Rano, zaraz po śniadaniu, tatuś zawiózł babcię Izę do pracy, sam pojechał do swojej a mamusia układała coś w kredensie koło kominka. Misia stanęła na schodkach prowadzących z tarasu do ogródka zdziwiona przestrzenią, jaka ukazała się jej kocim oczom. Dzieci wyszły zaraz za kotką uważnie obserwując krzaki za ogrodzeniem. Był spokój, nic się nie działo. Antoś zauważył chłopca, który wczoraj rzucał w nich kamieniami. Siedział na schodkach swojego tarasu. Zobaczył ich. Wyraz złości pojawił się na jego buzi. Wykrzywił się i wysunął język na całą długość w stronę rodzeństwa.
– Krowa ma dłuższy i się nie chwali – skwitował Antek.
Dzielił ich tylko płot z siatki. Z bliska zobaczyli, że jest dużo mniejszy od nich, drobny, szczupły i bardzo blady, chociaż od dwóch tygodni wciąż świeciło słońce. Bliźnięta uważały się za poważną młodzież, przecież właśnie ukończyły pierwszą klasę. Po wakacjach nie będą już najmłodsze w szkole a to do czegoś zobowiązuje.
-Ty, mały, nie gorączkuj się – spojrzał Antek z góry na sąsiada.
Chłopczyk zaczął coś wykrzykiwać.
-Czemu się tak drzesz? Nie możesz normalnie powiedzieć o co ci chodzi? My tu mieszkamy od wczoraj a ty? – Klara próbowała nawiązać kontakt i jakoś rozładować sytuację, nie lubiła konfliktów.
Z okna sąsiedniego domu dało się słyszeć wołanie.
– Adasiu, przyjdź do mnie syneczku!
Chłopczyk odwrócił się do nich tyłem, postał chwilę, po czym wrócił na miejsce, w którym poprzednio siedział, czyli na schody tarasu i łapczywie pił wodę mineralną wprost ze stojącej tam butelki ignorując wołanie mamy. Po chwili mama stanęła koło Adasia.
– Synku, co się dzieje? Źle się czujesz?
Próbowała chłopca przytulić ale wyrwał się i uciekł w kąt ogródka. Zanim mama do niego podeszła uderzył się pięścią w głowę. Zaskoczone dziwnym zachowaniem Adasia rodzeństwo stało bez ruchu wpatrzone w scenę rozgrywającą się za płotem. Mama chwyciła chłopca za szczupłą rączkę
– Adasiu, mam twoją ulubioną czekoladkę, proszę, zjedz koniecznie kawałek – podała dziecku rozpakowany po drodze przysmak.
Po chwili chłopiec zaczął się uspokajać.
– Żeby tak nasza mamusia biegała za nami z czekoladą – rozmarzył się Antoś. – Może trzeba się zachowywać jak ten cały Adaś?
-Coś ty! Mamusi byłoby przykro – dojrzale zauważyła Klarusia.
Mina Antosia świadczyła, że nie został przez siostrę przekonany i przy najbliższej okazji postara się wypróbować zaobserwowany właśnie sposób zdobycia dodatkowej porcji słodyczy.
Czas do obiadu minął na układaniu przez każde z dzieci swoich rzeczy w pokojach. U Klarusi książki stanęły równiutko na półeczkach, lalki obok lalek, maskotki razem na komódce, żeby się mogły bawić same ze sobą kiedy właścicielki nie ma w pokoju. Na tapczanie rozłożył się olbrzymi Bacuś, pies bernardyn, maskotka – gigant przywieziona przez babcię ze Szczawnicy.
Z pokoju Antosia słychać było stukanie, szuranie i jakieś łomoty. Klara nie zwracała na to uwagi wiedząc, że brat bawi się w majsterkowicza przybijając gwoździe do deski przyniesionej zza płotu. Cóż, każdy ma inne upodobania.
Kątem oka Klara zobaczyła jakiś ruch w ogródku Adasia. Zbliżyła się do okna i stanęła tak, aby lepiej mogła widzieć sama nie będą widoczną. Malec rozejrzał się i upewniony, że nikogo nie ma w pobliżu, podkradł się do ogrodzenia graniczącego z krzakami, w których wieczorem coś szeleściło. Dziewczynka zamarła z wrażenia. Z gęstwiny wychylił łeb piesek, czujnie się rozejrzał, po czym pomalutku podszedł do Adasia. Był biały w brązowe łatki, wyglądał zupełnie jak jej Bacuś, góralska maskotka! Adaś dał mu coś do zjedzenia, piesek szybko przełknął, machnął ogonem i polizał chłopca po ręce.
Tymczasem Antek rzucił narzędzia z hukiem na podłogę i z krzykiem zbiegł po schodach do kuchni.
– Ja chcę czekoladę! Jestem głodny!
– Antku, co to za krzyki? – spojrzała mamusia. – Obiad będzie niedługo a słodycze dostaniesz na deser po obiedzie.
– Ale ja chcę teraz – wrzeszczał Antoś i uderzył się piąstką w głowę jak Adaś.
– O, to coś nowego – mamusia podeszła, mocno chwyciła synka za rękę. – W tej chwili proszę iść do swojego pokoju i uspokoić się. Masz tam zostać dopóki cię nie poproszę na obiad albo zapomnij o deserze.
Nie udało mu się wyrwać z żelaznego uścisku drobnej, delikatnej mamy Agatki. Pomyślał o niej z uznaniem, a w ogóle zrobiło mu się głupio. Poszedł na górę. Tam siostra zbeształa go za nierozsądne zachowanie. Wyjrzała przez okno i zobaczyła bardzo smutnego Adasia siedzącego nieruchomo, zapatrzonego w miejsce, na którym przedtem siedział piesek nazwany przez nią Bacusiem.
– Przez twoje durne wrzaski Bacuś zniknął, wystraszyłeś go – skarciła brata.
Antek spojrzał na maskotkę leżącą na tapczanie siostry.
– Przecież leży – wzruszył ramionami nie rozumiejąc o co siostrze chodzi.
– Och, ci chłopcy – machnęła ręką i pobiegła do ogródka.
Stanęła obok Adasia po swojej stronie płotu. Nie spojrzał na nią ale cicho zaczął mówić.
– Nie ma go. Boi się hałasu. Musiał się schować, żeby mu ktoś nie zrobił krzywdy. Ale ja go znajdę, ucieknę z nim, nikt nas nie znajdzie i będziemy zawsze razem.
Klara, wiedziona wrodzoną kobiecą intuicją, usiadła na trawie i oparła czoło na siatce.
– Widziałam cię z Bacusiem przez okno. Ja mam maskotkę, wygląda tak samo jak ten piesek, który był koło ciebie, ma na imię Bacuś, dlatego tak nazwałam twojego – powiedziała cichym głosem słyszanym tylko przez Adasia i może przez łaciate uszka w krzakach.
– Ładnie: Bacuś. Ja go bardzo kocham ale rodzice nie pozwolili mi go wziąć do domu – poskarżył się nabierając zaufania do dziewczynki. – Tata powiedział, że wystarczająco dużo problemów mają z dzieckiem, niepotrzebny im jeszcze pies.
-Tak do ciebie powiedział? – Klarusia nie była w stanie sobie wyobrazić, że jej rodzice mogliby coś takiego powiedzieć. Przecież przygarnęli Misię w ich ciasnym mieszkanku na warszawskiej Woli. Zrobiło jej się bardzo smutno i ogromnie żal małego Adasia.
– Nie, nie do mnie. Nie wiedział, że stoję pod oknem i słyszę.
– A skąd się Bacuś tutaj wziął? – spytała wkładając rękę przez dziurkę w siatce i gładząc delikatnie chudą rączkę chłopczyka.
-Nie wiem, ale jest zupełnie sam, tak jak ja.
– Przecież masz rodziców Adasiu, to nie jesteś sam.
. – Ale oni nie maja czasu bawić się ze mną. A ja nie lubię tych różnych opiekunek, które przychodziły. I nie chce mi się samemu bawić tymi wszystkimi rzeczami, które mam w pokoju. Ciągle jest mi smutno.
– Możemy się bawić razem, chcesz? My z Antkiem nigdy się nie nudzimy.
– Bardzo bym chciał, cieszyłem się, że obok mnie zamieszkają dzieci i będę miał kolegów.
– Ale dlaczego rzucałeś w nas wczoraj kamieniami?
– Bo wystraszyliście pieska, a ja nie potrafię się uspokoić jak mnie choroba napadnie i było mi smutno, że on musiał się schować..
– Teraz już nie będzie się chował, bo się wszyscy zaprzyjaźnimy.
– Naprawdę? – spojrzał rozjaśnionym wzrokiem na Klarusię.
– Jasne. A potem przekonamy naszych rodziców, żeby pozwolili go wziąć do domu jak Miśkę. Potem zrobimy większą dziurę w siatce i będziesz mógł u nas się z nim bawić. Nikt nie zauważy.
– Prawda Antku? – zwróciła się do brata, który niepostrzeżenie wymknął się z pokoju mimo zakazu. Nie mógł wytrzymać z ciekawości, choć dobrze wiedział, że bezkarnie nie wolno łamać poleceń mamusi.
– Pewnie – Antek słuchał rozmowy stojąc z tyłu, teraz zbliżył się do siostry. – A ty chodzisz do szkoły? – zwrócił się do Adasia.
– Tak, po wakacjach pójdę do drugiej klasy – odrzekł Adaś.
– My też – równocześnie powiedziały bliźniaki.
– Super! – ucieszył się Adaś.
– Tylko… – Antek niepewnie spojrzał na siostrę i sąsiada, – myślałem, że jeszcze nie chodzisz do szkoły…
– Wiem, bo jestem mniejszy i chudy – powiedział chłopczyk. – To przez tę chorobę, chociaż ciągle chce mi się jeść i pić. A jak mnie napadnie to potem mnie wszystko boli i prawie nie mogę się ruszać.
– A co to za choroba? Jak ona cię napada? – zapytała Klarusia.
– To cukrzyca. Różnie. Robi mi się zimno ale się pocę. Mam złe myśli, bardzo dużo i wszystkie jednocześnie, mroczki mi latają przed oczami i coś się we mnie trzęsie. Dopiero niedawno mnie zbadali i okazało się co to jest.
Adasiu, a dlaczego twoja mama goniła cię z czekoladą?
– Bo jak się tak zachowuję, to znaczy, że spadł mi poziom cukru. A ja nad tym nie panuję i nie potrafię się uspokoić, sam nie wiem co się ze mną dzieje.
– Widzisz co zrobiłeś? – huknęła siostra na Antka. – Teraz idź do naszej mamy i ją przeproś.
Antoś spuścił głowę zawstydzony.
– Yhy – mruknął pod nosem.
– Dzieci! – rozległo się wołanie mamy Agatki . – Obiad!
Antoś westchnął ciężko na myśl o czekającej go perspektywie przeproszenia mamusi i wytłumaczenia swojego zachowania w związku z czekoladą. Oraz jeszcze tego, że wyszedł z pokoju, chociaż miał tam siedzieć do obiadu… Ale przecież musiał pójść za siostrą kiedy przez okno zobaczył, że rozmawia z Adasiem i gładzi go po ręce! Po prostu musiał!
Siostra przyszła mu z pomocą i wspólnie wyjaśniali mamie zawiłości sytuacji tak długo i z takim zapałem, aż niczego pojąć nie była w stanie.
– Kto jest chory? Rodzice Adasia nie chcą wpuścić do domu własnego dziecka? Jak to zginął? Kto? Bacuś? Bacuś leży na twoim tapczanie córeczko. Jaki drugi? Litości! Dobrze, dam wam jedzenie dla psa, tylko zacznijcie od początku, bo już niczego nie rozumiem.
Zaczęli od wczorajszego ducha w krzakach….
26.10.2018
- 45gogula No więc tak. Po przeczytaniu drugiej części mam taką uwagę…. podoba mia się zdecydowanie.
- ciotkaeliza Ładne opowiadanie.
- kobietawbarwachjesieni Pięknie piszesz swoje opowiadania.
- aga-joz Aniu, bardzo ciekawe, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy
- urszula97 Piękne, i życiowe będzie.
- emma_b po raz kolejny czytając Twój tekst myślę, jak wiele jest w Tobie ciepła i optymizmu…
- annazadroza Gosiu:-) Potrafisz stopniować napięcie;) Cieszę się ogromnie:)))
- annazadroza Elizo:-) Dziękuję pięknie:)))
- annazadroza Maryniu:-) Baaardzo serdecznie Cię ściskam i przytulam:)))
- annazadroza Ago:-) Mówiąc szczerze trochę się Ciebie obawiam, to znaczy Twej opinii, bo to takie dyrdymałkowe jest, mało wiedzy miałam na temat. W ogóle nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji dopóki się od Ciebie nie dowiedziałam jak wygląda prawdziwe życie ze słodkim dzieckiem w domu. Dla mnie jesteś bohaterką.
- annazadroza Urszulko:-) Starałam się tylko zwrócić uwagę na problem. Dzieci najszybciej uczą się prawidłowych reakcji, zachowań i myślę, że warto to wykorzystać kiedy jest sposobność.
- annazadroza Emmo:-) Za ciepło dziękuję, ale optymizm już chyba gdzieś mi drodze zginął i jakoś nie mogę go odnaleźć…