018
Ile razy chciałam zwiać spod drzwi, by nie słyszeć co opowiada jedna pani drugiej pani.
Chodzę do kilku lekarzy specjalistów, ale najbardziej się stresuję i dołuję pod drzwiami do onkologa, chociaż jak powiada lekarz, te wizyty to tylko formalność.
Co „potrafi” babcia D. mogę się domyślać, bo nasz bliski sąsiad zaczyna nas ciężko zaskakiwać. Ma 92 lata, niby jeszcze się dobrze trzyma, nie chce pomocy, ale coraz częściej zachowuje się tak, jakby spadł z kosmosu.
Na spokój w niedzielę nie ma co liczyć, ale przetrwamy jakoś. Buziaki:)))
Co do babci, żeby sobie choć czasem zdała sprawę, że ma szczęście…
Trafnie określiłaś – „jakby spadł z kosmosu”. Tak właśnie zachowuje się babcia D.
Pisałem do pani ponad dwa miesiące temu z prośbą o kontakt.
Ponawiam moja prośbę 🙂 i podaje kontak; robfer@op.pl
Serdecznie pozdrawiam i zdrówka życzę
Przyznam, że zdziwiłam się iż nie zauważyłam wcześniejszego Pana komentarza. Przejrzałam więc komentarze z czterech ostatnich miesięcy, niestety nie trafiłam na Pana tekst. Może chodziło o inny blog i nastąpiła pomyłka?
Pisałem wcześniej w kwestii Tenczynka pod pani wpisem Mój Tenczynek.
Proszę zaglądnąć.
Pozdrawiam
Robert
http://annablog.blox.pl/2017/07/Moj-Tenczynek.html?utm_source=newsletter_blox&utm_source=powiadomienia&utm_medium=AutopromoPow&utm_content=Blox_Blox–subskrypcja-newslettera-o-komentarzach&utm_campaign=Blox_pow