9 stycznia 2020
Coś smacznego przydałoby się zrobić. Dawno nie było. Zacznę od dziś, choć fotki nie ma, nie zdążyłam zrobić. Postawiłam na stół, Mąż poszedł po babcię D. a ja zapomniałam pstryknąć. Babcia D. – jak każdego dnia – powiedziała, że nie spała całą noc i jeszcze sobie
poleży, ale na szczęście zeszła i śniadanie zjadła. Wczoraj będąc w przychodni zaniosłam jej aparat słuchowy do punktu i pani go podreperowała ostrzegając, że nie ręczy za rezultat, bo już bardzo zniszczony jest. Cóż zrobić, chwila ulgi do następnego razu, dobrze że w ogóle coś
babcia D. usłyszy. Bez aparatu jest naprawdę fatalnie. Drzemy się jak stare prześcieradła, gardła zdzieramy, a i tak nie wiadomo czy cokolwiek dotarło, w jakiej formie i w jakiej wersji do nas wróci.
Na śniadanie zrobiłam sałatkę z resztki kaszy bulgur, która została z obiadu z poprzedniego dnia. Dodałam jajka na twardo, kawałek czerwonej papryki, ogórki konserwowe i cebulkę – pokrojone w drobną kostkę. Do tego puszkę kukurydzy, trzy ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę, sól, pieprz, curry i trochę majonezu. Wyszło dużo smacznego jedzenia, kolorowego i ładnie wyglądającego.
Druga improwizacja dotyczyła obiadu. Kupiłam brokuł (matko, jaki drogi!, 7,99 za sztukę), bo zdrowy i Mąż powinien go jeść. Przypomniało mi się, że mam torebkę pt. „Cztery sery z brokułami” i postanowiłam użyć, żeby się nie zmarnowała. Zrobiłam sos wg. przepisu na opakowaniu. Ugotowałam brokułka, podziabałam widelcem na drobniejsze kawałki i dodałam do sosu. Wszystko to wrzuciłam do ugotowanego makaronu. Aha, do sosu wgniotłam dwa ząbki czosnku. Wymieszałam wszystko razem, wyłożyłam do salaterki i
posypałam żółtym serem. Nie spodziewałam się, że wyjdzie tak smaczny i tak syty obiad.
Pozostaje mi przygotować obiad na jutro, ponieważ do Calineczki jadę, więc domownikom muszę zostawić gotowca do podgrzania. Tak sobie pomyślałam, że zaraz się zmobilizuję, zamknę Lapcia i uduszę boczniaki i cebulką. Będzie albo do makaronu, którego gotować nie
trzeba, bo dziś ugotowałam większą ilość i wystarczy wrzucić na patelnię, albo Mąż obierze ziemniaki. To już według woli. Ja będę zajęta dotrzymywaniem kroku Szkrabusi i nawet nie dam rady pomyśleć o niczym i o nikim poza nią.
11 stycznia 2020
Wczoraj nie miałam siły i nie włączałam Lapcia po przyjeździe do domu. Ale przecież muszę coś o Calineczce opowiedzieć. Otóż moja najmłodsza wnuczka przywitała mnie słowami: „baba sio!” wiedząc, że jeśli babcia przyszła to mama wyjdzie 🙂 Uśmiała się babcia na
wstępie i jakoś dałyśmy radę wspólnie przetrzymać wyjście mamy do pracy. Cóż, potem Szkrabusia chyba się chciała zemścić na babci 😉 ponieważ ani jeść, ani spać nie miała zamiaru. Biegała jak nakręcona, energia ją rozpierała, a babcia musiała nadążyć i jakoś wcisnąć w nią śniadanie. Udało się i zjadła pół serka waniliowego. Zażyczyła sobie kakao, które lubi. Babcia przygotowała, postawiła na stole i odwróciła się po jej mały kubeczek i… zawartość dużego kubka wylądowała na Calineczce. Trzeba było przebrać ją dokumentnie 🙂 Potem udało się ją przekonać, żeby pokrojone kawałki bułeczki z masłem jadła w tzw. międzyczasie, papryczki kawałki też zjadła, nawet soczek wypiła, co babcia uważa za osiągnięcie 🙂 Potem oglądała swoje ulubione filmiki, uczestnicząc czynnie – kręcąc rączkami i główką, robiąc wymachy i wszystko co robiły dzieci na ekranie. Babci też kazała robić to samo: „baba teś”. Na propozycję spania odpowiedź była jedna: „nie, nie, nie, nie chcę”, jakby inaczej 🙂 Kiedy już usnęła, dalej przez sen powtarzała: „nie, nie, nie”. Była bardzo zmęczona, wyraźnie babcia to widziała, ale kruszynka broniła się i za nic nie chciała się położyć. Wreszcie udało się ją przekonać, żeby chwilkę spokojnie posiedziała, bo „lalala”
(czyli tablet z bajkami) musi odpocząć, ponieważ się zmęczył. Jeśli nie odpocznie to się zepsuje i nie da się oglądać bajek. Argument trafił najwyraźniej do główki Calineczki. Usiadła „na file” i po tej „fili” oczka się same zamknęły, a maleńka usnęła przytulona do babci 🙂 A potem dziadek po babcię przyjechał z dwoma pieskami, więc było w ogóle wesoło. Z dziadziem tym razem najlepiej bawiła się w chowanego. Ileż śmiechu, pisku i radości było! Zakrywała rączkami oczka, liczyła po swojemu i wołała; „kukam” kiedy ona dziadka
szukała, albo: „kukaj” – kiedy dziadek miał jej szukać. Jest przy tym taka słodka, że normalnie do zjedzenia 🙂 🙂 🙂
-
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
Archiwa
- październik 2024
- wrzesień 2024
- sierpień 2024
- lipiec 2024
- czerwiec 2024
- maj 2024
- kwiecień 2024
- marzec 2024
- luty 2024
- styczeń 2024
- grudzień 2023
- listopad 2023
- październik 2023
- wrzesień 2023
- sierpień 2023
- lipiec 2023
- czerwiec 2023
- maj 2023
- kwiecień 2023
- marzec 2023
- luty 2023
- styczeń 2023
- grudzień 2022
- listopad 2022
- październik 2022
- wrzesień 2022
- sierpień 2022
- lipiec 2022
- czerwiec 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- luty 2022
- styczeń 2022
- grudzień 2021
- listopad 2021
- październik 2021
- wrzesień 2021
- sierpień 2021
- lipiec 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- październik 2020
- wrzesień 2020
- sierpień 2020
- lipiec 2020
- czerwiec 2020
- maj 2020
- kwiecień 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- wrzesień 2019
- sierpień 2019
- lipiec 2019
- czerwiec 2019
- maj 2019
- kwiecień 2019
- marzec 2019
- luty 2019
- marzec 2017
- luty 2017
Kategorie
- Babie lato i kropla deszczu
- Bez kategorii
- Dla dzieci
- Koniec wakacji
- Kuchennie i smacznie
- miniatury i takie tam…
- Myślę sobie
- Niezwykłe wakacje Julki
- O Matyldzie co nie chciała Nikodema
- Opowiadania
- Opowieść Marianny
- Pasma życia
- Piaseczno
- Po co wróciłaś Agato?
- Powieści
- Przeszłość powraca
- Szczawnica
- Tajemnica Adasia
- Tenczynek
- W międzyczasie
- Widocznie tak miało być
- wierszydełka
- Wymyślanki
Meta
To brokuły już takie drogie??!!
Salmiaki:-) Mam rachunek 🙁
Strasznie Ci zazdroszczę Calineczki. Też chętnie odwiedzilabym wnuczkę, ale moje córki nie palą się , aby zostać mamą…Widzę, że kuchnia jest dla Ciebie inspiracją. Brokuł faktycznie drogi, ale było warto. Wygląda na to, że pieski żyją w przyjaźni!?
Serdeczne pozdrowienia!
Mokko:-) Życzę Ci, żeby córki obdarowały Cię takimi małymi istotkami, bo uczucia do nich nie da się z niczym porównać. Do własnych dzieci jest inne, pewnie dlatego, że mając małe dzieci mamy jednocześnie masę obowiązków związanych z wychowaniem i utrzymaniem. Wnuczki już można tylko kochać 🙂
Lubie gotować i wcale nie kryję, że wolę gotować niż sprzątać w przeciwieństwie do np. Ewy 🙂 Jeszcze na Bloxie żartowałyśmy, że mogłybyśmy zbiorowo prowadzić knajpę, każda zajmowałaby się czym innym, tym co jej odpowiada najbardziej. Tyle nas jest w tej blogowni, że różnorodność zapewniona 🙂
Psiepsioły muszą żyć w przyjaźni, nie mają innego wyjścia 🙂 A poważnie – moje zwierzaki domowe zawsze żyły w dobrych stosunkach, i psy i koty. Myślę, że wszystko zależy od ludzi, którzy są opiekunami zwierzaków. One tylko odwzorowują to, co ludzie mają w sobie.
Sielski obrazek rodzinnego szczęścia, miło się czyta, co mi się kiedyś przyda, gdy babcią zostanę 🙂
Jotko:-) Gdy zostaniesz babcią to zobaczysz, jak taki mały szkrab może absolutnie i bez końca zawojować serce 🙂
Aniu, gdy czytam o Twoich realizacjach fantazji kulinarnych, to nieodmiennie ogarnia mnie bezbrzeżny podziw! To ogromne bogactwo mieć takie umiejętności, jak też intuicję smakową. Kłaniam się o samej ziemi! 🙂
Matyldo:-) Przesadzasz kochana, po prostu patrzę co mam w domu i coś z tego robię, nic wielkiego przecież. Czasem mam ochotę wypróbować coś, o czym poczytam i np. krążki cebulowe w cieście naleśnikowym zrobiłam i naprawdę byliśmy wszyscy zaskoczeni, że to jest pyszne 🙂 Nawet babcia D. zjadła 🙂 Żałuję, że nie mam talentu do pierogów i tak już musi pozostać. A pierogi to tanie i dobre żarełko, dlatego żal ;(
Buziaki 🙂
NO i proszę…. grunt t być kreatywnym 🙂
A Calineczka piękna i piękny obrazek przedstawiłaś 🙂
Ervi:-) Słodki skarb, co tu dużo mówić 🙂 I charakterna niewiasta z niej, że hej!
^_^
🙂 🙂 🙂
Dzieje się u Ciebie. U mnie też. Wczoraj przyjechali na zakupy.Doskakiwali do małego z karmieniem.Malutki zasnal a jak się obudził to Olek zasnął. Kawka, skoki narciarskie i zeszło się do wieczora. Miło i wesoło było.
Uleńko:-) Lubię skoki a w tym sezonie w ogóle nie mam kiedy popatrzeć. Jeszcze jakiś katar mnie łapie, muszę się wykurować, bo tydzień znowu w pędzie będzie. Ale na WOSP poszliśmy, szukaliśmy wolontariuszy, bo przecież sklepy zamknięte, przedtem stali koło sklepów, a teraz tam nie ma po co. Znaleźliśmy i z radością w duszy wróciliśmy do domu. Psiaki miały dzięki temu bardzo długi spacer 🙂
Cudne te Twoje maluchy, podwójna radość 🙂
Ostatnio też jakaś byłam zaganiana, ledwie ogarnęłam jednego bloga, a już drugi prosi się o to samo i trzeba by napisać artykuł. Cóż, ja jeszcze nie wyobrażam sobie babciowania, ale od kiedy moja córka zamieszkała z chłopakiem, teściowa, która najwyraźniej czeka na prawnuczka, zaczęła wkoło macieju dogadywać nam, że pewnie niedługo dziadkami zostaniemy i inne takie, na tę samą modłę, co mnie tylko denerwuje. Uważam, że takie zachowanie i dla młodych musi być uciążliwe. Bo kiedy córka była sama, to cały czas, tylko „a masz chłopaka? A trzeba już szukać!”. Jak znalazła, to zaraz było o ślubie. Kiedy okazało się, że ze ślubu na razie nici, to teraz ciągle o tym wnuczku, z myślą, że jak pojawi się ciąża, to i ślub będzie.
Bożenko:-) Teściowa pragnie doczekać prawnuczka, nie można jej się dziwić, lecz nie daje to prawa do ingerowania w życie wnuczki, wymuszanie zachowania, decyzji, których młodzi nie chcą. Szkoda, że tego nie rozumie. Niestety, starsze osoby czasem tracą dystans i na siłę chcą spełnienia własnych żądań. Najczęściej prowadzi to do odsunięcia się młodych od takiej męczącej osoby. Trzeba babci wytłumaczyć, że ciąża to niekoniecznie od razu ślub… Twoja rola w tym układzie wcale łatwa nie jest, cierpliwości Ci życzę 😉
Wnuczę przyjdzie wtedy, kiedy będzie na to pora niezależnie od chęci czy niechęci… mam takie wrażenie, bo wszystko dzieje się w swoim czasie.
Psiaki jak zawsze cudne:))))) Pokazalam Hectorowi.
Dzieki za inspiracje; brokuly kocham i postaram sie skopiowac przepis;
Bognna:-) Głaskanki dla Hectora 🙂
Też lubię brokuły, najczęściej robię jak kalafiora z bułeczką, albo zupę gotuję. To była trzecia wersja brokułka, jeszcze coś muszę znaleźć, dla urozmaicenia.
Ależ się uśmiecham gdy o Calinceczce czytam! A jak ją jeszcze zobaczyłam, to teraz już widzę w myślach tę dokazującą ślicznotkę z dużymi i ładnymi oczami.. Cieszę się Twoim babciowaniem jak i swoim macierzyństwem 🙂 Smacznego i czekam na kolejne fajne pomysły..
Myszko:-) Nie potrafię przegrywać ostatnich fotek, znowu poszły wszystkie po raz nie wiem który, a nie ma tych, o które mi chodziło. Wścieknę się i zacznę gryźć… ;( Chciałam żarełkowe zdjęcia wstawić i gucio. Muszę poczekać na kolejny instruktaż, ja taka ciemna jak tabaka w rogu w tych technicznych sprawach… Od Calineczki się nauczyłam włączać tablet…
Mam dużo broszurek w rodzaju „Przepisy czytelników”, „Pzyślij przepis” itp., wyjęłam jedną i z niej w tej chwili czerpię natchnienie. Stąd makaron z brokułem i krążki cebulowe. Jeszcze mam na oku dwa przepisy do wypróbowania, jak zrealizuję to opowiem co wyszło.
Myszko, ja też się cieszę, tylko siły więcej by się przydało. Serdeczności 🙂
Nie wiem jaki sprzęt posiadasz, szkoda że nie było tematu jak Was odwiedziliśmy.. mój Mężu szybko rozwiązuje takie sprawy i nawet byś zdążyła to sobie zapisać 🙂 Ja ostatnio korzystam z Dysku w Google, wtedy wystarczy tylko internet w telefonie i konto na Google i nie trzeba nawet kabelka do przegrywania zdjęć. Od razu są w laptopie, choć też mnie tego patentu
dopiero niedawno nauczono.. Co do przepisów to Ty testuj, a ja chętnie potem przejmuję do siebie 🙂 Zdrowia i sił Ci życzę! Buźka
Myszko:-) Dziecko mi tłumaczyło kilka razy, ale ja tylko część przyswajam. Za każdym razem trochę, wreszcie pojmę kiedyś całość 😉 I tak jestem z siebie dumna, że potrafię choć tyle 🙂
Cieszę się, że testowane przepisy Tobie się przydadzą 🙂
Ściskam serdecznie 🙂
Sprytna dziewuszka!
A wiesz, ja sie obawiam, ze jakbym teraz babcia zostala, czy nawet za kilka lat, to nie mialabym ani czasu, ani sily… czasy nie sa dobre do babciowania. I za daleko od siebie mieszkalibysmy, to jest tez problem.
Lucy:-) Na pełny etat już niemożliwa jest opieka na taką skarbinką (rodzaj żeński od skarba, hihi). Siły i energii malutka ma tyle, że babcia wysiada po jednym dniu. Dlatego matka Natura sprawiła, że dzieci mają młodzi ludzie 🙂 Babcie tylko od czasu do czasu wytrzymują. Gdy byłam młodsza – dawałam radę, żałuję, że teraz już nie 🙁 Natomiast co do Ciebie, to myślę, że nawet choć dzieci są daleko, to od czasu do czasu pewnie przyjadą, żebyś się mogła nacieszyć skarbem albo skarbinką jak już będzie 🙂
Ja już tylko nadzieję mam na prawnuczke. I sił może na trochę wystarczy. Ale jakoś nic w tym temacie wnuk nie działa. Tak że taki sliczny obrazek to tylko do poczytanis. :)* z racji tych furnych Wloch kulinarnie oklsplam