W tym czasie na zewnątrz zaczął się jakiś ruch mimo kompletnego braku wiatru. Najpierw zaszeleścił krzak po drugiej stronie drogi, potem jakiś skulony cień przemknął do furtki, przez chwilę się z nią mocował po czym porzucił zamiar przedostania się tą drogą do środka. Spróbował jeszcze otworzyć bramę ale też mu się nie udało. Rozejrzawszy się czy przypadkiem nie ma świadka jego poczynań, wspiął się na ogrodzenie i znalazł się po drugiej stronie wypatrując w ciemności „znaleziska” pod domem. Gdyby ktoś go obserwował domyśliłby się bez trudu co jest obiektem jego zainteresowania. I po chwili dowiedziałby się, że nie wziął pod uwagę aktywności kobiet związanej ze zmianą miejsca pobytu owego „znaleziska”.
Rozległ się rumor, krzyk i przekleństwa w ilości zaiste imponującej. Ciemny cień usiłował się wyswobodzić z pułapki, która miała się stać jego łupem. Mieszkańcy domku nie pozostali obojętni na nocne atrakcje. To znaczy nie wszyscy. Czworonożni. Rzucili się z ujadaniem w stronę drzwi co obudziło najbliżej się znajdującą Krysię. Pomyślała, ze psy domagają się wyjścia na zewnątrz z powodu zbyt obfitej kolacji. Szeroko ziewając otworzyła drzwi i bezmyślnie patrzyła przed siebie. Małe jazgoty zasilone przez Betę rzuciły się w stronę cienia szamoczącego się przy ogrodzeniu. Kilkoma susami wyprzedziły je potwory wsparte siłami Gamy. Ze zduszonym okrzykiem przerażenia, którego i tak nikt nie słyszał, w ostatniej chwili cień wskoczył na murek i nadludzkim wysiłkiem znalazł się za płotem. Podniósłszy się z ziemi i stanąwszy na własnych nogach, zobaczył dokładnie na wysokości swojej twarzy dwie olbrzymie mordy pełne kłów i wściekłego warkotu. .. tyle, że po drugiej stronie ogrodzenia. Zobaczył też brak fragmentu nogawki, który to fragment garderoby trzymał w zębach trzeci potwór. Na małe jazgoty nie zwracał uwagi, miał jednak wrażenie, że jest ich co najmniej dwadzieścia.
– Ratunku! Złodzieje! – do Krysi dotarł sens widowiska rozgrywającego się przed jej oczami.
Pojawiły się nieprzytomne pozostałe mieszkanki domku, po czym oprzytomniawszy w trybie natychmiastowym, pędem rzuciły się w kierunku miejsca zdarzenia. Ledwo udało się powstrzymać rozochocone olbrzymy od próby pokonania ogrodzenia. Gama zadowolona z zabawy i dumna z siebie, przyniosła pani swoje trofeum. Elżbieta w milczeniu patrzyła na zdobycz trzymaną w pysku przez swoją psicę. W miarę przyzwyczajania się wzroku do ciemności, uczucie przerażenia znikało z jej twarzy i wreszcie pojawił się wyraz ulgi.
– Uff – sapnęła wydychając z siebie resztki stresu. – To tylko kawałek szmaty.
– Ta szmata stanowiła część garderoby tego co łazi. Chyba – zawahała się Krysia.
– Na pewno. Nawet wiem, którą część ciała zakrywała – parsknęła Adelka. – Chyba nie chciałabyś mieć do czynienia z tą częścią.
– Na pewno. Z żadną częścią – z obrzydzeniem skrzywiła się Krysia.
– No dobra, ustaliłyście właściciela tego przedmiotu – Elka trzymała corpus delicti w dwóch palcach przez chusteczkę higieniczną wyjętą z kieszonki piżamy. – Teraz powiedzcie czego tu szukał i kto to konkretnie był.
– Kto, to ja nie wiem. Pewnie jakiś tutejszy. Przecież obcy by nie przyjeżdżał tu z daleka, bo i po co?
– Właśnie, po co?
– Głupie jesteście? Przecież ewidentnie był zainteresowany waszym żelastwem – oświadczyła Elżbieta zdegustowana niedomyślnością towarzyszek.
– Skąd wiesz? – zaciekawiły się obie naraz.
– Rzeczywiście wam na rozum padło albo jesteście pijane.
– To też – niewinnie uśmiechnęła się Krysia.
Adelka szturchnęła ją w bok.
– Już nie, tylko nadmiar możliwości ciśnie nam się na usta blokując wyrażanie się.
Elka z politowaniem pokręciła głową.
– Z wami naprawdę jest niedobrze. Co wy robiłyście od chwili opuszczenia cywilizacji i zaszycia się w głuszy, że wam tak rozum odjęło? I to obu jednocześnie?
– Cicho, słyszycie? – Krysia odwróciła uwagę Elki unikając tym samym odpowiedzi na kłopotliwe pytanie.
– Co? – jednocześnie odezwały się pozostałe niewiasty.
W oddali rozległ się przytłumiony warkot silnika samochodowego do którego dołączył się głuchy pomruk czworonożnych bestii dobiegający spod ogrodzenia. Maluchy nie zawracały sobie nim głowy zajęte obwąchiwaniem miejsca, w którym urywał się ślad obcego.
– Mnie się wydaje, że to była zorganizowana akcja… – zaczęła Krysia.
– Chyba się za dużo filmów sensacyjnych naoglądałaś – prychnęła Elka lecz po chwili spojrzała na Krysię z błyskiem zrozumienia w oku.
– …zorganizowana akcja w celu odebrania naszego trofeum – ciągnęła niezrażona Krysia.
– Myślisz, że to zbieracze złomu? – zastanowiła się Adelka.
– No nie, – spojrzała Elka z politowaniem, – kobieto, zacznij myśleć. Krysia już ruszyła rozumem, ja też. Jaki złom? W lesie? Skąd by się wziął? Sam przyszedł? A w jakim celu?
– Zaraz, zaraz – Adelka przytomniejącym spojrzeniem omiotła otoczenie. – Las. Jest las, no nie? Najpierw tego czegoś w lesie nie było, ja byłam i wiem, że nie było. Potem się znalazło. Zabrałyśmy i teraz nam chce to ktoś zabrać. I to w nocy, po ciemku…
– A kiedy miał zabrać? Za dnia? Puknij się w głowę – popukała się Elka palcem w czoło. – Żeby go ktoś zobaczył?
– Przecież to nie tylko złodziej ale na pewno kłusownik – ze zgrozą i świętym oburzeniem stwierdziła Krysia.
– O bydlę cholerne – z mordem w głosie Adelka wlazła na ceglany murek i trzymając się metalowej balustrady próbowała wzrokiem przebić ciemność. – O bydlę cholerne – powtórzyła głośniej.
– Nie wysilaj się. Przecież słyszałaś warkot samochodu. To znaczy, że odjechał – zauważyła Elżbieta.
– To znaczy, że nie działa w pojedynkę, tylko musi ich być więcej – wydedukowała Krysia.
– Cała banda cholernych kłusowników, którzy znęcają się nad bezbronnymi zwierzątkami – krzyknęła Adelka. – Nogi z dupy takim powyrywać!
– Adelciu, ja cię nie poznaję – parsknęła Elka. – Jak ty się wyrażasz?
– Stosownie do sytuacji – oświadczyła z godnością zapytana. – I tak jeszcze zbyt delikatnie.
– Dobra, dziewczyny, chodźmy do środka. Już dzisiejszej nocy nic się więcej nie zdarzy. Możemy się spokojnie przespać – orzekła Elżbieta.
– A jeśli oni myślą tak samo jak ty? – zastanowiła się Krysia. – To co?
– To zostawimy uchylone drzwi a przy drzwiach będą spały potwory. Pokaż mi takiego kto po raz drugi z nimi zadrze straciwszy część garderoby przy pierwszym spotkaniu.
– Wiesz co? Chyba masz rację – zgodziła się Adelka. – W razie czego małe podniosą jazgot jak nie wiadomo co.
– No to wracamy. Nie wiem czy usnę po tych wszystkich przeżyciach – Krysia odwróciła się i podążyła w stronę domu.
– Uśniesz, uśniesz. A rano faktycznie trzeba porozmawiać z leśnikami albo policją – podsumowała Adelka.
– Chyba trzeba zgłosić włamanie – zastanowiła się Krysia. – Może powinnam zadzwonić do Krystiana?
– Daj chłopakowi spokój. Przecież nic się nie stało. A zresztą, same sobie poradzimy i zrobimy porządek – kategorycznie stwierdziła Elżbieta.
– I to mi się podoba – zaśmiała się Adelka. – Nareszcie się coś ciekawego dzieje.
4.05.2018