„O Matyldzie co nie chciała Nikodema” 11

Pogrążona we własnych sercowych rozterkach Matylda nie zwróciła po powrocie uwagi na zmianę w wyglądzie i zachowaniu matki. Pani Maria wydobyła z przepastnej szafy swoje stare, kolorowe sukienki, których nie nosiła od lat, zmieniła uczesanie, ufarbowała włosy, w oczach pojawił się nowy błysk. Kiedy jednak pewnego dnia mleko z butelki wylała do zlewu zamiast do garnka, a obierki ziemniaczane próbowała upiec w piekarniku wyrzucając do kubła obrane uprzednio i umyte ziemniaki – i wcale się tym nie przejęła, Matylda zaniepokoiła się nie na żarty.

– Co się dzieje z mamą? – spytała, gdy były same z panią Martą. – Jest jakaś dziwna, przynajmniej tak się zachowuje.

– Wszystko w porządku, zapewniam cię, jest mniej więcej w takim stanie jak ty – odrzekła z uśmiechem zapytana.

– Jestem zaniepokojona a pani żartuje – żachnęła się Matylda. – Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek zachowywała się w ten sposób.

– Nic dziwnego, jesteś na to za młoda. Ja pamiętam.

– To znaczy?

– To znaczy, że ktoś rzucił urok na twoją mamę.

– Pani Marto, co też pani opowiada?!

– To co słyszysz, drogie dziecko. Czy myślisz, że poza tobą już nikt na całym świecie nie może być zauroczony drugą osobą? Zapewniam cię, że uczucia nie znają żadnych granic, ani wiekowych, ani przestrzennych, że tak się wyrażę.

– Ale ja nie w tym sensie…

– Najwyraźniej twoja mama swoje myśli kieruje w stronę bardzo miłego, sympatycznego, odpowiedniego dla niej mężczyzny. Wiedziałam, że coś takiego wisi w powietrzu. Wiedziałam, kiedy tu jechałam, karty mi powiedziały.

– Karty? – zdziwiła się Matylda. – Od kiedy pani zajmuje się takimi bzdurami? Nic o tym nie wiem.

– Ty jeszcze wielu rzeczy nie wiesz, drogie dziecko, ale na wszystko przyjdzie pora. Jeśli chodzi o Marysię, bardzo się z tego cieszę.

– Pani mówi poważnie – zastanowiła się dziewczyna. – Kto to? Znam go? Dlaczego nic mi nie powiedziała? Dlaczego?

– Czuje się wobec ciebie trochę skrępowana. Boi się, że możesz mieć jej za złe. Poza tym nowe uczucie spadło na nią tak nagle, tak niespodziewanie, iż wydaje się nierealne, niemożliwe i bezsensowne.

– Kto mógł ją oczarować do tego stopnia? Nikogo atrakcyjnego nie ma w pobliżu. Kto to taki? – dopytywała się zaintrygowana Matylda.

– Podczas twojej nieobecności przyjechał z wizytą stryj Nikodema. Dawno temu ogromnie mu się Marysia podobała, była takim ślicznym, trzpiotowatym podlotkiem. Bardzo ją chwilami przypominasz.

– Nie jestem podlotkiem! Czy musi to być akurat stryj Nikodema? – niesmak pojawił się na buzi dziewczyny. –  Czuję jakby ze wszystkich stron zaczynały mnie osaczać tajemnice. Zamknięty kufer na strychu, obcy chłop odmieniający mi matkę, który okazuje się nie obcy tylko Nikodemowy, a ja już słuchać nie mogę o tym Nikodemie!

– Jesteś niesprawiedliwa, przecież go nawet nie widziałaś…

– Widziałam u pani Wandy na zdjęciu – przerwała Matylda, – koszmar. Na pewno to był on, bo czyje zdjęcie trzymałaby na samym środku jak nie synusia maminsynka?

– Matyldo – pokręciła litościwie głową pani Marta, – Matyldo, gdybym cię dobrze nie znała, w te pędy poszłabym odradzić Nikodemowi zawieranie z tobą znajomości. Czy wiesz jaka będziesz okropna za dwadzieścia lat?

Matylda zdziwiona tonem swej rozmówczyni spojrzała uważnie. Pani Marta jednak już uśmiechała się słodko i niewinnie patrząc na wchodzącą przyjaciółkę.

– Marysiu, uważam, że wszystko jest kwestią przeznaczenia, czy się to nam, zwykłym śmiertelnikom podoba czy nie. A ty jak uważasz?

– Ja też tak uważam. Co nam przeznaczone, to z pewnością nas nie ominie, sama już dobrze o tym wiem. Ale ja po ciebie, droga Marto. Czy mogłabyś przyjść do kuchni? Chciałabym upiec szarlotkę według twojego przepisu.

– Oczywiście, już idę.

Matylda została sam na sam ze swymi myślami. Może naprawdę zachowuje się niepoważnie? W końcu każdy jest taki, jaki się urodził. Przecież nikt na to nie ma wpływu, nie można nikogo z góry przekreślać jako człowieka. Ale cóż ona może poradzić na to, że na całym świecie liczy się dla niej tylko i wyłącznie Nick? Przez niego nigdy nie wyjdzie za mąż, będzie sama przez całe życie, bo lepsze to, niż związać się z kimś innym. Może i jest egzaltowaną idiotką, trudno, ale tak będzie. Koniec i kropka! Teraz trzeba się zająć poważnymi sprawami i przestać myśleć o głupstwach.

11.09.2018

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii O Matyldzie co nie chciała Nikodema, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *